Witam bardzo serdecznie i dzisiaj proponuję już krótsze – od kilku poprzednich – rozważanie. Zachęcam do łączności duchowej o 20.00.
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Piątek 3 tygodnia Wielkiego Postu,
do czytań: Oz 14,2–10; Mk 12,28b–34
Właśnie – które jest pierwsze ze wszystkich przykazań? Zważywszy, że różnych przepisów – większych i mniejszych, znaczących bardziej i mniej znaczących – nauczyciele Pisma doliczyli się sześciuset trzynastu. A teraz trzeba jeszcze ustawić jakąś gradację między nimi, co wcale nie było łatwe, gdy się miało na uwadze to, że sami wielcy mędrcy Izraela w tej sprawie bardzo się spierali.
I oto dzisiaj jeden z nich zwraca się do Jezusa z prośbą o rozstrzygnięcie tej kwestii. Z całego tonu rozmowy można wywnioskować, że raczej nie był on źle nastawiony do Jezusa, nie chciał Jezusa – jak czyniło to wielu innych uczonych w Piśmie i faryzeuszy – pochwycić na słowie. Jego myślenie – jak się okazało – sytuowało się dość blisko myślenia Jezusa, za co został wręcz przez Jezusa pochwalony…
W ogóle zaczął on tę rozmowę po tym, jak był świadkiem rozmowy Jezusa z saduceuszami na temat zmartwychwstania i kiedy usłyszał mocną, trafną i jednoznaczną odpowiedź Jezusa na ich dywagacje. Wtedy dopiero skierował swoje pytanie, jednak jego rozmowa z Panem – jako rzekliśmy – przebiegła w innej atmosferze,aniżeli rozmowa saduceuszów i doprowadziła do wspólnych wniosków. Uczony w Piśmie wyraził to w swoich słowach, skierowanych do Jezusa: Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznieś powiedział, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą, i miłować bliźniego swego jak siebie samego daleko więcej znaczy, niż wszystkie całopalenia i ofiary.
Nasuwa się w tym momencie takie oto skojarzenie, że chyba dobra to sytuacja, kiedy człowiek zgadza się z Jezusem i to samo myśli, i to samo mówi – zwłaszcza w kwestii najważniejszego przykazania. Jeżeli w tej sprawie udaje się doprowadzić do – mówiąc językiem współczesnych –uzgodnienia stanowisk, to można mówić o pełnym sukcesie. Czyim?
Wydaje się, że i Jezusa, któremu udało się człowieka do czegoś dobrego przekonać, ale też i człowieka, który myśląc jedno ze swoim Bogiem, sam najwięcej na tym wygrywa. I zobaczmy, że wcale tak dużo nie było potrzeba, żeby odnieść znaczący, wyraźny sukces: odrobinę dobrej woli ze strony rozmówcy Jezusa, z jednoczesnym uwolnieniem się od tego piekielnego zacietrzewienia, jakim poraża postawa większości uczonych w Piśmie i faryzeuszów. Tylko odrobina dobrej woli, otwarte serce, zgoda na dialog… Tylko tyle – a może aż tyle!
Jednocześnie zauważamy, że Jezus bardzo poważnie potraktował swego rozmówcę: nie zbył go byle czym i też od razu z góry nie zakładał, że ten chce Go – mówiąc kolokwialnie – „podejść”, aby potem próbować ośmieszać! Tak, jak większość jego „kolegów po fachu”. Jezus nie był w żaden sposób uprzedzony do niego, dlatego bardzo poważnie odpowiedział na jego pytanie, a ten z kolei wszedł w dialog.
Myślę, że w całym tym wydarzeniu to nie postawa Jezusa nas zaskakuje. Jezus zawsze chciał dobra człowieka, zawsze traktował go – i traktuje – poważnie, zawsze odpowiada na jego pytania, troszczy się o niego i wskazuje drogę. Przecież widzimy to także w Proroctwie Ozeasza, gdzie Bóg jawi się jako zatroskany, przejęty losem swego ludu Ojciec i Lekarz. Wzywa do nawrócenia, wskazuje właściwe do tego drogi, zapewnia pełnię szczęścia i dobrobytu tym, którzy się do Niego zwrócą.
Zatem – to nie Bóg się zmienia! Jezus dokładnie idzie po tej samej linii. Bóg jest więc jednolity w swojej miłości do człowieka. To z człowiekiem różnie bywa. Dlatego trzeba, aby zaczął on kochać Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. A zacząć powinien od tego, że będzie swego Boga tak zwyczajnie słuchał i poważnie traktował!
W tym duchu zastanówmy się:
- Czy w każdej chwili życia i w każdej sytuacji jestem gotowy rozmawiać z moim Bogiem o wszystkim, co mnie dotyczy?
- Jak bronię się przed zawziętością i pustym uporem?
- Czy mam świadomość, że Jezus może do mnie mówić przez drugiego człowieka, może nawet słabszego ode mnie intelektualnie czy duchowo?
Niedaleko jesteś od Królestwa Bożego!