Błogosławieni Męczennicy z Pratulina – módlcie się za nami!

B
Szczęść Boże! Kochani, witam i pozdrawiam ze Szklarskiej Poręby. Przepraszam za znaczne opóźnienie z wpisem, ale droga do celu dzisiaj ubogacona była pewnymi atrakcjami. Kiedy bowiem przez całą noc jadąc nigdzie nie widzieliśmy śniegu, to w Szklarskiej jest go pod dostatkiem. Na samochodach leży jego metrowa warstwa. Przed domem Państwa Orłowskich zwałowisko śniegu zasłania mi widok na góry! Samochody brną w zaspach, nie mogąc ujechać kilku metrów. Czegoś takiego nie widziałem tu od czternastu lat, odkąd tu przyjeżdżam! Taki los spotkał niestety także naszego busa, który utknął właściwie na ostatnim odcinku. Co prawda, my już jesteśmy w domu, ale nasz Kierowca jeszcze próbuje dojechać do miejsca zaparkowania. Nie wiem, co będzie w dniach następnych.
W tej chwili trwa proces rozlokowywania się w domu, dlatego tylko pobieżnie przeczytałem wczorajsze wpisy. 
Dziękuję Markowi za dotrzymywanie umowy, bo przy nocnej podróży i tych porannych komplikacjach nie miałbym chwili na zebranie myśli. A tak sam skorzystam z jego rozważania. Dziękuję i polecam Waszej uwadze to, co dzisiaj zechciał nam podarować, a ja jeszcze dzisiaj chciałbym także zamieścić jakiś swój komentarz do tego, co Marek napisał – i co Wy piszecie.
Pozdrawiam serdecznie wraz z grupą Młodzieży z Celestynowa.
                Gaudium et spes!  Ks. Jacek
A oto słówko Księdza Marka na dziś:
Apostołowie poszli za Jezusem…
Wczoraj…
Ciekawe jak wyglądał ich następny dzień? – gdy wstali rano i rozejrzeli się wokoło i uświadomili sobie, że w ich życiu coś się zmieniło…
Czy nie mieli oni jakichś wątpliwości? – Wątpliwości…
 Ma Belzebuba i przez władcę złych duchów wyrzuca złe duchy. – Czy nikt z Was nie zastanawiał się nigdy, jak im taka bzdura mogła przyjść do głowy?
Mi tutaj przypomina się film, jaki niedawno widziałem. A raczej kilka krótkich filmów, reportaży, o masonerii, potem okazało się, że i o satanizmie. Film nakręcony w stylu spiskowej teorii dziejów, że masoni są wszędzie, znaki satanistyczne są skrzętnie zakamuflowane w różnych filmach, prezydenci, wielcy tego świata to marionetki w rękach tych sił, itd. W filmie często pojawiały się komentarze, w stylu – nie mówię wam tego, żeby was straszyć, ale pokazać wam prawdziwe światło – Jezusa. I były cytaty z Biblii. Przy tym, choć słowa były w pierwszej osobie liczby pojedynczej, to nikt się pod nimi nie podpisywał. Nie wiadomo, kto za tym stoi. Na koniec pierwszego odcinka osłupiałem, jak powiedzieli, że w rzędzie tych władców świata, którymi steruje szatan pojawił się papież, przy czym już Benedykt XVI, i cały Kościół Katolicki. A jako dowód było to, że ludzie tego systemu dają znaki, pokazują ręką palcami znak rogów, rogów diabła. I było zrobione zdjęcie jak papież Benedykt macha rękami do ludzi, pozdrawia ich (a wiemy jak robi to obecny papież), i zdjęcie zrobione w momencie najbardziej zbliżonym do takich rogów. I był komentarz, że Kościół Katolicki jest powiązany z masonerią i satanizmem. Jak to zobaczyłem to nie wiedziałem czy się denerwować, czy śmiać. Ale ważny jest jeszcze kontekst. Ten film przyniosła mi młoda dziewczyna, studentka, która jest w katechumenacie. Niedawno poznała Boga i nasz Kościół i przygotowuje się do przyjęcia chrztu. I jej chłopak, którego zostawiła wstępując do katechumenatu, przyniósł jej ten film.
Jak może taki film wpłynąć na takiego człowieka, człowieka pełnego zapału i entuzjazmu wiary, ale nieutwierdzonego. My wiemy, że to bzdura, ale jeśli człowiek, który w Kościele jest od niedawna, albo i w pełni jeszcze nie jest, widzi taki film, ile w nim może pojawić się wątpliwości. Tym bardziej, że ludzie tutaj często słyszą, od swoich znajomych, mędrców ludowych, że Kościół Katolicki to sekta.
Myśląc dziś nad tym tekstem Ewangelii, i wspominając ten film, myślę, że funkcjonuje tu podobny mechanizm – powiedzieć niewiarygodną bzdurę, która jednak zrobi wrażenie. Po co? – Żeby zasiać wątpliwości w nieutwierdzonych sercach.
Kiedy w Polsce pojawiały się pierwsze propozycje wprowadzenia eutanazji, podniósł się szum medialny i społeczny, wiadomo było, że to nie przejdzie. Pamiętam jednak słowa jednego księdza, który mówił, że oni wiedzą, że to nie przejdzie, ale urabiają grunt. Kilka razy trzeba popróbować, żeby ludzi oswoić z tematem, potem powoli zacznie się dyskusja i za kilka lat będzie to już coś bardziej normalnego.
Bardzo inteligentne, przebiegłe, działanie złego ducha. Zasiać wątpliwości. Zasiać kąkol w pszenicę.
A grzech przeciw Duchowi Świętemu, o których też dziś słyszymy, to też z jednej strony wątpliwości – czy Bóg mi to przebaczy? Taki grzech, a ja taki grzesznik – dla mnie jeszcze jest miłosierdzie? I zamyka człowiek swoje serce na działanie Ducha Świętego. I rzeczywiście, nie ma dla niego przebaczenia, a raczej przebaczenie jest, tylko on nie chce go przyjąć, jest zamknięty.
Wątpliwości, wątpliwości wiary, są zjawiskiem normalnym, myślę, że ich nie trzeba się bać. Ważne jest jednak co z nimi robimy, na ile poważnie i otwarcie szukamy odpowiedzi.
Częstym problemem naszych wątpliwości jest to że się ich wstydzimy, uznajemy za coś złego, za grzech. Dlatego się do nich nie przyznajemy. Myślimy nad tym, ale przy tym pozostajemy w sferze wiedzy i myśli, które są w naszej głowie. A tego często jest zbyt mało. Dla rozjaśnienia wątpliwości potrzebne jest światło z zewnątrz. Potrzeba nam zatem otworzyć się ze swoimi wątpliwościami, zapytać, poradzić się. To co czytamy w Piśmie Św. – „Szukaj rady u każdego mądrego i nie gardź żadną pożyteczną radą” (Tb 4, 18).
Mieć wątpliwości to nie grzech, to nie problem, ale trwać w wątpliwościach, nie szukać odpowiedzi, wyjścia z nich, to już do kategorii grzechu można zaliczyć.
Chciałbym dziś także oddać hołd naszym błogosławionym Wincentemu Lewoniukowi i jego dwunastu Towarzyszom, męczennikom z Pratulina, zwłaszcza, że to błogosławieni moich stron (pamiętam jak do Pratulina jeździłem na rowerze). Oddali życie, broniąc czystości wiary, jedności Kościoła, wierności papieżowi. Młodzi mężczyźni, mężowie, ojcowie, żyjący na pięknym Podlasiu, dla których jednak Jezus i Jego Ciało – Kościół, był ważniejszy, niż żony, dzieci, życie, nie mówiąc o pięknym miejscu na którym żyli. Oddali życie bohatersko broniąc swojego Kościoła, nie chcąc wbrew swojej woli przejść na prawosławie.
Jak to piękne, że ich wspomnienie jest w tygodniu modlitw o jedność chrześcijan.
U nas w sobotę było piękne spotkanie chrześcijan różnych wyznań, modlitwa o jedność, bardzo dobra atmosfera, niestety prawosławie zignorowało nasze zaproszenie. Na oficjalne zaproszenie, na ręce biskupa, nie było nawet telefonu z informacją, choć zadzwonić obiecali.
Potrzeba i nam modlitwy i wstawiennictwa Unitów z Pratulina, którzy swoją wiarą pokazują, że jedność jest możliwa. (Kościół Unicki, zachowuje obrządek wschodni, tak jak prawosławni, ale jest w jedności z papieżem).
Błogosławieni Męczennicy z Pratulina – módlcie się o jedność Kościoła Chrystusowego, módlcie się za nas. Amen.

5 komentarzy

  • Szczęść Boże Księże Jacku i Księże Marku. Czytając dzisiejsze rozważanie księdza Marka, a zwłaszcza fragment dotyczący oswajania ludzi z problemem eutanazji, przyszła mi na myśl taka refleksja, że wybrani przez nas(?) przywódcy obeszli tę sprawę bardzo ładnie. Przecież nie potrzeba wcale wprowadzać takiej ustawy. Wystarczy podnieść ceny leków i już większość starszych ludzi, którzy stają w obliczu wyboru jedzenie czy leki?, dopuści się samodzielnej rezygnacji z życia. To jest dla mnie bardzo smutne, ale niestety jednoznaczne. Módlmy się zatem razem o jedność Chrześcijan i o rozsądek dla naszych rządzących.
    Księdzu Jackowi i Jego celestynowskiej młodzieży życzę udanych ferii. Jeśli będziecie mieli zbyt dużo śniegu, możecie "przesłać" trochę do Warszawy, bo w mieście zimy nie widać wcale. Dlatego też im więcej mam lat, tym bardziej nie lubię tej pory roku.
    Błogosławieni Męczennicy z Pratulina – módlcie się o jedność Kościoła Chrystusowego, módlcie się za nas. Amen.

  • Oj, wielką prawdą zabrzmiały słowa Mirki. Niestety, nawet w czasie wizyty duszpasterskiej słyszałem wiele skarg właśnie na konieczność dokonywania takiego wyboru: jedzenie czy leki?… Ale to się wpisuje jakoś tak harmonijnie we wszystko, co się dzieje w naszym kraju: zamach na wolność słowa w telewizji, w internecie, gospodarcza zapaść na wszystkich frontach, a to wszystko okraszane niebywałą arogancją władzy. Pytanie się rodzi – jak długo jeszcze?… Jak długo?…
    A co do śniegu – oddałbym bez żalu nawet sporą jego ilość. A chociażby całą tę hałdę, która już nam zasłania okna na parterze. Dzisiaj cały dzień padało… A dwadzieścia kilometrów od nas, za Jelenią Górą – nikt nie słyszał o żadnym śniegu! Serdecznie pozdrawiam Was wszystkich, Kochani, oraz mojego Brata – Marka! Ks. Jacek

  • Nawet nie wiecie, jak się cieszę, że znalazłam ten blog.
    Czytam i czytam!
    Bardzo brakowało mi na co dzień takich właśnie rozważań na każdy dzień. Kiedyś mieszkałam w parafii w Warszawie na Ateńskiej, gdzie pracował ks. Marek. A teraz mieszkam w Karaczi, w Pakistanie. Wspólnota katolicka żyje tu bardzo intensywnie, ale nie jestem w stanie zrozumieć kazania w języku urdu, a czasem nawet po angielsku, bo ten nasz angielski też jest taki trochę inny 🙂
    Pozdrawiam ciepło (i bezśnieżnie), Asia

    • Serdeczne pozdrowienia z sąsiedztwa Ateńskiej :). Cieszę się ogromnie, że katolicka wspólnota tak intensywnie działa w Karaczi, chyba trochę jest z tym gorzej w północnych regionach Pakistanu? A co najważniejsze, że obok Syberii – miejmy nadzieję – będziemy też mieli w komentarzach słówko i wieści z Pakistanu ;). Mam przekonanie, że to nie koniec blogowej wędrówki po świecie ;).
      Gorąco pozdrawiam z W-wy – trochę zaśnieżonej (ale od rana wciąż pada).
      Szczęśc Boże!
      Robert

  • Ja także witam z wielką radością! Ale niespodzianka! Zapraszam do stałej obecności i do pisania komentarzy, łącznie z relacjami, opisującymi sytuację w tamtym rejonie świata. Podpisuję się w tym względzie pod słowami Roberta, wyrażając także ze swej strony nadzieję na blogową wędrówkę po świecie. Szczęść Boże! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.