Poślubił ją Pan przez miłość…

P
Szczęść Boże! Moi Drodzy, dzisiaj wspominamy niezwykłą Świętą, fascynującą nas swoją postawą i swoim bohaterstwem, a jednocześnie wytrwałością w poszukiwaniu Prawdy… Niech nas wspiera w naszych poszukiwaniach… Więcej o tym – w rozważaniu.
  I przypomnienie: modlimy się za Pielgrzymów! Pielgrzymujemy duchowo wraz z nimi!
           Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Święto
Św. Teresy Benedykty od Krzyża,
Dziewicy
i Męczennicy, Patronki Europy,
do
czytań z t. VI Lekcjonarza: Oz 2,16b.17b.21–22; Mt 16,24–27
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA OZEASZA:
Tak
mówi Pan: „Na pustynię chcę ją wyprowadzić i mówić jej do
serca. I będzie Mi tam uległa jak za dni swej młodości, gdy
wychodziła z egipskiego kraju.
I
poślubię cię sobie na wieki, poślubię przez sprawiedliwość i
prawo, przez miłość i miłosierdzie. Poślubię cię sobie przez
wierność, a poznasz Pana”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Jeśli kto chce pójść za Mną,
niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech
Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto
straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.
Cóż
bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał,
a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za
swoją duszę?
Albowiem
Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami
swoimi, i wtedy odda każdemu według jego postępowania”.
Patronka
dnia dzisiejszego, Edyta Stein, urodziła się 12 października
1891 roku we Wrocławiu
jako jedenaste dziecko głęboko
wierzących Żydów: Zygmunta i Augusty. Chociaż w domu gorliwie
przestrzegano przepisów i tradycji religijnych, Edyta popadła dość
wcześnie w duchowe zobojętnienie.
Mając dwadzieścia lat
uważała się za ateistkę. Niedługo po urodzeniu Edyty zmarł jej
ojciec. Rodzinny interes przejęła przedsiębiorcza matka,
zmieniając go w dobrze prosperującą i uznaną firmę.
W
1911 roku Edyta z doskonałymi wynikami zdała egzamin dojrzałości
i podjęła studia filozoficzne we Wrocławiu. Dwa lata
później wyjechała do Getyngi, by tam studiować fenomenologię.
Obdarzona wielkimi zdolnościami intelektualnymi, nie chciała
przyjmować niczego, czego sama gruntownie od podstaw nie zbadała.
Dlatego tak usilnie poszukiwała prawdy. „Poszukiwanie prawdy
było moją jedyną modlitwą” – pisała później.
Zafascynowana
wykładami profesora Edmunda Husserla zaczęła pisanie doktoratu.
Pracę nad nim przerwał wybuch I wojny światowej. Edyta zgłosiła
się do Czerwonego Krzyża, została pielęgniarką i zaczęła
pomagać zakaźnie chorym. Po półrocznej pracy, zupełnie
wyczerpana, została zwolniona ze służby sanitarnej. W 1915 roku
złożyła egzamin państwowy z propedeutyki filozofii, historii i
języka niemieckiego. Wykładała te przedmioty w jednym z
wrocławskich gimnazjów. W 1916 roku została asystentką profesora
Husserla we Fryburgu. Rok później – pod kierunkiem swego
mistrza – uzyskała tytuł doktorski.
Przyjaźniła
się też z jego uczniami, między innymi z Romanem Ingardenem. Pod
silnym wpływem Husserla i jego szkoły fenomenologicznej, Edyta
Stein coraz bardziej poświęcała się filozofii, ucząc się
patrzenia na wszystko bez uprzedzeń.
Dzięki poznaniu w Getyndze
Maxa Schellera, po raz pierwszy zetknęła się z ideami katolickimi.
To doprowadziło, w 1921 roku, do jej nawrócenia – po
zetknięciu się z autobiografią Mistyczki i Doktora Kościoła,
Świętej Teresy z Avila. Przeczytała tę książkę w ciągu jednej
nocy i stwierdziła, że wreszcie – szukając prawdy –
znalazła Boga i Jego miłosierdzie.
Chrzest i Pierwszą Komunię
Świętą przyjęła 1 stycznia 1922 roku. Otrzymała imię Teresa.
Nie
oznaczało to jednak dla niej zerwania więzów z narodem żydowskim.
Twierdziła, że właśnie teraz, gdy powróciła do Boga, poczuła
się znów Żydówką.
Była świadoma, że przynależy do
Chrystusa nie tylko duchowo, lecz także poprzez więzy krwi.
W 1923 roku przystąpiła do Sakramentu Bierzmowania. Jej rozwój
duchowy odbywał się głównie w klasztorze Sióstr Dominikanek
Świętej Magdaleny. Nadal była nauczycielką w jednym z
wrocławskich liceów, łącząc pracę pedagogiczną z naukową.

W
latach 1923 – 1931 wykładała w liceum i seminarium nauczycielskim
w Spirze. W 1932 prowadziła wykłady w Instytucie Pedagogiki
Naukowej w Monasterze, przy czym starała się łączyć naukę z
wiarą i tak je przekazywać słuchaczom.
W tym czasie złożyła
trzy śluby prywatne i żyła już właściwie jak zakonnica,
wiele czasu poświęcając modlitwie.
Jednocześnie
prowadziła bardzo wnikliwe studia nad myślą filozoficzną
Świętego Tomasza z Akwinu,
starając się objaśnić pewne
elementy jego mistyki przy pomocy metody fenomenologicznej. Często
była proszona o wygłaszanie odczytów przy różnych okazjach i
na konferencjach. Prowadziła kursy szkoleniowe, pisała artykuły,
wygłaszała wykłady w radiu.
W Monasterze wykładała tylko
przez dwa miesiące, gdy bowiem władzę przejęli narodowi
socjaliści, musiała odejść.
Przeniosła
się do Kolonii, gdzie 14 października 1933 roku wstąpiła do
Karmelu. 15 kwietnia następnego roku otrzymała habit karmelitański.

Gorąco pragnęła mieć udział w cierpieniu Chrystusa, dlatego jej
jedynym życzeniem przy obłóczynach było, żeby otrzymać imię
zakonne z dodatkiem: „od Krzyża”. Po nowicjacie złożyła śluby
zakonne i przyjęła imię: Benedykta od Krzyża. Już jako
karmelitanka zaczęła pisać swoje ostatnie dzieło teologiczne,
zatytułowane: „Wiedza Krzyża”, które pozostało niedokończone.
21 kwietnia 1938 roku złożyła śluby wieczyste.
W
tym czasie narodowy socjalizm objął swoim zasięgiem całe Niemcy.
Benedykta, zdając sobie sprawę, że jej żydowskie pochodzenie może
stanowić zagrożenie dla klasztoru, przeniosła się do Echt w
Holandii. 2 sierpnia 1942 roku, podczas masowego aresztowania
Żydów, została i ona aresztowana przez gestapo i internowana w
obozie w Westerbork.
Następnie, 7 sierpnia deportowano ją do
obozu w Oświęcimiu. Tam została zagazowana i spalona już 9
sierpnia 1942 roku.
Beatyfikacji
Edyty Stein dokonał w Kolonii 1 maja 1987 roku Błogosławiony
Papież Jan Paweł II. On też kanonizował ją 11 października
1998 roku,
ogłaszając ją w dniu 1 października 1999 roku
– wraz ze Świętą Brygidą Szwedzką i Świętą Katarzyną ze
Sieny – Patronką Europy.
Na
pustynię chcę ją wyprowadzić i mówić jej do serca. I będzie Mi
tam uległa

[…]
I poślubię cię
sobie na wieki, poślubię przez sprawiedliwość i prawo, przez
miłość i miłosierdzie. Poślubię cię

sobie przez
wierność, a poznasz Pana


mówi
dziś Bóg przez Proroka Ozeasza w pierwszym czytaniu. Jeśli
kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech
weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować
swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu,
znajdzie je.
Cóż
bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał,
a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za
swoją duszę?


mówi
dziś Jezus w Ewangelii. Jedne i drugie słowa skierowane są do
każdego z nas, ale dzisiaj z całym przekonaniem odnosimy je do
Świętej Teresy Benedykty od Krzyża.
Rzeczywiście,
wyprowadził ją Pan na pustynię, aby do niej mówić, aby dać się
jej na nowo poznać, aby
dać się jej w całej pełni odkryć.

A kiedy dał się jej poznać, wtedy poślubił ją sobie na wieki,
poślubił przez sprawiedliwość i prawo, przez miłość i
miłosierdzie. I
przez godne największych świadków wiary męczeństwo.
Oto
bowiem, wzięła ona swój krzyż i poszła
za
Jezusem. Straciła swe życie doczesne, ale zyskała wieczne. Z całą
pewnością, głęboko w sercu poszukała odpowiedzi na pytanie,
jakie Jezus dzisiaj w Ewangelii postawił: Cóż
bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał,
a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za
swoją duszę?

Właśnie,
cóż za korzyść odniesie człowiek, jeżeli zdobędzie wysokie
tytuły naukowe, napisze tomy bardzo uczonych ksiąg i będzie
wykładał
na najbardziej renomowanych uczelniach – a
ma ponieść szkodę na swojej duszy?…

Czy to wszystko jest warte duszy człowieka? Co
człowiek jest w stanie dać za swoją duszę?

Naprawdę – wszystko?
Kochani,
to są bardzo zasadnicze pytania i dylematy także dla nas, nie tylko
dla Teresy Benedykty w czasach, w których żyła, ale i dla nas
dzisiaj: co
jesteśmy w stanie dać w zamian za swoją duszę?

A jeżeli nie chcemy tej duszy stracić – bo chyba raczej o to by
chodziło – to pytanie trzeba będzie sformułować tak: co
człowiek jest w stanie poświęcić
dla dobra swojej duszy, dla ocalenia swej duszy?

Co człowiek jest w stanie poświęcić, oddać, z czego jest w
stanie zrezygnować?…
I
właściwie to pytanie musi już sobie postawić młody
człowiek,
któremu przyjdzie rozstrzygnąć, czy iść do kościoła, czy
może
obejrzeć
mecz, lub pograć na komputerze.

Z czasem jednak pytania te – wraz z przybywaniem lat i dojrzałości
– stają się jeszcze bardziej zasadnicze i będą dotyczyły tego
na
przykład,
czy pójść na całość w kwestii pracy i zarabiać, zarabiać,
zarabiać –
kosztem domu, rodziny, Pana Boga i w ogóle wszystkiego –
czy
też mniej zarobić, ale nawiązać bliższą wieź z Bogiem i swoją
rodziną.
To
na pewno nie są proste pytania, bo dotyczą istotnych wymiarów
życia, ale są takie momenty, kiedy
człowiek musi się z nimi zmierzyć

i rozstrzygnąć ów dylemat, tak jasno zarysowany przez Jana Pawła
II: czy
bardziej być, czy bardziej mieć?…
Niech
Święta Teresa Benedykta, tak wytrwale poszukująca prawdy i
odnajdująca ją w Chrystusie; Święta poświęcająca dla tej
jedynej Prawdy i jedynej Miłości nie tylko dobrze zapowiadającą
się karierę naukową, ale wręcz całe życie – niech właśnie
ona patronuje naszym poszukiwaniom odpowiedzi na najbardziej
zasadnicze życiowe pytania,

niech nam wyprosi umiejętność
ustawienia właściwej hierarchii wartości w życiu,

a także odwagę do dokonania wyboru tego, co ma wartość
prawdziwą – i najwyższą!

11 komentarzy

  • Tak, to odwieczne rozdarcie – bardziej być, czy bardziej mieć…
    W moim otoczeniu jest dużo ludzi, którzy wolą iść ścieżką – bardziej mieć. Nawet długie rozmowy z nimi nie przynoszą żadnego pozytywnego rezultatu.
    Ciągle te same tłumaczenia, bo kryzys, bo ciężko, bo chcieliby mieć większe mieszkanie dla dziecka. A często dziecko zamiast swojego pokoju wolałoby spędzić więcej czasu z rodzicami, którzy od rana do nocy pracują na nowe, większe mieszkanie.
    Ja mam na to wszystko jedno wytłumaczenie – ile nie zarabiałoby się to zawsze będzie o te parę groszy za mało. Zarabiamy więcej – więcej wydajemy i koło zamyka się.
    Najważniejsze, aby nie wpaść w wir tego błędnego koła. To tyle z moich osobistych przemyśleń.
    Pozdrawiam
    Rafał

  • Św. Benedykta od Krzyża to, jeśli można tak powiedzieć, jedna z moich ulubionych świętych :). Jej życie jest wspaniałym świadectwem tego, jak Bóg działa w życiu człowieka – wystarczy, że damy Mu szansę 🙂
    Pozdrawiam
    Robert

  • Droga zaczyna się od pragnienia. Jeśli kto chce pójść za Mną, mówi dziś do mnie Pan. Dlatego też modląc się o powołania prośmy dla powoływanych o odwagę pójścia za Panem, o odwagę wyruszenia w drogę z Nim. To pragnienie człowiecze złączone z Bożym zaproszeniem staje się punktem wyjścia.
    To, co związane z krzyżem niesie w sobie wymiar zaparcia się siebie, odrzucenia egoistcznego spojrzenia. Bez oczyszczenia serca , myśli, słów, działania, decyzji, nikt nie jest w stanie podjąć krzyża. Każdy z nas ma swój krzyż. Nikt nie każe nam dźwigać krzyży innych, a już w ogóle bezpańskich krzyży. Nikt też nie mówi, że mamy sobie krzyży dokładać.
    Zaparcie się siebie i podjęcie krzyża związane jest z zachowaniem – utratą życia. Strata życia może mieć tylko jeden motyw : z powodu Chrystusa. Gdy On stanie się najważniejszy to wszystko inne, także życie, przestaje się liczyć, a dokładnie znajduje się na właściwym sobie miejscu. Niesamowite jest to spokojne i cierpliwe porządkowanie życia, którego Chrystus dokonuje, kiedy człowiek na to pozwala. Człowiek odkrywa, że znalazł sens, że wie po co żyć, a to na pewno daje nam sczęście. Jaką odniesie człowiek korzyść, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł ? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę? Żadnej korzyści i żadnej zamiany. Są wartości bezcenne. O nie należy się troszczyć. To wymiar skarbów, które złożone w odpowiednie miejsca nie niszczeją i nikt ich nie ukradnie. To wartości, których nie da się opisać zerami kont, antykami, nieruchomościami czy czymkolwiek innym. Porównanie niesamowite, bo dusza ma większą wartość niż cały świat.

    Pozdrawiam.

  • Dzisiejszą patronkę , bardziej znam pod nazwiskiem Edyta Stein, więc dobrze że dziś dwukrotnie słyszałam jej zakonne imię, może zapamiętam :). A Ewangelię słyszałam o pannach roztropnych i nieroztropnych…
    Nawiązując do pierwszego czytania, będąc na rekolekcjach , mieliśmy zaplanowany dzień "na pustyni" w milczeniu, tylko " ja i Słowo", tylko " ja i Bóg". Być może , jest to dobra okazja, by podzielić się swoim doświadczenie przeżycia tego czasu…

  • Moje świadectwo pustyni… Świadectwo trwania z Jezusem przez 7 godzin….Było to 8 sierpnia. Program dnia był następujący: ( w tym dniu nie mieliśmy wspólnej medytacji)
    8:30- Eucharystia, 9:00- Śniadanie, 9:45- Konferencja: Charyzmaty Ducha Świętego, 10:30 Przerwa, 10:45- Rozesłanie ( zapoznanie się z ideą pustyni)
    ***** Pustynia*****
    18:30- Kolacja, 19:30- Spotkanie wieczorne: dzielenie się przeżyciami, 20:30- Bajeczka 🙂 o.Piotra Kurkiewicza OFMCap i zakończenie. O 23:00-Cisza nocna.

    Zaopatrzeni w suchy prowiant i rzeczy niezbędne „na pustyni ” wyruszyliśmy, kto gdzie chciał na swoje miejsce odosobnienia; najczęściej była to natura, bo wokół klasztoru rozciągały się lasy. Ja wybrałam kruchtę kościelną, przedsionek kościoła, który w dzień powszedni jak dobrze sądziłam , nie będzie zbytnio uczęszczany. A dobrodziejstwem dla mnie było widoczne w głębi Tabernakulum, za kratami oddzielającymi przedsionek od wnętrza kościoła . Drugim atutem tego miejsca, była ławka na której mogłam od czasu do czasu, przysiąść. Już na samą myśl, że znalazłam to miejsce dzięki natchnieniu Ducha Świętego, że będzie dla mnie idealne do medytacji i rozmowy z Bogiem, czułam ogromną radość i wdzięczność Bogu, którą wylałam z siebie Sercu Jezusowemu. Ponieważ podczas rozesłania mieliśmy słowo z Ozeasza ( nie pamiętam wersetu) na początku postanowiłam przeczytać całą Księgę Ozeasza, pierwszy raz w życiu!Już drugi werset wprawił mnie w zdumienie ” czego żąda Bóg od swojego sługi” i zaciekawił mnie dalszą historią wydarzeń… kolejno poznałam znaczenie imion dzieci urodzonych z żony Gomer, potem dotknęło mnie Słowo ( 2,16) i tak doszłam do ostatnich wersetów tej Księgi, by w sercu mym zagościła radość i nadzieja, gdy Bóg przemówił do mnie ostatnim rozdziałem z Ozeasza.

    Tak to, w Słowie Bożym spotkałam Boga Ojca, Sprawiedliwego i Miłosiernego! Chwała Panu!

    • cd…
      O 12tej odmówiłam ” Anioł Pański ” powierzając i zawierzając Matce Najświętsze, naszą schorowaną zelatorkę Blogowych Róż Różańcowych. W jej intencji odmówiłam również Nowennę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy, której obraz zaraz po przyjeździe do Henrykowa, ujrzałam w ołtarzu po prawej stronie nawy głównej kościoła.( był to mój szósty dzień nowenny). Potem ; modlitwy za adaptowane dziecko nienarodzone z „10 różańca ” , następnie rozważyłam tajemnicę drugą Światła w intencjach przypisanych na miesiąc sierpień i dany dzień, dla członków Blogowego Żywego Różańca. Po czym udałam się na ławeczkę nieopodal klasztoru, by spożyć skromny posiłek. Wróciłam do swojej „pustyni ” na 15tą, by odmówić Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Klęcząc przed kratą, podłożyłam sobie pod kolana sweter i w czasie modlitwy kręcąc się trochę na obolałych kolanach po jakiejś chwili, usłyszałam wewnątrz kościoła rytmiczne kroki, które zbliżały się w moim kierunku. Gdy kroki umilkły, zatrzymały się, podnosząc lekko głowę, ujrzałam bose nogi w sandałach, a unosząc głowę wyżej ukazał mi się brązowy habit, ręce z różańcem w ręku, bym wreszcie zobaczyła duże, piękne oczy „Jezusa”. Ciarki przeszły po moim ciele i ogarnęło mnie wielkie wzruszenie a z oczu moich polały się łzy, których już do końca Koronki nie mogłam wstrzymać. Na swojej pustyni spotkałam Jezusa, w osobie o. Piotra kapucyna, założyciela Szkoły Maryi. Chwała Panu!. Czas do 18tej wypełniły mi modlitwy, cały różaniec, w czasie którego otarł się o mnie Chrystus cierpiący, w osobie pensjonariusza DPSu przywiedzionego przez opiekuna. Zbyt późno przyszło światło, bym ucałowała Jego rękę. Parę minut przed 18tą otworzyły się kraty kościoła i Jezus Eucharystyczny zaprosił mnie, bym uczestniczyła w Mszy Świętej z Nowenną do MBNP, bo była to środa. Lepiej nie mogłam sobie wymarzyć zakończenia mojego spotkania z Panem, o wszystko zatroszczył się Jezus i Jego Najświętsza Matka. Ciało Chrystusa przyjęłam w intencjach Nowenny. Miałam sposobność podziękować za wszystkie dary, którymi mój Bóg obdarzył mnie w danym dniu. Moja pustynia nie była męką, lecz radością z obcowania z Panem i wierzcie mi, że ani przez chwilę moje myśli nie uciekały do spraw przyziemnych, nawet w czasie posiłku, oczy moje podziwiały i urzekały się pięknem miejsca w którym go spożywałam. Chwała Panu, Pan jest Wielki.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.