Wy jesteście solą ziemi! Wy jesteście światłem świata!

W

Właśnie z takim przesłaniem przychodzi dzisiaj do nas Jezus. Witam w Dniu Pańskim i życzę głębokich przeżyć religijnych w spotkaniu z Panem w Jego Słowie i Komunii Świętej. Dziękuję wszystkim, którzy każdego dnia zaglądają, dziękuję za ciekawe głosy, na które stopniowo odpisuję, ale też zachęcam do dyskusji na tematy, wskazywane przez codzienne Słowo – i na różne inne tematy. Ogarniam Was samych i Wasze sprawy codzienną modlitwą – i gorąco pozdrawiam, zachęcając do refleksji nad dzisiejszymi czytaniami i do wyciągnięcia dla siebie bardzo konkretnych wniosków.
                               Gaudium et spes!  Ks. Jacek 

5 Niedziela Zwykła, A,
do czytań:  Iz 58,7–10;  1 Kor 2,1–5;  Mt 5,13–16
Sól oczyszcza, daje smak, konserwuje, podnosi walory potrawy. Z kolei, miasto położone na górze przyciąga wzrok, gdyż jest widoczne z bardzo daleka, zarówno w dzień, jak i w nocy, gdy zapalają się jego światła. Wiara nadaje sens życiu człowieka, a prawda, w którą wierzy – życie to oświetla. W naturze wiary – i w naturze owej jedynej prawdy – jest to, że nie da się ich zachować tylko dla siebie i gdzieś przed światem ukryć. Nie da się!
Smak soli w potrawie łatwo jest wyczuwalny. Jeżeli nie – to po cóż taka sól? Do czego przyda się sól zwietrzała? Chyba tylko – jak mówi Jezus –  na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. A światło pod korcem –po cóż zapalać i stawiać? Dla kogo ma wtedy świecić? To tak, jak zostawiać światło w pokoju, w którym nikogo nie ma – dla kogo wówczas świeci? W naturze – jak wspomnieliśmy – światła jest to, aby dawało blask, wskazywało drogę, wzmacniało poczucie bezpieczeństwa i pewności. Czyż światło ukryte takie zadania spełni? Czyż wiara szczelnie zamknięta do czterech ścian domu, do granic bardzo wąsko i ciasno rozumianej tak zwanej „prywatności” – czy taka wiara ma sens?
I czy ma sens prawda, wyznawana szeptem, „pod nosem”, tak, aby nikt nie usłyszał i przypadkiem nie uczynił żadnej uwagi, nie sprzeciwił się, albo nie oskarżył o nienowoczesność? Cóż po takiej prawdzie? I cóż z tego, że ktoś na Sądzie Bożym powie, że „ja przecież tak wewnętrznie myślałem”? Cóż z tego, że myślał, jeżeli tego nikomu nie powiedział, o prawdzie nie zaświadczył, skrywał ją skrzętnie, gdzie się tylko da i jak się tylko da – cóż z takiej prawdy?
Rzeczywiście, na nic nie przyda się zwietrzała sól, na nic nie przyda się ukryte światło. Nic nie znaczy wiara, skrzętnie skrywana w czterech ścianach domu, nic nie znaczy prawda, zachowana tylko dla siebie i nikomu nie wyjawiona! A rzeczywistość, w której żyjemy, dopomina się wręcz odważnego świadectwa. Tej rzeczywistości naprawdę trzeba nadać jakiś smak i oświetlić mocnym światłem, bo jest ona naprawdę – mdła i bezbarwna. Bo coraz trudniej o jednoznaczne stanowisko w jakiejkolwiek sprawie, coraz trudniej o jasną deklarację, kim się jest i co się myśli, coraz częściej – zamiast odpowiedzi „tak” lub „nie” na konkretne pytania – pojawia się odpowiedź: „a to zależy”, „a jak pan sobie życzy”, „a trzeba to widzieć w wielorakich aspektach”, „a nie można tego traktować tak jednostronnie” – i tak dalej! Coraz mniej konkretu, coraz mniej pewności, coraz mniej jednoznaczności, a coraz więcej ogólnego rozmycia, rozmydlenia, zamglenia i takiej ogólnej mdłości, od której rzeczywiście czasami to aż mdli człowieka.
Właśnie w tę atmosferę my – chrześcijanie, my – przyjaciele Chrystusa, mamy wnieść smak, mamy wnieść konkret, mamy wnieść jakiś rzeczywisty kształt, mamy pokazać kształt rzeczywistości – taki, jaki on jest, a nie taki, jaki sobie ktoś aktualnie życzy. I mamy wnieść światło – mocne światło, które rozjaśni mroki niepewności i strachu.Jak to robić?
Liturgia Słowa dzisiaj podpowiada nam bardzo jasno i konkretnie.Prorok Izajasz w pierwszym czytaniu podkreśla wagę zwykłych dobrych uczynków. Przytaczając słowa samego Boga, stwierdza bowiem tak: Dziel swój chleb z głodnym, wprowadź w dom biednych tułaczy; nagiego, którego ujrzysz, przyodziej i nie odwróć się od współziomków. […] Jeśli u siebie usuniesz jarzmo, przestaniesz grozić palcem i mówić przewrotnie, jeśli podasz twój chleb zgłodniałemu i nakarmisz duszę przygnębioną, wówczas twe światło zabłyśnie w ciemnościach, a twoja ciemność stanie się południem! […] Wtedy twoje światło wzejdzie jak zorza i szybko rozkwitnie twe zdrowie. Sprawiedliwość twoja poprzedzać cię będzie, chwała Pana iść będzie za tobą. A zatem, Kochani, konkretne dobre uczynki, miłosierdzie okazywane potrzebującym, cierpliwa dobroć, na co dzień niesiona ludziom – to wszystko zaowocuje prawdziwym światłem, niegasnącym blaskiem i Bożą nagrodą.
Z kolei drugie czytanie, z Pierwszego Listu Pawła Apostoła do Koryntian, wskazuje na wielką wagę świadectwa, dawanego słowem.Zresztą, nawet sama jego wypowiedź to jest właśnie świadectwo, jakie daje na temat swojego nauczania. Świadectwo, w którym jednoznacznie stwierdza, że nie przybył, aby błyszczeć jakąś ludzką elokwencją, czy głosić jakieś własne, „arcymądre”, przemyślane teorie. Wręcz przeciwnie! Paweł stwierdza: Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa – i to ukrzyżowanego!
A więc nie jakiegoś „słodkiego Jezuska”, takiego bezbarwnego i politycznie poprawnego, ale Jezusa, który swoje życie składa w ofierze, który dla zbawienia człowieka wszystko położył na szali, który jednoznacznie bronił prawdy i wskazywał jedną drogę. I to wcale nie tę najłatwiejszą. Takiego Jezusa głosi Paweł, przyznając, że jako człowiek czyni to w słabości i w bojaźni, i z wielkim drżeniem. Głoszone przezeń nauki nie miały w sobie nic z uwodzących przekonywaniem słów mądrości – tej ludzkiej mądrości – lecz były ukazywaniem ducha i mocy, aby wiara [chrześcijan] opierała się nie na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej.
I my także, Kochani, do takiego świadectwa jesteśmy dziś wezwani. Najpierw przede wszystkim do tego, aby Jezusa poznać! Poznać takiego, jakim jest! A więc takiego,który lituje się nad ludzką nędzą, pociesza, podtrzymuje na duchu, przywraca nadzieję, ratuje z upadku, ociera łzy, wskrzesza umarłych, uzdrawia chorych, chleb rozmnaża i karmi tysiące, dźwiga na swoim ramieniu skaleczoną owieczkę, opatruje ją i przywraca do wspólnoty. Takiego Jezusa mamy na nowo poznać!
Ale również i takiego, który stawia konkretne wymagania, zdecydowanie mówi prawdę i się jej dopomina, który wskazuje jedną drogę, który domaga się jednoznacznego opowiedzenia się za Nim, lub przeciw Niemu; który krzyczy i gromi fałsz i obłudę, który grozi piekłem ognistym tym, którzy świadomie grzeszą; który w sprawach moralnościnie godzi się na żaden, nawet najmniejszy kompromis! Takiego Jezusa też mamy poznać – bo takim też jest!
I dawać świadectwo Jezusowi prawdziwemu, a nie takiemu, jakiego chcielibyśmy Go widzieć, albo takiemu, jaki pasuje dzisiaj do rzeczywistości, do społecznych oczekiwań, czy takiego, którego obraz zyskałby więcej procent w sondażowych „słupkach”. Nie! Jezus nie jest mdły i bezbarwny, Jezus swego światła nie chowa pod korcem, Jezus swojej nauki i świadectwa nie głosi po kryjomu, w małym pokoiku, tylko dla swoich uczniów.
Jezus wychodził do ludzi, słuchały go tłumy, wchodził do synagog, spierał się z zakłamanymi faryzeuszami i przywódcami ludu! Ani na krok nie ustąpił w zasadniczych kwestiach moralnych – ani na krok! Nawet za cenę życia! I nas do takiej postawy i takiego świadectwa wzywa! Szczególnie w tych naszych rozmytych, bezbarwnych i niejakich czasach, w których wszystko jest prawdą i jednocześnie nic nią nie jest – właśnie w takich czasach my – chrześcijanie, my – przyjaciele Chrystusa mamy być solą ziemi i światłem świata!
Właśnie my! Ty i ja! Ty, Droga Siostro i Ty, Drogi Bracie, którzyza chwilę wrócicie do swoich rodzin i swoich codziennych spraw, a jutro pójdziecie do pracy i do szkoły – to właśnie Wy i właśnie tam – macie jednoznacznie świadczyć swoimi dobrymi uczynkami i swoimjasnym stanowiskiem w sprawach wiary, w sprawach życia i postępowania! Ty, Droga Siostro i Ty, Drogi Bracie, jesteście do tego wezwani.
I także ja, kapłan, do tego jestem wezwany, aby ukazywać swoimi uczynkami i swoim nauczaniem całego Jezusa, Tego chwalebnego, ale i Tego ukrzyżowanego – chociażby się to nie wszystkim podobało, a niektórzy nawet poczuli się zdegustowani czy zniesmaczeni… Trudno!Prawda jest jedna – i obraz Jezusa jest jeden! Taki, jaki On sam ukazał, a nie taki, jaki my czasami chcielibyśmy sobie stworzyć. I właśnie poznając takiegoż prawdziwego Jezusa i świadcząc o Nim, staniemy się dobrą i nadającą rzeczywistości smak i kształt solą – i bardzo jasnym, mocnym i pewnym światłem.
Kochani, to zadanie dla każdej i każdego z nas – już od dzisiaj! Już od teraz!
W tym duchu zastanówmy się:
  • Jaki obraz Jezusa noszę w sobie – prawdziwy, czy złagodzony i dopasowany do aktualnych potrzeb czasu?
  • Czy swoje życie przyrównuję i dopasowuję do wymagań Jezusa, czy też dokonuje się proces odwrotny?
  • Czy w rozmowach na tematy moralne zajmuję jednoznaczne stanowisko, zgodne z prawdą, czy łagodzę je, aby kogoś nie zrazić?
Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie.

1 komentarz

  • Dziś na kazaniu usłyszałem, że jesteśmy solą ziemi. Więc kim są kapłani nasi, którzy tak łatwo przekazują nauczanie katechistom z neokatechumenatu. Czy pasterze nasi nie mają już nic do przekazania swoim owcom. A może ludzie nie widząc ich dobrych uczynków nie chcą ich słuchać. Jaka jest więc propozycja ze strony neokatechumenatu? Poranieni i raniący swoich najbliższych stają się publicznymi ewangelizatorami w świątyniach. Słyszę o świństwach i brudach jakie były ich udziałem, lecz oni nawrócili się i proponują innym przyłączyć się do nich, nam którzy pragniemy oddawać Bogu cześć w świątyniach naszych.
    Kochani jeżeli jesteście nosicielami światła to dlaczego chowacie je pod korcem. Dlaczego wyprowadzacie sprawowanie Najświętszej Ofiary do salek przy parafialnych. Przecież kościoły nie są przepełnione, by nie było miejsca dla was.
    To piękne uczucie spotykać się we wspólnotach Kościoła, wśród ludzi myślących podobnie i sam tego doświadczyłem, lecz wszystkie zabiegi wyprowadzające sprawowanie Eucharystii na zewnątrz jest jego rozbijaniem.
    Kto tego nie widzi ma chyba bielmo na oczach.

    ~Dasiek, 2011-02-06 13:56

    Już nie mam siły przekonywać, że nie wszyscy księża są tacy i pytać, czy naprawdę nie ma innych postaw kapłańskich. Jeżeli się widzi tylko zło i w tak ostrych słowach się jedynie krytykuje, to…
    Ja mogę mówić tylko o swoim działaniu, a ja akurat mam co powiedzieć "owieczkom" i mówię lub piszę codziennie, nie wpuszczam na ambonę katechistów i staram się czuwać nad swoją postawą. I znam wielu księży, którzy postępują podobnie.

    ~Ks. Jacek, 2011-02-09 05:53

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.