Szczęść Boże! Drodzy moi, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Anna Mazur, należąca w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Wojcieszkowie. Życząc Bożego błogosławieństwa, zapewniam o modlitwie!
A ja całym sercem dziękuję Panu naszemu za wczorajszy, naprawdę piękny i aktywny dzień: za wizytę Jakuba Pałysy i Ani Szostak, którzy przybyli wieczorem, aby zaprosić mnie na swój Ślub, zaplanowany na 10 stycznia 2026 roku. Wspólny obiad w siedleckim CHODOWIAKU, wspólna Msza Święta i świetna rozmowa wypełniły nam kilka godzin spotkania.
A wcześniej – o 18:00 – niespodziewanie odprawiałem Mszę Świętą w Parafii Błogosławionych Męczenników w Siedlcach, w ramach kapłańskiej solidarności i pomocy, której szczególnie dzisiaj bardzo nam, księżom, potrzeba. Dzisiaj także – o 18:00 – będę odprawiał Mszę Świętą w tej Parafii, w ramach pomocy duszpasterskiej.
A wcześniej jeszcze – myślę o dniu wczorajszym – dwie świetne rozmowy w trakcie pierwszego dyżuru duszpasterskiego, na Wydziałach przy ulicy Prusa. Wyszedłem z Uczelni znacznie później, niż wskazywałaby rozpiska dyżurów. Bardzo się cieszę z obu rozmów: najpierw ze Studentkami: Iloną Woźniak i Kasią Zgorzałek, a potem: z Panem Profesorem Stanisławem Sochą, z którym często, na wtorkowych dyżurach, prowadzimy niezwykle inspirujące (dla mnie) rozmowy.
I dzisiaj także dyżur duszpasterski – tym razem, na Wydziałach przy ulicy 3 Maja, jednak tylko do 12:00, bo o 13:00 zapowiedzieli się z wizytą Alumni naszego siedleckiego Seminarium, którzy zostawią mi plakaty, zapraszające na coroczną inscenizację, przez Nich przygotowaną. A przy okazji – na pewno ciekawie porozmawiamy.
Potem wspomniana Msza Święta w Parafii Błogosławionych Męczenników Podlaskich, a potem, o 19:00 – jak co środę – Msza Święta w intencji Środowiska Akademickiego, Duszpasterstwa Akademickiego i Młodzieży w Kościele. Po niej zaś – nabożeństwo różańcowe i cicha adoracja Najświętszego Sakramentu do godziny 21:00.
Ot, takie plany na dziś. Oddaję je Panu!
A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co Pan konkretne do mnie dzisiaj mówi? Na co tak szczególnie zwraca mi uwagę? Duchu Święty, bądź światłem i mocą!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Środa 27 Tygodnia zwykłego, rok I,
8 października 2025.,
do czytań: Jon 4,1–11; Łk 11,1–4
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA JONASZA:
Gdy Bóg przebaczył Niniwitom, nie podobało się to Jonaszowi i oburzył się. Modlił się przeto do Pana i mówił: „Proszę, Panie, czy nie to właśnie miałem na myśli, będąc jeszcze w moim kraju? Dlatego postanowiłem uciec do Tarszisz, bo wiem, żeś Ty jest Bóg łagodny i miłosierny, cierpliwy i pełen łaskawości, litujący się nad niedolą. Teraz, Panie, zabierz, proszę, duszę moją ode mnie, albowiem lepsza dla mnie śmierć niż życie”.
Pan odrzekł: „Czy uważasz, że słusznie jesteś oburzony?”
Jonasz wyszedł z miasta, zatrzymał się po jego stronie wschodniej, tam uczynił sobie szałas i usiadł w cieniu, aby widzieć, co się będzie działo w mieście. A Pan Bóg sprawił, że krzew rycynusowy wyrósł nad Jonaszem po to, by cień był nad jego głową i żeby mu ująć jego goryczy. Jonasz bardzo się ucieszył tym krzewem. Ale z nastaniem brzasku dnia następnego Bóg zesłał robaczka, aby uszkodził krzew, tak iż usechł.
A potem, gdy wzeszło słońce, zesłał Bóg gorący, wschodni wiatr. Słońce prażyło Jonasza w głowę, tak że osłabł. Życzył więc sobie śmierci i mówił: „Lepiej dla mnie umrzeć aniżeli żyć”.
Na to Bóg rzekł do Jonasza: „Czy słusznie się oburzasz z powodu tego krzewu?”
Odpowiedział: „Słusznie gniewam się śmiertelnie”.
Rzekł Pan: „Tobie żal krzewu, którego nie uprawiałeś i nie wyhodowałeś, który w nocy wyrósł i w nocy zginął. A czyż Ja nie powinienem mieć litości nad Niniwą, wielkim miastem, gdzie znajduje się więcej niż sto dwadzieścia tysięcy ludzi, którzy nie odróżniają swej prawej ręki od lewej, a nadto mnóstwo zwierząt?”
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Gdy Jezus przebywał w jakimś miejscu na modlitwie i skończył ją, rzekł jeden z uczniów do Niego: „Panie, naucz nas się modlić, jak i Jan nauczył swoich uczniów”.
A On rzekł do nich: „Kiedy się modlicie, mówcie:
«Ojcze, święć się imię Twoje,
przyjdź Królestwo Twoje.
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj
i przebacz nam nasze grzechy,
bo i my przebaczamy każdemu, kto nam zawini;
i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie»”.
Wsłuchajmy się jeszcze raz w słowa Jonasza i spróbujmy zrozumieć – chociaż to nie będzie łatwe – o co mu w ogóle chodzi, „co poeta ma na myśli”, gdy mówi: Proszę, Panie, czy nie to właśnie miałem na myśli, będąc jeszcze w moim kraju? Dlatego postanowiłem uciec do Tarszisz, bo wiem, żeś Ty jest Bóg łagodny i miłosierny, cierpliwy i pełen łaskawości, litujący się nad niedolą. Teraz, Panie, zabierz, proszę, duszę moją ode mnie, albowiem lepsza dla mnie śmierć niż życie.
A wcześniej usłyszeliśmy, że kontekstem dla wypowiedzenia tych słów było przebaczenie przez Boga grzechów mieszkańcom Niniwy i danie im kolejnej szansy. I na to właśnie oburzył się Prorok Pański. Jeszcze raz podkreślmy to mocno: Prorok Pański, herold Boga, głos Boga wobec ludzi, świadek i znak Boga dla ludzi, najbliższy współpracownik Boga – oburzył się na Boże miłosierdzie! Oczywiście – to miłosierdzie okazane innym. A konkretnie – w tym przypadku – mieszkańcom Niniwy. Bo już gdy idzie o podejście Boga do niego samego – inne miał oczekiwania.
Nie wiemy, dlaczego tak postąpił. Może akurat miał osobiście jakieś „ale” do mieszkańców tego miasta? Trudno powiedzieć… Nic o tym nie wiemy. Natomiast nawet jeśli tak było, to czy można aż do tego stopnia zawziąć się w sobie i zablokować wewnętrznie, żeby chcieć totalnego zniszczenia całego miasta? Zwłaszcza, jeśli się było świadkiem tego swoistego cudu, jakim było owo powszechne poruszenie serc, a finalnie: nawrócenie? Więcej: jeżeli się samemu do tego cudu przyczyniło, poprzez głoszenie Bożego wezwania do nawrócenia! Co jeszcze zatem mogło poruszyć – nie bójmy się tego powiedzieć – tak zimne i twarde serce Proroka?…
Bóg znalazł sposób. Przede wszystkim – i to musimy zauważyć – w ogóle nie oburzył się na swego współpracownika, nie zrugał go „od góry do dołu”, chociaż byłoby to całkiem dobrym rozwiązaniem w tej sytuacji. A już na pewno – nie zaszkodziłoby! Bóg jednak podejmuje dialog i bardzo cierpliwie przekonuje Jonasza do słuszności swojej decyzji.
A dla pewnego zobrazowania tego, co chce Jonaszowi powiedzieć, przeprowadza drobne „doświadczenie” z krzewem rycynusowym. Mały krzew usechł – i Jonasz wręcz rozpacza. Ale całego narodu już mu nie szkoda! Osobliwe!
W tym wszystkim jednak zwraca uwagę niezwykle ciepłe, ojcowskie, nadzwyczaj cierpliwe nastawienie Boga, którego wręcz można i należy podziwiać za sposób, w jaki tłumaczy swemu opornemu współpracownikowi motywy swego działania. A przecież – wcale nie musiał tego robić.
Zrobił to jednak, bo jest Ojcem. Kochającym Ojcem. Tym, do którego Jezus, Jego Syn umiłowany, pozwolił swoim uczniom i nam wszystkim mówić: Ojcze, święć się imię Twoje, przyjdź Królestwo Twoje. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto nam zawini; i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie. To jest trochę inna wersja od tej, którą codziennie odmawiamy, ale wiemy, o jaką modlitwę chodzi.
I może dobrze byłoby, abyśmy sobie na nowo uświadomili, Drodzy moi, że my tam, w Niebie – a tak naprawdę, to gdzieś bardzo blisko siebie, mamy Ojca! Prawdziwego Ojca, który nas bezgranicznie kocha! Który nas do szaleństwa kocha! Który nas kocha w sposób – po ludzku – wręcz nierozsądny! Bo który rozsądny – tak po ludzku – ojciec własnego najukochańszego Syna poświęci, aby ratować inne, zbuntowane, przybrane dzieci? A ten Ojciec tego dokonał.
Dlatego starajmy się wciąż odnawiać nasze myślenie i nasz sposób patrzenia na tego jedynego Ojca – i uwierzmy na nowo, że On nas naprawdę przeogromnie kocha! I cierpliwie, naprawdę bardzo cierpliwie czeka na nasze zrozumienie, na nasze powroty, na zmianę naszego myślenia… On naprawdę nas kocha i chce nam pomóc, a nie ukarać. Chociaż czasami prowadzi nas nieco trudniejszą drogą… Ale na pewno kieruje się miłością do nas i pragnieniem dobra dla nas.
Z całą pewnością natomiast nie obraża się na nas, nie dąsa, ale okazuje wciąż swoją miłość – także cierpliwie tłumacząc, za pomocą Pisma Świętego i nauczania Kościoła, motywy swego działania. Drodzy moi, odnawiajmy w sobie świadomość tego radosnego faktu! I uwierzmy w to jeszcze raz, uwierzmy na nowo, że mamy Ojca – i to TAKIEGO OJCA! Ucieszmy się Nim na nowo, doceńmy raz jeszcze to, że jest z nami i dla nas – i podziękujmy za to jeszcze dzisiaj! I dziękujmy zawsze!
Niech pierwszym wyrazem tej wdzięczności i miłości będzie wypowiadanie z największą pobożnością i miłością MODLITWY PAŃSKIEJ – dzisiaj i od dzisiaj!