Szczęść Boże! Dzisiaj wpatrujemy się w Osobę Matki Bożej jako Wspomożycielki Wiernych. I do Niej się zwracamy ze wszystkimi swoimi problemami. Serdecznie Was pozdrawiam, Kochani!
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Wspomnienie Najświętszej Maryi Panny
Wspomożycielki Wiernych,
do czytań: Dz 14,19–28; J 14,27–31a
Nabożeństwo do Matki Bożej Wspomożycielki, którą dzisiaj w liturgii wspominamy, sięga początków chrześcijaństwa. Kiedy tylko zaczął rozwijać się wśród wiernych kult Matki Zbawiciela, równocześnie ufność w Jej przemożną przyczynę u Boskiego Syna nakazywała do Niej zwracać się we wszystkich potrzebach życia. Przeto tytuł Wspomożycielki Wiernych zawiera w sobie wszystkie wezwania, w których Kościół wyrażał Najświętszej Maryi Pannie potrzeby i troski swoich dzieci.
Pierwszym, który w historii Kościoła użył tego określenia, był żyjący w IV wielu Święty Efrem, diakon i największy poeta syryjski, doktor Kościoła. Napisał on, że „Maryja jest orędowniczką i wspomożycielką dla grzeszników i nieszczęśliwych”. W tym samym czasie Święty Grzegorz z Nazjanzu, patriarcha Konstantynopola i doktor Kościołanazywa Maryję Wspomożycielką rodzaju ludzkiego. Z treści pism doktorów Kościoła wynika, że przez słowo „Wspomożycielka” rozumieli oni wszelkie formy pomocy, jakich nam Matka Boża może udzielić.
Tak więc pierwotne nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny Wspomożycielki zawierało w sobie przekonanie wiernych o wszechpośrednictwie łaski, to znaczy, że Maryja jest Szafarką Bożych łask. 7 października 1571 roku oręż chrześcijański odniósł decydujące zwycięstwo nad flotą turecką, która zagrażała bezpośrednio Italii. Na pamiątkę tego zwycięstwa Święty Papież Pius V włączył do Litanii Loretańskiej nowe wezwanie: „Wspomożenie wiernych, módl się za nami”.
Z kolei, 12 września 1683 roku król Jan III Sobieski rozgromił pod Wiedniem Turków. Na podziękowanie Matce Bożej za to zwycięstwo, Błogosławiony Papież Innocenty XI w roku 1684 zatwierdził w Monachium, przy kościele Świętego Piotra, bractwo Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych. Wreszcie w roku 1816 tytuł Matki Bożej Wspomożenia Wiernych wchodzi urzędowo do liturgii Kościoła, kiedy Papież Pius VII ustanawia święto Matki Bożej pod tym wezwaniem na dzień 24 maja, jako podziękowanie Matce Bożej, że właśnie tego dnia, uwolniony z niewoli Napoleona, mógł szczęśliwie powrócić na osieroconą przez szereg lat stolicę rzymską.
W Polsce wielkim czcicielem Matki Bożej Wspomożycielki był – między innymi – Prymas Polski, Kardynał Stefan Wyszyński. I to dzięki jego staraniom, w dniu 5września 1958 roku, Episkopat Polski wniósł do Stolicy Apostolskiej prośbę o wprowadzenie święta Maryi Wspomożycielki Wiernych do liturgicznego kalendarza polskiego. Pasterze Kościoła w naszej Ojczyźnie chcieli w ten sposób podkreślić, że naród nasz nie tylko wyróżniał się wśród innych narodów wielkim nabożeństwem do Najświętszej Maryi Panny, ale że może wymienić wiele dat, kiedy to doznał Jej szczególniejszej opieki. I oto dzisiaj przeżywamy to liturgiczne wspomnienie.
Kiedy zaś słuchamy czytań mszalnych, to jesteśmy świadkami intensywnej pracy ewangelizacyjnej Apostołów Piotra i Pawła. Praca ta była połączona z nawiedzaniem kolejnych miejsc. A dzieje się to wszystko bezpośrednio po tym, jak w Likaonii nie udało się zbyt wiele zyskać na polu pracy apostolskiej, wręcz można mówić o klęsce – o czym wczoraj sobie rozważaliśmy, a o czym przypomina początek dzisiejszego pierwszego czytania. To jednak, co słyszymy w dalszej części, potwierdza, że w innych miejscach Paweł i Barnaba wręcz „z nawiązką” nadrobili to, czego nie zyskali w Likaonii.
Oto bowiem udają się do Derbe, potem do Listry, do Ikonium, do Antiochii, do Pizydii, do Pamfilii, a potem jeszcze nauczali w Perge, schodzą do Attali, skąd już odpływają do Antiochii. Jakże wielka aktywność apostolska, jakże wielki zapał – i jak wiele owoców ich pracy. A dowiadujemy się o tym, z zakończenia dzisiejszego pierwszego czytania, gdy słyszymy takie oto słowa: Kiedy przybyli i zebrali Kościół, opowiedzieli, jak wiele Bóg przez nich zdziałał i jak otworzył poganom podwoje wiary.
Tak, Kochani, to Bóg przez nich działał. Oni mieli tego pełną świadomość – to nie ich osobiste zdolności, ani ich zapał apostolski sam w sobie, ale działanie łaski i natchnienia Bożego w nich i przez nich. W ten sposób Jezus wypełnił obietnicę, jaką swoim uczniom złożył dzisiaj w Ewangelii:Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak, jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze, ani się nie lęka.
Kochani, kiedy słuchamy uważnie dzisiejszych czytań, stwierdzamy, że nie ma w nich żadnej wzmianki o Matce Bożej i Jej obecności w czasie i miejscach, gdzie dokonywały się te wielkie sprawy. Nie mamy jednak wątpliwości, że Ona tam była, bo przecież wiemy, że cały czas towarzyszyła rozwijającemu się Kościołowi, uczestniczyła w jego codzienności, razem z uczniami się modliła… Mówią o tym wyraźnie Dzieje Apostolskie w kilku miejscach.
Pomni zatem wielu dowodów, jakie historia Kościoła, szczególnie w naszej Ojczyźnie, przytaczana Jej macierzyńską opiekę i wsparcie, wzywajmy dzisiaj intensywnie właśnie Jej wstawiennictwa – Maryi Wspomożycielki Wiernych – prosząc Boga, aby tak liczne miejsca naszej codziennej aktywności, stawały się jednocześnie miejscami naszego apostołowania!
Bo my – podobnie, jak Paweł i Barnaba – w tak wielu miejscach się znajdujemy, do tak wielu miejsc codziennie docieramy, tak wiele spraw codziennie podejmujemy. Niech wszystkie one staną się dla nas przestrzenią do dawania świadectwa o głębokiej wierze w Chrystusa Zmartwychwstałego! A On sam niech napełnia nasze serca swoim pokojem!
W tym duchu pomyślmy:
- Czy przez akty strzeliste łączę się z Jezusem w ciągu dnia, kiedy podejmuję kolejne, tak liczne obowiązki?
- Czy często zwracam się o pomoc do Matki Bożej?
- Czy staram się w ciągu dnia znajdować chwile zatrzymania „w biegu”, aby „złapać oddech” i zanieść choćby krótką modlitwę?
Niech się nie trwoży serce wasze, ani się nie lęka!
Kiedyś próbwałam tak czynić…
Chociaż jedno słowo, myśl skierować w stronę Najwyższego.
Ale z biegiem czasu, i to stawało się coraz trudniejsze….
Dziś nie ma nic…
Maryja nigdy nie była , i nie jest mi bliska.
To tak jakbym omijała Maryję '' wielkim łukiem''
Nie proszę ją o nic , nie dziękuję
Kiedyś x egzorcysta zalecił mi , bym każdego dnia odmawiała różaniec..
Wróciłam ze spotkania z x, wyjęłam różaniec z pudełka , dodam, ze tylko ja miałam do niego dostęp…Otworzyłam pudełeczko, i oniemialam…
różaniec był podarty, rozszarpany – był w kilku kawałkach…Nie wiem jak to się stało. ja tego nie zrobiłam…
Dziś mogę napisać, ze kiedyś było , i jest mi trudno, teraz powoli przeradza się to w '' obojętnośc''
Wiem, ze Maryja jest Matką Chrystusa…
i na tym się kończy ….
Gość – A
~Gość – A, 2011-05-24 07:46
Maryja jest Matką Chrystusa, ale jest też naszą Matką – dzieci Kościoła :). U mnie akty strzeliste się zdarzają, ale stanowczo za rzadko :/.
Pozdrawiam serdecznie
Robert
~Robert, 2011-05-24 09:27
Robercie
Lepiej '' staowczo zbyt rzadko'' niż wcale…..
Pozdrawiam
Gość – A
~Gość – A, 2011-05-24 09:44
Gosciu A mozesz odezwac sie na priva do mnie bober23@gmail.com
~KB, 2011-05-25 18:56
Mogę 🙂
Właśnie to uczyniłam
Pozdrawiam
Gość – A
~Gość – A, 2011-06-06 05:12
Ja to lubię mieć przy sobie medalik, krzyż czy coś innego. Czasami w ciągu łapię za niego i myślę sobie DOBRZE ŻE JESTEŚ.
~KB, 2011-05-24 10:20
Niech Maryja Wspomożenie Wiernych otoczy Przewielebnego Kapłana płaszcze m Swojej Matczynej Opieki.Wszak dziś Ją czcimy jako Wpomożycielkę Wiernych In Christo ks.Grzegorz
g56rzeska@autograf.pl, 2011-05-24 10:42
Księdzu Grzegorzowi serdecznie dziękuję za wpis i za pozdrowienie. Niezmiernie się cieszę, że w naszej wspólnocie blogowej mamy też Kapłana. A odnośnie do pierwszego wpisu, dokonanego przez "Gość – A" chciałbym tylko stwierdzić, że ten nie wiadomo (a moim zdaniem: absolutnie wiadomo), z jakiego powodu porwany różaniec w zamkniętym pudełku, jest oczywistym i czytelnym sygnałem, że TYM BARDZIEJ należy brać go do ręki i odmawiać. Bo to, że akurat w takim znalazł się stanie po poradzie egzorcysty, jest dowodem na skuteczność i moc tej cudownej modlitwy – i na to, że komuś (wiadomo komu) bardzo ona przeszkadza!
Dziękuję za wszystkie inne wpisy dzisiaj dokonane. Zgadzam się z nimi, bo ja też mam na palcu różaniec, którym bardzo często się posługuję. To bardzo praktyczne – i piękne!
~Ks. Jacek, 2011-05-24 19:55
Każdemu z moich dzieci z ufnością zawiesiłem na szyi Cudowny Medalik Matki Boskiej. I choć może one nie w pełni zdają sobie sprawę z tego jaką on ma wartość dla mnie, to jednak tej wiary nie lekceważą. Nigdy nie zapomnę łaski jaką otrzymałem, gdy moje dziecko weszło na pasach wprost pod szybko nadjeżdżający samochód. Aż trudno uwierzyć w to, że uderzenie było tak silne, że spadła na pasy po drugiej stronie skrzyżowania bez obrażeń nie licząc doświadczonego szoku. Śmierć lub ciężkie kalectwo jest ogromną tragedią da rodziców, ale jeszcze większą jest śmierć duchowa i dla tego niemal codziennie gromadzimy się na modlitwie przy zapalonej świecy z różańcem w ręku i z wezwaniem:
"O Maryjo bez grzechu pierworodnego poczęta módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy i za wszystkimi, którzy się do Ciebie nie uciekają, a zwłaszcza za nieprzyjaciół Kościoła Świętego i poleconymi Tobie."
Kochani pamiętajmy o modlitwie za kapłanów, których Pan postawił na drodze naszego życia.
~Dasiek, 2011-05-25 02:09
Bardzo dziękuję za to świadectwo! Rzeczywiście, medalik na szyi to znak wiary, ale też znak opieki Bożej nad nami. To nie jest jedynie ozdobnik, ani jakiś amulet – chociaż niektórzy tak to traktują. To jest znak wiary! A za wezwanie do modlitwy za kapłanów – wielkie dzięki!
~Ks. Jacek, 2011-05-25 09:19