Panie, weź nasze sprawy w swoje ręce!

P
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Bardzo serdecznie pozdrawiam – wraz z moją Ekipą – ze Szklarskiej Poręby! Pogoda u nas „urlopowa”, wczoraj trochę pogrzmiało, ale przeszło… Dzisiaj znowu zapowiada się gorący dzień – oby niezbyt gorący… 
     Życzę Wszystkim pięknego dnia i na jego religijne przeżywanie, błogosławię z serca: Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                                Gaudium et spes!  Ks. Jacek

16
Niedziela zwykła, B,
do
czytań: Jr 23,1–6; Ef 2,13–18; Mk 6,30–34
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA:
Pan
mówi: Biada pasterzom, którzy prowadzą do zguby i rozpraszają
owce mojego pastwiska.
Dlatego
to mówi Bóg Izraela, o pasterzach, którzy mają paść mój naród:
Wy rozproszyliście moją trzodę, rozpędziliście i nie
zatroszczyliście się o nią; oto Ja się zatroszczę o nieprawość
waszych uczynków.
Ja
sam zbiorę resztę swego stada ze wszystkich krajów, do których je
wypędziłem. Sprowadzę je na ich pastwisko, by miały coraz
liczniejsze potomstwo. Ustanowię zaś nad nimi pasterzy, by je
paśli; i nie będą się już więcej lękać ani trwożyć, ani
trzeba będzie szukać którejkolwiek.
Oto
nadejdą dni, kiedy wzbudzę Dawidowi Odrośl sprawiedliwą. Będzie
panował jako król, postępując roztropnie, i będzie wykonywał
prawo i sprawiedliwość na ziemi. W jego dniach Juda dostąpi
zbawienia, a Izrael będzie mieszkał bezpiecznie. To zaś będzie
imię, którym go będą nazywać: „Pan naszą sprawiedliwością”.
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO EFEZJAN:
Bracia:
Teraz w Chrystusie Jezusie wy, którzy niegdyś byliście daleko,
staliście się bliscy przez krew Chrystusa.
On
bowiem jest naszym pokojem; On, który obie części ludzkości
uczynił jednością, bo zburzył rozdzielający je mur – wrogość.
W swym ciele pozbawił On mocy Prawo przykazań wyrażone w
zarządzeniach, aby z dwóch rodzajów ludzi stworzyć w sobie
jednego, nowego człowieka, wprowadzając pokój, i aby tak jednych,
jak drugich znów pojednać z Bogiem w jednym ciele przez krzyż, w
sobie zadawszy śmierć wrogości.
A
przyszedłszy, zwiastował pokój wam, którzyście daleko, i pokój
tym, którzy są blisko, bo przez Niego jedni i drudzy w jednym Duchu
mamy przystęp do Ojca.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Apostołowie
zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i
czego nauczali. A On rzekł do nich: „Pójdźcie wy sami osobno na
miejsce pustynne i wypocznijcie nieco”. Tak wielu bowiem
przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu.
Odpłynęli
więc łodzią na miejsce pustynne osobno. Lecz widziano ich
odpływających. Wielu zauważyło to i zbiegli się tam pieszo ze
wszystkich miast, a nawet ich uprzedzili.
Gdy
Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum i zdjęła Go litość nad nimi;
byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać.
Kiedy
pasterze, posłani przez Boga, by opiekowali się Jego ludem, nie
wywiązują się należycie ze swoich zadań, Bóg postanawia sam
wziąć sprawy w swoje ręce… Słyszymy dzisiaj w pierwszym
czytaniu: Dlatego to mówi Bóg Izraela, o pasterzach, którzy
mają paść mój naród: Wy rozproszyliście moją trzodę,
rozpędziliście i nie zatroszczyliście się o nią; oto Ja się
zatroszczę o nieprawość waszych uczynków.
I
zaraz potem następna zapowiedź: Ja sam zbiorę resztę
swego stada ze wszystkich krajów, do których je wypędziłem.
Sprowadzę je na ich pastwisko, by miały coraz liczniejsze
potomstwo. Ustanowię zaś nad nimi pasterzy, by je paśli; i nie
będą się już więcej lękać ani trwożyć, ani trzeba będzie
szukać którejkolwiek
.
A
spośród tych nowych pasterzy, których Bóg pośle, na pierwszy
plan wyraźnie wybija się ten jeden, wyjątkowy Pasterz,
o którym słyszymy takie słowa: Oto nadejdą dni,
kiedy wzbudzę Dawidowi Odrośl sprawiedliwą. Będzie panował jako
król, postępując roztropnie, i będzie wykonywał prawo i
sprawiedliwość na ziemi.
I
dopiero ten Pasterz i Władca rozciągnie prawdziwą i skuteczną
opiekę nad swoim ludem, On
sam zatroszczy się o jego dobro – już
tak naprawdę.
A
zatem, kiedy ludzie danej
sprawy nie udźwigną, Bóg na pewno udźwignie, Bóg da
radę,
Bóg znajdzie sposób…
On weźmie sprawy w swoje ręce. Potwierdza
to również dzisiejsza rozmowa Jezusa z Apostołami. Jak
słyszeliśmy w Ewangelii, kiedy Apostołowie zebrali
się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego
nauczali,
[…] On rzekł do nich: „Pójdźcie
wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco”. Tak wielu
bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli
czasu.
I
kiedy ci rzeczywiście odpłynęli
[…]
łodzią na miejsce pustynne osobno, ludzie
widzieli ich odpływających. Wielu zauważyło
to i zbiegli się tam pieszo ze wszystkich miast, a nawet ich
uprzedzili.
Widząc
to, Jezus wyszedł im
na spotkanie, gdyż zdjęła Go litość nad nimi; byli
bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać.
Zauważmy,
Jezus włączał
Apostołów coraz
bardziej intensywnie do
swego
dzieła, prowadzał ich ze sobą, kazał im przyglądać
się
temu, co robi, a w
wielu sytuacjach mogli już
oni asystować
Mu i pomagać
– jak chociażby przy rozmnożeniu chleba, kiedy rozdawali
ludziom chleb i ryby,
a potem
zbierali ułomki…
Dzisiaj zaś słyszymy,
że zebrali się u swego Mistrza, żeby opowiedzieć Mu o
pierwszej swojej samodzielnej misji,

którą spełniali w miejscach, do których ich rozesłał.
I
oto przyszedł taki moment,
że byli wszyscy po
prostu totalnie zmęczeni i musieli odpocząć.
Chociaż na trochę musieli zwolnić tempa. A Jezus – jak słyszymy
nie zwolnił, nie odpoczywał.
Im kazał odpocząć – sam nie odpoczywał. Sam
brał sprawy w swoje ręce, kiedy już ludzkie ręce nie dawały
rady. I kiedy Apostołowie odpoczywali – On nauczał, On
pracował…
Bo Bóg nigdy
nie męczy się człowiekiem,
Boga nie nuży pomaganie człowiekowi… Kiedy
człowiek nie daje rady, albo już nie ma pomysłu na to, jak dalej
realizować dobro, Bóg sam bierze sprawy w swoje ręce.
W
skali – powiedzielibyśmy – globalnej tym wzięciem przez Boga
spraw w swoje ręce było dzieło zbawienia,
dokonane przez Jezusa, o którym to dziele Święty Paweł, do
wiernych Efezu, tak
pisał: Teraz w Chrystusie Jezusie wy, którzy niegdyś
byliście daleko, staliście się bliscy przez krew Chrystusa. On
bowiem jest naszym pokojem; On, który obie części ludzkości
uczynił jednością, bo zburzył rozdzielający je mur – wrogość.

I
c
ałe dzisiejsze drugie
czytanie jest piękną
wypowiedzią Apostoła na temat tego, jak Bóg Wcielony, Syn Boży,
Jezus Chrystus, przyszedł z pomocą człowiekowi i jak wziął
ludzkie losy i ludzkie sprawy w swoje ręce.

To w wymiarze globalnym.
I
w wymiarze całego Kościoła mamy także zapewnienie Jezusa, że
Kościół nie jest w żaden sposób zagrożony. Choćby
atak na niego był coraz bardziej zmasowany, czy
nawet w samym jego wnętrzu dochodziło do zgorszeń i skandali, to
jednak Bóg w jakiś wyjątkowy sposób trzyma w swoich
rękach sprawy Kościoła
i nie
pozwoli mu upaść, zniszczyć
go, albo zniweczyć jego
misji.
Kościół nigdy nie upadnie – bramy piekielne go nie
przemogą!
Bo Bóg – żeby to
jeszcze raz powtórzyć – mocno trzyma go w swoich
rękach.
Jednak
nie tylko w tych wymiarach
powszechnych i wielkich Bóg
czuwa nad człowiekiem i okazuje
mu pomoc. On jest
również gotów poratować nas

w wymiarach naszej polskiej
rzeczywistości, lub w wielu pomniejszych, pojedynczych i drobnych
sytuacjach rodzinnych, sąsiedzkich, zawodowych… Ileż to razy my
sami nie radzimy sobie z przeróżnymi problemami!
Ileż
razy mamy wrażenie, że totalnie nie panujemy nad sytuacją, że
sytuacja wymyka nam się z rąk!
Nie wiemy, co robić,
dlatego chaotycznie, niejako na oślep, próbujemy różnych sposobów
działania, różnych „cudownych” rozwiązań, które nic
nie dają, niczego nie zmieniają na lepsze.

Są doraźne, są nieuporządkowane i nieskoordynowane, wynikłe z
potrzeby chwili i obliczone jedynie
na medialny szum. Ale nie
rozwiązują dogłębnie problemu.

Są – tak obrazowo mówiąc – leczeniem objawów, a nie
przyczyny
różnych duchowych
schorzeń.
Najlepszą
ilustracją tego, o czym tu sobie mówimy, jest już kolejna odsłona
walki rządu z tak zwanymi dopalaczami.
Ileż to już zatrzymań, ileż to już zarekwirowanego towaru,
a ile huku
medialnego przy całej sprawie. Można
nawet powiedzieć, że walka z dopalaczami stała się
obecnie polską racją stanu!

Wszyscy jesteśmy na froncie, wszyscy mamy obowiązek walczyć!
I
– żeby było jasne – osobiście uważam, że zjawisko
jest bardzo groźne i trzeba mu zaradzić.
Ale
nie poprzez leczenie objawów, tylko przyczyn.
Trzeba spojrzeć głębiej i zapytać, dlaczego młodzież po te
wszystkie świństwa wyciąga rękę i się nimi faszeruje? Dlaczego?
A może dlatego, że nie ma przed sobą żadnych perspektyw
życiowych, nie ma poczucia sensu i celu w życiu,
ma
w sercu jakąś straszną pustkę
– i musi tę pustkę czymś wypełnić, a ból serca i poczucie
bezsensu życia czymś zagłuszyć? Może to tu właśnie leży
przyczyna?
A
sięgając jeszcze głębiej, to może trzeba będzie wprost
powiedzieć, że jest to efekt
wyeliminowania Boga
z życia tych młodych ludzi? Może trzeba zapytać, jakie
wartości przekazano im
w
rodzinach i czego uczą ich media? Jakie perspektywy pracy i rozwoju
daje im rząd i politycy, którzy teraz tak bohatersko walczą z
dopalaczami?
Kochani,
samo się wręcz z serca wyrywa wołanie do Boga: Panie,
weź nasze sprawy w swoje ręce!
I
Ty sam nimi pokieruj! Bo myśmy już próbowali. I nadal próbujemy.
I wychodzi, co wychodzi… Czasami to nawet byłoby to
śmieszne, gdyby nie było groźne.

Bo jeżeli zatrzymuje się i
zamyka ludzi dotąd niekaranych i mających nieposzlakowaną opinię,
tylko za to, że
posiadają środki i preparaty – zupełnie do czego innego służące,
ale zawierające choćby małe ilości tych „poszukiwanych”
substancji – to jest to już absurdalne i doprawdy
groźne.
Tak
samo, jak absurdalne i doprawdy groźne jest zabieranie
dzieci ubogim rodzicom.
Kolejny
przykład tego, jak to
ludzie sobie „radzą”,
kiedy biorą swoje sprawy tylko w swoje ręce,
odsuwając od nich Boga. Gdyby bowiem część tych
pieniędzy,
które przeznaczy
się później na utrzymanie tych dzieci w placówce opiekuńczej,
dać owej rodzinie,
to nie byłoby potrzeby wydzierać ich rodzicom.
I
gdyby dzielni politycy i medialni gwiazdorzy zaczęli ochraniać
i promować tradycyjną rodzinę,

a nie uderzać w nią z całych
sił, promując jakieś dewiacyjne i chore związki, to
byłoby o wiele mniej dramatów.
Ale państwo musi się wykazać
i udowodnić, że coś robi! Kiedy
więc – w efekcie takich złych działań – rodzina sobie nie
radzi, to wtedy najlepiej zabrać dzieci i problem „z
głowy”.
Panie,
weź nasze sprawy w swoje ręce,

bo my jak my sami się za to bierzemy, to wychodzą takie właśnie
„kwiatki”. I wiele innych sytuacji moglibyśmy tu przywołać:
dramaty w rodzinach,
pijaństwo i
przemoc,
tak zwana aborcja i in vitro;
od strony społecznej zaś – krzycząca i skandaliczna
bieda
w tylu domach, wspomniane
już poczucie braku sensu i celu w życiu, konieczność
wyjazdu za granicę za jakąkolwiek pracą…

To
są właśnie efekty tego, jak sobie ludzie radzą sami, kiedy
próbują udowodnić
Bogu i sobie samym, że jednak sobie poradzą.
Nie poradzą sobie – nie oszukujmy się! Ludzie sobie bez
Boga nie poradzą!
Bo nigdy
sobie nie radzili! Uczy tego historia biblijna i historia naszej
Ojczyzny, a gdyby się chcieć tak dokładniej i uczciwiej przyjrzeć,
to uczy tego historia naszych rodzin i nasze osobiste
historie.
Kiedy
ludzie sami o własnych siłach próbują sobie radzić i biorą
swoje sprawy tylko w swoje ręce,
uporczywie odsuwając od nich rękę Boga, a więc lekceważąc
Jego zasady, Jego prawa i Jego wolę

– zawsze wtedy otrzymują „w pakiecie” łzy, rozczarowania i
dramaty, duchową ruinę i zgliszcza, głupotę i absurd!
I
tak będzie dalej – i będzie tylko gorzej,
do zupełnego wyniszczenia
duchowego i fizycznego – dopóki ludzie nie pójdą po rozum do
głowy i z całą świadomością, i z najgłębszym przekonaniem,
nie powiedzą: Panie, Ty sam weź nasze sprawy w swoje
ręce!
Bo myśmy już
próbowali. I widzimy, co wyszło. Nie chcemy już tak dłużej!
Dlatego
prosimy, Panie – weź nasze sprawy w swoje ręce!
I dalej już Ty sam je poprowadź… 

6 komentarzy

  • Pisze Ksiądz: – "jest to efekt wyeliminowania Boga z życia tych młodych ludzi? Może trzeba zapytać, jakie wartości przekazano im w rodzinach i czego uczą ich media?"…
    Ano właśnie…
    Ponad 80% mieszkańców Polski to katolicy. Poza tym – prawosławni, protestanci i inni chrześcijanie. KTO więc eliminuje owe "wartości"? Parę tysięcy niewierzących – ateistów ?I To oni zaludniają więzienia, to ich kobiety biorą rozwody i poddają się aborcji, ruszają na "turystykę aborcyjną"? Obecny Senator szermujący Chrystusem to niedawny wzięty ginekolog – masowy aborcjonista. Wyrzucony z pracy dyrektor kliniki przeprowadził ponad 200 aborcji, co mu nie przeszkadza na starość szermować "klauzulą sumienia" i być sztandarową postacią KK, obsadzoną w roli "prześladowanego za wiarę"….

    Za to wszystko ma odpowiadać rząd, media i to one "eliminują Boga z życia ludzi"??? Niech Ksiądz zada sobie trudu i przeanalizuje wkład finansowy Państwa w setki budowanych obiektów sakralnych, w ulgi finansowe dla całego stanu kapłańskiego, na utrzymanie katechetów. Nauczanie zasad wiary – odpłatnie!!! – A co w kwestii wychowania i pogłębiania swej wiary robi przysłowiowy Kowalski – katolik? Jedyne co robi – to "robi" dzieci' choć też coraz bardziej niechętnie…
    A co głównie jest treścią kazań księży parafialnych? – W mojej parafii [a i w wielu innych nie inaczej]- polityka, Radio Maryja, pieniądze. Głównie pieniądze… NIC o etyce, o wartościach płynących z wiary, religii, Boga. Dlaczego? Może i dlatego, że realizujący "magisterium Kościoła" sami nie wierzą już w to, co mówią? Może wolą odgrywać odpłatne czary-mary hoserowo-boszborowate. Może chcą śwaidomie używać Jasnej Góry w roli trybuny politycznej i grać do upojenia jedyną znaną sobie melodię na usłużnej dudzie programowej??
    No a co robi przysłowiowy ksiądz Jaśkowski? – To samo, co robi przysłowiowy Kowalski, Nowak, Pikutowski… – Zwala wszystko na szkołę, media, Rząd…
    Robi jeszcze jedno… podjudza…
    Poza tym niezamierzenie śmieszy…tumani…przestrasza… Najchętniej przestrasza, choć akurat to wychodzi mu najgorzej…
    I jedno jeszcze… NIE MA OBOWIĄZKU poddawania się rozwodowi, in vitro czy aborcji. I "aborcja" [w końcu – zabójstwo przecież] to wcale nie "tak zwana aborcja" jak szyderczo w zamierzeniu Ksiądz pisze [nota bene – Czy "ksiądz" i "tak zwany ksiądz" to też to samo, a ""zabójstwo" oraz "tak zwane zabójstwo", a "nie mów fałszywego słowa" i "tak zwane – nie mów fałszywego słowa"?…]?].
    Bóg dał człowiekowi wolną wolę… Niech więc ksiądz Jaśkowski nie wyręcza może Pana Boga i Pana Prezydenta i demokratycznie wybranego Parlamentu… I może niech "nie napuszcza" jednego na drugiego?
    I może niech pozwoli Bogu być Bogiem, a Władzy być Władzą… Proszę dąć Im choćby cień szansy
    Co najwyżej może Ksiądz wybanować jednego czy drugiego "zagubionego grzesznika" . Wtedy przyjdzie na jego miejsce piąty…dziewiąty…- nasty. Będziemy sobie podawać adres z bloga na bloga… Taka piramidka św. Antoniego…Jak bowiem Ksiądz sądzi – dlaczego coraz więcej ludzi twierdzi b. poważnie – Bóg, Wiara, Religia – T A K…Zdecydowanie TAK!!! Ksiądz – NIE!!! Zdecydowanie – NIE!!! I dlaczego ludzie uważający się za wierzących coraz niechętniej uczęszczają do swoich parafialnych kościołów? A znam i takich, którzy opuszczają świątynię po pierwszych słowach "nauczającego" [czytaj – często dukającego z kartki] pasterza, gdy tylko padną dobrze im znane słowa – wytrychy…

    Pozdrawiam i życzę obłożnej i nieuleczalnej choroby zwanej "Uczciwym Myśleniem", która jest raczej niezaraźliwa i w stanie duchownym nie ma charakteru epidemii.

    Minimax
    http://minimax.blogspot.com

  • Mam biegunowo odległe doświadczenia i przemyślenia, niż te zawarte w tekście powyżej. Czy to kolejne wcielenie Wandaliusza? Wiele na to wskazuje :).

  • W podanych przez Księdza przykładach w ogóle nie liczy się człowiek, tylko jak najszybsze rozwiązanie problemu. I nikogo nie obchodzi dobro drugiego człowieka, a sposoby "rozwiązywania problemów" tylko jeszcze bardziej pogarszają daną sytuację i niczego nie rozwiązują.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.