Sam na sam…

S

Szczęść Boże! Pozdrawiam Was, Drodzy moi, z Siedlec, skąd dzisiaj Ekipą pięcioosobową wybieramy się do Seminarium Diecezji Warszawsko – praskiej, na spektakl, przygotowany przez Alumnów III Roku. Wśród nich jest Ilia Fedij – były Lektor w Parafii Księdza Marka, a także: były Student Uniwersytetu w Siedlcach i były Uczestnik naszego Duszpasterstwa Akademickiego GAUDEAMUS.

To właśnie Ilia już dawno temu zaprosił nas spektakl, pod tytułem: APOSTOŁ MIŁOŚCI, którego reżyserem jest Aktor Marcin Kwaśny! To On przygotował tę inscenizację wraz z Alumnami. Ciekawa sprawa… Jedziemy na 18:30, w gronie: Alicja Szumowiecka, Julka Kostuch, Szymon Sala i Filip Dawidek. I moja skromna osoba…

Teraz natomiast zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co konkretnie mówi dziś do mnie Pan? Z jakim przesłaniem się zwraca? Duchu Święty, pomóż odczytać i zrozumieć.

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

20 grudnia 2025., 

do czytań: Iz 7,10–14; Łk 1,26–38

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:

Pan przemówił do Achaza tymi słowami: „Proś dla siebie o znak od Pana, Boga twego, czy to głęboko w Szeolu, czy to wysoko w górze”. Lecz Achaz odpowiedział: „Nie będę prosił i nie będę wystawiał Pana na próbę”.

Wtedy rzekł Izajasz:

Słuchajcie więc, domu Dawidowy:

Czyż mało wam

naprzykrzać się ludziom,

iż naprzykrzacie się także mojemu Bogu?

Dlatego Pan sam da wam znak:

Oto Panna pocznie i porodzi Syna,

i nazwie Go imieniem Emmanuel”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja.

Anioł wszedł do Niej i rzekł: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą”.

Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie.

Lecz anioł rzekł do Niej: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazywany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego ojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca”.

Na to Maryja rzekła do anioła: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?”

Anioł Jej odpowiedział: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego”.

Na to rzekła Maryja: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa”. Wtedy odszedł od Niej anioł.

Bardzo pocieszająco dla nas brzmią te słowa: Pan sam da wam znak. Stanowcze, jasne i konkretne. Wypowiedziane przez Boga do przewrotnego króla Achaza, który jedynie udawał bogobojnego i okazującego Bogu szacunek, gdy mówił: Nie będę prosił i nie będę wystawiał Pana na próbę. To była jego odpowiedź na wyraźne wezwanie Boże: Proś dla siebie o znak od Pana, Boga twego, czy to głęboko w Szeolu, czy to wysoko w górze.

Bardzo ciekawe to wezwanie: Proś dla siebie o znak od Boga… Nam się znaki od Boga, znaki z Nieba, jakieś nadzwyczajne wydarzenia, jakieś cudowne sygnały, jakie otrzymujemy w różnych okolicznościach naszego życia – kojarzą raczej z czymś zupełnie niespodziewanym, a do tego także: niezwykle rzadkim, a pewnie możemy i to powiedzieć, że może… niezasłużonym?…

Bo przecież cudowne znaki to otrzymywali zwykle ludzie bardzo święci, uduchowieni, mający bardzo bliski kontakt z Bogiem. Tymczasem dzisiaj słyszymy samego Boga, który prosi – by się tak wyrazić – całkiem mało świętego króla, aby prosił o taki znak, co z pewnością jasno pokazuje, że Bóg chce tego znaku niemalże na zawołanie udzielić i tylko czeka na okazję na to, a oto przewrotny człowiek odpowiada takim oto przewrotnym stwierdzeniem, że – przekładając to na taki nasz codzienny język – nie będzie Bogu głowy zawracał, nie będzie absorbował Jego uwagi swoją „skromną” osobą, bo nie śmie wystawiać Boga na próbę, bo to przecież nie wypada.

Oczywiście, z całego kontekstu dobrze wiemy, że to nie o żadną pobożność i bogobojność, a już tym bardziej pokorę tu chodziło, tylko o zwykłą przewrotność człowieka, który nie chciał żadnego znaku, nie chciał żadnego wyraźnego sygnału od Boga, bo dobrze wiedział, że źle postępuje, że nie jest Bogu posłuszny, dlatego ten znak nie będzie dla niego niczym przyjemnym. I stąd taka, a nie inna odpowiedź – jeszcze raz podkreślmy: obłudna i fałszywa.

Jak się jednak okazuje, Bóg nie uległ swoistej presji człowieka i postanowił, że swój znak da – pomimo wszystko! Sam da znak. On sam wyjdzie z inicjatywą i coś ludziom zaproponuje, czymś ich obdarzy, a dokładniej: Kimś ich obdarzy. Tak, kimś – bardzo konkretnym Człowiekiem, Osobą – swoim umiłowanym Synem. Tak to dziś zapowiedział: Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel.

I oto w Ewangelii słyszymy, jak posyła do tejże Panny swojego Archanioła, aby ten oznajmił Jej: Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą. Kiedy zaś Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie, wówczas anioł rzekł do Niej: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazywany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego ojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca”.

A kiedy Maryja zadała bardzo w tym kontekście oczywiste pytanie: Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?, w odpowiedzi usłyszała: Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego.

zatem – Bóg sam dał znak. To On wyszedł z inicjatywą. Tutaj jednak Jego przyjście, ta Jego inicjatywa, to Jego zaproszenie spotkało się z pozytywnym odzewem. Owszem, pojawiły się pytania, wątpliwości, niejakie rozterki, może nawet niedowierzanie… Bo – prawdę mówiąc – nie jest łatwo tak po prostu przyjąć takie zaproszenie, udając przy tym, że to nic takiego, to taki standarcik, bo przecież cóż nadzwyczajnego jest w tym, że Anioł z Nieba przychodzi i mówi kobiecie, że będzie matką Boga? To przecież taki standard, taka codzienność, prawda?

Oczywiście, że nie! To jest szok totalny, to jest trzęsienie ziemi, to jest jakiś huragan – oczywiście, w jak najbardziej pozytywnym rozumieniu tychże słów. Bóg wychodzi do człowieka z całą potęgą swojej miłości, z całym bezmiarem swojej łaski, ze swoim zaproszeniem do współpracy. Z tą swoją inicjatywą – na szczęście – nie czeka na dobry humor człowieka, czy na jego odpowiedni nastrój, kiedy to ewentualnie mógłby on przyjąć Boże zaproszenie. Nie, Bóg wychodzi już teraz, już dzisiaj. A tak właściwie – to codziennie.

Bo właściwie, to wszystko, co dzieje się w naszych relacjach z Nim – to z Jego inicjatywy. Nasza religijność, nasza pobożność, nasze jakiekolwiek dobre myśli, słowa czy czyny – to wszystko jest już naszą odpowiedzią na Jego pełną miłości inicjatywę: na to, że powołał nas do życia, że obdarzył każdego i każdą z nas tak ogromną miłością i zaprosił do wiary! Zaprosił do zbawienia! On sam dał znak. W niczym nie naruszając tu naszej wolności, bo przecież każdy może w każdej chwili – i w każdej sytuacji – Bogu odmówić.

On sam daje znak – On sam zaprasza – ale nigdy nikogo do niczego nie zmusza. Bo na owo: On sam da wam znak – musi paść zdecydowane:Oni sami dadzą odpowiedź”. Oni sami otworzą się na ten znak – na wszystkie znaki od Boga. Ta relacja Boga z człowiekiem musi być – na swój sposób – relacją: sam na sam. Bóg sam – sam z siebie – daje znak, wychodzi z zaproszeniem, z inicjatywą, a każdy i każda z nas, osobiście i odpowiedzialnie, sami z siebie, mamy dać pełną miłości odpowiedź. A jeżeli pełną miłości – to oczywiście akceptującą.

Właściwie, to trudno sobie wyobrazić jakąkolwiek inną relację człowieka z Bogiem, jak tę właśnie relację: sam na sam. Bo tu chodzi o osobistą, pełną miłości, jak najgłębszą i najmocniejszą, wręcz intymną więź – Serca z sercem. Boskiego – z ludzkim. Sam na sam. Z wielką miłością…

Do takiej dążymy – każdego dnia coraz bardziej! Po to nam także ten Adwent…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.