W szmerze łagodnego powiewu…

W
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny obchodzi Monika Ochnik, Osoba mi bliska i życzliwa, z którą mam przyjemność znać się jeszcze od czasu pierwszego wikariatu, w Radoryżu Kościelnym. Dziękując Jubilatce za życzliwość i stały kontakt, życzę – szczególnie w obecnym czasie – wielkiej siły i zaufania do Boga, oraz wszelkiej Bożej pomocy i łaski w pokonywaniu trudności i rozwiązywaniu pojawiających się problemów. Zapewniam o moim intensywnym modlitewnym wsparciu. 
     Imieniny natomiast obchodzi dziś Małgorzata Osypiuk, z byłej Wspólnoty młodzieżowej w Białej Podlaskiej. Modlę się dla Niej o Bożą opiekę na każdy dzień!
           I Wszystkim życzę także błogosławionego dnia!
                                     Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Piątek
10 Tygodnia zwykłego, rok II,
Wspomnienie
Bł. Bogumiła, Biskupa,
do
czytań: 1 Krl 19,9a.11–16; Mt 5,27–32

CZYTANIE
Z PIERWSZEJ KSIĘGI KRÓLEWSKIEJ:
Gdy
Eliasz przyszedł do Bożej góry Horeb, wszedł do pewnej groty.
Wtedy Pan skierował do niego słowo i przemówił: „Wyjdź, aby
stanąć na górze wobec Pana!” A oto Pan przechodził.
Gwałtowna
wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały szła przed Panem;
ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze trzęsienie ziemi: Pan nie
był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan
nie był w ogniu. A po tym ogniu szmer łagodnego powiewu.
Kiedy
tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i
stanął przy wejściu do groty. A wtedy rozległ się głos mówiący
do niego: „Co ty tu robisz, Eliaszu?” Eliasz zaś odpowiedział:
„Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów,
gdyż Izraelici opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze
i Twoich proroków zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a
oni godzą jeszcze i na moje życie”.
Wtedy
Pan rzekł do niego: „Wyruszaj w swoją powrotną drogą ku pustyni
Damaszku. A kiedy tam przybędziesz, namaścisz Chazaela na króla
Syrii. Później namaścisz Jehu, syna Nimsziego, na króla Izraela.
A wreszcie Elizeusza, syna Szafata z Abel–Mechola, namaścisz na
proroka po tobie”.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Słyszeliście,
że powiedziano: «Nie cudzołóż». A Ja wam powiadam: Każdy, kto
pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z
nią cudzołóstwa.
Jeśli
więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć
od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich
członków, niż żeby całe twoje ciało miało być wrzucone do
piekła. I jeśli prawa twoja
ręka jest ci powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie.
Lepiej jest bowiem dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków,
niż żeby całe twoje ciało miało iść do piekła.
Powiedziano
też: «Jeśli kto chce oddalić swoją żonę, niech jej da list
rozwodowy». A Ja wam powiadam: Każdy, kto oddala swoją żonę,
poza wypadkiem nierządu, naraża ją na cudzołóstwo; a kto by
oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa”.

Doprawdy,
życie i posłannictwo Eliasza było niezwykłe oryginalne i
niepowtarzalne.
Trzeba przyznać, że obfitowało w wiele różnych
zwrotów akcji i wiele niezwykłych wydarzeń, o których
informują nas czytania biblijne ostatnich dni. I także dzisiaj –
chociaż pierwsze czytanie nie jest zbyt długie – dowiadujemy się
o kilku znaczących faktach z działalności Proroka, w tym także o
niezwykłym jego spotkaniu z Bogiem.
Samo
to spotkanie odbyło się w wielkiej, wręcz zaskakującej ciszy.
Jakkolwiek bowiem mogłoby się wydawać, że skoro Bóg jest tak
potężny, niezmierzony, nieogarniony i oryginalny; i skoro Eliasz to
także człowiek bardzo energiczny i żywiołowy, to Ich spotkanie
będzie się wiązało – na przykład – z jakimś trzęsieniem
ziemi,
albo jakimiś grzmotami lub piorunami.
Owszem,
tego typu zjawiska miały tam miejsce, o czym Autor biblijny tak
pisze: Gwałtowna
wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały szła przed Panem;
ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze trzęsienie ziemi: Pan nie
był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan
nie był w ogniu. A po tym ogniu szmer łagodnego powiewu.

I
okazało
się, że właśnie
w
tym cichym
szmerze łagodnego powiewu Bóg wyszedł

na spotkanie Eliasza. Jakby chciał w ten sposób uspokoić,
nieco wyciszyć

tę intensywność i żywiołowość, z jaką Prorok Eliasz spełniał
całą swoją misję, a którą uzasadniał
on
przed
Bogiem w ten sposób: Żarliwością
rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów, gdyż Izraelici
opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze i Twoich
proroków zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą
jeszcze i na moje życie.

Jak
słyszeliśmy, Eliasz w tym momencie został wysłany z
kolejną
misją,
polegającą tym razem na namaszczeniu nowych królów oraz Elizeusza
na swojego następcę – czyli
na nowego
Proroka. A
zatem, dalsze działania, dalsze zwroty akcji i ciekawe wydarzenia,
jak chociażby namaszczenie
Elizeusza na Proroka

i wszystko, co temu towarzyszyło…
Mi
jednak
w
tym wszystkim wciąż daje do myślenia owo pojawienie
się Boga w ciszy łagodnego powiewu…

Bo
z
jednej strony widzimy
całą

intensywność działania Boga i Jego Proroka, a
z
drugiej – cała
ta
przejmująca
cisza,
spokój, jakieś namaszczenie i skupienie,

w jakich
Bóg na
spotkanie człowieka wychodzi…
Jakby
chciał nie tylko Eliasza, ale i nas przekonać, że także nasze
różne
formy codziennej aktywności

– również
tej, podejmowanej
na płaszczyźnie religijnej, kościelnej – nie mogą być tanim
efekciarstwem,

nie mogą być akcją dla samej akcji, nie mogą być działaniem pod
publikę, albo dla „wyrobienia” jakiejś założonej wcześniej
normy.
Wszystko to, co wiąże się z naszą aktywnością, musi mieć
w swoim fundamencie i u swego celu – samego Boga.

I
musi prowadzić do spotkania
z Nim – w ciszy, skupieniu, w refleksji, na modlitwie…
Oto
Jezus w dzisiejszej Ewangelii uczy takiego właśnie postrzegania
znanych przecież skądinąd norm starotestamentalnego Prawa Bożego.
Owym mocnym:
A
Ja wam powiadam

– wyczula swych uczniów i zachęca, aby głębiej
po
strzegali
przepisy,

które
zapewne zachowywali,
ale w których nie zawsze widzieli odniesienie
do samego Boga.

A
właśnie o to chodziło, aby widzieli, czyli aby nie pojmowali
przepisów Prawa Bożego tylko
w zakresie, wyznaczonym przez literę

poszczególnych norm, ale żeby zobaczyli w nich odniesienie
do Boga i do drugiego człowieka.
Aby
także
na tej płaszczyźnie mogło
dokonywać
się spotkanie człowieka z Bogiem – zawsze w
ciszy modlitwy,

zawsze w sposób jak najbardziej głęboki, wręcz intymny…
Przykład
poszukiwania takiego właśnie spotkania z Bogiem daje nam Patron
dnia dzisiejszego, Błogosławiony
Biskup
Bogumił. Urodził się on w
Koźminie, w Wielkopolsce, około roku 1135. Pochodził ze
znakomitego rodu Leszczyców. Nie są znane bliższe okoliczności
wstąpienia Bogumiła do klasztoru cystersów, wiemy natomiast, że w
roku 1185
został wybrany opatem klasztoru w
Koprzywnicy.
W
roku 1186 powołano go na urząd biskupa w Poznaniu. Do dnia
dzisiejszego przechowuje się w skarbcu katedry jego stułę. Jednak
już w roku następnym, 1187, po śmierci arcybiskupa gnieźnieńskiego
Zdzisława, został skierowany do Gniezna na jego następcę.
Tak szybkie kolejne nominacje mogą sugerować, że Bogumił
wyróżniał się niezwykłymi zaletami ducha. Błogosławiony
Wincenty Kadłubek, który zapewne znał go osobiście, napisał w
swej Kronice, iż Bogumił to „mąż pełen cnót i wiedzy
[…], wyróżniający się dobrymi obyczajami, pełen szlachetności
umysłu”.
Bogumił
był rzeczywiście dumą zakonu cysterskiego – dzięki swojej
mądrości, uczynności, dzielności, świętości i hojnej fundacji
na cele misyjne. Swoje przywiązanie do zakonu cystersów potwierdzał
tym, że tworzył nowe klasztory i uposażał już istniejące.
O
publicznej działalności Błogosławionego wiemy tyle, że wezwany
na rozjemcę w sporze między benedyktynami a norbertanami o
opactwo we Wrocławiu, w roku 1193, przydzielił je norbertanom. Jemu
też zlecono delikatną i trudną misję pojednania książąt
Kazimierza Sprawiedliwego z Mieszkiem Starym.
W rodzinnym
majątku, ufundował Bogumił kościół parafialny Świętej Trójcy
i hojnie go uposażył.
Spragniony
ciszy i spokoju, po dwunastu latach rządzenia metropolia
gnieźnieńską, w 1198 roku złożył rezygnację na ręce legata
papieskiego,
kardynała Piotra, i przeniósł się do Dobrowa,
gdzie na wyspie rzeki Warty założył sobie pustelnię. Tam, jak
zapisano w aktach procesu beatyfikacyjnego, „trawiąc czas na
modlitwie
i trapiąc ciało swoje postami, niespaniem i
różnymi umartwieniami, spędził ostatnie lata swego życia”.

Z akt tych wynika, iż w każdą niedzielę dla okolicznych
mieszkańców odprawiał Msze Święte i wygłaszał kazania. Przeżył
tam około pięciu lat. Dobra rodzinne przeznaczył na misje wśród
pogańskich Prusów.
Data
jego śmierci nie jest dokładnie znana. Jednak według „Kalendarza
Krakowskiego” i nekrologu norbertanów z Wrocławia, stało się to
19
lub 20 sierpnia 1204 roku.

Proces beatyfikacyjny od samego początku napotykał na różnego
rodzaju trudności, jak chociażby takie, że spłonęła część
zapisów, dotyczących Biskupa. Udało się jednak zgromadzić na
tyle przekonujący materiał, że Papież Pius XI, w dniu 27
maja 1925 roku, mógł zatwierdzić starodawny jego kult, tym samy
uznając go
Błogosławionym.
Dzisiaj Bogumił jest – między innymi – patronem wszystkich
odbywających rekolekcje i dni skupienia.
Mając
na względzie życiową drogę i czytelne świadectwo wiary
dzisiejszego Patrona, ale też wracając jeszcze do myśli, zawartych
w usłyszanych przed chwilą czytaniach, zastanówmy się w chwili
ciszy:

Ile
jest w moim odniesieniu do Boga i do drugiego człowieka „łagodnego
powiewu”, a ile „gwałtownej
wichury,
rozwalającej
góry i druzgocące
skały”?

Czy
w mojej codzienności jest w ogóle miejsce na ciszę?

A
na cierpliwość?

Żarliwością
rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów…

4 komentarze

  • Dzisiaj w Ewangelii słyszymy przejmujące i ostre słowa. Jezus powiedział: "Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie…. I jeśli prawa twoja ręka jest ci powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie", ale czy to znaczy, że mamy Jego słowa traktować dosłownie?

    Wydaje mi się, że Jezusowi chodziło o nasze grzechy. O te regularne, powtarzane, z którymi nie potrafimy sobie poradzić. Trzeba się zastanowić, pomyśleć dlaczego wciąż je powtarzamy, dlaczego nam tak trudno się ich wyzbyć. Trzeba odrzucić to co skłania nas do ich popełniania. Wyrzućmy zbędny balast.

    Jezus mówi nam dziś jeszcze jak ważne jest małżeństwo. Co słyszymy na ślubach ? .

    Pozdrawiam
    Gosia

    • *Co słyszymy na ślubach ? "Co Bóg złączy niech nikt nie rozdziela ".

      Ostatnie zdanie chciałam wpisać w ostrych nawiasach i automatycznie skasowało mi tekst w tych nawiasach i stąd to zamieszanie.

    • Oczywiście, że nie przyjmujemy tych wskazań Jezusa dosłownie, bo w przeciwnym razie większość z nas chodziłaby bez rąk i po omacku, o ile w ogóle by chodziła, zważywszy na to, że i nogi niektórzy musieliby sobie poodcinać. Mamy tu do czynienia ze specyficznym obrazowym sposobem wyrażania się, za pomocą którego Jezus zachęca nas do RADYKALNEGO pokonywania w sobie każdej pokusy i okazji do złego. Pozdrawiam! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.