Nie wstydźmy się być prostaczkami!

N
Szczęść Boże! Witam i pozdrawiam ze Szklarskiej Poręby! W gronie Przyjaciół jesteśmy tutaj od wczorajszego południa, a zamierzamy być – jeśli Bóg pozwoli – do czwartku, 24 lipca. Pogoda piękna, atmosfera w naszej Ekipie – także, a nade wszystko niezwykła życzliwość Gospodarzy, Państwa Haliny i Karola Orłowskich, oczekujących tu na nas zawsze jak na swoją rodzinę. 
   Moi Drodzy, obiecuję częstą pamięć o Was wszystkich w modlitwie, zważywszy, że to miejsce naprawdę bardzo do modlitwy skłania.
    A przy okazji – dziękuję Księdzu Markowi za wczorajsze słówko z Syberii i jeszcze raz polecam Waszej uwadze problem tam poruszony – problem, który ja także uważam za bardzo ważny.
             Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wspomnienie
Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel –
Matki
Bożej Szkaplerznej,
do
czytań: Iz 10,5–7.13–16; Mt 11,25–27
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
To
mówi Pan: „Ach, ten Asyryjczyk, rózga mego gniewu i bicz w mocy
mej zapalczywości! Posyłam go przeciw narodowi bezbożnemu,
przykazuję mu o ludzie, na który się zawziąłem: żeby ograbił i
złupił doszczętnie, by rzucił go na zdeptanie, jak błoto na
ulicach. Lecz on nie tak będzie mniemał i serce jego nie tak będzie
rozumiało; bo w jego umyśle plan zniszczenia i wycięcia w pień
narodów bez liku.
Albowiem
powie: «Działałem siłą mej ręki i własnym sprytem, bom jest
rozumny. Przesunąłem granice narodów i rozgrabiłem ich skarby, a
mieszkańców powaliłem jak mocarz. Ręka moja odkryła jakby
gniazdo bogactwa narodów. A jak zbierają porzucone jajka, tak ja
zagarnąłem całą ziemię; i nie było, kto by zatrzepotał
skrzydłem, nikt nie otworzył dzioba, nikt nie pisnął».
Czy
się pyszni siekiera wobec drwala? Czy się wynosi piła ponad
tracza? Jak gdyby bicz chciał wywijać tym, który go unosi, i jak
gdyby pręt chciał podnosić tego, który nie jest z drewna”.

Przeto
Pan, Bóg Zastępów, ześle wycieńczenie na jego tuszę. Pod jego
świetnym wyglądem rozpali się gorączka, jakby zapłonął ogień.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
W owym czasie Jezus
przemówił tymi słowami: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i
ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a
objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje
upodobanie.
Wszystko przekazał
Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt
nie zna, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić”.
Przeżywane przez nas
dzisiaj wspomnienie kieruje nasze serca ku Maryi, objawiającej
się na górze Karmel,
znanej już z tekstów Starego Testamentu
– z historii proroka Eliasza, opisanej w Pierwszej i Drugiej
Księdze Królewskiej. W XII wieku po Chrystusie, do Europy przybyli
– prześladowani przez Turków – duchowi synowie Eliasza,
prowadzący życie kontemplacyjne właśnie na Karmelu.
Jednak w
Europie również spotykali się z niechęcią. Na szczęście,
Stolica Apostolska, doceniając wyrzeczenia i umartwienia, jakie
podejmowali, ułatwiała im zakładanie nowych klasztorów.
Szczególnie szybko
zakon rozwijał się w Anglii, do czego przyczynił się – między
innymi – wielki czciciel Maryi, Święty Szymon Stock, szósty
przełożony generalny zakonu karmelitów.
Wielokrotnie błagał
on Maryję o ratunek dla zakonu. W czasie jednej z modlitw w
Cambridge, w nocy z 15 na 16 lipca 1251 roku, ujrzał Matkę Bożą w
otoczeniu Aniołów.
Podała mu Ona brązową szatę,
wypowiadając jednocześnie słowa: „Przyjmij, synu, szkaplerz
twego zakonu, jako znak mego braterstwa, przywilej dla ciebie i
wszystkich karmelitów.
Kto w nim umrze, nie zazna ognia
piekielnego. Oto znak zbawienia, ratunek w niebezpieczeństwach,
przymierze pokoju i wiecznego zobowiązania.”
Szymon z radością
przyjął ten dar i nakazał rozpowszechnienie go w całym
zakonie, a z czasem również w świecie.
W XIV wieku Maryja
objawiła się papieżowi Janowi XXII, powierzając jego opiece –
jak się wyraziła – „Jej zakon” karmelitański.
Obiecała wówczas obfite łaski i zbawienie osobom należącym
do zakonu i wiernie wypełniającym śluby. Obiecała również
wszystkim, którzy będą nosić szkaplerz, że wybawi ich z
czyśćca w pierwszą sobotę po ich śmierci.
Cały szereg Papieży
wypowiedziało się pozytywnie o tej formie czci Najświętszej
Maryi, obdarzając to nabożeństwo licznymi odpustami. Wydali
oni około czterdziestu encyklik i innych pism urzędowych w tej
sprawie, chociaż w żadnym z nich wprost i w całej pełni nie
potwierdzili przywileju o dostąpieniu zbawienia w pierwszą sobotę
po śmierci.
Sygnalizują go tylko częściowo.
Nabożeństwo
szkaplerza należało kiedyś do najpopularniejszych form czci
Matki Bożej.
Jeszcze dzisiaj spotyka się bardzo wiele obrazów
Matki Bożej z Góry Karmel, czyli Matki Bożej Szkaplerznej, oraz
poświęconych Jej ołtarzy i kościołów.
A czymże w ogóle
jest ów szkaplerz, o którym dzisiaj tak wiele mówimy?

Początkowo był on wierzchnią szatą, używaną przez
dawnych mnichów w czasie codziennych zajęć, aby nie brudzić
habitu. Spełniał więc rolę fartucha gospodarczego. Potem
przez szkaplerz rozumiano szatę nałożoną na habit.
Wszystkie dawne zakony noszą go po dzień dzisiejszy. Współcześnie
szkaplerz oznacza strój, który jest zewnętrznym znakiem
przynależności do bractwa, związanego z jakimś konkretnym
zakonem.
Ponieważ noszenie
szkaplerza takiego, jaki nosili przedstawiciele danego zakonu, było
niewygodnie i mało praktyczne, dlatego z biegiem lat zamieniono
go na dwa małe kawałki płótna, zazwyczaj z odpowiednim
wizerunkiem na nich.
Na dwóch tasiemkach noszono go w ten
sposób, że jedno płócienko było na plecach, a drugie – na
piersi.
Taką formę zachowały szkaplerze do dnia dzisiejszego.
W roku 1910 Święty Papież Pius X zezwolił – ze względów
praktycznych właśnie – na zastąpienie szkaplerza medalikiem
szkaplerznym.
Szkaplerz nosili liczni
władcy europejscy i niemal wszyscy królowie polscy –
począwszy od Świętej Jadwigi i Władysława Jagiełły – a także
liczni Święci, jak chociażby Jan Bosko, czy Maksymilian
Maria Kolbe. Sama Matka Boża, kończąc swoje objawienia w Lourdes i
Fatimie, ukazała się w szkaplerzu, wyrażając przy tym wolę,
by wszyscy go nosili.
W wieku dziesięciu lat przyjął szkaplerz
karmelitański także Święty Jan Paweł II – i
nosił go do śmierci.
Szkaplerz w obecnej
formie jest bardzo praktyczny i wygodny do noszenia. W
przypadku szkaplerza karmelitańskiego na jednym kawałku powinien
być umieszczony wizerunek Matki Bożej Szkaplerznej, a na
drugim – Najświętszego Serca Pana Jezusa. Jedna część
powinna spoczywać na piersiach, a druga – na plecach. Musi on być
poświęcony według specjalnego obrzędu.
Szkaplerz, będący
znakiem Maryjnym, zobowiązuje do chrześcijańskiego życia,
ze szczególnym ukierunkowaniem na uczczenie Najświętszej Maryi
Panny,
potwierdzanym codzienną modlitwą przez Jej
wstawiennictwo.
Wczytując się w Boże
Słowo, przeznaczone na dzisiejszy dzień w liturgii Kościoła, z
wielką radością i ukojeniem serca słuchamy modlitwy Jezusa,
wysławiającego Ojca Niebieskiego za to, że tajemnice Królestwa
swego objawił nie wielkim tego świata, ale ludziom prostym,
zwyczajnym, pokornym…
Takie było Boże upodobanie, taka była
wola Boża.
Te słowa Jezusa, jak
również dzisiejsze wspomnienie nasuwają nam na myśl potrzebę
całkowitego zdania się na Boga w naszym życiu. Szkaplerz,
który niejako osłania człowieka, osłania jego serce z przodu i
z tyłu,
niech nam się
skojarzy z obejmującą i osłaniającą człowieka miłością
Jezusa i Jego Matki.
Przecież wiele razy
prosimy Maryję, aby otaczała nas płaszczem swojej opieki. Ten
płaszcz dzisiaj przybiera formę szkaplerza. Jeżeli jest w nas
takie pragnienie, to jak najszybciej postarajmy się o to, aby
zdobyć taki szkaplerz i poprosić kapłana o jego uroczyste
nałożenie.
Jeżeli jednak nie
odczytujemy w sobie w tym momencie takiej potrzeby, aby ów znak
przyjąć, to na pewno nic nie stoi na przeszkodzie, a wręcz
powinniśmy się starać o codzienne pokorne, serdeczne i wytrwałe
oddawanie się pod opiekę Jezusa i Jego Matki.
W każdej chwili,
w każdej sprawie, nawet najdrobniejszej i najbardziej
prozaicznej, i 
w sposób najbardziej szczery i prostolinijny
– jak owi prostaczkowie, o których Jezus do swego Ojca mówi z
taką miłością.
Nie obawiajmy się,
nie wstydźmy być takimi prostaczkami…

10 komentarzy

  • A toż to niejako kolejne "kazanie na puszczy" [czyli pustyni]… Czego to upał nie robi z ludźmi [i z ludzi]… Wg najlepszej zaprezentowanej tu wiedzy – w wykonaniu osoby było nie było kompetentnej – po protekcji można w Niebie dostać kasację wyroku czyśćcowego od najbliższej soboty. Co na to czartowska obsługa tego miejsca internowania? Przecież to pogwałcenie kompetencji…Pecha mają zmarli w sobotę – niedzielę…Tydzień czekania na ewentualną amnestię "po uważaniu"…
    – Okazuje się, że i "tam" bez odpowiednich "chodów" daleko nie zajdzie i osobista ziemska uczciwość [w tym przypadku – nieuczciwość] nie zapewnia nieuchronności kary [lub wiekuistego szczęścia]…

    – Ciekawe, co na to Biblia…

    I dalej… "W wieku dziesięciu lat przyjął szkaplerz karmelitański także Błogosławiony Jan Paweł II – i nosił go do śmierci"… – Kto i za co tak szybko zdegradował świętego Jana Pawła Karola Wojtyłę??? Czyżby afera b. b. Wesołowskiego tak niewesoło zaowocowała i Rodaka wystrychnięto na gila?

    Jak czytam – "karmelitanie", kojarzę – "karmelki", oraz poetyzowanie Księcia Biskupa Warmińskiego i Księdza Prymasa [tytularnego tylko niestety] Ignacego Krasickiego o "świętych próżniakach" z Monachomachii i Anty-Monachomachii.. Wtedy jako dziecko byłem w Niebie, potem jako czytelnik – także… Dziś mi Ksiądz to Niebo nieco odmitologizował i odrobinkę zziemszczył jako miejsce nieco -przez ową dyspozycyjność – mniej sympatyczne,choć jednocześnie bardzo polskie…
    Rekomenduję owe dwie lektury… Dobrze działają na wzrok…
    Bez odbioru…

    • Lubisz drwić ale bacz w swoje sumienie i znaki w życiu. Pan Jezus dotknie Cię swoją miłością.A skąd to wiem …bo jestem maluczki:)

      Puki co używaj sobie …bez odbioru

  • Rzeczywiście, czego to z ludzkiego mózgu upał nie zrobi :)? A jak dochodzą do tego nałogi czy to picia nadmiernej ilości trunków, czy to palenia ziół odurzających, to wychodzi z wypowiedzi bełkot jak u przedmówcy. Cóż, jak wspomniałem we wcześniejszych komentarzach, zaczęły sie wakacje i rozbisurmaniona młodzież szaleje :). Oczywiście, nie cała młodzież jest rozbisurmaniona ;). Oj ten "bunt nastolatka" :), ale cóz zrobić, trzeba czekać aż meszek pod nosem zamieni się w wąsy 🙂

  • Do Pana Posiadającego Nazwisko: Co się tyczy tego "Błogosławiony", to już to zmieniłem. Przepraszam, pomyłka. Zdarza mi się jeszcze tak napisać, podobnie jak zdarza mi się w ogóle nie wymieniać tytułu świętości, tylko po prostu: "Jan Paweł II". Zwykłe przeoczenie, wystarczyło lekko zasygnalizować, nie trzeba było pisać całego eseju na ten temat.
    A co się tyczy owej nieszczęsnej soboty, to jeżeli uważnie czytałby Pan, co napisałem, a nie podciągał wszystkiego pod z góry założoną, swoją tezę, to zauważyłby Pan, iż była to obietnica złożona w objawieniu, do której kolejni Papieże, w swoich dokumentach, odnieśli się z dystansem, nigdzie wprost tej obietnicy nie potwierdzając. Zatem, nie ma z czego robić problemu.
    Natomiast Pańskim założeniem nie jest rzeczowa dyskusja na argumenty, tylko pełna pogardy i jakiejś niezrozumiałej złośliwości chęć "dokopania" drugiemu. Już pisałem, że nie akceptuję i nie potrafię zrozumieć takiej postawy, dlatego chyba jednak zrezygnuję z dyskusji z Panem, a będę się za Pana bardzo modlił. Bo tego, jak sądzę, najbardziej Pan potrzebuje i o co Pan – może w sposób nie do końca uświadomiony – wręcz woła tymi swoimi wpisami. Jeżeli natomiast zobaczę zmianę nastawienia i będzie wyglądało na to, że da się z Panem rzeczowo podyskutować na argumenty, wtedy chętnie tę rozmowę podejmę.
    Tymczasem trudno mi jest wymieniać poglądy z kimś, kto nie przyjmuje żadnych argumentów poza własnymi, z kimś zakochanym w sobie samym – ze wzajemnością.
    Pozdrawiam i zapewniam o pamięci w modlitwie. Ks. Jacek

  • Sancte Michael Archangele,
    defende nos in praelio,
    contra nequitiam et insidias diaboli esto praesidium.
    Imperet illi Deus, supplices deprecamur: tuque,
    Princeps militiae caelestis, Satanam aliosque spiritus
    malignos, qui ad perditionem animarum pervagantur in mundo,
    divina virtute, in infernum detrude. Amen.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.