Bardzo serdecznie witam i pozdrawiam w przedostatnim dniu Adwentu! I kilka spraw na bieżąco:
1. Dziękuję za wszystkie komentarze, których jednak nie ma za wiele! Informuję zatem, że dopóki jest ich niewiele, to staram się odpowiadać na każdy, chociaż zwykle z „poślizgiem” kilku dni. Proszę więc tych, którzy w którymkolwiek miejscu coś dopisali, aby poczekali cierpliwie. Ja co jakiś czas robię przegląd komentarzy i jak znajduję coś nowego, to odpisuję. Ale – powtarzam – proszę o cierpliwość!
2. Docierają do mnie pytania, jak pogodzić „pobożną” treść bloga z tym, co pojawia się w reklamach nad tytułem bloga. Informuję, że nie mam na to żadnego wpływu, bo żeby coś z tym zrobić, to – z tego, co mi wiadomo – musiałbym wykupić całą stronę. A nie ukrywam, że mnie też straszliwie denerwuje to, co nachalnie pojawia nie tylko na obrzeżach, ale centralnie na ekranie, zasłaniając treść. Nie mam jednak na to wpływu!
3. Adwent się kończy! Przypominam o przygotowaniu duszy!
Gaudium et spes! Ks. Jacek
23 grudnia 2010., czwartek,
do czytań: Ml 3,1–4,23–24; Łk 1,57–66
W bezpośredniej bliskości Narodzenia Jezusa wspominamy narodzenie Jego Poprzednika, Jana Chrzciciela. Jego pojawienie się na świecie także było zapowiadane wielokrotnie – i to już w Starym Testamencie. Słyszymy to nawet dzisiaj, w pierwszym czytaniu, w proroctwie Malachiasza, który mówiąc o dniu ostatecznego rozstrzygnięcia i surowego sądu nad światem, jednocześnie zapowiada, iżprzyjście sprawiedliwego Sędziego poprzedzi pojawienie się poprzednika, Eliasza. A jak zapewne wiemy, Eliasz, który – w tradycji i przekonaniu Żydów – nie umarł, ale zabrany do nieba na ognistym wozie, miał jeszcze powrócić na ziemię, aby obwieścić dzień sądu. Jezus kilkakrotnie wszystkie te zapowiedzi, dotyczące Eliasza, odnosił bezpośrednio do Jana Chrzciciela.
Zresztą, widzimy i dzisiaj, że narodzeniu syna Zachariasza i Elżbiety towarzyszyły także znaku szczególne. Najpierw fakt, że został onzapowiedziany przez anioła. Zachariasz, jego ojciec, nie był w stanie w zapowiedź tę uwierzyć. Został przeto naznaczony odjęciem mowy aż do momentu, kiedy zapowiedzi te wypełniły się.
Imię chłopca nie było imieniem ojca, lub jednego z przodków. Elżbieta, matka Jana, która w tym momencie decyduje o nadaniu imienia – niekiedy i matkom przysługiwało takie prawo według żydowskiej tradycji – orzeka, że ma on nosić imię Jan. Chce przez to wypełnić polecenie Pana, skierowane do jej męża Zachariasza, ale chce też w ten sposób wyrazić coś więcej!
Otóż, mając świadomość, że imię nie tylko wskazuje na tego, konkretnego człowieka, ale też określa jego istotę, a nawet jego charakter i przeznaczenie, Elżbieta nie chce poprzestać na podkreśleniu prawdy, że Bóg o niej pamiętał – a tyle mniej więcej znaczy imię Zachariasz – ale chce podkreślić, że Bóg bardzo ją obdarował, a tym samym zmiłował się nad nią, okazał jej swoją łaskę – a to właśnie oznacza imię Jan. Widzimy, że kiedy powzięła już takie postanowienie dotyczące imienia i kiedy postanowienie to poparł Zachariasz, jej mąż,Bóg uczynił kolejny znak, jakby na potwierdzenie słuszności decyzji:Zachariasz odzyskał mowę! Mógł uwielbiać Boga całym sercem!
Tak zatem, Kochani, dostrzegamy bardzo intensywne działanie Boga w historii konkretnego człowieka. To prawda, że człowiek ten był poniekąd kimś niezwykłym, bo przez Boga został wybrany i zapowiedziany, i przeznaczony do bardzo ważnych zadań. Ale też musimy przyznać, że zarówno on sam, jak i wcześniej jego rodzice –zgodzili się na to Boże działanie.
Podobnie zresztą rzecz się ma w przypadku samej Maryi. Czyż Bóg zmuszałby Ją do podjęcia się takiego zadania? A tymczasem Maryjadobrowolnie otworzyła się na Bożą propozycję współpracy dla zbawienia świata. I dlatego dokonały się rzeczy niezwykłe. I także widzimy, że Boże współdziałanie przy narodzeniu Jezusa było bardzo intensywne, bo również objęło nawet nadanie imienia Bożemu Dzieciątku. Ale może – znowu – powiemy, że to wynika z charakteru misji, jaką miał do wypełnienia Boży Syn. Tak, to prawda! Ale nic by się nie dokonało, gdyby nie zgoda Maryi!
Tak też jest, Kochani, i w naszym przypadku! My wszyscy – wszyscy bez wyjątku – zostaliśmy przez Boga wybrani i powołani do zbawienia, ale też do konkretnych zadań, z tym związanych. Dokonało się to w czasie Chrztu Świętego. Wtedy też otrzymaliśmy imię, które – podobnie jak w przypadku Jezusa, Jana czy Zachariasza – także określa naszą istotę, sygnalizuje naszą ludzką godność, podkreśla naszą indywidualność i wielkość. Różne jest znaczenie szczegółowe poszczególnych imion, ale każde z nich oznacza godność człowieka, indywidualność i niepowtarzalność każdego z nas, a nade wszystko – godność dziecka Bożego, szczególne wybranie i umiłowanie przez Boga.
Tyle od Boga otrzymaliśmy już na starcie, niejako w kredycie. A teraz – jak spłacimy ten kredyt Bożego zaufania, jak wykorzystamy ten potencjał, który Bóg w nas włożył – to już zależy tylko od nas! On nam oczywiście będzie pomagał, ale nie zrobi za nas wszystkiego! On nam dał bardzo wiele: dobre natchnienia, swoje zaufanie do nas, swoją łaskę i siły,ale nie zrobi tego, co my powinniśmy zrobić. A to odpowiadanie na Boże zaproszenie dokonuje się w codziennej, sumiennej, systematycznej pracy nad sobą!
Mówiąc precyzyjnie – ten potencjał mamy w sobie rozwijać każdego dnia. Tego nie da się zrobić pojedynczymi gestami czy doraźnymi działaniami! A tak konkretnie: chodzi o to, żeby Mszę Świętą przeżywać w każdą niedzielę i święto, a może nawet – w miarę czasu – w tygodniu, a nie raz na miesiąc, albo jak jest pogrzeb w rodzinie. I chodzi o to, żeby Spowiedź Święta była wydarzeniem systematycznym, najlepiej odbywanym nie rzadziej, jak co miesiąc, po uprzednim solidnym rachunku sumienia – a nie na zasadzie kartki świątecznej, wysłanej dwa razy w roku do Pana Boga!
Ja wiem – niektórzy powiedzą, że to i tak dobrze, że ludzie chcą się spowiadać! Może i tak, ale to w końcu nie my robimy łaskę Panu Bogu! Naprawdę, nigdy nie możemy zapominać o właściwych relacjach z Bogiem i o tym, żeby mieć na uwadze, kto jest kim i kto od kogo tak naprawdę zależy!
To prawda, że Bogu zależy na nas! Ale to my zależymy od Boga!Dlatego to nie Bogu potrzebna jest nasza Msza Święta w każdą niedzielę!To my na tym zyskujemy – nie Pan Bóg! Oczywiście, On się bardzo cieszy, kiedy do Niego przychodzimy. On na nas czeka, zaprasza nas, inwestuje w nas duchowo, obdarza nas swoimi darami. Ale to nie On na tym korzysta! To nie Jemu są potrzebne nasze Spowiedzi, nasze modlitwy – to nam są potrzebne!
Dlatego – żeby to jeszcze raz bardzo jasno powiedzieć – to nie my robimy łaskę Panu Bogu, ale to On nam wielką łaskę okazuje. W chwili Chrztu Świętego złożył w nas przeogromny potencjał i potężny kredyt zaufania! Obyśmy nigdy Go nie zawiedli!
Zechciejmy w tym duchu zastanowić się:
- Czy zawsze pamiętam o tym, że jestem ochrzczony i że z tego wynikają dla mnie pewne zobowiązania?
- Czy przez niewłaściwe słowa lub zachowania nie znieważam wielkiej osobistej godności swojej lub innych?
- Jak mogę w całości ocenić kończący się Adwent gdy idzie o realizację osobistych postanowienia i pogłębianie kontaktu z Bogiem?
Bo istotnie ręka Pańska była z nim!
Syn Boży zrodzony z Maryi i Anioł Pański zrodzony z Elżbiety. Zastanawiam się czy antychryst – szatan zrodzony być może z kobiety. Widząc zachowanie i działalność wielu kobiet mam wrażenie jakby tego bardzo pragnęły. Zachariaszowi zabrakło wiary w to, co mu przekazał anioł i został i tak dosyć lekko dotknięty. Aż się boję pomyśleć że to niemożliwe. Niekiedy słyszę że antychrystem jest ideologia zrodzona w ludzkich umysłach. Ale czy aby na pewno? Okrada się nas ze świąt Bożego Narodzenia. Widać mnóstwo błyskotek i czerwonego pajaca w roli głównej. Zaprzęga się młodzież i dzieci do gry w "orkiestrze". Składane są życzenia zdrowia, szczęścia, pomyślności. Zdrowia – by jeść i pić bez umiaru. Szczęścia – by bez pracy i trudu osiągnąć dobra materialne. Pomyślności – by unikać woli bożej.
Dlatego wszystkim, którzy czytają i uczestniczą w tym pięknym dziele ks.Jacka, życzę na nadchodzące święta spotkania duchowego z dzieciątkiem Jezus i rychłego spotkania w niebie.
~Dasiek, 2010-12-24 00:25
Dziękuję za życzenia i podpisuję się pod nimi! A to, jak przeżywamy te i inne Święta, jakie sobie składamy życzenia – to już zależy od nas. Telewizja i inne środki przekazu nie muszą nam niczego narzucać! Nawet nie powinny! Po prostu – nie dajmy się zwariować! I swoim przykładem, swoim przeżywaniem Świąt i życzeniami, jakie my składamy swoim najbliższym – przełamujmy złe schematy, owo niewłaściwe, medialne, konsumpcyjne pojmowanie Bożego Narodzenia, czy Wielkanocy. Sami przeżywajmy je duchowo i pokazujmy innym, że to ma sens! Pozdrawiam i serdecznie dziękuję za głos w dyskusji!
~Ks. Jacek, 2010-12-30 11:03