Szczęść Boże! Witam bardzo serdecznie i zapraszam do refleksji nad powołaniem Świętego Macieja, który do Grona Dwunastu został włączony przez… losowanie! Uświadamia nam to raz jeszcze, że Bóg różnymi sposobami dociera do człowieka i kieruje jego życiem!
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Święto Świętego Macieja Apostoła,
do czytań z t. VI Lekcjonarza: Dz 1,15–17.20–26; J 15,9–17
Z usłyszanego przed chwilą pierwszego czytania, z Księgi Dziejów Apostolskich, wynika, że dzisiejszy Patron, Święty Maciej, był jednym z pierwszych uczniów Jezusa. Wybrany został przez Apostołów do ich grona na miejsce Judasza, po jego zdradzie i samobójstwie. Maciejowi udzielono święceń biskupich i władzy apostolskiej przez nałożenie rąk.
Oto bowiem Piotr był przekonany, że tak jak Stary Testament opierał się na dwunastu synach Patriarchy Jakuba, tak i Nowy Testament w myśli Chrystusa miał się opierać na Jego dwunastu Apostołach. Skoro zatem liczba ta została zdekompletowana, należało ją uzupełnić. Tego samego zdania byli także inni Apostołowie. Nie wiedzieli, że w stosownym czasie Chrystus sam uzupełni ich liczbę Świętym Pawłem.
Rozstrzyganie spornych spraw przez losowanie było wówczas zwyczajem powszechnie przyjętym. W ten sposób w starożytności bardzo często wybierano kapłanów lub urzędników. Jednakże w tym przypadku nie decydowała wyłącznie przypadkowość – tak zwany „ślepy los” – czy jakiś inny wzgląd, ale głęboka wiara w interwencję nadprzyrodzoną Ducha Świętego. Wyraźnie wskazują na to słowa Księcia Apostołów: Ty, Panie, znasz serca wszystkich, wskaż z tych dwóch jednego, którego wybrałeś. Poza powyższym opisem powołania nie ma pewnych informacji, dotyczących Macieja.
Według Euzebiusza z Cezarei, był on jednym z siedemdziesięciu dwóch uczniów Pana Jezusa. Był pochodzenia żydowskiego, jak na to wskazuje pochodzenie wszystkich Apostołów, a także uczniów Chrystusa. Także jego hebrajskie imię Mattatyah – oznaczające: „dar Jahwe” – wskazuje na pochodzenie żydowskie Apostoła.
O pracy apostolskiej Świętego Macieja także nie możemy zbyt dużo powiedzieć, chociaż w starożytności chrześcijańskiej wiele na ten temat krążyło legend. Według nich, miał on głosić najpierw Ewangelię w Judei, potem w Etiopii, wreszcie w Kolchidzie, a więc w rubieżach Słowian.Miał jednak ponieść śmierć męczeńską w Jerozolimie,ukamienowany jako wróg narodu żydowskiego i jego zdrajca. Według tradycji, stało się to około roku 50.
Kiedy tak słuchamy dzisiejszej Liturgii Słowa, zwłaszcza pierwszego czytania, może wydawać nam się dziwnym, że oto posłużono się losowaniem, aby w ten sposób Duch Święty mógł wskazać odpowiedniego człowieka do Grona Dwunastu. Nieco przewrotnie można by to określić w ten sposób, że wręcz zmuszono Ducha Świętego do interwencji, bo kiedy już doszło do losowania, to musiał On kogoś wskazać, jakkolwiek – trzeba to uczciwie oddać Apostołom – szczerze i gorliwie modlili się o właściwy wybór.
Jakkolwiek zatem dokonało się to w taki, a nie inny sposób, to raczej nie możemy mieć wątpliwości, że była toprawdziwa interwencja Ducha Świętego. A przecież – jeśli się tak głębiej zastanowić – inni Apostołowie i inni Święci, których życiorysy są nam znane, jakkolwiek może nie byli wybierani poprzez losowanie, to jednak ich powołanie dokonywało się w zwykłych okolicznościach życia, poprzez takie najzwyklejsze sytuacje życiowe, które wszystko mogłyby sugerować, ale nie wybór na Apostoła czy Ucznia Jezusa.
Przecież jedni byli zaproszeni w czasie, kiedy łowili ryby, jeden został wręcz „wyciągnięty” z komory celnej, jeszcze inny musiał z konia spaść i na jakiś czas wzrok utracić… A jak pojmować w naszych czasach wybór kolejnych Papieży? To prawda, dokonuje się on przez świadomy wybór, przeprowadzony przez Konklawe, a więc grono kardynałów, zamkniętych w Kaplicy Sykstyńskiej. Każdy z nich zatemdokonuje jakiegoś głęboko w sercu przemyślanego i przemodlonego wyboru. Dlaczego zatem, kiedy nowy Papież wychodzi na balkon Bazyliki Świętego Piotra, a pozostali Elektorzy za nim – wszyscy mówią o wielkim zaskoczeniu i o tym, że to Duch Święty tak naprawdę kierował wyborem?
Trzeba nam zatem jednak uwierzyć, że Jezus posługuje się zwykłymi znakami i okolicznościami, aby wyrazić swoją wolę, swoje stanowisko, swój wybór. Bo On naprawdę czuwa nad nami i działa, także – a może przede wszystkim – przez te sytuacje, które my, tak po ludzku, określilibyśmy jako przypadkowy, wręcz „ślepy” los. Ale w zamysłach Bożych nie ma przypadków, Bóg mądrze kieruje historią człowieka,potrzeba tylko, aby człowiek zawsze był tego świadomy i modlił się o umiejętność odczytania znaków z nieba.
I aby uwierzył, że Jezus w ten sposób realizuje pouczenie, zawarte w dzisiejszej Ewangelii: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej.[…] To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. […] Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał…
Jezus zatem żyje wśród nas, działa wśród nas, wybiera każdego z nas do właściwych mu zadań, mówi do nas poprzez poszczególne, zwyczajne sytuacje. Dlatego módlmy się za siebie nawzajem o serca na tyle otwarte i na tyle wrażliwe, abyśmy w pełni odczytali zamysł Boży, zapisany w konkretnej życiowej sytuacji, w konkretnym wydarzeniu – i ten zamysł dokładnie zrealizowali. I abyśmy pamiętali, że najbardziej podstawowym zamysłem Bożym w każdej sytuacji, w jakiej się znajdziemy, jest miłość do Jezusa i łącząca nas ludzi pomiędzy sobą – miłość wzajemna! Do niej w istocie wszystko się sprowadza i to ona nadaje wszystkiemu pełny sens i wartość.
W tym kontekście zastanówmy się:
- Czy daję się czasami Bogu zaskoczyć Jego decyzją?
- Czy przyjmuję wolę Bożą także wtedy, gdy jej nie rozumiem?
- Czy zdaję się w pełni na wolę Bożą w swoim życiu, czy jednak narzucam własną?
I dali im losy, a los padł na Macieja.
Coraz częściej zauważam, że Bóg ma swoje sposoby, by do mnie przemówić. Tyle, że ja się zamykam na Niego, '' uciekam'' ? Kiedy myślę, że już zrezygnował ze mnie, pojawia się kolejny dowód na to, że On walczy o mnie… Czasem się zastanawiam , nawet teraz gdy toczę ogromną walkę duchową, czy On kiedyś sobie '' odpuści'' ? Oczywiście, nie robi nic na siłę, zawsze mam wolną wolę, i niestety korzystam z niej nie tak jak powinnam…
Myślę, że nawet trafienie na Twój blog x Jacku, jest Jego pomysłem….
Nie tylko trafienie, ale czytanie Twoich rozważań, jest jakimś krokiem w Jego stronę..
Gość – A
~Gość – A, 2011-05-14 09:34
Oczywiście, to jest właśnie dowód na to, że Bóg szuka i nie rezygnuje! A ja tylko mogę się cieszyć, że ten blog jest jeszcze jedną przestrzenią Jego działania. To dla mnie jest także wielką niespodzianką, radością i zaszczytem: Bóg posługuje się nami, czyni nas swoimi narzędziami – abyśmy w Jego imię mogli się nawzajem wspierać i ubogacać, nawzajem sobie pomagać. Niech będzie za to na wieki uwielbiony!
~Ks. Jacek, 2011-05-15 17:18
Mogę śmiało nazwać to miejsce , czyli Twój blog księże DOBREM.
Dobrem należy się dzielić, stąd też ośmielam się, polecać Twój blog x znajomym. Myślę, ze wiele osób znajdzie tutaj coś dla siebie…
A co do Boga…
Mogłabym śmiało napisać, że niejeden raz mnie zaskoczył, i pewnie jeszcze nieraz to uczyni… '' Niezbadane są wyroki…. '' Widocznie musiałam trafić tutaj, by postawić sobie kilka pytań, i stanąć w prawdzie przed samą sobą. Nie wiem, czy teraz jest mi lepiej po tym, chyba nie, ale było – jest to potrzebne… Kubeł zimnej wody ….
Gość – A
~Gość – A, 2011-05-15 17:41
Wszystkim nam potrzebna jest refleksja – spokojna, ale konkretna – nad swoim życiem… A za życzliwe słowa na temat bloga – bardzo dziękuję! Twórzmy to dobro wspólnie!
~Ks. Jacek, 2011-05-18 07:55