Witam serdecznie!

W

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Doświadczenie dwunastu lat kapłaństwa pokazało mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.
       Bardzo serdecznie dziękuję już teraz wszystkim, którzy wsparli mnie w tym pomyśle i pomogli w jego realizacji, szczególnie dziękuję Krzysiowi Fabisiakowi za szatę graficzną i „opiekę techniczną” nad tym dziełem.
      Serdecznie zapraszam zatem do rozmowy. Ja ze swej strony widziałbym to w ten sposób, że zaglądałbym tu tak często, jak będę mógł, nie rzadziej jednak, jak raz na tydzień – w okolicach weekendu. Ponieważ obecnie pracuję w Warszawie, w Sanktuarium Ojca Pio na Gocławiu i codziennie na Mszy Świętej głoszę homilię w oparciu o Słowo Boże z liturgii dnia, a także w oparciu o ewentualne wspomnienie jakiegoś Świętego, to chciałbym tymi prostymi refleksjami dzielić się także z Wami. Zapewne nie będę w stanie zamieszczać codziennie tychże rozważań, ale na niedzielę i święta chciałbym to robić.
      Traktowałbym to jako takie swoiste „Słowo na dzień”, jako zachęta do refleksji i ewentualny przyczynek do rozmowy, chociaż – naturalnie – nie chcę w żaden sposób ograniczać jej zakresu i tematyki. Chciałbym jedynie prosić, abyśmy rozmawiali w sposób kulturalny i nawet, jeżeli nie będziemy się zgadzali, to spróbujmy to wyrażać w sposób, który poeta określił mianem „różnienia się pięknie”. A w takiej atmosferze myślę, że możemy rozmawiać o wszystkim.
       Dodam w tym miejscu, że jestem doktorem prawa kanonicznego, więc – na miarę swoich możliwości – służę ewentualną konsultacją w tym zakresie.
       Hasło łacińskie, które widnieje obok mojego zdjęcia, GAUDIUM ET SPES!, oznaczające: RADOŚĆ I NADZIEJA!, to moja dewiza kapłańska, zapisana na obrazku prymicyjnym i zasada, którą próbuję kierować się w swoim kapłańskim życiu. Tymi słowami będę często Was pozdrawiał. Obiecuję też codzienną szczerą modlitwę za wszystkim moich Rozmówców z tego bloga.
      Dołączam „na próbę” pierwsze rozważanie, na sobotę, 13 listopada, na wspomnienie pierwszych polskich Męczenników. Raz jeszcze zapraszam do rozmowy i refleksji! Serdecznie pozdrawiam! Gaudium et spes!
                                                                      Ks. Jacek

 

Wspomnienie pierwszych polskich Męczenników,
Świętych Benedykta, Jana, Mateusza, Izaaka i Krystyna,
do czytań z t. VI Lekcjonarza Mszalnego:Rz 8,31b–39; Mt 10,28–33
13 listopada 2010.
Święty Bruno z Kwerfurtu w dziele pod tytułem:„Żywot Pięciu Braci Męczenników” zawarł opis bohaterskiej śmierci dzisiejszych Patronów. Oto fragment opisujący śmierć jednego z nich:
„Niosąc w lewej ręce świece, w prawej zaś miecz, nagle przed zbudzonymi Świętymi stanął ze straszną twarzą złowrogi zabójca. Jan, syn cierpliwości, który lepiej znał język i w imieniu ich zwykł był odpowiadać przychodzącym, a przez męczeństwo zaraz miał się uświęcić, zaczął mówić tymi słowy: Przyjacielu, po co przyszedłeś i czego nowego chcą ci uzbrojeni ludzie?
Oszołomiony zbój, który teraz bardzo żałuje, że dobro uczynił, źle czyniąc, odpowiedział: Pan tej ziemi, Bolesław, przysłał nas, abyśmy bez litości was związali. Uśmiechając się rzekło ono święte oblicze: „Nigdy takiego rozkazu nie wydał dobry książę, który dla miłości Boga bardzo nas kocha. Czemu daremnie kłamiesz, mój synu?” Zabójca odrzekł: „Ale chcemy was zabić. Oto powód, dla którego przyszliśmy”. A Święty Jan rzecze: „Niech Bóg was wspomaga i nas!” Na te słowa pobladły zabójca natychmiast  wydobył w pochwy okrutny miecz i zabił go, zadawszy dwie rany owemu świętemu ciału”.
I w podobny sposób opisuje Święty Bruno śmierć pozostałych czterech Braci Misjonarzy. Nawet biorąc poprawkę na pewne naleciałości, wynikające ze specyficznego stylu średniowiecznej hagiografii, który to styl może razić przesadną tkliwością i charakterystycznym zabarwieniem emocjonalnym, to jednak da się w tym opisie dostrzec niezwykłe bohaterstwo każdego z Męczenników i ich bezgraniczne zaufanie do Boga.
Oni naprawdę uwierzyli w słowa Jezusa, które Kościół przeznaczył w liturgii na dzisiaj,a więc na dzień ich wspomnienia, a które odczytane zostały w Ewangelii: Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. […] Do każdego więc, kto się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest niebie. Święci Bracia Męczennicy potwierdzili bezgraniczną wiarę w powyższe słowa Jezusa. A jednocześnie zamanifestowali wieczną aktualność słów Apostoła Pawła, skierowanych do Rzymian, a wygłoszonych w pierwszym czytaniu: Jeżeli Bóg z nami – któż przeciwko nam?[…] Któż nas może odłączyć od miłości ChrystusowejUtrapienie, ucisk, czy prześladowanie, głód czy nagość,niebezpieczeństwo czy miecz? […] Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował.
Właśnie! Czy ten miecz, który zadawał śmierć poszczególnym Męczennikom, w rzeczywistości nie okazał się dla nich pomostem do pełnego zjednoczenia z Chrystusem cierpiącym, ale i zwycięskim? I czy nie okazały się jednak prawdziwymi słowa Świętego Brunona, że zabójcachcąc „wyładować” na bezbronnych mnichach swoją złość i nienawiść, w rzeczywistości przyniósł im szczęście wieczne?
A było to możliwe dlatego, że wszystko, co w tym momencie się działo, dokonywało się w obliczu Boga i ze względu na Niego.Męczeńska śmierć pięciu prostych zakonników nie przeszła bez echa, ale – wprost przeciwnie – od tysiąca lat stanowi cenne świadectwo bohaterskiej konsekwencji w podążaniu raz obraną drogą do zbawienia. Od nas dzisiaj – na szczęście! – Bóg nie oczekuje świadectwa przelanej krwi. Na szczęście! Ale świadectwa odważnej konsekwencji i wierności dokonanemu wyborowi – jak najbardziej oczekuje!
A ta wierność na co dzień czasami wiąże się również z niemałym trudem i wyrzeczeniem. To też jest swoiste męczeństwo, zwłaszcza, gdy oznacza znoszenie przeróżnych przeciwności w postaci chociażby złośliwych komentarzy, czy wrogiego nastawienia ze strony ludzi.
Dlatego, w tym kontekście warto postawić sobie pytania do refleksji:
  • Czy mam odwagę zająć w sposób spokojny, ale jednak zdecydowany swoje stanowisko, gdy ktoś obraża lub ośmiesza Boga i Jego zasady?
  • Czy nie milczę w imię tak zwanego „świętego spokoju” i niechęci do narażenia się innym?
  • Czy mam zawsze jedną twarz i jeden kręgosłup moralny, czy też kilka twarzy – masek na różne okazje?
  • Czy gdy zaczyna mi brakować sił lub odwagi – zwracam się o pomoc do Boga w modlitwie i sakramentach, czy się po prostu wycofuję?
Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?

4 komentarze

  • Szczęść Boże. Po otrzymaniu zaproszenia do zapoznania się z księdza blogiem długo zastanawiałam się na czym polegać będzie księdza działalność i jestem pod wrażeniem.
    Oczywiście mam wstępne pytania odnośnie pierwszego rozważania, a mianowicie życia w naszych czasach wyznając wiarę tak odważnie jak męczennicy. Tak często ludzie młodzi nie potrafią śmiało bronić wyznawanej wiary… Uciekają od problemów i wolą "umyć ręce" niż stawić im czoło. Jak w tych naszych czasach pomóc im rozpalić w sobie Ducha Wiary? Jak możemy pomóc naszym przyjaciołom..najbliższym, którzy nie potrafią odważnie stanąć po stronie wiary i mówią, że są "wierzącymi-niepraktykującymi" (Co jest absurdem, gdyż albo Wierzymy, albo Nie) .. Jak można im pomóc?

    ~Ariesta, 2010-11-13 21:40

    Problem rzeczywiście nie jest prosty. Ja, jako ksiądz, próbuję z nimi o tym przede wszystkim spokojnie rozmawiać, słuchając uważnie ich zastrzeżeń i starając się pokazywać "drugą stronę medalu". Bardzo często okazuje się, że to dużo daje, bo młodzi niejednokrotnie bezrefleksyjnie powtarzają to, co słyszą w mediach, lub czytają w internecie. Naturalnie, mocno podkreślam, że taka rozmowa nie może być prowadzona z pozycji nauczyciela czy sędziego, a bardziej z pozycji brata, przyjaciela… A poza tym, zawsze najmocniej oddziałuje własny przykład i świadectwo pokazujące, czym dla mnie jest wiara, Kościół – że Kościół to naprawdę fascynująca propozycja dla młodych, a nie skostniałe muzeum. I wreszcie – a może przede wszystkim – modlitwa w ich intencji, która w przypadku ewidentnej złej woli i ostrego zacietrzewienia pozostanie jedynym sposobem oddziaływania.
    Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za ten pierwszy na moim blogu komentarz. Błogosławionej niedzieli! Gaudium et spes! Ks. Jacek

    ~Ks. Jacek, 2010-11-14 00:16

  • Mieć taką wiarę w chwili zagrożenia jak ci Bracia jest niepojęte w obecnych czasach. Kłamstwo zbrodniarzy przy niezachwianej ich postawie wychodzi na jaw. I właśnie ta postawa najbardziej drażni bezbożników. Obecnie tak bardzo nienawidzą obrońców krzyża, że pragną usunąć ich z śród żyjących. Być niezachwianym w wyznawaniu Trójjedynego Boga niesie więc trud i cierpienie, a nawet śmierć tu na ziemi. "Niech Bóg nas wspomaga" byśmy w godzinie próby mogli udźwignąć ten ciężar.

    ~Dasiek, 2010-11-14 16:04

    To prawda, chociaż myślę, że nasza obrona wiary i świadectwo dawane wierze może mieć charakter bardziej pogodny. Mam na myśli to, że nie musimy zawsze stawiać sprawy na przysłowiowym "ostrzu noża", ale z większą pogodą ducha i z uśmiechem przekonywać do wiary rzetelnymi argumentami i świadectwem własnego życia wiarą. Naturalnie, są nieraz okoliczności, w których musimy zajmować stanowisko bardzo radykalne i zdecydowane, ale wydaje mi się – chociaż rozumiem też zdania przeciwne – że my naprawdę nieraz dużo i wielu tracimy na tym, że w sytuacjach, które tego nie wymagają, reagujemy nazbyt ostro, a nawet często próbujemy "na siłę" nawracać ludzi wokół siebie. Myślę, że wzorem może tu dla nas być Benedykt XVI, który niezwykle spokojnie i z wielkim taktem, ale jednak konkretnie i jednoznacznie mówi: to jest prawdą, a to nie jest – i koniec. Szanujmy się, spotykajmy, rozmawiajmy, ale ja wierzę w to, w co wierzę, a nie w coś innego. I nie ma dwóch prawd przeciwnych sobie w tej samej kwestii. Więc każdy ma prawo wierzyć, lub nie wierzyć, ale nie domagaj się ode mnie zmiany treści wiary!
    Ja bym bardzo chciał taką postawę przyjmować, chociaż nie ukrywam, że nie jest to łatwe, bo jak się czasami słyszy niektóre argumenty, albo widzi zacietrzewienie i złą wolę, to "nóż się w kieszeni otwiera". Ale my chrześcijanie musimy wznosić się nad pewien przeciętny poziom reagowania – nas musi być stać na coś więcej! Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za głos. Gaudium et spes!

    ~Ks. Jacek, 2010-11-15 14:50

  • a to czy to ta lub inna partia bedzie u władzy to i tak chodzi o kasę, którą w podatkach płacimy na ich konto i co jest, NIC nie jest dróg nie ma , budżet państwa jest pusty a im w głowach walki na słowa i nie tylko, żadna partia nie jest ideałem

    ~lucek, 2010-11-15 15:26

    Dziękuję za tę opinię. Pewnie, że żadna partia nie jest ideałem. Ale powiedz w takim razie – w kontekście tej diagnozy sytuacji społecznej, którą przedstawiłeś – co proponujesz? Oczywiście, zakładam, że obaj nie zgadzamy się na bierność i na to, żeby na to wszystko machnąć ręką, bo obu nam zależy na dobru naszej Ojczyzny. Zatem – co w takiej sytuacji proponujesz? Pozdrawiam!

    ~Ks. Jacek, 2010-11-17 09:56

    Co do obrońców krzyża, a dokładnie pod pałacem prezydenckim to jest masakra co tam wyprawiają Ci obrońcy bo bronić w taki sposób??http://www.youtube.com/watch?v=WD3eEtd8GkU i wiele innych takich . Moze i jestem głupi i młody ale wydaje mi sie że tak sie nie robi mnie czego innego uczono

    ~lucek, 2010-11-15 15:19

    mnie też uczono czego innego. byłam bardzo przeciwna temu co działo się pod pałacem ale wydaje mi się, że niektórzy, szczególnie Ci przekraczający mój więc ponad3 razy pogubili się w świecie zatraconych prawd wiary. Chcąc je odzyskać popełniają straszne błędy… ciężko ich za to obwiniać.. ale jeszcze ciężej stanąć obok nich. Pozostaje modlitwa.
    Pozdrawiam serdecznie.

    ~Kinga, 2010-11-15 20:52

    W kwestii poruszonej przez Kingę i Lucka, a więc w sprawie sugerowanej przez nich agresji obrońców krzyża, chciałbym prosić tylko o jedno: o obiektywną ocenę sytuacji. A ta możliwa jest tylko wtedy, gdy mamy dokładną wiedzę na temat wszystkiego, co tam się działo. Tej wiedzy – proszę wybaczyć – nie dają media komercyjne, które naprawdę pokazują problem jednostronnie i tylko to, co chcą pokazać. Proponuję, dla stworzenia w sobie obiektywnego osądu rzeczy, skorzystać także z opisu tej sytuacji, przekazywanego przez media katolickie, np. Radio Maryja, tygodnik "Niedziela", "Gość Niedzielny", "Nasz dziennik". Ja wiem, że na brzmienie tych tytułów niektórzy dostają wewnętrznych wstrząsów "sejsmicznych", ale ja wcale nie oczekuję tego, żeby zaraz stać się fanem tych mediów, ale żeby zobaczyć problem z drugiej strony, dostrzec "drugą stronę medalu". I potem dopiero wyrabiać sobie pogląd. Ja prywatnie uważam – chociaż nie byłem tam i nie widziałem całej akcji na żywo, ale wielu tych, którzy się na ten temat wypowiadają też nie było – że jakkolwiek mogły mieć miejsce niewłaściwe i nazbyt emocjonalne zachowania obrońców krzyża, to jednak o wiele bardziej agresywni byli ci, którzy atakowali lub prowokowali często tylko modlących się i śpiewających ludzi. A w mediach proporcje te zostały zupełnie odwrócone! Dlatego chcę Was prosić, Kochani, o odwagę widzenia każdej sprawy z każdej strony i o odwagę wyrabiania sobie i wygłaszania obiektywnych opinii, a nie bezwiedne powielanie tendencyjnych opinii medialnych. Gaudium et spes!

    ~Ks. Jacek, 2010-11-17 09:52

  • a ja mam pytanie do Księdza. 🙂 czy księża dostają pensję jako taką? czy utrzymują się tylko z datków parafian? w końcu muszą płacić za prąd, za jedzenie i wszystko inne. Mógłby mi Ksiądz wytłumaczyć jak to funkcjonuje?

    ~Joanna, 2010-12-19 14:08

    Księża utrzymują się z pieniędzy, jakie wpływają z intencji, ślubów i pogrzebów, przy czym wylicza się tu pewną średnią, odlicza się kwotę dla kościelnego i organisty, dzieli się pomiędzy wszystkich, przy czym proboszcz otrzymuje stawkę nieco większą – z racji urzędu. Natomiast nie mają księża prawa do tacy i innych ofiar, składanych na określone cele. Otrzymują też pensję ze szkoły, jeśli uczą religii, chociaż te pieniądze akurat włącza się do ogólnego rozliczenia w parafii, tak więc do uczącego księdza trafia zasadniczo tylko część jego pensji. Naturalnie, za swoje utrzymanie ksiądz płaci – za prąd, wodę, grzanie normalnie się płaci według licznika. Także – co warto wiedzieć – każdy ksiądz jest zobowiązany do płacenia zryczałtowanego podatku kwartalnego, wyliczanego od liczby mieszkańców na jego terenie. Podkreślam – od liczby mieszkańców, a nie tylko wierzących. Proboszcz płaci większą stawkę, wikariusz mniejszą. Tak to wygląda z grubsza, a jak wygląda w poszczególnych konkretnych sytuacjach – to temat na długą obszerną wypowiedź przy innej okazji. Pozdrawiam i przepraszam, że dopiero dzisiaj odpisuję, ale dopiero znalazłem ten głos. Nie spodziewałem się, że ktoś jeszcze zagląda tak daleko na blogu!

    ~Ks. Jacek, 2011-02-06 21:00

    Czy potwierdziłby ksiądz, że większość z pieniędzy które idą na tacę nie zostaje wykorzystana do takich celów jakie obiecują księża (np. fundacja itp.)?

    ~Cithara, 2011-03-01 19:13

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.