Od początku tak nie było…

O

Szczęść Boże! Witam i pozdrawiam ze Szklarskiej Poręby! Jestem tu od poniedziałku. Pogoda taka, jaką najbardziej lubię, a więc bez upałów, nawet dość chłodno, ale mało deszczu i – przede wszystkim – wspaniała widoczność. W czasie górskich wędrówek pamiętam o Was w modlitwie!
    A na Pielgrzymce Podlaskiej dzisiaj wejście do Przyrowa – w diecezji częstochowskiej. To już prawdziwy finał Pielgrzymki! Oby wiązał się on z licznymi owocami duchowej pracy Pątników przez cały czas trwania rekolekcji w drodze!
     Wczoraj w Radiu Maryja znowu była rozmowa dotycząca Zamachu Smoleńskiego. Tym razem, gośćmi w studiu było dwoje Redaktorów, śledzących cały żałosny przebieg tak zwanego wyjaśniania tego Wydarzenia i przygotowujących pozycję książkową na ten temat. Chcę powiedzieć, Kochani, że bardzo się cieszę, iż niezależne media, a więc Radio Maryja, Telewizja TRWAM, „Nasz Dziennik”, czy też „Uważam Rze” ciągle, wręcz z uporem, wracają do tego tematu! Bardzo dobrze! Całym sercem to popieram i nie dziwcie się, że też często wspominam o tym na blogu – bez względu na to, że może się to komuś nawet nie podobać.  
   W swojej kłamliwej strategii obecna władza liczy dokładnie na to, że ludzie znudzą się wreszcie tym tematem. I do pewnego stopnia jej się to udaje, bo osoby, które nie wchodzą głębiej w te sprawy, coś mówią o tym, że już dość Smoleńska, że trzeba mówić o rzekomo ważniejszych problemach… Tymczasem, jakie mogą być dla nas ważniejsze problemy od zagrożonej suwerenności narodowej i tego, że w naszym państwie zaczynają funkcjonować białoruskie standardy? Z wczorajszej rozmowy w Radiu Maryja wyłania się katastrofalny stan badań nad Wydarzeniem Smoleńskim. Tak zwany raport Millera to w rzeczywistości kopia tak zwanego raportu Anodiny. Pełno w nim wewnętrznych sprzeczności, milczeniem pomija się wiele bardzo ważnych pytań, całą winę zrzuca się na rzekomo nieprzygotowanych pilotów, a zdjęcia, zamieszczone w raporcie – przypomnijmy: oficjalnym dokumencie rządowym! – ściągnięte są z internetu, z pogwałceniem praw autorskich tego, kto je wykonał. 
      Po raz kolejny, moi Drodzy, ogarnia mnie bezsilna wściekłość i pytam: w jakim my kraju żyjemy? I kiedy Polacy wreszcie się obudzą, żeby wybrać inne władze, a obecne – porządnie rozliczyć? Czy naprawdę potrzeba znowu rozlewu krwi na ulicach? Dokąd my, dumny naród, będziemy pozwalali tak z siebie kpić i sobą poniewierać? Dlatego, po raz kolejny proszę: módlmy się za Ojczyznę! Mówmy prawdę i otwierajmy na prawdę oczy ludziom z naszego otoczenia! I zmobilizujmy się w czasie zbliżających się wyborów!
             Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Piątek 19 tygodnia zwykłego, rok I,
do czytań:  Joz 24,1–13;  Mt 19,3–12
Pouczenie Jezusa, zawarte w dzisiejszej Ewangelii, to powrót do źródeł instytucji małżeństwa. Dlatego Jezus odnosi się do tego, co Stwórca ustanowił od początku… Faryzeusze jednak, nie dając za wygraną, dopytują o możliwość wręczenia żonie przez męża tak zwanego listu rozwodowego. Jezus stanowczo się temu przeciwstawia, jasno stwierdzając, że prawo wręczania takowego listu stanowi swoiste ustępstwo, poczynione ze względu na grzeszną zatwardziałość serc. Nie jest natomiast ani przykazaniem, ani żadnym przywilejem. Dlatego w dzisiejszym pouczeniu Jezusa widzimy zdecydowane zniesienie tego prawa, przypisywanego sobie przez Żydów – na rzecz powrotu do tego, co było od początku!
Żydzi bowiem – owszem – uznawali Boży zakaz dotyczący rozwodów, ale w ich przekonaniu odnosił się on tylko do narodów pogańskich. Oni sami uważali, że mają w tej kwestii wspomniany przywilej. W czasach Chrystusa doczekał się on nawet dwóch interpretacji. Według jednej, prezentowanej przez szkołę rabbiego Szammaja, wolno było oddalić żonę, która dopuściła się cudzołóstwa, albo w inny poważny sposób naruszyła wspólnotę życia małżeńskiego. Jednak rabbi Hillel głosił, że do oddalenia żony wystarczy jakiekolwiek, choćby najdrobniejsze zakłócenie harmonii rodzinnej, a więc przysłowiowa przypalona zupa.
Jezus odrzuca cały ten domniemany przywilej ze wszystkimi jego interpretacjami i wyraźnie zwraca się ku temu, co było od początku. Pojawiający się w Jego wypowiedzi wyjątek, na pierwszy rzut oka dopuszczający jednak możliwość rozwodów, a wyrażony w słowach: poza wypadkiem nierządu, oznacza – przy dokładnej interpretacji słownej wyrażającego go hebrajskiego pojęcia „zenuth” – małżeństwo od początku nieważne, małżeństwo między krewnymi, małżeństwo od początku skażone jakąś wyraźną wadą prawną.
Zatem, sens Jezusowego pouczenia, branego w kontekście całego nauczania, jest jednoznaczny: rozwody są niedopuszczalne, małżeństwo raz zawarte winno być zachowane aż do śmierci! Można natomiast dobrowolnie z niego zrezygnować  z pobudek religijnych.
Całe to Jezusowe pouczenie okazało się niezwykle trudne do przyjęcia przez słuchających go faryzeuszy. Oznaczało bowiem o wiele bardziej poważne i odpowiedzialne podejście do małżeństwa, niż oni do tej pory uważali. Tak jednak te sprawy ustawił Bóg – i było to z pewnością wyrazem Jego troski o człowieka, stanowiło bowiem rzeczywistą ochronę żon przed samowolą mężów i dawało im bardzo wyraźne prawa w małżeństwie. I w ogóle – chroniło małżeństwo i całe związane z nim dobro.
W dzisiejszym pierwszym czytaniu Jozue wymienia długą listę wydarzeń z historii Izraela, świadczących o trosce Boga o swój Naród. Później tę listę systematycznie wygłaszano w czasie wszystkich, ważniejszych świąt żydowskich – dla przypomnienia tego, jak Bóg lud swój prowadzi i jak się o niego troszczy.
A instytucja małżeństwa – tak właśnie, jak została ustanowiona i prawnie umocowana przez Boga – stanowi wyraz Jego troski o człowieka do końca czasów! Nie jest to bowiem przepis dany na jakiś czas jednemu narodowi, ale prawo ponadczasowe i odnoszące się do wszystkich. Szkoda, że faryzejska skłonność do szukania na tym odcinku jakichś udogodnień i kompromisów także w naszych czasach znajduje swoich zwolenników, czego wyrazem są rozwody, zdrady małżeńskie, czy też powszechne i nie budzące nawet sprzeciwu wierzących rodziców wspólne pomieszkiwanie i współżycie przedślubne ich dzieci.
Szkoda, bo potem słyszy się tyle skarg na różne ludzkie dramaty w małżeństwach i rodzinach. Ale nie może być inaczej, jeżeli człowiek sam zaczyna ustanawiać swoje prawa, a nie szanuje tych, które zatroskany o niego Bóg ustanowił od początku
            W tym kontekście pomyślmy:
·        Jaką atmosferę tworzę w swoim małżeństwie, w swojej rodzinie?
·        Czy w sposób taktowny, ale zdecydowany i jasny wyrażam dezaprobatę wobec przedślubnego pomieszkiwania moich dzieci, albo moich znajomych?
·        Czy w rozmowach z innymi jasno opowiadam się po stronie nauczania Jezusa w kwestii takich wynaturzeń, jak na przykład związki homoseksualne – czy im podobnych?
Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela!

5 komentarzy

  • "I kiedy Polacy wreszcie się obudzą, żeby wybrać inne władze, a obecne – porządnie rozliczyć" – miejmy nadzieję, że tak się stanie. Będzie to jednak przełamanie pewnej "tradycji", którym zresztą straszyli i obecni polityczni krzykacze chcąc stawiać J.K. przed TS. Czym jest owa "tradycja"? Ano tym, że u nas się władzy, ani ludzi będących u władzy, po prostu nie rozlicza (sporadyczne zdarzenia nie zmieniają postaci rzeczy) – cokolwiek by nie zrobili. Smutna konstatacja.

  • Małżeństwo…
    Często zadaję sobie pytanie, dlaczego jedno małżeństwo jest szczęśliwe, a inne nie. Kiedy tak naprawdę kończy się miłość, i zaczyna się obojętność. Na jakiej zasadzie podziw, uznanie,przemienia się w ludzką pogardę. Dlaczego następuje to pęknięcie , ze dobroć, bezinteresowność, życzliwość, przemienia się w niechęć. Odkąd ludzie zakochani zaczynają mówić o sobie '' on'' , '' ona'', gdzie już nie ma bezinteresowności, ale wyliczanie wszystkiego , ile ja Tobie, a Ty mnie, usmiechów, czasu, pomocy, mozna nawet powiedzieć, pieniędzy, rzeczy. I tak właśnie kończy się małżeństwo. Jeżeli trwa to coś, to jako czysty zlepek na zasadzie wspólnych interesów. Niejednokrotnie dochodzi do rozwodów. Na rozprawach odbywają się tłumaczenia według znanych stereotypów, że niedobranie, różnice, charakterow, zdrady. A prawda jest taka, że wszyscy mamy prawie takie same szanse. I Ci którzy są nieszczęsliwi, i Ci któzy są szczęśliwi całe życie. Wszyscy mamy wady, chwile pokusy, słabosci. Naprawdę małżeństwo się uda, jesli Bóg jest nie tylko na jego początku, ale gdy pozostaje z małżonkami na zawsze. Małżeństwo będzie udane, jeśli każde z nich stara się być dla drugiego tak otwarte, wrażliwe, bezinteresowne, przebaczające,jak sam Bóg.

    Pozwolę sobie umieścić tutaj wpis z własnego blogu, jaki pozostawiłam dla swojego Męża, w dwudziestą rocznicę wspólnego bycia razem.

    Kochany Mężu

    Dzisiaj mija Dwudzesta Rocznica odkąd jesteśmy razem…

    Dwadzieścia lat minęło jak jeden dzień.

    Chcę Ci Męzu powiedzieć, że bardzo Cię kocham.

    Dziękuję Ci za te lata…

    Bóg jeden wie, że nie zawsze było różowo, ale przeważają te dobre chwile, tylko te pamiętam….

    To co było – minęło, ważne to co jest teraz, i co będzie w przyszłości.

    Życzę Tobie Mężu, sobie.. Nam…

    Kolejnych godzin, dni, lat spędzonych wspólnie…

    Byśmy pod koniec swego życia powiedzieli, nasze życie miało sens, dobrze je przeżyliśmy, dzieliliśmy je z Osobą w której się zakochaliśmy, pokochaliśmy, i kochaliśmy do samego końca.

    Ja już wiem , ze moje życie ma sens, że jesteś Człowiekiem z którym chciałam, i chcę dzielić każdy dzień swego życia.. Nie wiem ile jeszcze ich przede mną, ale nie wyobrażam sobie by mogło Ciebie w nich zabraknąć. Chcę , gdy nadejdzie chwila mego odejścia byś trzymał mnie za rękę, i pomógł mi przejść na drugą stronę…Chcę mieć Twoje poczucie bezpieczeństwa do samego końca.. Może to brzmi egoistycznie teraz…..Ale nie takie są tego intencje.

    Ja każdego dnia witam Cię z uśmiechem, jestem przy Tobie, i będę..

    Po prostu kocham Cię….

    Dobrze, że jesteś Mężu ….

    Twoja Żona….

    Pozdrawiam
    Domownik – A

  • Może to zabrzmi banalnie, ale kaznodzieje ślubni bardzo często powtarzają zasadę, że kiedy Bóg będzie w małżeństwie na pierwszym miejscu, wszystko będzie na swoim właściwym miejscu. Coś w tym jest! Z doświadczenia pracy w Sądzie Biskupim i podpisanych ponad stu wyroków stwierdzających nieważność małżeństw mogę powiedzieć, że wspólnym mianownikiem wszystkich dramatów jest odsunięcie Boga na drugi plan. Przynajmniej przez jedno z małżonków. I już. Drugi małżonek może podjąć heroiczną próbę ratowania tego małżeństwa, ale musi dać z siebie naprawdę bardzo dużo – modlitwy, ofiary duchowej… Najlepiej jednak, jeżeli oboje wyznają te same zasady. Dlatego tak bardzo ważne jest poznanie się przed ślubem, odpowiednie przygotowanie do małżeństwa. I nie chodzi – bynajmniej – o mieszkanie razem bez ślubu…
    A co do wpisu Roberta, odnośnie do tradycji rozliczania władzy, to proszę zauważyć, iż obecna władza przez całą kadencję w kilku komisjach śledczych rozlicza poprzednią władzę, chociaż niczego nie może znaleźć i udowodnić. Chyba nie o takie rozliczanie chodzi… Ks. Jacek

  • Nie, nie o takie – to są jedynie polityczne zagrywki mające na celu zdyskredytować oponenta politycznego, nic więcej. Komisje sejmowe – z wyjątkiem jednej, nie prowadziły do stanowczej odpowiedzi państwa za funkcjonujące w nim nieprawidłowosci. A i w tym jednym przypadku konsekwencje poniósł posłaniec, a nie ten, kto go posłał :/. Chodzi mi zupełnie o cos innego: w naszej historii są doprawdy nieliczne przykłady (oprócz czasów piastowskich, w których okrucieństwo władców było metodą sprawowania i utrzymania władzy), kiedy to malwersanci, zdrajcy, łapownicy byli surowo karani. Apogeum stanowi wiek XVIII i w sumie trwa to nadal. Nie zmienia tego nawet fakt durnej zemsty Sikorskiego na sanacyjnych oficerach i wydaniu na Śmigłego wyroku skazującego za wrzesień' 39 (to akurat jeden z wyjątków, ale w jakich to musiało nastapić okolicznociach!). Być może dlatego w kręgach związanych z władzą (władzami) panuje taka próżnosć i buta, bo: "przecież nic nam nie grozi". Proszę zwrócić uwagę, że jak w wyborach tzw. demokratycznych dochodzi do zmiany władzy, to na ogół prowadzone są jakies fasadowe procesy, w których zapadają smieszne wyroki wobec ludzi z poprzedniego obozu, ale uwaga – jesli nadużycia były na tyle ewidentne, że nie można ich było już rozmyć. Wygląda to wszystko tak, jakby tam, w tym politycznym grajdołku (cisnie mi się na usta inne słowo, ale musiałbym się z niego spowiadać, zatem nie wymienię 😉 ) obowiązywało specyficzne, niepisane prawo: wy nie rozliczacie nas, a my was jak się zmienimy przy stole. Być może, a liczę na to, obecna sytuacja podziału politycznego i społecznego tę sytuację zmieni. Chociaż wątpię, że przy najbliższych wyborach :/.
    Pozdrawiam serdecznie
    Robert

  • No cóż, to smutna konstatacja! Potrzeba zatem wielkiej narodowej modlitwy i mobilizacji, aby wybrać ludzi, którzy przerwą ten zaklęty łańcuch wzajemnych zależności. Muszą to być jednak ludzie odważni! Ale przecież w Polsce takich nie brakuje – tylko żeby doszli do głosu… Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.