Witam Was, Kochani, i dziękuję za dwa miesiące spotkań. Modlitwą ogarniam Was wszystkich i polecam Was Bogu!
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Czwartek 1 tygodnia zwykłego, rok I,
do czytań: Hbr 3,7–17; Mk 1,40–45
Do wytrwania przy Bogu i do zaufania Bogu zachęca nas dzisiaj Autor Listu do Hebrajczyków: Uważajcie bracia, aby nie było w kimś z was przewrotnego serca niewiary, której skutkiem jest odstąpienie od Boga żywego, lecz zachęcajcie się wzajemnie każdego dnia, póki trwa to, co „dziś” się zwie, aby żaden z was nie uległ zatwardziałości przez oszustwo grzechu. Dziś – a więc ten czas, który Pan nam dał, czas mesjański, czas spełnienia się Jego obietnicy, Jego przyjścia, Jego działania w świecie. A jednocześnie dziś rozumiane jako czas życia na ziemi, który przygotowuje człowieka do wejścia do Jego odpoczynku.
Ten odpoczynek, o którym tu dzisiaj mowa, to w ostatecznym znaczeniu Niebo, miejsce wiecznego zbawienia, wiecznego przebywania z Bogiem. Autor biblijny używa tu porównania do dnia szabatu, jaki Bóg zarezerwował sobie po całym dziele stwarzania, a który to dzień ma kierować myśli i serca wszystkich wiernych Bogu ku owemu wiecznemu odpoczynkowi. Dla nas, chrześcijan, takim dniem jest niedziela!
Tak zatem, zaufanie do Boga i wytrwanie przy Bogu owocuje udziałem w radości zbawionych, jak to trafnie wyraża konkluzja dzisiejszego pierwszego czytania: Jesteśmy bowiem uczestnikami Chrystusa, jeśli pierwotną nadzieję do końca zachowamy silną.
Taką właśnie silną nadzieję miał w swoim sercu trędowaty, który zbliżył się do Jezusa z prośbą o uzdrowienie. Jego nadzieja i ogromna wiara w moc Bożą, połączona do tego z wielką pokorą, wyrażone zostały w zdaniu: Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić. To zdanie naprawdę jest niezwykłe – chociaż tak bardzo proste.
Jeśli chcesz – a więc w pełni oddanie się woli Bożej. Możesz – a więc uznanie mocy Bożej w Jezusie. Możesz mnie oczyścić – a więc uznanie władzy Jezusa nad wszelkimi chorobami, słabościami i w ogóle tym wszystkim, co stanowi o losie człowieka. Jeśli chcesz, możesz – a więc to wszystko tylko od Ciebie zależy, ja nie śmiem Cię nawet o to prosić…
Tak wiele treści zawiera w sobie to ciche westchnienie wykończonego śmiertelną chorobą człowieka. I co Jezus na to? Słyszymy w Ewangelii: Zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego:„Chcę, bądź oczyszczony”. Na uwagę zasługuje tu sam moment dotknięcia trędowatego przez Jezusa. Dla wszystkich, którzy to widzieli, było to ogromnie szokujące, bo pomijając już możliwość zarażenia się, to jednocześnie popadało się w ten sposób w rytualną nieczystość. Jezus, nie zważając na to, dotyka chorego – nieczystego rytualnie – człowieka i nie tylko, że sam nie staje się nieczystym, ale jeszcze dodatkowo oczyszcza owego biedaka. To właśnie w ten sposób odpowiada na zaufanie, jakie zostało Mu okazane.
I na nic zdało się surowe napomnienie Jezusa, aby nic nie mówić o wszystkim co się stało. Uzdrowiony człowiek, wiedziony wewnętrzną potrzebą wykrzyczenia przed całym światem o szczęściu, które go spotkało, dokładnie to zrobił – zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych – jak relacjonuje Ewangelista. Pomimo jednak tego, że uzdrowiony nie spełnił wprost prośby Jezusa, myślę, że nie ściągnął tym samym na siebie żadnego gniewu Bożego, bo to jego zachowanie naprawdę wynikało z potrzeby serca.
Wielkie bowiem rzeczy dzieją się wówczas, kiedy człowiek w pełni Bogu zaufa i Jemu bezgranicznie się powierzy. Ja wiem, Kochani, że to się dobrze mówi na kazaniu i pisze w rozważaniach. Wiele jednak sytuacji, o których mówicie nam, księżom, nawet przy wizycie kolędowej, pokazuje, jak często jest to trudne. Ale – powiedzmy sobie szczerze –tylko w Bogu jest nasza nadzieja! Bo jeżeli nie do Niego, to do kogo pójdziemy z prośbą o pomoc? Komu zaufamy? Politykom? Wróżkom? Horoskopom?
Jesteśmy bowiem uczestnikami Chrystusa, jeśli pierwotną nadzieję do końca zachowamy silną – pisze dziś Autor Listu do Hebrajczyków, a my tej myśli musimy, Kochani, uchwycić się jak kotwicy, która pomoże nam wyratować się w chwilach największego życiowego wzburzenia, największych życiowych sztormów, czy największego życiowego załamania i poczucia przegranej, czego symbolem może być trąd. We wszystkich tych sytuacjach – a jest ich w naszym życiu bardzo wiele – nasza nadzieja tylko w Chrystusie! On nas na pewno nigdy nie zawiedzie! Potrzeba tylko postawy człowieka z dzisiejszej Ewangelii: Panie, jeżeli chcesz, możesz mi pomóc… Więc – pomóż mi…
Zastanówmy się przez chwilę:
- Czy rozwiązywanie moich życiowych problemów zaczynam od Jezusa, czy na Nim kończę – po wyczerpaniu innych sposobów?
- Czy staję przed Chrystusem w postawie uniżenia, czy jak „równy z równym”?
- Czy naprawdę szczerze ufam Jezusowi i naprawdę wierzę, że On – jeśli chce – może mi pomóc?
Jesteśmy bowiem uczestnikami Chrystusa,jeśli pierwotną nadzieję do końca zachowamy silną.