Jezus jest Synem Bożym?

J

Najserdeczniej pozdrawiam w niedzielę – Dzień Pański. Liturgia Słowa dzisiaj kieruje naszą refleksję do odpowiedzi na pytanie, postawione w tytule – takie pytanie każdy sobie musi ciągle zadawać: Czy Jezus dla mnie naprawdę jest Synem Bożym? Życzę błogosławionego Dnia Pańskiego!
                                     Gaudium et spes!  Ks. Jacek

2 Niedziela Zwykła, rok A,
do czytań:  Iz 49,3.5–6; 1 Kor 1,1–3;  J 1,29–34
Usłyszane przez nas przed chwilą świadectwo Jana Chrzciciela o Jezusie Chrystusie jako Synu Bożym było bardzo ważne, stanowiło bowiem mocny argument do dyskusji z uczonymi w Piśmie i faryzeuszami, zarzucającymi Jezusowi, iż w nieuprawniony sposób przypisuje sobie synostwo Boże.
Jan Chrzciciel mówi dziś zatem bardzo jasno, a jego świadectwo ma o tyle istotne znaczenie, że przecież – jak pamiętamy chociażby z rozważań adwentowych – był on człowiekiem cieszącym się dużym uznaniem wśród ludu. Nad Jordan, gdzie udzielał chrztu nawrócenia, przychodziły całe rzesze ludzi, nie wyłączając wspomnianych już faryzeuszów. Misją Jana było przygotowanie ludzi na przyjście Zbawiciela. Skoro zatem wypowiedział o Jezusie takie słowa, jakie dziś usłyszeliśmy, to jego świadectwo nabiera szczególnego znaczenia. 
Tym bardziej, że jest ono wzmocnione znakiem Ducha Świętego, pojawiającego się w postaci gołębicy i wskazującego właśnie na Jezusa jako na Syna Bożego. Warto tu może przy okazji wspomnieć, że motyw gołębicy, jako znaku Ducha Świętego, pojawia się we wszystkich Ewangeliach, tylko w pozostałych trzech słyszymy o tym w kontekście chrztu Jezusa, a Jan Apostoł tego wydarzenia nie opisuje. Dlatego słyszymy o tym dzisiaj. Niemniej jednak, bardzo jednoznacznie i mocno w tym kontekście brzmią słowa Chrzciciela: Ja to ujrzałem i daję świadectwo, że On jest Synem Bożym.
Jest zatem Jezus owym Sługą Bożym, o którym w swoim proroctwie często mówi Izajasz. Także dzisiaj, w pierwszym czytaniu, to określenie się pojawia. Sługą tym miał być cały Naród Wybrany. Skoro jednak nie spełnił on oczekiwań, jakie Bóg w nim złożył i swoim życiem nie dał dobrego świadectwa posłuszeństwa i wierności Bogu, powołany zostanie nowy Sługa Boży, który otrzyma misję pojednania z Nim zagubionego ludu oraz zaniesienia zbawienia całemu światu.
Na przestrzeni wieków zapowiedź tę odnoszono do różnych władców i wielkich mężów, między innymi do Cyrusa, potem do Dariusza, który w 520 r. przed Chrystusem odnowił zgodę na odbudowę świątyni jerozolimskiej. Jednak w najpełniejszym stopniu zapowiedź dotycząca Sługi Bożego wypełniła się w Jezusie Chrystusie! To do Niego w całej rozciągłości można bowiem odnieść słowa, dzisiaj przez Izajasza wygłoszone: Ustanowię cię światłością dla pogan, aby moje zbawienie dotarło aż do krańców ziemi.
Kochani, te wszystkie refleksje, oparte na dzisiejszym Bożym Słowie, muszą i nas także skłaniać do zastanowienia się nad tym, kim dla każdej i każdego z nas, dla Ciebie i dla mnie – jest Jezus Chrystus?Jakie ja mógłbym dać o Nim świadectwo?
Kochani, to bardzo ważne, bo my tym imieniem Jezusaposługujemy się bardzo często. I już nawet pomijam sprawę nadużywania tegoż Imienia, ale w taki właściwy, pobożny sposób często je wypowiadamy – w modlitwach, w rozmowach… Trzeba nam jednak ciągle, ale to ciągle powracać do pytania, kim dla mnie ten Jezus jest?
W czasie niedawnych Świąt Narodzenia Pańskiego widzieliśmy na ekranach telewizorów polityków różnych opcji, śpiewających na przemian kolędy. Można się było przy tym nieco uśmiechnąć, bo wyraźnie dało się zauważyć, że w niektórych przypadkach wiązało się to z dużym wysiłkiem owego śpiewającego – i z nie mniejszym „cierpieniem” słuchających – bo wyraźnie dało się zauważyć nie za wielki talent do śpiewu… Ale – cóż tam! „Śpiewać każdy może…”.
I z jednej strony pojawiała się taka refleksja, że dobrze, iż chociaż ta kolęda pozwoliła na chwilę wprowadzić jakiś maleńki okruch jedności, zgody… Z drugiej jednak strony pojawiała się w sercu i taka myśl, że przecież dla wielu tych śpiewających polityków imię i osoba Jezusa tak naprawdę nic nie znaczy. Bo przecież nie od dziś wiadomo, jakie poglądy w sferze chociażby moralnej ma ten czy ów mąż stanu i jakie ustawy w sejmie popiera. Dlatego ten śpiew, dość oryginalnie wypadający przed kamerami, nie stanowił niczego więcej, jak tylko jednorazowego występu przed dużą publicznością.
Podobnie rzecz się ma, Kochani, w  czasie wizyty duszpasterskiej, kiedy to w każdym prawie domu, do którego wchodzimy, widzi się krzyżyk na ścianie i święte obrazki, albo pamiątki z takiej, czy innej pielgrzymki – do Rzymu, do Ziemi Świętej, czy jeszcze innej, ale z rozmowy z domownikami wynika, że na Mszę Świętą to się za często nie chodzi i do Spowiedzi jakoś się nie dotarło, i bez ślubu się razem mieszka… Albo po prostu się księdza po kolędzie nie przyjmuje – i wtedy jest spokój!
Święty Paweł Apostoł w dzisiejszym drugim czytaniu, stanowiącym początek jego Pierwszego Listu do Koryntian, zapisał wstępne pozdrowienie, jakie kieruje do adresatów – od tego właściwie zaczynał każdy List – z jednoczesnym wskazaniem na to, że on sam jest Apostołem Jezusa Chrystusa. A zatem, pisząc List do tej konkretnej wspólnoty i podejmując się rozwiązywania problemów, jakie w niej występują – bo w takim właśnie kontekście Listy te powstawały – zaraz na początku jasno wskazuje fundament, na którym będzie opierał swoje rozważania, swoje rozstrzygnięcia, swoje pouczenia…
Tym fundamentem jest Jezus Chrystus, jest wiara w Niego, jest też przekonanie o tym, że wszyscy – zarówno sam Paweł, jak i wierni Koryntu – są Kościołem Chrystusa, wokół Chrystusa zjednoczonym i z Chrystusa, jak ze źródła, czerpiącym moc i siłę!
A zatem, w wypowiedzi Pawła stwierdzenia dziś zapisane nie stanowią jakiegoś grzecznościowego ozdobnika, jakiegoś miłego, dyplomatycznego pozdrowienia, jakiegoś artystycznego wstępu, ale sąwyrażonym już w pierwszych słowach w sposób zdecydowany wyznaniem wiary i jednoczesnym wskazaniem, że wszystko, co będzie w danym Liście zamieszczone, wszystkie decyzje i pouczenia, będą w całości – jeśli tak można powiedzieć – prześwietlone światłem Jezusa i na Nim, na Jego nauce, na Jego Osobie, w stu procentach oparte.
A czy my, Kochani, moglibyśmy tak bez problemu, śmiało i odważnie, prześwietlić światłem Chrystusa wszystkie swoje słowa, swoje czyny, swoje decyzje, zamierzenia i rozstrzygnięcia? Wszystkie? Bez wyjątku? Czy może jednak niektóre wstydliwie ukrywamy i się do nich nie przyznajemy, bo dobrze uświadamiamy sobie, że gdyby tak przyszło „na żywo” spojrzeć w oczy Jezusowi, to trzeba by się było nieźle zarumienić ze wstydu?
A przecież – to nawet nie o to chodzi! Jezusowi nie zależy na tym, aby nas „dołować”, aby nas ciągle rugać, aby nam ciągle pokazywać, w czym nie dociągamy, w czym jesteśmy słabi, albo w ogóle – że jesteśmy „do niczego”, wiara w nas słaba, pobożność płytka, modlitwa byle jaka!Nie! To nie o to chodzi!
I dlatego również rolą księdza, głoszącego Boże Słowo czy odwiedzającego po kolędzie, nie jest krzyczeć na kogokolwiek, czy rugać go – mówiąc kolokwialnie – „od góry do dołu”, jaki to z niego bezbożnik.Jest natomiast rolą i zadaniem duszpasterza w sposób taktowny i kulturalny, ale jednoznaczny i konkretny, pewne rzeczy po imieniu nazwać, o pewnych rzeczach przypomnieć i do właściwych postaw zachęcić. Bo tak właśnie postępował Jezus, który nieraz nawet bardzo ostro reagował na przewrotność faryzeuszy i uczonych w Piśmie, ale który zawsze z miłością czekał na ich – i wszystkich innych – nawrócenie, dając każdemu szansę.
Zatem – to wszystko, co tu sobie mówimy, musi nas prowadzić do odpowiedzi na pytanie, kim ten Jezus tak naprawdę dla mnie jest? Tak naprawdę! Czy ja w Niego naprawdę wierzę? A jeżeli wierzę – to czy wierzę tylko w postać z zamierzchłej historii, czy może w kolorowego „Jezuska” z dziecięcych obrazków, czy jednak wierzę w Boga i Zbawiciela, Syna Bożego, którego w każdej bez wyjątku sytuacji traktuję jako fundament życia, punkt odniesienia, źródło natchnienia i inspiracji do wszystkiego, co myślę, mówię i czynię, źródło siły i mocy do dobrego i mądrego życia?
Jan Chrzciciel dzisiaj tak jednoznacznie i konkretnie stwierdził: Ja to ujrzałem i daję świadectwo, że On jest Synem Bożym! Obyśmy my swoimi czynami i całą swoją postawą mogli się pod tymi słowami podpisać!
            W tym kontekście zastanówmy się przez chwilę:
  • Czy wszystkie obszary mojego życia są na tyle jasne i przejrzyste, że nie muszę się ich wstydzić przed Jezusem?
  • Czy uświadamiając sobie jakieś zło, staram się je poprawić, czy uciekam przed Jezusem, żeby „spokojnie” móc grzeszyć?
  • Czy nie stworzyłem sobie i nie głoszę prywatnej filozofii życiowej, będącej usprawiedliwianiem na siłę łamania przeze mnie Prawa Bożego?
Ja to ujrzałem i daję świadectwo, że On jest Synem Bożym!

1 komentarz

  • Ja też zadam pytanie kim jest dla nas Jezus Chrystus? Jak łatwo było nam wyprostować kolana przed Nim w Eucharystii. Spokojnie to uczyniliśmy. Czy taki był cel przełożonych Kościoła, żeby zapomnieć o wielowiekowej tradycji Kościoła. Jeszcze nie tak dawno w mojej parafii gdy ksiądz przechodził z Panem Jezusem środkiem kościoła ludzie po obu bokach, nawet gdy Go nie przyjmowali, to przyklękali na jego widok. Komu to przeszkadzało? Jak nieliczni przyklękają przed Nim w procesji Bożego Ciała. Powiem parafrazując za św. Pawłem – pokażcie mi miłość i cześć do Pana Jezusa w swoich sercach bez gestu pokory i uniżenia.
    Będąc kiedyś w szpitalu, korytarzem przechodził ksiądz do umierającego z Panem Jezusem. Jak myślicie ile osób przyklękło z około 50 tam przebywających? Kto wierzy w Jego świętość.
    Upadnij na kolana ludu czcią przejęty
    Uwielbiaj swego Pana: Święty, Święty, Święty.
    Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM – ku chwale Boga Ojca (Flp 2,5-11).

    ~Dasiek, 2011-01-16 19:38

    Absolutnie zgadzam się co do konieczności okazywania szacunku Najświętszemu Sakramentowi, ale – co powtarzam ciągle – nie sprowadzałbym wszystkich problemów Kościoła do wyprostowanych kolan w czasie Komunii Świętej. Zresztą, Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego na równi traktuje i pozwala przyjmować Komunię Świętą w postawie klęczącej. Jednak z całą mocą podkreślam – niech o naszej pobożności eucharystycznej i w ogóle pobożności świadczą przede wszystkim czyny i otwartość na drugiego człowieka. Serdecznie pozdrawiam!

    ~Ks. Jacek, 2011-01-23 10:24

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.