Nie zrażajmy się niepowodzeniami!

N

Szczęść Boże! Serdecznie pozdrawiam i zapraszam do refleksji nad tym, że i Apostołom – a nawet Jezusowi – nie wszystko tak po ludzku „wychodziło”, kiedy tworzyli dobro, bo doświadczali wielu przeciwności z różnych stron. A jednak – nie poddawali się! A zatem – i my nie możemy!
              Gaudium et spes!  Ks. Jacek 

Poniedziałek 5 tygodnia wielkanocnego,
do czytań:  Dz 14,5–18;  J 14,21–26
Dzisiejsze pierwsze czytanie zaczyna się od stwierdzenia, że Paweł i Barnaba uciekli przed prześladowaniami. Kiedy dowiedzieli się o grożącym im niebezpieczeństwie, po prostu wyszli z Ikonium i przeszli do Likaonii, gdzie dokonali spektakularnego uzdrowienia. Oczywiście – mocą Bożą, ale dla pogan, którzy tego typu znaki interpretowali jakointerwencję swoich bóstw, stało się to przyczynkiem do tego, by Barnabę uznać za Zeusa, a Pawła za Hermesa, jako że w mitologii greckiej Hermes był uważany za przekaziciela woli bogów i herolda Zeusa.
Była to zatem reakcja bardzo przesadzona, ale ludy pogańskie tak właśnie interpretowały tego typu wydarzenia. Paweł i Barnaba – chyba tym wszystkim wręcz przerażeni –rzucili się w tłum, rozdzierając szaty! A rozdarcie szat oznaczało w owym czasie wielki ból i wielką rozpacz z jakiegoś powodu. W tym momencie stało się też znakiem protestu przeciwko temu, że zanosiło się na złożenie Apostołom ofiary – właśnie jako przedstawicielom bóstw greckich.Zdecydowanym sprzeciwem i krótkim, ale mocnym wyjaśnieniem całej sprawy, Apostołom udało się tłumy przed tym powstrzymać.
To wszystko jednak – cały ten entuzjazm – nie obronił Pawła i Barnaby przed Żydami, którzy w ślad za nimi przyszli z Ikonium i jednak dokonali tego, co chcieli: ukamienowali Pawła, o czym nie słyszymy dzisiaj, ale znajdzie się to w jutrzejszym czytaniu. Co prawda, kamienowanie to nie miało skutku śmiertelnego, niemniej jednak oznaczało – tak po ludzku patrząc – zupełną klęskę misji Apostołów w Likaonii. W naukę Jezusa bowiem uwierzył jedynie uzdrowiony człowiek.
Omawiane tu przez nas dzisiaj wydarzenie, Kochani, nasuwa kilka skojarzeń. Pierwsze to takie, że jako ludzie wiary wcale nie musimy wypatrywać zniewag i przeciwności, wcale nie musimy pragnąć dla siebie cierpień i ludzkiej wrogości! Niektórzy bowiem, błędnie interpretując pouczenie Jezusa o nadstawianiu drugiego policzka, skłonni są uważać ludzi wierzących za jakichś masochistów, którzy znajdują przyjemność w znoszeniu cierpień. Nie!
My mamy prawo – tak jak Apostołowie – unikać cierpienia, omijać przeciwności, bronić się przed wrogością.Oczywiście, nie na zasadzie zemsty i odwetu, zawsze z godnością, ale jednak! Kiedy natomiast nie ma możliwości uniknięcia tych złych rzeczy, wtedy należy je przyjąć i znieść – właśnie z godnością!
I jeszcze jedną refleksję możemy wysnuć z dzisiejszego wydarzenia: podejmując jakiekolwiek dobre działanie zawsze musimy liczyć się z tym, że nie od razu uda się osiągnąć to, co się zamierzy; że trzeba będzie znieść sporo przeciwności i wrogości; że może przyjść niejedno rozczarowanie, a wręcz może i tak się zdarzyć, że nic z tego, co się zamierzyło, nie uda się osiągnąć i tak po ludzku poniesiemy całkowitą klęskę.
Jednak w żadnej takiej sytuacji nie wolno nam się poddać, załamać, ani zrezygnować z dobra. Trzeba nam wówczas uświadomić sobie, że Apostołowie takie same trudności przeżywali, a jednak Dobra Nowina rozszerzała się i jeżeli nie w tym, to w innym miejscu była głoszona. I jeżeli nie od razu, to w innym czasie odnosiła skutek.
Przecież tak samo było i z Jezusem. Po ludzku – przegrał, ale po to, aby tym bardziej okazać moc swojej chwały i aby tym większe było Jego zwycięstwo. Dlatego podejmując jakiekolwiek dobre działanie, powierzajmy je Jezusowi, realizujmy je według Jego woli, pamiętając, że ten, kto Jemu zaufa, nigdy nie zostanie zawiedziony. Jak bowiem dzisiaj słyszymy w Ewangelii, kto słucha Jezusa,słucha też Ojca, bo Syn głosi naukę Tego, który Go posłał. Natomiast Pocieszyciel, Duch Święty, którego Jezus dziś zapowiada, utrwali w nas tę naukę i pomoże nią żyć na co dzień.
Tak więc, Kochani, mając za sobą, nad sobą i w sobie opiekę całej Trójcy Świętej, a także – ubogaceni doświadczeniem Apostołów Pawła i Barnaby, nigdy nie rezygnujmy z tworzenia dobra i obrony prawdy w swojej rodzinie, w swoim miejscu pracy, w swoim otoczeniu! Nie załamujmy się nawet pomimo tego, że nie od razu to dobro będzie przynosiło owoce. A nawet – być może – będziemy mieli poczucie jakiejś totalnej klęski. Jezus i Apostołowie także tego doświadczyli.
Nie wolno nam zrezygnować z prostej drogi przykazań, trzeba nam nią dalej podążać, pamiętając o obietnicy Jezusa, dzisiaj wyrażonej, iż kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie.
W tym kontekście zastanówmy się:
  • Czy w swojej codziennej pracy nad tworzeniem dobra, zbyt łatwo nie zrażam się trudnościami i niepowodzeniami?
  • Czy nie wkrada się do mojej świadomości takie przeświadczenie, że życie według zasad wiary i zgodnie z wartościami jest dziś niemodne i nieopłacalne?
  • Czy mam odwagę – patrząc innym prosto w oczy – bronić chrześcijańskiego stylu życia?
A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem.

1 komentarz

  • Samemu Chrystusowi nie wszystko się udało.
    Nie potrafił np nawrócić faryzeuszów, kapłanów.
    Niejednokrotnie spotykał się z niepowodzeniem u zwyczajnych ludzi w Nazarecie, Kafarnaum, Betsaidzie.
    Ponosił klęski nawet u swoich uczniów.
    Tak naprawdę nie tylko Judasz zdradził Chrystusa. Dużo wcześniej wielu z nich odeszło od Chrystusa. A przecież był najlepszym z ludzi, a całe swoje życie poświęcił pomaganiu ludziom potrzebującym, i kierował się bezinteresownymi motywami.
    Mam świadomość tego, że i mnie nie wszystko się uda w życiu, i nie udaje. Nawet gdy kieruję się najczystszymi intencjami, i gdy staram się postępować najlepiej jak potrafię.. Nie powinno mnie to przerażać, ani gorszyć, a jak jest naprawdę ?
    właśnie sobie odpowiedziałam,….

    Gość – A

    ~Gość – A, 2011-05-23 08:52

    Więc może by tak pójść o krok dalej w tej refleksji i stwierdzić, że to nie tyle Jezusowi się nie udało – choć tak to wygląda – ile to my przegrywamy kolejne szanse, jakie nam daje. On przecież, gdyby chciał, mógłby nas zmusić do kroczenia swoimi drogami. Ale tego nie chce, pozostawiając nam wolną wolę. Jeżeli zatem nie korzystamy z szansy, jaką nam daje, to chyba trzeba stwierdzić, iż to my przegrywamy, nie On! Serdecznie pozdrawiam!

    ~Ks. Jacek, 2011-05-23 22:16

    "Niektórzy bowiem, błędnie interpretując pouczenie Jezusa o nadstawianiu drugiego policzka, skłonni są uważać ludzi wierzących za jakichś masochistów, którzy znajdują przyjemność w znoszeniu cierpień. Nie!

    My mamy prawo – tak jak Apostołowie – unikać cierpienia, omijać przeciwności, bronić się przed wrogością. Oczywiście, nie na zasadzie zemsty i odwetu, zawsze z godnością, ale jednak! Kiedy natomiast nie ma możliwości uniknięcia tych złych rzeczy, wtedy należy je przyjąć i znieść – właśnie z godnością! "
    – to co Ksiądz napisał jest bardzo, bardzo ważne. Dziękuję za te słowa :).
    Pozdrawiam serdecznie
    Robert

    ~Robert, 2011-05-23 12:50

    Wielkie dzięki!

    ~Ks. Jacek, 2011-05-23 22:10

    To mi przypomina moją walkę z grzechem… Ciągłe upadki. Moją jedyną nadzieją jest moc Chrystusa, który pokonał grzech do końca. I chyba najważniejsze jest nie przejmowanie nie zbytnio upadkami ale całkowicie zawierzyć Panu i ciagle powstawać na nowo. Księdza refleksje są bardzo ciekawe i poruszające. Jestem bardzo wdzięczna Bogu za takich ludzi:) Gaudium et spes

    ~Wdzięczna Bogu za wszystko, 2011-05-25 20:25

    Alleluja! O to właśnie chodzi: nie zrażamy się trudnościami, ale z radością i nadzieją bierzemy się do cierpliwej pracy nad sobą! Szczęść Boże! Gaudium et spes!

    ~Ks. Jacek, 2011-05-29 11:37

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.