Zasłuchani w Jezusa…

Z
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, witam u progu Dnia Pańskiego! Dzisiaj proszę o modlitwę w intencji Ojca Świętego Franciszka, wyruszającego w swą kolejną podróż apostolską. Wspierajmy Papieża, bo jest to wielkie i dość trudne przedsięwzięcie – chyba najdłuższa ze wszystkich dotychczasowych Pielgrzymek obecnego Papieża. 
         I jeszcze raz proszę o zaglądanie do naszej Wielkiej Księgi Intencji. Tym bardziej, że dzisiaj dołączam tam jeszcze jedną prośbę. Będzie to modlitwa w intencji naszego Drogiego Wandaliusza – jednego z najwierniejszych naszych Czytelników! Myślę, że potrzeba Mu przede wszystkim naszej modlitwy, bo kiedy tylko odważy się wyjść z ciasnych ramek swego aktualnego myślenia, to zobaczy, jak szerokie perspektywy otwiera przed Nim Pan. I właśnie o tę odwagę prawdy módlmy się dla Wandaliusza – i wszystkim Jemu podobnych!
       Na głębokie przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                                             Gaudium et spes!  Ks. Jacek

14
Niedziela zwykła, B,
do
czytań: Ez 2,2–5; 2 Kor 12,7–10; Mk 6,1–6
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA EZECHIELA:
Wstąpił
we mnie duch i postawił mnie na nogi; potem słuchałem Tego, który
do mnie mówił. Powiedział mi:
Synu
człowieczy, posyłam cię do synów Izraela, do ludu buntowników,
którzy mi się sprzeciwiali. Oni i przodkowie ich występowali
przeciwko Mnie aż do dnia dzisiejszego. To ludzie o bezczelnych
twarzach i zatwardziałych sercach; posyłam cię do nich, abyś im
powiedział: «Tak mówi Pan Bóg». A oni czy usłuchają, czy nie,
są bowiem ludem opornym, przecież będą wiedzieli, że prorok jest
wśród nich”.
CZYTANIE
Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia:
Aby nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień
dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował. Dlatego
trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz Pan mi
powiedział: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości
się doskonali”.
Najchętniej
więc będę się chełpił z moich słabości, aby zamieszkała we
mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w
obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu
Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jezus
przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego
uczniowie. Gdy nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze.
A
wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: „Skąd On to
ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się
przez Jego ręce. Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba,
Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego
siostry?” I powątpiewali o Nim.
A
Jezus mówił im: „Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich
krewnych i w swym domu może być prorok tak lekceważony”. I nie
mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył
ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem
obchodził okoliczne wsie i nauczał.
Twarde
słowa odnajdujemy dziś we fragmencie proroctwa Ezechiela. Oto Bóg,
zwracając się do Proroka, mówi: Synu człowieczy, posyłam
cię do synów Izraela, do ludu buntowników, którzy mi się
sprzeciwiali. Oni i przodkowie ich występowali przeciw Mnie aż do
dnia dzisiejszego. To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych
sercach; posyłam cię do nich, abyś im powiedział: „Tak mówi
Pan Bóg”. A oni, czy usłuchają, czy nie, są bowiem ludem
opornym, przecież będą wiedzieli, że Prorok jest wśród nich.
Celowo
pozwoliłem sobie przytoczyć dłuższy fragment, abyśmy sobie
uświadomili, jak bardzo trudnej rzeczy domaga
się Bóg od Proroka. Domaga się pójścia do ludu
zbuntowanego,
do ludu opornego.
Chyba nie pomylimy się zbytnio, jeżeli powiemy, że nie była
to dla Proroka zbyt radosna perspektywa: iść
i głosić słowo
Boże do ludzi, którzy będą się opierali i buntowali
przeciwko temu, co im powie, a nie wiadomo jeszcze, jak potraktują
jego samego. A jednak Bóg mówi bardzo wyraźnie: Idź do nich i
powiedz, co mówi Bóg!
W
historii zbawienia wiele razy miało miejsce takie posyłanie. Wiele
razy Bóg posyłał, wiele razy dawał szansę i wiele razy kończyło
się to 
niczym, bo ludzie mieli swój punkt
widzenia, swoje zdanie i – szczerze mówiąc – niewiele ich
obchodziło zdanie Boga.
Ale oficjalnie byli – owszem –
bardzo wierzący, oddani Bogu, mienili się być Jego narodem,
narodem wybranym.
Istotnie,
byli narodem wybranym, ale też za mało się przejmowali tym
wybraniem, za bardzo urośli w pychę. Dlatego spotykały ich
za to rozliczne kary ze strony Boga. Pomimo jednak tego, Bóg posyłał
do nich Proroków i upominał – licząc się z tym, że może w
ogóle nie będzie słuchany.
Z
pewnością, dostrzegał na twarzach ludzi swojego narodu
bezczelną pychę i zatwardziałość serc.
Przykładem
takiej właśnie postawy ludzi opornych i zbuntowanych jest
zachowanie mieszkańców Nazaretu, którzy
nie uwierzyli Jezusowi. Oto ci, wśród których się
wychował, niepomni licznych znaków, które uczynił; ani tego, że
nauczał z mocą – powitali Go swoim powątpiewaniem: a skąd u
Niego ta moc, a przecież my Go dobrze znamy, a co On nam tu może
powiedzieć?…
Wyszedł taki od nas i się wywyższa!
Niestety,
Jezus nic nie mógł uczynić, ponieważ nie
zauważył wiary u swoich rodaków, a z Jego słów
wynikało, że nigdzie nie był tak źle przyjęty, jak właśnie w
swojej ojczyźnie. To bardzo znamienne, że największy zawód
sprawili Bogu ci, którzy byli
najbliżej Niego, którzy uważali się za ludzi
szczególnie Mu bliskich, szczególnie z Nim zaprzyjaźnionych.
To właśnie do nich Bóg nie mógł w żaden sposób
dotrzeć
ze swoim słowem.

Dla
nas, będących dzisiaj na Mszy Świętej, jest to ważne pouczenie i
przypomnienie, że przyjaźń z Bogiem jest wymagająca i
nie może się ona ograniczyć tylko do wewnętrznego przekonania, że
się jest tak bliskim Bogu, jak mało kto, ale
żyć to 
się już będzie po
swojemu…
Przyjaźń
z Bogiem polega – w pierwszym rzędzie – na słuchaniu Boga. Bo i
w relacjach międzyludzkich nie mogą być przyjaciółmi ci, którzy
nie chcą się nawzajem słuchać.
Bóg słucha każdej modlitwy
człowieka, nawet tej – po ludzku sądząc – nie bardzo udanej,
tej „chropowatej”, która się „nie klei”, nie
wychodzi… Bóg jej słucha, jeżeli tylko jest zanoszona
szczerze. Ale też oczekuje, że człowiek posłucha Jego słów.
A z tym – jak wiemy – bywa różnie…
Żyjemy
bowiem w takich dziwnych czasach, w których ludzie – czy
dlatego, że nie potrafią, czy
dlatego, że nie chcą i
nawet nie próbują, ale
nie słuchają się nawzajem! Jeżeli włączymy telewizor i
natrafimy na dyskusję – tak
sobie to
„coś” na potrzeby tego rozważania
nazwijmy – prowadzoną przez kilka osób, z których każda
przyszła do studia z przekonaniem o swojej jedynej i wyłącznej
racji i nie po to, aby posłuchać, co inni mają do powiedzenia,
tylko żeby wykrzyczeć swoje zdanie, to
właśnie mamy próbkę tego, o czym mówimy…
Bo
wtedy wszyscy mówią naraz, nikt nikogo nie słucha, a
tak zwana dyskusja kończy się po jakimś czasie, gdy wszyscy mają
przekonanie, że wypowiedzieli swoje, nikt zaś ze słuchających na
zewnątrz nie wie, o co chodziło, bo rozmówcy nawzajem się
przekrzykiwali i zagłuszali! Biada, jeżeli tak miałyby
wyglądać nasze rozmowy z Bogiem!
Jeżeli
do konfesjonału, do kościoła, na spotkanie z Bogiem w modlitwie
przychodzimy
przekonan
i, że i tak wiemy swoje, że
nic nowego od Boga się nie dowiemy, że my już to wszystko znamy od
dawna; jeżeli z takim nastawieniem przychodzimy do Boga, to
może się okazać, że Bóg dostrzeże w nas
twarz
e bezczelne i sercoporne
– żeby posłużyć się
dzisiejszym tekstem biblijnym…
Bardzo
trzeba nam się bronić przed taką postawą! Nie na darmo bowiem Bóg
mówi do nas, nie na darmo kieruje swoje pouczenia. I to nie człowiek
robi łaskę Bogu, ale to Bóg każdemu z nas okazuje swoją
łaskę!
Nie możemy odwracać porządku rzeczy.
A
skoro Bóg czyni nam łaskę, to jednocześnie stawia nam zadanie. Bo
łaska Boża zawsze jest zadaniem –
zawsze musimy pamiętać,
że będziemy rozliczeni z realizacji tego zadania. Stąd też, im
bardziej uważamy się za wierzących, im bardziej uważamy się za
przyjaciół Chrystusa, tym bardziej powinniśmy słuchać swego
Boga.
Im mniej słuchamy, tym mniej w nas wiary, bo wiara rodzi
się ze słuchania – jak w innym miejscu Pisma Świętego mówi
Apostoł.
A
jako przyjaciele Chrystusa, jako Jego rodzina, mamy także innym dać
przykład wiary mocnej i autentycznej! Wiary rodzącej się ze
słuchania…
W Nazarecie – jak dowiedzieliśmy się dzisiaj –
było odwrotnie: rodacy Jezusa,
czyli niejako
członkowie Jego rodziny,
odwrócili się od Niego! Oby
się nam to nigdy nie zdarzyło…
Dlatego
może warto konkretnie postawić sobie kilka pytań
o
nasze słuchanie Boga: ile
udaje się nam zapamiętać z niedzielnych czytań, z
niedzielnej Ewangelii? Czy chociaż jedno zdanie? A
z homilii?… A kiedy sami czytaliśmy Pismo Święte? Czy ono
w ogóle jest w domu? Czy wiadomo, gdzie jest?…
A czy coś pozostało w sercu z ostatniej Spowiedzi: jakaś
myśl, jakieś postanowienie?…
A
jak jest z kierowanymi tak często przez Duszpasterzy prośbami, żeby
zostać na krótkie nabożeństwo po Mszy Świętej, albo żeby
w niedzielę nie robić zakupów?… Czymże – według
naszego rozeznania – są takie prośby: kaprysem księdza, czy
jednak głosem Bożym?… A jeżeli tym drugim – to jak jest
z jego słuchaniem?…
Na
takie i podobne pytania, moi Drodzy, trzeba znaleźć odpowiedź, bo
one wszystkie składają się na tę jedną odpowiedź – dotyczącą
naszego słuchania Boga.
Bóg przemawia do nas, przemawia do
każdego indywidualnie. Ale również oczekuje odpowiedzi. Jeżeli
ktoś nie przyjmuje
pouczenia Bożego, czyni to na własną odpowiedzialność!
Ale niech się potem nie dziwi, że błądzi…
Taki
człowiek nie powinien uważać się za wierzącego, ani za
przyjaciela Jezusa – nawet jeżeli chodzi do kościoła, przyjmuje
księdza po kolędzie, czy uważa się za dobrego znajomego
Proboszcza.
Jeżeli nie słucha Boga, jeżeli wszystko z góry
wie najlepiej, to jest człowiekiem o twarzy bezczelnej i sercu
zatwardziałym
– jak mówi dziś Bóg do Proroka.
Moi
Drodzy! Może dlatego Bóg tak mało działa w naszym życiu,
że za mało jesteśmy otwarci na słuchanie
– i usłyszenie…
Może jesteśmy przyzwyczajeni do
niektórych swoich zachowań, nawet do niektórych grzechów, jest
nam z nimi dobrze,
pogodziliśmy się z tym i – co prawda –
przystępujemy do Spowiedzi, ale nic się i tak nie zmienia: jak
żyliśmy dotąd, tak dalej żyjemy!
A
Jezus – może od wielu już lat – próbuje dotrzeć do serca i
jakoś przekazać swoje pouczenie.
I nie może, bo Go nie
słuchamy, chociaż w kościele jesteśmy co niedzielę. Mówią, że
właśnie taki jest nasz polski katolicyzm: całkiem sporo osób w
niedzielę na Mszy Świętej,
a
le na co dzień to ten Bóg jest jakby
odległy
Wielkie
poruszenie przed Pierwszą Komunią Świętą, a potem „spokój”
od Pana Boga do Bierzmowania. Po Bierzmowaniu też nie ma co Bogu
zbytnio „głowy zawracać” – aż do ślubu. Po
drodze są jeszcze
Święta – jedne i drugie – to trzeba już pójść
do tej 
Spowiedzi i do Komunii…
Od czasu do czasu wypadnie
jakiś pogrzeb… I tak
„kółko się kręci”…
Trzeba
iść do Spowiedzi przed ślubem, bo jest kartka do podpisu…
Trzeba iść do Bierzmowania, bo potem będą problemy ze ślubem.
Albo dlatego, że wszyscy w
klasie idą, to głupio tak „odstawać”… Trzeba chodzić
na różne nauki i konferencje, żeby potem dostać zaświadczenie
na chrzestnego…
A przecież o wiele ważniejsze jest
pogłębienie wiedzy religijnej i owo – szeroko rozumiane –
słuchanie Boga, z czym akurat u katolików polskich
jest naprawdę wielki problem!
Może
zatem dobrze byłoby, moi Drodzy, abyśmy słuchając czytań
w czasie Mszy Świętej, albo przystępując do Spowiedzi,
albo klękając do modlitwy, albo biorąc do ręki Pismo
Święte,
jakąś religijną książkę lub gazetę, albo
wreszcie podejmując z innymi rozmowę na tematy „głębsze” –
zawsze mieli w sobie to nastawienie, że Pan może nam coś tą
drogą powiedzieć.
A my – naprawdę chcemy to usłyszeć…
Co
to będzie? Co Pan może nam powiedzieć?
Może
zwróci nam uwagę na jakiś szczegół w naszym postępowaniu,
którego do tej pory nie dostrzegaliśmy, a który oddala nas od
Niego?… A może podpowie nam
rozwiązanie jakiegoś problemu,
z
którym od dłuższego czasu się borykamy?
A może da nam nową siłę i motywację do
dźwigania krzyża cierpienia, do radzenia sobie z doświadczeniami,
przeciwnościami, do walki z pokusą?
Święty
Paweł w drugim czytaniu, z Drugiego Listu do Koryntian, powtarza
skierowane do niego słowa Jezusa: moc w słabości się
doskonali.
I mówi, że choć często tak po ludzku
niedomaga, to jednak dzięki Jezusowi jest mocny duchem.
Żebyśmy
i my, moi Drodzy, mogli z całym przekonaniem powtórzyć to, co
powiedział dziś Apostoł, trzeba, abyśmy wszystkie nasze słabości
i niedomagania oddali Bogu… I całych siebie
oddali Bogu… I zasłuchali się w Niego – w
każde Jego słowo…

A
zatem, Panie Jezu, co dzisiaj – tak szczególnie mocno i wyraźnie
– chcesz mi powiedzieć?…

26 komentarzy

  • Dziękuję. Jestem dogłębnie wzruszony. Nie przyjmuję wielkodusznej oferty. Modlić umiem się sam, pośredników – takich p o ś r e d n i k ó w zwłaszcza – nie potrzebuję… Ceduję ową modlitwę na Księdza Jacka z podzięką Ojcu, że go stworzył, Synowi, że go zbawił i prośbą do Ducha Świętego, by go oświecić raczył, i z płonną chyba intencją, że zaprzestanie nagonki na Polskę, Jej legalnie wybierane władze, pisania o sprawach, o których nie ma niejakiego pojęcia i zaniecha prób manipulowania ludźmi.

    • No to mamy problem, a dokładniej to Pański problem – Wandaliuszu, bo modlitwa raczej nie należy do grona prezentów, które można przyjąć, nie przyjąć, lub oddać do sklepu, gdy prezent okaże się być nietrafiony. Ona po prostu jest i towarzyszy nam, zawsze, ilekroć znajdą się tacy, którzy zechcą się za nas pomodlić. W konsekwencji tego oferty księdza Jacka raczej nie da się "nie przyjąć". Spokojnego dnia. J.B.

    • Zaczynam się martwić o naszego Drogiego Wandaliusza, bo skoro już o 7.23 odpowiada na mój wpis, to znaczy, że chyba spać nie może! Ewentualnie, tak bardzo zależy Mu, aby być pierwszym ze swym komentarzem, co tylko potwierdza moją tezę, że jest to jeden z wierniejszych Czytelników. A z tego – mogę się tylko cieszyć. I cieszę się, naprawdę!
      Jedyną zaś formą odwdzięczenia się jest moja szczera modlitwa, którą raz jeszcze deklaruję i której – jak słusznie zauważyła powyżej J.B. – nikt nikomu nie może zabronić. Zatem, będę się modlił za naszego Wandaliusza zgodnie z treścią intencji, zapisanej w Wielkiej Księdze, a Jemu samemu za modlitwę w mojej intencji także gorąco dziękuję! Ks. Jacek

    • Nie masz, Księże Jacku, nic lepszego do roboty jak konfabulacja, no chyba że jest nią deprecjonująca w zamierzeniu insynuacja. Gdzie jednak Ksiądz wyczytał, że ja się za księdza zamierzam modlić, o tym zapewne nawet Duch Święty nie wie, bo to jest czynność, którą każdy winien wykonywać za siebie… Jeżeli już Ksiądz musi – proszę pomodlić się o odrobinę rozumu dla "użytecznych"… potakiewiczów. Chociaż.. .W sumie – śmieszne…

    • Oj, przykre… przykre… Ale – nie traćmy nadziei! Bóg jest w stanie także Wandaliuszowi rozum przywrócić! Bóg przecież cudów dokonuje… Ks. Jacek

    • Władze III Rzeszy też były wybrane legalnie.

      Mamy się nie gorszyć, gdy niektórzy rządzący mówią, że za mniej, niż 6 tys. pracują idioci?
      A na swoim blogu ksiądz Jacek może pisać to, co chce.Wprowadzać zasady, jakie chce. Tak samo każdy prowadzący blog prowadzi go na swój własny, unikalny sposób. I nie każdy musi się z księdzem Jackiem zgadzać.
      Sissi

  • Zgadzając się z Ks. Jackiem co do "problemów wiary" w naszym kraju, zastanawiam się czy przypadkiem kapłani np. we Francji nie modlą się czasem o to, by mieć tylko takie troski o wiernych, by w ogóle mieć wiernych….?

    • Być może… Ale to właśnie dlatego my dzisiaj powinniśmy mówić o naszych problemach – takich, jakimi one są – nie usypiając czujności przekonaniem, że jest i tak lepiej, niż gdzie indziej, aby za jakiś czas nie mieć takich właśnie problemów, jakie mają we Francji lub w ogóle na Zachodzie. Ks. Jacek

    • Nie, już wiele o tym pisaliśmy na tym blogu. Ale żeby to zauważyć, to – po pierwsze – trzeba umieć czytać ze zrozumieniem, a po drugie – trzeba umieć uważnie czytać także czyjeś teksty, a nie jedynie swoje własne. Oj, bieda intelektualna… Bieda, Wandaliuszu… I śmiech – ciągły śmiech z Twoich "mądrości"… Ks. Jacek

  • Myślę, że modlitwa za naszego już nie Gościa a "jednego z wierniejszych Czytelników" , to bardzo dobry pomysł. Podziwiam go , że ma czas codziennie tu zajrzeć i nie dość, że czytać to jeszcze dzielić się z nami swoimi refleksjami. Mi często się zdarza, że wchodzę co kilka dni i czytam rozważania z kilku dni, a tu proszę Wandaliusz znajduje czas żeby wchodzić codziennie na stronę której jest przeciwny. Czyli coś w tym musi być!!!
    Pozdrawiam
    Gosia

  • "Mi często się zdarza"…
    – Panie! Ty to widzisz/czytasz i nie grzmisz???

    I takie c o ś chce pouczać…

    • Po pierwsze nikogo nie pouczam (do pouczania mi daleko), a po drugie w przeciwieństwie do Ciebie chodzę do Kościoła i przyjmuję Sakramenty, i nie ma nic złego w tym, że nie wchodzę tu codziennie, Wiesz inni maja swoje życie a Ty żyjesz życiem innych i dlatego mi Cie szkoda, bo to znaczy , że nie masz przyjaciół, znajomych , rodziny i żyjesz życiem innych ,,,

      P.S. Zapewne nie wiesz co to jest Kościół i Sakrament … wy"googluj" sobie….
      Pozdrawiam
      Gosia 😉

    • Wandaliuszu myślę, że jeśli Najwyższy miałby zagrzmieć to raczej nad Tobą..że traktujesz drugą osobę, dziecko Boże, świątynie Ducha Świętego jak rzecz..
      można się nie zgadzać z Ks Jackiem ale obraźliwe komentarze skierowane w stronę jego osoby i innych tu piszących, w Twoim przypadku, już dawno przekroczyły wszelkie granice przyzwoitości i są zwykłym chamstwem
      myślałam, że Twoje agresywne komantarze wynikają z Tego, że masz inne poglądy niż Ks Jacek..ale po Twoim ataku na Ks Marka dochodzę do wniosku, że obrażanie innych sprawia Ci przyjemność…a to już z poglądami nie ma nic wspólnego..

      i dla Twojej wiadomości, do "potakiewiczów" Ks Jacka nie należę

      Ania

  • Czy nie uważacie, że pisząc o Gosi "coś" ów zaczyna przekraczać cienkie granice między chamstwem a grubiańską bezczelnością? Jak można o drugim człowieku pisać "coś" !!!! Internetowy bohater dyskutujący sam ze sobą na swoim blogu, za taką obrazę kobiety w realu po prostu dostałby po pysku.

  • No niestety, kulturą nasz Gość nie grzeszy, a "cienką granicę", o której pisze Robert przekroczył dawno, dawno temu, ale może Pan Wandaliusz po prostu nie posiada podstawowej wiedzy z zakresu kultury osobistej i zasad nawiązywania relacji międzyludzkich, bo nie miał okazji jej zdobyć, nie miał na to czasu, albo okoliczności życiowe były "niesprzyjające", dlatego spokojnie przypomnijmy:
    1. Każdy człowiek posiada swoją godność osobową, dlatego nie jest czymś, tylko KIMŚ – OSOBĄ
    2. Błędy językowe mogą się przydarzyć każdemu (język polski do najłatwiejszych nie należy, zawiera w sobie mnóstwo "gramatycznych zawiłości), jednakże ogólnie przyjęta zasada jest następująca: nie wyśmiewamy się z tych którzy je popełniają, podobnie jak i nie wyśmiewamy się z niczyich poglądów czy przemyśleń, bo to bardzo niekulturalne. W wypadku gdy zdarzy nam się usłyszeć, że ktoś obok nas popełnił błąd językowy możemy mu zwrócić uwagę i wyjaśnić, że nie powinien użyć formy gramatycznej, której użył, tylko inną, wyjaśniając jednocześnie dlaczego ta inna forma, a nie ta użyta jest prawidłowa. Należy to jednak zrobić KULTURALNIE, tak, żeby nikogo nie ośmieszyć, nikogo nie obrazić i nie poderwać niczyjego autorytetu, a przy tym warto pamiętać, że najlepiej jest czynić takie uwagi na osobności, a nie publicznie.
    A na marginesie chciałabym zapytać (choć pewnie odpowiedzi nie uzyskam): czy Panu, Wandaliuszu, nigdy nie popełnia błędów językowych??? Może prześledzimy pod kątem poprawności językowej Pański blog czy Pańskie wpisy na tym forum i zobaczymy jak to jest z Pana polszczyzną? Co Pan na to?
    Pozdrawiam serdecznie.
    J.B.

  • Kochani moi, w kwestii tego wszystkiego, co się na naszym blogu od jakiegoś czasu dzieje, chciałbym się wypowiedzieć – i razem z Wami zastanowić się nad właściwym i radykalnym rozwiązaniem problemu – w środę, 8 lipca, w słowie wstępnym. Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.