Chrześcijanin daje z siebie więcej!

C

Bardzo serdecznie witam w Dzień Pański i zapraszam do refleksji nad postawą chrześcijanina, który zawsze ma z siebie dawać więcej – i zawsze z miłością, nie zaś ograniczać się tylko do minimum. A na początek trzy sprawy:
1. Dawid ponownie zachęca nas w swoim wpisie do dyskusji na proponowany przez siebie temat. Podpisuję się pod tą zachętą. Natomiast w kontekście śmierci Abpa Życińskiego pozwolę sobie nie zgodzić się z Dawidem, że Zmarły był za życia krytykowany, a teraz jest wychwalany pod niebiosa. Z takim zjawiskiem mieliśmy do czynienia w przypadku śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Według moich obserwacji, media publiczne i komercyjne były Arcybiskupowi za życia życzliwe i teraz tylko kontynuują swoją linię. Ci zaś, którzy nie akceptowali jego kontrowersyjnych wypowiedzi i nie zgadzali się z nimi – dzisiaj także wymownie milczą, gdyż – po pierwsze – nie dopuszcza się ich do głosu, a po drugie – uznają oni zasadność przekonania, wyrażonego w słowach, że „o zmarłym albo dobrze, albo wcale”. Zamiast zatem wypowiadać krytyczne opinie, które gdzieś tam, w kuluarach da się usłyszeć, wolą się po prostu pomodlić o jego zbawienie. I to jest najlepsze w tej chwili rozwiązanie, do którego ja także wszystkich zachęcam!
2. Dzisiaj spotkanie Studentów o 19.00. Zapraszam!
3. Wczoraj uczestniczyłem w Studniówce w Liceum im. Lelewela w Żelechowie. Tam uczyłem przez prawie dwa lata i tam zostawiłem dużą część swego serca. Dziękuję za zaproszenie Szanownej Pani Dyrektor, całemu Dostojnemu Gronu Pedagogicznego i Kochanej Młodzieży! Maturzystom życzę przede wszystkim nie tyle zdania matury – bo maturę się zdaje – ale zdania egzaminu z życia, dobrych i zgodnych z wolą Bożą wyborów życiowych. I tego, by przez całe życie byli tak po prostu i trwale szczęśliwi!
                     Życzę błogosławionego Dnia Pańskiego!
                                Gaudium et spes!  Ks. Jacek

6 Niedziela Zwykła, A,
do czytań:  Syr 15,15–20; 1 Kor 2,6–10;  Mt 5,17–37
Jezus przyszedł nie po to, aby znieść Prawo Boże, ale je wypełnić. Wypełnić – bo wszystkie mesjańskie obietnice starotestamentalnego Prawa prowadziły właśnie do Niego i w Nim zostały zrealizowane. Wypełnić – to znaczy wykonać wolę Bożą, zawartą w przykazaniach. Wypełnić – to wreszcie znaczy także: uzupełnić, udoskonalić, doprowadzić do pełni. Bóg bowiem stopniowo objawiał się człowiekowi i powoli do siebie prowadził w Starym Testamencie, a dopiero Jezus w pełni objawił prawdę o Bogu i o człowieku. W konsekwencji też – postawił swoim uczniom wyższe wymagania.
To właśnie dlatego przykazanie: „Nie zabijaj” oznacza już nawet zakaz gniewu, a nie tylko samego zabójstwa w sensie ścisłym. Przykazanie: „Nie cudzołóż” oznacza już nawet zakaz pożądliwego spojrzenia, a z kolei zakaz fałszywego przysięgania najlepiej wypełnić w ogóle poprzez rezygnację z przysięgania – i znieważania przy tym imienia Bożego – na rzecz zwykłej prawdomówności i szczerości w życiu.
Wypełnianie przez Jezusa Prawa Bożego oznacza także powrót do jego źródeł, do jego pierwotnego brzmienia, wbrew późniejszym „naleciałościom”, dopisanym z powodu ludzkiej przewrotności. Stąd właśnie wynika zakaz oddalania żony z jakiegokolwiek powodu.Problematyczne dla wielu stwierdzenie: „poza wypadkiem nierządu” nie oznacza żadnego wyjątku od tej zasady, ale – według dogłębnej analizy językowej i prawnej – dotyczy małżeństwa zawartego nieważnie, na przykład między bliskimi krewnymi. Natomiast cała nauka Jezusa zawsze opowiadała się za pierwotną nierozerwalnością małżeństwa. 
Tak więc Jezus nie zadowala się skrupulatnym, literalnym rozumieniem i wypełnieniem Prawa Bożego, ale spojrzeniem nań przez pryzmat przykazania miłości Boga i bliźniego. A takie spojrzenie zawszemobilizuje człowieka do dawania z siebie więcej – zawsze więcej! I zawsze – z miłością!
Chrześcijanin powinien ciągle poszukiwać sposobów nie tyle wypełnienia nakazu Bożego czy uszanowania zakazu, nie tyle spełnienia praktyki religijnej, zdobycia zaświadczenia z kancelarii, dochowania jakiejś tradycji religijnej, spełnienia obowiązku moralnego czy religijnego, ile okazania – poprzez to wszystko, co tu wyliczyliśmy sobie – szczerej miłości do Jezusa.
A jeżeli takie kryterium zechce się przyjąć, to naprawdę oczywistym się stanie, że przykazanie: „Nie zabijaj” nie dotyczy tylko odebrania komuś życia, co z kolei oznacza, że nie mogę spać spokojnie i głaskać swego sumienia uspokajającymi zapewnieniami, że przecież jestem w porządku, bo nikogo nie zabiłem, w żadnym zabójstwie nie miałem współudziału, a więc jestem zupełnie w porządku.
Przy literalnym, suchym i sztywnym zachowywaniu przykazań tak by było, ale chrześcijanin winien kierować się miłością i na każde przykazanie winien patrzeć przez jej pryzmat, a więc widzieć każde z przykazań w znacznie szerszej perspektywie, niż wskazywałyby na to słowa, które to przykazanie określają.
Wspaniałą lekcję takiego rozumienia Dekalogu dał nam Jan Paweł II, pielgrzymując po polskiej ziemi w roku 1991 i w kolejnych miejscach analizując kolejne przykazania. Jakże to było potrzebne wtedy, u progu nowej epoki w dziejach naszego Narodu – epoki wolności. Jakże to było potrzebne – i jakże to nadal jest potrzebne, a jak nam mało z tego zostało… Czy pamiętamy cokolwiek z tego, co wówczas Jan Paweł II mówił? Czyż nie należy do tego powrócić teraz, kiedy przygotowujemy się duchowo do Jego beatyfikacji?
Przykazania Dekalogu regulują naprawdę wszystkie dziedziny naszego życia i przez ich pryzmat naprawdę można zobaczyć każdy ludzki problem i dylemat. Ale trzeba spojrzenia pełnego miłości – i prawdziwej mądrości, o której Paweł Apostoł mówi w drugim czytaniu. Właśnie w sprawach wiary, w sprawach Bożych szczególnie powinniśmy się kierować zasadami Bożej mądrości, duchowej mądrości –nie mądrości świata! Często bowiem reguły jednej i drugiej mądrości mogą pozostawać w sprzeczności do siebie, dlatego my, ludzie wiary, ludzie Chrystusa, nie możemy się kierować ludzką mądrością.
Grozi to bowiem dokonaniem niewłaściwego wyboru. A to właśnie do dokonywania wyboru człowiek jest wezwany i upoważniony, o czym Mędrzec Syracydes mówi w pierwszym czytaniu tak: Jeśli zechcesz, zachowasz przykazania, a dochować wierności jest Jego upodobaniem.Położył przed tobą ogień i wodę, co zechcesz, po to wyciągniesz rękę. Przed ludźmi życie i śmierć, co ci się podoba, to będzie ci dane.
A więc możemy – a nawet musimy – wybierać! To jeden z walorów naszej wolności. Ale to także sprawdzian dla tej wolności – i dla mądrości. Którą mądrością będziemy się kierować? Ta ludzka podpowie bowiem, aby wybrać to, co łatwiejsze, co bardziej spodoba się ludziom, co przyniesie więcej wszelakich korzyści. Ta ludzka mądrość podpowie, aby tak wybrać, by na tym jeszcze nieźle zarobić, by zyskać powszechne uznanie i prestiżowe stanowisko, wysoką pozycję w społeczności.
Boża mądrość natomiast podpowie, aby przekroczyć to ludzkie spojrzenie, przekroczyć ludzkie ograniczenia i upodobania – i dać z siebie więcej, przekroczyć samego siebie, wyjść z „ramek” przeciętności i minimalizmu. 
Bóg dobrze wie, co w sercu nosi człowiek, Jego mądrość jest nieograniczona. W pierwszym czytaniu słyszeliśmy: Ponieważ wielka jest mądrość Pana, potężny jest władzą i widzi wszystko. Oczy Jego patrzą na bojących się Go, On sam poznaje każdy czyn człowieka. I to dlatego właśnie – jak dalej pisze Syracydes – nikomu nie przykazał być bezbożnym i nikomu nie zezwolił grzeszyć.
A zatem, Bóg daje możliwość wyboru, chociaż dla dobra człowieka podpowiada najlepsze rozwiązania, wskazuje drogę. Nie mówi do człowieka: „Radź sobie sam! Wybierz sobie drogę i jakoś do Mnie dojdź! Żyj jak chcesz – a Ja cię na koniec osądzę!”. Nie, nie tak podchodzi do sprawy Bóg w swojej mądrości. On wskazuje drogę, daje przykazania, ale nie zmusza do ich przestrzegania – w ogóle nie zmusza do tego, aby iść Jego drogą! Mówi jednak, że jest to droga dobra i pewna, uszanuje natomiast każdy wybór człowieka. Przy czym człowiek musi mieć też świadomość konsekwencji swego wyboru!
Dlatego wszyscy są zaproszeni do zbawienia, wszyscy są w równym stopniu powołani do zbawienia, nikomu Bóg nie podpowiada drogi grzechu, wszystkim tę drogę odradza, a wskazuje drogę przykazań,doradzając dzisiaj, jak je należy wypełniać. Brzmiące dziś wręcz jak refren Jezusowe stwierdzenie: A Ja wam powiadam…, jest właśnie owym wskazaniem, jest poszerzeniem spojrzenia na przykazania – przecież dla Izraelitów, i dla nas wszystkich tak dobrze znane. Słyszeliście, że powiedziano…  A Ja wam powiadam….
Z tym przesłaniem dzisiaj Jezus przychodzi także do każdej i każdego z nas indywidualnie, mówiąc niejako: „Słyszeliście, że powiedziano: odmawiaj paciorek, chodź do kościółka w niedziele, co najmniej raz w roku się spowiadaj, posyłaj dziecko na lekcje religii, przyjdź na rekolekcje, staraj się ludziom nie szkodzić, bądź w miarę prawdomówny, utrzymaj jako taką atmosferę w rodzinie, staraj się – na ile się da – rzetelnie i uczciwie pracować… Słyszeliście, że tak wam powiedziano.
A Ja wam powiadam: przeżywajcie głęboko każdą Mszę Świętą – nie tylko w niedziele, słuchajcie uważnie Bożego Słowa, sami je czytajcie, żyjcie nim na co dzień; rozmawiajcie ze Mną o różnych porach dnia i na różne sposoby, nie tylko „paciorkiem”; spowiadajcie się systematycznie, nie rzadziej, jak co miesiąc, dobrze przygotowujcie się do każdej Spowiedzi, często przyjmujcie Komunię Świętą, podejmujcie dobre i mocne postanowienia, czyńcie sobie nawzajem dobro,prześcigajcie się w okazywaniu sobie nawzajem miłości, poszukujcie wciąż nowych sposobów niesienia innym radości i nadziei!
Z takim przesłaniem, Kochani, przychodzi do nas Jezus! Właśnie z takim: „Słyszeliście, że powiedziano: zróbcie to, co konieczne, dajcie tyle, ile koniecznie trzeba, unikajcie grzechu. A Ja wam powiadam: przekraczajcie samych siebie, dawajcie zawsze więcej i więcej, i więcej! I zawsze – z miłością! Bo powiadam wam: Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa, niż uczonych w Piśmie i faryzeuszy, nie wejdziecie do Królestwa niebieskiego.
W tym kontekście zastanówmy się:
  • Czy każdą Mszę Świętą przeżywam z miłością i w skupieniu, czy się na nią nie spóźniam, nie wychodzę przed czasem?
  • Czy moja modlitwa to szczera i serdeczna rozmowa z Bogiem, czy wyliczony „odtąd – dotąd” obowiązek?
  • Czy poszukuję wciąż nowych sposobów okazywania innym miłości, życzliwości i pomocy?
Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa, niż uczonych w Piśmie i faryzeuszy, nie wejdziecie do Królestwa niebieskiego.

2 komentarze

  • Jezus mówi nam byśmy byli w swoim zachowaniu radykalni, a radykalnym nie jest być łatwo. Bo radykalne podejście do ewangelii niesie za sobą trud i cierpienie ze strony najbliższych, ze strony przełożonych i też ze strony współwyznawców.
    Gdy św. Duch zaczyna przenikać człowieka wtedy szatan zaczyna bardziej atakować lękiem. Czy trzeba będzie wtedy pokochać Boga aż do szaleństwa.
    Tak wielu świętych czuło się wyobcowanych spośród społeczeństwa. Lękamy się tego i rezygnujemy z tego by Duch nas przeniknął. Prosimy o tysiące rzeczy lecz nie o św. Ducha. By wypłynąć na głębię potrzebna jest Jego moc. Nie wyobrażam sobie być radykalnym w przestrzeganiu Bożego Prawa bez Jego Darów. Wielka szkoda, że zaprzestano w mym kościele wspólnej modlitwy wiernych przed kazaniem : " Przybądź Duchu święty, Ześlij z nieba wzięty…
    Na próżno głoszone są najpiękniejsze i najmądrzejsze kazania dopóki słuchający szczerze nie poproszą o światło Ducha św. Jak wiele wysiłku trzeba włożyć w homilię by dotarła do słuchaczy wiedzą chyba tylko księża, a tu jak na skałę. "Przed ludźmi życie i śmierć, co ci się podoba, to będzie ci dane".
    Zapewniam tu o modlitwie przed zniechęceniem każdego kapłana, który stanął na drodze mego życia.

    ~Dasiek, 2011-02-13 14:33

    Dziękuję za głos. I za modlitwę w intencji nas, księży. Rzeczywiście, grozi nam zniechęcenie, rutyna, bylejakość, więc każde modlitewne westchnienie jest na wagę złota. A co do wzywania Ducha Świętego, to jest to bardzo ważne i rzeczywiście – kiedy hymn ten był w Diecezji Siedleckiej śpiewany przed homilią, mi osobiście bardzo to pomagało w głoszeniu. Ale teraz staram się zawsze wzywać Ducha Świętego w momencie, gdy zaczynam przygotowywać rozważanie na ambonę, lub na blog. I wiem, że są ludzie, którzy mnie, jako księdza – a więc zapewne też i innych księży – wspierają modlitwą w ich posłudze homiletycznej, sakramentalnej… Jest to bardzo potrzebne. A skuteczność przekazu kaznodziejskiego nie zależy jedynie od erudycji, "wychlastu" oraz przygotowania głosiciela, ale też – a może o wiele bardziej – od otwartych serc słuchaczy. W tym wymiarze można stwierdzić, że każda homilia, dla swej skuteczności, zakłada jakąś współpracę głoszącego kapłana i słuchającego go wiernego. Serdecznie pozdrawiam!

    ~Ks. Jacek, 2011-02-13 17:23

    Jak ja się zgadzam ze stwierdzeniem tytułowym!
    Jakie przykre jest patrzenie na ludzi, którzy tak naprawdę nie przychodzą na Mszę Świętą, ale przychodzą do kościoła – jedynie jako budynku. Oni są w kościele, w środku, ale nie na Mszy Św. niestety. A główne co ich wówczas interesuje, to zegar czy strój sąsiada stojącego obok. Mnóstwo jest teraz takich postaw. Trzeba "zaliczyć" niedzielną mszę, bo tak wypada. Trzeba zagłuszyć swoje sumienie…
    Tylko jaki to Chrześcijanin…

    P.S.
    Nooo, wiadomo, Lelewel w Żelechowie najlepszy! :):):)

    ~Paulina, 2011-02-13 21:18

    Właśnie – "tylko jaki to chrześcijanin"! Zgadzam się z tą opinią w całej rozciągłości. Myślę, że cała nasza rzeczywistość wyglądałaby zupełnie inaczej, gdyby wszyscy, którzy uważają się za wierzących, swoją wiarę traktowali na "sto procent". Mielibyśmy o połowie mniej problemów, jakie gnębią dzisiaj ludzi – a które to problemy ludzie sobie nawzajem ze szczerej i serdecznej zawiści czynią – czyż nie?! A Lelewel – to jednak Lelewel… No, cóż… Serdecznie pozdrawiam!

    ~Ks. Jacek, 2011-02-13 21:30

  • Oj tak… to prawda. Aby tylko jeden pod drugim dołek podkopać. I jaka to wówczas satysfakcja, że drugiemu się coś nie udało… Przykra rzeczywistość. Dziwne czasy nastały.
    Kiedy kończyłam Lelewela, obecna Pani Dyrektor (wówczas nie będąca jeszcze na tym stanowisku), zadedykowała naszej klasie, na jednej z naszych ostatnich lekcji j. polskiego, taką myśl na dalsze dorosłe życie:

    ,,Człowiek człowiekowi wilkiem,
    ale Ty się nie daj zwilczyć.
    Człowiek człowiekowi bliźnim,
    z bliźnim się możesz zabliźnić…"

    I od tego momentu stało się to moim mottem życiowym.
    I tego Księdzu i wszystkim uczestniczącym w życiu tego bloga życzę!
    Pozdrawiam serdecznie.

    ~Paulina, 2011-02-13 22:28

    W odpowiedzi na wpis Pauliny chciałbym zauważyć, że wiersz, zaproponowany przez Panią Dyrektor, jest kapitalnym komentarzem do stwierdzenia, dotyczącego trudnej obecnej rzeczywistości. Nie zapominajmy: to nie czasy są takie, lub inne – ale ludzie, którzy je tworzą. To od nas zależy, jaka będzie rzeczywistość, w której żyjemy. Nawet na tym maleńkim obszarze, który jest przestrzenią naszej osobistej działalności, ale to ma ogromne znaczenie, bo nie inaczej da się zmienić całą wielką rzeczywistość. Serdecznie pozdrawiam!

    ~Ks. Jacek, 2011-02-15 12:07

    Otóż to chrześcijanin okaleczony i sponiewierany przez złego ducha. Jeszcze pozostała w nim odrobina sił by przyjść do źródła życia, bo coś mu podpowiada, że jest jeszcze nadzieja. I pewnie nie zdaje sobie sprawy z tego, że rani i pociąga innych do swego poziomu. Wiem, że łatwo napisać, a trudno wykonać, lecz on potrzebuje by podać mu rękę. I może nie dosłownie, lecz przez post, jałmużnę i modlitwę możemy to uczynić. Sami z siebie bez pomocy Ducha Świętego nic dobrego nie uczynimy. Rozgląda się ten biedny chrześcijanin na boki i co widzi ? Ani świętych kapłanów, ani gorliwych wyznawców. Kto rozpali w nim ogień wiary, gdy on już umiera z pragnienia. Komu jest jeszcze w stanie uwierzyć, że jest lekarstwo na obecną rzeczywistość, a jest nim Duch Święty. Lecz On z butami nie wchodzi i nie trwoni swych darów. O te dary musimy wszyscy prosić i nie ustawać o nie w modlitwie.

    ~Dasiek, 2011-02-13 23:55

    A ja dziękuję Duchowi Świętemu, że ile razy obejrzę się dookoła siebie, to jednak widzę świętych kapłanów i gorliwych wyznawców.

    ~Ks. Jacek, 2011-02-15 12:11

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.