Szczęść Boże! Bardzo serdecznie pozdrawiam ze Szklarskiej Poręby. U nas – cały czas pada. Z niedowierzaniem przyjmuję do wiadomości, że dwadzieścia kilometrów od nas nikt nie słyszał o żadnym śniegu, a u nas – świata nie widać. Nasi Gospodarze, Państwo Orłowscy, mówią, że nic naprawdę dziwnego się nie dzieje, a jedynie przyszła zima, jaka przed laty była tu czymś oczywistym. Myśmy się ostatnio trochę odzwyczaili od śnieżnych zim, dlatego jesteśmy tacy zdziwieni. Jeśli by tak pominąć sprawę komplikacji drogowych, to ma to swój urok…
Dzisiaj moje rozważanie, chociaż umowa z Syberią pozostaje w mocy i będą w następnych dniach „słówka” od Marka.
Wczoraj odprawiłem Mszę Świętą w intencji całej naszej Blogowej Rodzinki. Pamiętam też o Was o 20.00. A czy Wy pamiętacie?
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Wspomnienie Św. Franciszka Salezego,
Biskupa i Doktora Kościoła,
do czytań: 2 Sm 6,12b–15.17–19; Mk 3,31–35
Patron dnia dzisiejszego, Franciszek, urodził się w Sabaudii w roku 1567. Jako kapłan wiele zdziałał w swojej ojczyźnie w dziedzinie odnowy wiary katolickiej. Wybrany biskupem Genewy, okazał się gorliwym pasterzem duchowieństwa i wiernych, pouczając ich o wierze słowem i pismami. Stał się przykładem życia chrześcijańskiego dla wszystkich. Zmarł w Lyonie 28 grudnia 1622 roku. Pochowany został w Annecy 24 stycznia 1623 roku.
Przez całe swoje życie Franciszek promował pobożność roztropną i – powiedzielibyśmy – praktyczną. To nie była pobożność wielkich uniesień, ekstaz i tanich wzruszeń. Swoimi naukami i pismami Patron nasz wskazywał, jak być roztropnie pobożnym w najbardziej zwyczajnych okolicznościach życia. W jednym ze swoich pism tak nauczał:
„Bóg stwarzając świat rozkazał roślinom przynosić owoc – każdej według swego rodzaju. Podobnie też nakazuje chrześcijanom, żywym roślinom swego Kościoła, aby przynosili owoce pobożności odpowiednio do stanu i powołania. Inaczej rozwijać ma pobożność człowiek wyżej postawiony, inaczej rzemieślnik lub sługa, inaczej książę, inaczej wdowa, inaczej dziewica lub małżonka. Nawet i to nie wszystko. Trzeba jeszcze, aby każdy rozwijał pobożność odpowiednio do swych sił, zajęć i obowiązków.
Powiedz mi, proszę, Filoteo, czy byłoby rzeczą właściwą, gdyby biskupi zapragnęli żyć w samotności jak kartuzi, gdyby ludzie żonaci nie więcej starali się o powiększenie dóbr materialnych niż kapucyni, gdyby rzemieślnik cały dzień spędzał w kościele jak zakonnik, a znowu zakonnik był wystawiony na wszelkiego rodzaju spotkania i sprawy, jak ci, którzy zobowiązani są śpieszyć bliźnim z pomocą, na przykład biskup? Czyż taka pobożność nie byłaby śmieszna, nieuporządkowana i nieznośna? A tymczasem tego rodzaju pomyłki i nieporozumienia zdarzają się bardzo często.
Otóż nie, moja Filoteo: pobożność, jeżeli jest prawdziwa i szczera, niczego nie rujnuje, ale wszystko udoskonala i dopełnia. Kiedy zaś przeszkadza i sprzeciwia się prawowitemu powołaniu lub stanowi, z pewnością jest fałszywa.
Pszczoła tak zbiera miód z kwiatów, iż nie doznają one żadnej szkody. Pozostawia je nienaruszone i świeże, tak jak je zastała. Otóż prawdziwa pobożność czyni więcej: nie tylko nie przeszkadza żadnemu powołaniu, żadnemu zajęciu, ale przeciwnie, wszystko doskonali i ozdabia. […] Gdziekolwiek zatem jesteśmy, możemy i powinniśmy dążyć do doskonałości.”
A zatem – to nie wielkie słowa i wzniosłe deklaracje sprawiają, iż ktoś jest pobożny i jest zjednoczony z Bogiem, ale jego bardzo konkretna postawa. Ta postawa, wyrażająca się w pełnieniu woli Bożej, jest nawet ważniejsza od więzów rodzinnych, począwszy od więzów łączących matkę z dzieckiem. Tak stwierdził dzisiaj Jezus w Ewangelii, kiedy wskazując na swoich uczniów, zasłuchanych w Jego słowa, stwierdził: Oto moja matka i moi bracia.
My oczywiście już dobrze wiemy, że w ten sposób wcale nie zlekceważył swojej Matki czy się od Niej nie odwrócił. Zdajemy sobie bowiem sprawę z tego, że Maryja najpełniej realizowała w swoim życiu wolę Bożą i – będąc Matką – była też najuważniejszą Uczennicą swego Syna. Dlatego dzisiejsze stwierdzenie Jezusa odnosi się do Niej w całej rozciągłości.
Nam natomiast to stwierdzenie uświadamia konieczność przyjęcia takiej postawy, która i nas pozwoli zaliczyć do grona sióstr i braci Jezusa. Dzisiejszy Patron podpowiada, jak to uczynić. On sam takiej postawy nauczył się od swojej matki, która wychowując trzynaścioro dzieci, umiała znaleźć czas i na konieczną pracę, i na rozmowę z dziećmi, i na praktykowanie w sposób bardzo gorliwy wiary. Pomimo ogromnego nawału obowiązków – wszystko to mądrze potrafiła pogodzić, „poustawiać”… I to głównie od niej Franciszek uczył się pobożności, która – jak sam napisał – „niczego nie rujnuje, ale wszystko udoskonala i dopełnia”.
To właśnie w imię tej gorliwej pobożności Franciszek docierał do najbardziej niedostępnych ludzkich osad w Alpach i głosił prostym ludziom w bardzo prosty sposób – często jeszcze okraszony humorem – prawdy katolickiej wiary. A nawet – rozklejał na płotach ulotki, zawierające zwięzłe wyjaśnienia prawd wiary. To z tego powodu – jak i z powodu niezwykle barwnego i pięknego języka, jakim posługiwał się w mowie i w piśmie – ogłoszono go Patronem dziennikarzy katolickich.
Jest on nade wszystko jednak dla nas, zapędzonych katolików żyjących w zwariowanych czasach – nauczycielem praktycznej pobożności, którą można i trzeba realizować we wszystkich okolicznościach i której tak naprawdę nic nie może przeszkodzić!
W tym kontekście zastanówmy się:
• Czy każdego dnia nawiązuję kontakt z Bogiem – w jakiejkolwiek formie?
• Czy swoje obowiązki wypełniam na chwałę Bożą?
• Czy w moich działaniach panuje jakiś porządek i mądra hierarchia wartości i ważności?
Bo kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką.
Być rodziną , w innym, wyższym poziomie, niż tylko więzy krwi. Nas ludzi łączy nie krew, ale Osoba naszego Boga. On jest w centrum,a my jesteśmy w Nim połączeni w jedną rodzinę.
To chyba właśnie jest bycie matką, siostrą, bratem, najbliższą rodziną.
Pozdrawiam
O 20.00 – pamiętamy :). Mnie w dzisiejszym fragmencie z "Wprowadzenia do życia pobożnego" św. Franciszka Salezego najbardziej "uderza" ten :
"Powiedz mi, proszę, Filoteo, czy byłoby rzeczą właściwą, gdyby biskupi zapragnęli żyć w samotności jak kartuzi, gdyby ludzie żonaci nie więcej starali się o powiększenie dóbr materialnych niż kapucyni, gdyby rzemieślnik cały dzień spędzał w kościele jak zakonnik, a znowu zakonnik był wystawiony na wszelkiego rodzaju spotkania i sprawy, jak ci, którzy zobowiązani są śpieszyć bliźnim z pomocą, na przykład biskup? Czyż taka pobożność nie byłaby śmieszna, nieuporządkowana i nieznośna? A tymczasem tego rodzaju pomyłki i nieporozumienia zdarzają się bardzo często. "
🙂
Robercie, dziękuję, że odpowiedziałeś na pytanie odnośnie 20.00
Dziękuję, bo ja zapomniałam to uczynić, pisząc komentarz.
No cóż, '' starość nie radość'' 🙂
Dziękuję za modlitewną łączność o 20.00. Ciekawe, jak inni?…
A co do fragmentu wskazanego przez Roberta, to chyba rzeczywiście najlepiej oddaje on sposób myślenia Świętego Franciszka… Serdecznie pozdrawiam z zaśnieżonej Szklarskiej Poręby! Ks. Jacek