O tym, jak wielką wieżę budowano…

O

Witam bardzo serdecznie. I od razu polecam Waszej refleksji dwie sprawy:
1. Dawid wczoraj podarował nam wszystkim przepiękne świadectwo, dotyczące odniesienia rozważanego przez nas aktualnie Bożego Słowa do swego życia. Przyznaję, że pamiętam wydarzenie, o którym Dawid pisze. Wszyscy to wtedy przeżywaliśmy. Bardzo dziękuję za to świadectwo – stanowi ono bardzo cenny komentarz do samego Bożego Słowa, jak i do rozważań, które staram się zamieszczać. Zechciejcie, Kochani, odnieść się do tej wypowiedzi. Zapraszam również do dzielenia się swoimi doświadczeniami.
2. Wczoraj po raz kolejny Rosjanie oskarżyli wyłącznie Załogę samolotu za Dramat Smoleński. Po raz kolejny też, zupełnie bezkarnie, pozwalali sobie na bardzo wiele, mówiąc o samobójcach za sterami maszyny. O dziwo, nawet strona rządowa zaczęła mówić o „propagandzie w starym, radzieckim stylu”. Tylko czy to wszystko sprawi zmianę myślenia rządzących, którzy cały czas trwają na kolanach przed Wielkim Bratem i wmawiają sobie i wszystkim, jak to świetnie i bezproblemowo przebiega współpraca? Niestety, nie wierzę w to! Bo jak się teraz wycofać z decyzji o potulnym i uległym oddaniu śledztwa Rosjanom? Nie dziwcie się, Kochani, że ciągle do tego wracam, ale to wszystko, co się dzieje, każdego dnia od nowa utwierdza mnie w przekonaniu, że to nie był żaden wypadek. Pytań i wątpliwości przybywa w tempie zastraszającym, a odpowiedzi coraz mniej i wszystko coraz bardziej zagmatwane. Strona rosyjska wyraźnie chce coś ukryć. A nasza władza, w potulnej roli petenta, bezskutecznie prosi o dopuszczenie do dowodów, do śledztwa, jednak otrzymuje tylko ochłapy, musząc przełykać kolejne upokorzenia, tłumacząc opinii publicznej, że tak musi być, bo jednak wina jest po stronie  nieudolnych pilotów i pijanego generała oraz prezydenta, który wywierał presję. Kochani, ILE JESZCZE ZNIESIEMY TAKICH BEZCZELNYCH KŁAMSTW?! DO JAKIEGO STOPNIA DAMY SIĘ JESZCZE – JAKO NARÓD – UPODLIĆ?! ILE JESZCZE ZNIOSĄ RODZINY OFIAR, BEZSILNIE SŁUCHAJĄCE, JAK Z ICH BLISKICH ROBI SIĘ PUBLICZNIE SPRAWCÓW WSZYSTKIEGO ZŁEGO, WIEDZĄC, ŻE NIE MOGĄ SIĘ JUŻ BRONIĆ, A NA OBRONĘ ZE STRONY WŁADZ NIE MOGĄ LICZYĆ? 
                   PROSZĘ WAS WSZYSTKICH O MODLITWĘ ZA OJCZYZNĘ!
A na dziś zapraszam do rozważenia historii ludzkiej „samodzielności” przy budowie wieży Babel. Dobrego dnia!
                Gaudium et spes!  Ks. Jacek 

Piątek 6 tygodnia zwykłego, rok I,
do czytań:  Rdz 11,1–9;  Mk 8,34–9,1
Znana nam wszystkim dobrze opowieść o wznoszeniu, a następnie o zniszczeniu jeszcze nie ukończonej wieży Babel,prawdopodobnie nawiązuje do budowy miasta, której się podjął król asyryjski, Sargon II, oraz do budowy tak zwanego zigguratu, a więc monumentalnej budowli sakralnej w formie schodkowej piramidy, którą wznoszono za czasów króla Nabuchodonozora. Te dwa, odległe od siebie wydarzenia, Autor biblijny połączył w jeden obraz, za pomocą którego chciał pokazać po raz kolejny ludzkie dążenia i zabiegi przeciwne zamysłom Bożym.
Uroczysta inauguracja miasta, którego budowa jeszcze nie została ukończona, miała miejsce w 706 roku przed Chrystusem. Jednak po kilku miesiącach król Sargon II poległ na wojnie, co wszyscy jednoznacznie odczytali jako znak, że nie należy kończyć budowy, bo bóstwa, w które wierzono, prawdopodobnie nie są z tego zadowolone.
Przypuszcza się, że właśnie na kanwie tego wydarzenia Autor biblijny skonstruował opowiadanie o wznoszeniu wieży, która miała stać się symbolem ludzkiej zaradności i wzajemnej jedności – ale bez Boga. A zatem, od samego początku budowla ta wznoszona była na złym fundamencie. Albo – lepiej powiedzieć – w ogóle bez fundamentu.
Oto po raz kolejny człowiek chce być jak Bóg. Chce pokazać Bogu, że poradzi sobie bez Niego. Zamyka się w obrębie własnych wytworów cywilizacyjnych, co skutkuje pychą i nieprawością. Naturalnie, tworzenie takich czy innych cywilizacji nie jest niczym złym, ludzie mają sobie czynić ziemię poddaną i ją zagospodarowywać. Jednak nie w taki sposób, by mieli wyłączyć z tego wszystkiego Boga i sami dla siebie stać się punktem odniesienia, sami dla siebie stać się bogami!
Przecież Bóg dał człowiekowi całą ziemię w posiadanie, a tu ludzie chcą się skupić w jednym miejscu i stworzyć sami dla siebie taki mały światek, w którym sami sobie, bez Boga, będą radzić. Oczywiście, wszystkie te usiłowania są daremne, co Autor biblijny pokazał nieco ironicznie, mówiąc, że Bóg, aby zobaczyć wieżę, musiał zejść z nieba. A przecież budowla ta miała dosięgać nieba. Widać zatem, że ludziom daleko do tego, aby równać się z Bogiem. Nie jest to w ogóle możliwe!
Następuje zatem pomieszanie języków i ogólne rozproszenie ludzi. I nie dlatego, że Bóg poczuł się rzeczywiście zagrożony inicjatywą człowieka, więc zburzył wieżę. Nie! W ten obrazowy sposób pokazane zostało, że skutki złego działania zawsze są złe – budowanie jedności na złym fundamencie, dążenie do fałszywych celów zawsze musi się obrócić przeciwko człowiekowi! Wznoszenie wieży własnej pychy nigdy nie przyczyni się do utrwalania między ludźmi prawdziwej jedności i miłości.
I to właśnie w tym kontekście, Kochani, trzeba nam spojrzeć na słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: Bo kto chce zachować swoje życie, straci je. A kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je.Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić? Bo cóż może dać człowiek w zamian za swoją duszę?Właśnie! Ile zyska człowiek, co osiągnie, co zbuduje, jeżeli chce to osiągać bez Boga, wbrew Niemu?
Cóż z tego, że będzie się miotał, szarpał, budował swoją przyszłość, pędził ciągle do przodu i do przodu, coraz więcej pracując, zarywając noce, zapominając o rodzinie i o całym Bożym świecie, tylko pracując, pracując, pracując… Aż wreszcie sam siebie zapyta – i po co to wszystko? Dokąd biegnę? I po co zdobywam te kolejne stopnie kariery, po co „ciułam” te ciężko zarabiane pieniądze? Po co to wszystko? Co jest na końcu tego wszystkiego?
Kochani, nazwa „Babel” w języku asyryjskim znaczy „brama do nieba”. Ale w hebrajskim odnosi się do słowa „balal”, co znaczy:„pomieszać”. Zobaczmy, jaka rozbieżność znaczeń. Ale dobrze pokazuje, czym są ludzkie dążenia, podejmowane bez Boga, albo tak przynajmniej „obok” Niego – czym są w mniemaniu samego człowieka, a czym są w rzeczywistości! W zamiarach człowieka są właśnie ową „bramą do nieba”. W rzeczywistości – stają się źródłem wielkiego zamieszania, chaosu, zagubienia, przemęczenia… Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić? Bo cóż może dać człowiek w zamian za swoją duszę?
            W tym kontekście pomyślmy:
  • Czy wszystko, czego się podejmuję, czynię dla Boga i ze względu na Niego?
  • Ile swojego zapracowanego czasu codziennie ofiaruję Bogu?
  • Czy moim bliskim – może swoim dzieciom – tak często zapędzonym i przepracowanym, przypominam o potrzebie stałego kontaktu z Bogiem?
Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje.

4 komentarze

  • Witam ponownie:)
    W kilku, może kilkunastu zdaniach odniosę się do dzisiejszej wypowiedzi ks. Jacka. Podobnie jak zapewne wielu z Was i ja usłyszałem wczorajszą konferencję w Rosji, a właściwie medialny teatrzyk. Czekam na dzisiejsze wypowiedzi polskiej prokuratury, zwłaszcza, że niedawno wrócili jej przedstawiciele ze Smoleńska. Podobnie, przynajmniej w pewnym stopniu, jak ksiądz Jacek czułem się trochę zbulwersowany wypowiedziami Rosjan. Zwłaszcza tym, że całkowicie przenoszą winę na stronę polską. To przykre, nawet haniebne – jeśli mogę tak określić. W dalszym ciągu nie wierzę w zamach, uważam, że wina leży po obu stronach, o czym wspominałem niejednokrotnie na łamach bloga. Jeśli już mamy zakładać, że był to jednak zamach, to wątpię abyśmy w najbliższym czasie mieli poznać prawdę.
    Wracając jednak do mojej opinii, póki co, uważam, że winę za to, co się stało ponosi zarówno strona polska jak również rosyjska. Jeśli chodzi o Polskę to uważam, że lot nie był dobrze przygotowany, wiele rzeczy robiono na ostatnią chwilę, panowała dość nerwowa atmosfera, zwłaszcza, że mieliśmy wówczas dość często pokazówkę z cyklu kto pierwszy – prezydent czy premier – dobiegnie do samolotu. Te żenujące konflikty, spory o samolot w pewnym sensie nadały ton nerwowej atmosferze. Ale uwaga! Winę za te spory ponoszą w moim odczuciu zarówno kancelaria premiera jak również prezydenta. To tak w skrócie, jeśli chodzi o wypadek pod Smoleńskiem.

  • Co do Polski jako ojczyzny, popieram apel ks. Jacka o modlitwę za nas Polaków, za Polskę. Domyślacie się, choćby z moich wypowiedzi na blogu, że interesuję się polityką i tym co dzieję się w Polsce jak również na świecie. Obserwując to, co nas, otacza od dłuższego czasu zastanawiam się co się dzieje w tym kraju, ale nie tylko w nim, równiez w Europie, itd. I nie chodzi tu tylko o wyjaśnianie katastrofy, ale inne sprawy. Oto rząd kładzie rękę na nasze emerytury (nie uważam, że OFE działają dobrze, ale pomysł rządu jest fatalny) tłumacząc, że to dla dobra Polaków. Nie łudźmy się, w kasie państwa brak pieniędzy, trzeba coś kombinować. Wczoraj raport NIK w sprawie mieszkań socjalnych pokazał, że 84% oczekujących nigdy nie dostanie mieszkania!!! Prawdopodobnie do pokrycia zapotrzebowania na lokale socjalne trzeba ponad 260 mln, rząd obiecał 1 mld, a wpłynęło 160 mln!!! Paranoja! Moi Drodzy, a takich spraw moglibyśmy wymieniać tysiące. Rodzi się ciągle to samo pytanie: co się dzieje w tym kraju? Nie tylko dziś, wczoraj, ale od dłuższego czasu! Jak patrzymy na scenę polityczną zarówno po prawej jak i lewej stronie ciągle jakies przepychanki, kłótnie. Brak kompetencji, zaangażowania w to, co ważne. Podobnie popatrzcie na Europę, do której przecież należymy. W Belgii nie ma utworzonego rządu od ponad 240 dni! Żenujący spektakl premiera Berlusconiego we Włoszech! (już dawno powinien był zrzucony ze stołka). To tylko dwa przykłady spośród wielu, na to, że coś niedobrego dzieje się wokół nas!
    Moi Drodzy, modlitwą obejmijmy również kościół. Chciałbym tu krótko nawiązać do nurtującej mnie sprawy, mianowcie tzw. Komisji Majątkowej, która miała zająć się odzyskaniem ziem i majątku zagarnionego kościołowi w okresie PRL. Daruje sobie opisywanie specyfiki i działań tej Komisji (zainteresowanych tym odsyłam do różnych źródeł w prasie, tv, internecie). Nie wiem w jaki sposób kościół uzyskał te majątki, wierzę, że na drodze legalnej, choć historia kościoła pokazuje, że nie zawsze wszystko było "jak należy". Wiadomym jest, że właścicielowi należy oddać zagarniętą rzecz/własność – tak bowiem stanowi prawo, etyka, itp. Ale może kościół mógłby postąpić trochę inaczej? Oto kilka dni temu bp./abp. Sławoj Głódź wypowiada mniej wiecej takie słowa, że kościołowi zabrano ponad 200.000 ha ziemi, a zwrócono 63.000. Część ziemi, nieruchomości, itp. zwrócono na drodze ugody, ale będzie jeszcze 216 spraw sądowych. Czy Kościół nie mógłby "darować" pozostałych zobowiązań? Domyślam się, że nie narzeka na brak funduszy, a te pozostałe ziemie, budynki, itp. są zagospodarowane przez osoby prywatne, może jakieś instytucje, urzędy, itp. Czy Episkopat nie mógłby powiedzieć, że rezygnuje z części roszczeń, przekazując zagarnięty majątek dla dobra społeczności, itp.? To taka moja osobista refleksja, proszę nie traktować tego jako antyklerykalnego ataku na kościół. W każdym razie jestem ciekawy Waszej moi Drodzy opinii.
    Tym akcentem zbliżam się do końca. Serdecznie pozdrawiam! I podobnie jak Gospodarz bloga zachęcam do dyskusji.:)

    ~Dawid, 2011-02-18 10:05

  • Dziękuję Dawidowi za kolejny obszerny komentarz. Jak zawsze jednak – nie ze wszystkim się w pełni zgadzam.
    Co do przepychanek Premiera z Prezydentem, to jednak miejmy na względzie sposób, w jaki jest to relacjonowane przez media. Proszę przypomnieć sobie, jak po śmierci Prezydenta Kaczyńskiego media kajały się publicznie za fałszowanie Jego obrazu w przekazach. Dzisiaj już wszyscy o tym zapomnieli, zwłaszcza, że rządząca koalicja wszystko robi, żeby za dużo dobrego o śp. Prezydencie nie mówić. I ludzie powoli też zapominają. W tamtych jednak szczególnych dniach powszechnie mówiło się, że inny Lech Kaczyński był naszym Prezydentem – nie ten, którego wyśmiewały media publiczne i komercyjne. A to, że jednak żądał dla siebie należnego Mu konstytucyjnie miejsca w polskiej polityce i chciał mieć wpływ na bieg polskich spraw, a był w tym ośmieszany i przeszkadzano Mu w tym, tendencyjnie jeszcze relacjonując to w mediach, nie może spowodować, że my, ludzie myślący, skwitujemy to stwierdzeniem: "oni wszyscy tacy sami"! Nie, nie wszyscy tacy sami! Pewnie, że gdyby Prezydent ulegał obozowi rządzącemu, mielibyśmy spokój w mediach, ale czy o to chodzi? Nie dajmy sobie wmówić, że wszyscy tacy sami i wszyscy tylko się kłócą. Spróbujmy pomyśleć, kto stoi po jakiej stronie i jakich broni wartości.
    Podobnie rzecz się ma w odniesieniu do Komisji Majątkowej. To już jest po prostu szczyt bezczelności i arogancji, szczególnie ze strony lewicy. Jakim prawem oni, jako spadkobiercy polityczni tych, którzy ograbili Kościół z jego własności, teraz z bezczelnymi twarzami podnoszą larum na niesprawiedliwość w działaniach Kościoła?! Coś niesłychanego! Rzeczywiście – w jakim my świecie żyjemy? Przecież Komisja Majątkowa podejmuje się rozstrzygać spraw, związanych z odzyskaniem własności zagrabionej już po wejściu w życie prl-owskiej ustawy, samej w sobie krzywdzącej i niesprawiedliwej. Ale nawet tę ustawę łamano. A więc już na starcie Kościół zrezygnował z odzyskania dużej części swojej własności. Teraz, na kolejnych etapach prac Komisji, także często zrzekał się jakiejś części własności. A czymże jest ta własność? Przecież to są bardzo często szkoły i szpitale, prowadzone przez zakony albo pod egidą diecezji – placówki cieszące się przed wojną wielkim uznaniem ze względu na wysoki poziom świadczonych z miłością posług. To o tym często mówimy. A dlaczego zakładamy, że Kościół swoją własność uzyskał na drodze jakichś dziwnych "machlojek"? Pewnie, że były różne sytuacje, ale w większości były to darowizny i inne, zupełnie legalne działania – czego nie można powiedzieć o odebraniu ich prawowitym właścicielom. Ale teraz ci, którzy odbierali i ich ideowi spadkobiercy bezczelnie krzyczą o niesprawiedliwości. Coś niesłychanego! Naturalnie, kiedy patrzymy na sprawę z pozycji mediów komercyjnych, czy ostatnio także – niestety – publicznych, to sprawa tak wygląda. Jednak w tej sprawie było kilka artykułów w "Niedzieli", "Gościu Niedzielnym", "Idziemy" (nie pamiętam w tej chwili numerów, ale to sprawa ostatnich dwóch miesięcy). I to nie są jakieś emocjonalne pokrzykiwania, tylko spokojna analiza problemu, poparta konkretnymi wyliczeniami. Sugerowałbym zapoznanie się także z tymi wypowiedziami, aby zobaczyć, jak wygląda tak zwana "druga strona medalu".
    To takich kilka refleksji. Serdecznie pozdrawiam!

    ~Ks. Jacek, 2011-02-20 11:26

  • Witam! Dziękuje za odpowiedź i zgłębienie tematu, zwłaszcza mam tu na myśli Komisję Majątkową. Postaram się w wolnej chwili zapoznać się "z drugą stroną medalu". Wtedy być może jeszcze raz nawiąże do w/w tematu.
    Serdecznie pozdrawiam!
    Dawid

    ~Dawid, 2011-02-20 15:41

    Super! Grunt – to rzeczowa dyskusja między życzliwymi sobie ludźmi, prawda? Serdecznie pozdrawiam!

    ~Ks. Jacek, 2011-02-20 17:44

    Ja właśnie skończyłam czytać bardzo dobrą książkę pożyczoną mi przez przyjaciółkę p.t. "Cywilizacja śmierci" Andrei D'Ascanio. W jej kontekście rozważam wszystkie skutki pychy człowieka i odrzucenie wszelkiej pomocy Boga. Ta cywilizacja to poprostu królestwo szatana. Jak wiemy, jedynie Bóg jest "drogą, prawdą i życiem" i jedynie Jemu należy się hołdJednocześnie ogromnie żałuję, że takie publikacje są prawie nieznane, przypuszczam, większości katolików. Zmęczona już jestem tym "hałasem medialnm". Jako ludzie wydawałoby się światli, dajemy się otumaniać informacjami, które zasiewają w naszych sercach i myślach niepokój. Takie postępowanie prowadzi nas do samozagłady. Gdybyśmy czytali takie publikacje, może rozsądniej postępowalibyśmy wobec bliźnich i siebie samych. Gorąco polecam tę ksiązkę.

    ~Mirka, 2011-02-19 16:44

    Naturalnie, powinniśmy wgłębiać się w tego typu tematy, jednak zalecałbym daleko idącą ostrożność w doborze literatury. To znaczy, żeby zawsze sprawdzić, czy książka, którą bierzemy do ręki, ma akceptację władz kościelnych lub przez jakie wydawnictwo została wydana. Niestety bowiem, na temat końca świata czy Sądu Ostatecznego stworzono już tyle katastroficznych i wydumanych wizji i przypowiedni, które tylko powodują zamęt w głowie. Ostatnio słyszałem o kolejnej dacie końca świata! Nie dajmy sobie wmówić wszystkiego. Nie mówię tu akurat o tej konkretnej pozycji książkowej, wskazanej we wpisie, ale sygnalizuję ogólny problem. Natomiast dobrą literaturę z tego zakresu koniecznie trzeba czytać i wgłębiać się w sprawy duchowe! Dziękuję za przypomnienie o tym! Szczęść Boże!

    ~Ks. Jacek, 2011-02-20 11:34

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.