Wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny!

W

Szczęść Boże! Dzisiaj przeżywamy Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Uczmy się od Niej takiego przeżywania całego naszego życia, aby stawało się ono prostą drogą do Nieba. Niech przypomnieniem o tym wymiarze naszej doczesności będą piesze pielgrzymki, które na dzisiejszą Uroczystość dotarły na Jasną Górę i do innych sanktuariów Maryjnych.
       Dziękuję Robertowi za przypomnienie nam o rocznicy śmierci i w ogóle – o życiu i świętości Maksymiliana Marii Kolbego. Rzeczywiście – to wielki Święty, będący wzorem dla nas wszystkich, którym tak trudno zrezygnować z czegokolwiek dla dobra innych, dla dobra Kościoła i Ojczyzny. A On – ofiarował swoje życie za życie brata…
      Dzisiaj wyjeżdżam ze Szklarskiej Poręby. Bardzo gorąco dziękuję Państwu Halinie i Karolowi Orłowskim oraz Ich Córkom – Irenie i Annie, za rodzinne przyjęcie, czego wyrazem były nasze wielogodzinne rozmowy. A wczoraj i dzisiaj w świetlicy Ich domu mogłem sprawować Mszę Świętą dla okolicznych mieszkańców. Dziękuję Państwu Orłowskim także za to, że przez tyle lat z wielką życzliwością i – nie ukrywajmy – cierpliwością przyjmowali całe grupy Młodzieży, często dość duże, z którymi przybywałem. Niech Pan błogosławi i sam swoją łaską wynagrodzi życzliwość serc!
                             Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny,
do czytań z t. VI Lekcjonarza:  Ap 11,19a;12,1.3–6a.10ab;  1 Kor 15,20–26;  Łk 1,39–56
Prawdę o Wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny ogłosił jako dogmat wiary Papież Pius XII, w dniu 1 listopada 1950 roku, w Konstytucji apostolskiej „Munificentissimus Deus”, takimi oto słowami: „…powagą Pana naszego Jezusa Chrystusa, świętych Apostołów Piotra i Pawła i Naszą, ogłaszamy, orzekamy i określamy jako dogmat objawiony przez Boga: że Niepokalana Matka Boga, Maryja zawsze Dziewica, po zakończeniu ziemskiego życia z duszą i ciałem została wzięta do chwały niebieskiej”.
Słowa powyższe Ojciec Święty wypowiedział uroczyście w Bazylice Świętego Piotra, w obecności prawie tysiąca sześciuset biskupów i niezliczonych rzesz wiernych. A oparł swe orzeczenie nie tylko na tym, iż kiedy przemawia uroczyście jako wikariusz Jezusa Chrystusa na ziemi w sprawach wiary i moralności, jest nieomylny, ale także na tym, że ta prawda była od dawna w Kościele uznawana. Papież ją tylko przypomniał, swoim najwyższym autorytetem potwierdził i usankcjonował.
Przekonanie o tym, że Pan Jezus nie pozostawił ciała swojej Matki na ziemi, ale je uwielbił, uczynił podobnym do swojego ciała w chwili zmartwychwstania i zabrał do Nieba, było powszechnie wyznawane w Kościele Katolickim. Już w VI wieku cesarz Maurycy polecił obchodzić na Wschodzie, w dniu 15 sierpnia, osobne święto dla uczczenia tej tajemnicy. A to oznacza, że święto to musiało lokalnie istnieć już wcześniej, przynajmniej w V wieku. W Rzymie istniało ono z całą pewnością w wieku VII.
Różnie też na przestrzeni wieków było ono nazywane. Spotkać się można z takimi jego nazwami, jak: Wzięcie, Przejście, Zaśnięcie, Odpocznienie Maryi… Poza tym, nie wszyscy Ojcowie Kościoła, zwłaszcza na Wschodzie, byli przekonani o fizycznej śmierci Matki Najświętszej. Dlatego także Pius XII w swojej Konstytucji apostolskiej nie mówi nic o śmierci, a jedynie o chwalebnym uwielbieniu ciała Maryi i jego wniebowzięciu. Kościół nie rozstrzygnął zatem, czy Maryja umarła i potem została wzięta do nieba z ciałem i duszą, czy też przeszła do chwały nie umierając, lecz „zasypiając” – jak głosi wschodnia tradycja.
Pisarze kościelni i teologowie podkreślają, że skoro Matka Chrystusowa była poczęta bez grzechu, skoro Bóg obdarzył Ją przywilejem Niepokalanego Poczęcia, to konsekwencją tego jest, że nie podlegała prawu śmierci. Śmierć bowiem jest skutkiem grzechu pierworodnego. Ponadto nie wypadało, aby ciało, z którego Chrystus wziął swoją ludzką naturę, miało podlegać rozkładowi. Chrystus, którego ciało Bóg zachował od zepsucia, mógł zachować od skażenia także ciało swojej Matki. Wreszcie, tajemnica zmartwychwstania i wniebowzięcia jest przewidziana dla wszystkich ludzi, dlatego nie sprzeciwia się rozumowi, aby Chrystus dla swojej Rodzicielki przyspieszył ten dzień.
W polskiej – i nie tylko polskiej – tradycji dzisiejsze święto zwane jest również świętem Matki Bożej Zielnej. Jest to pamiątką podania głoszącego, że Apostołowie, zamiast ciała Maryi, znaleźli w miejscu Jej spoczynku kwiaty… Z tej to okazji poświęca się kwiaty, zioła i kłosy zbóż. Ludzie wierzą, że zioła poświęcone w tym dniu – przez wstawiennictwo Maryi – otrzymują moc leczniczą i chronią od chorób i zarazy. Rolnicy tego dnia dziękują Bogu za plony ziemi i ziarno, które zebrali z pól.
W Piśmie Świętym nigdzie nie znajdziemy bezpośredniej informacji o tym, że Maryja z duszą i ciałem wzięta została do Nieba. Ale znajdziemy – w usłyszanej przed chwilą Ewangelii – świadectwo tego, że Maryja żyła Niebem, że to Niebo tak naprawdę wprowadzała, czyniła na ziemi. Oto wchodząc do domu Elżbiety, aby pomóc tej swojej starszej krewnej, będącej w stanie błogosławionym, sprawiła, że jej dom zajaśniał blaskiem obecności samego Jezusa – tego Jezusa, którego Maryja już nosiła pod sercem. A jeżeli gdzieś jest żywy i prawdziwy Jezus – to czyż to miejsce nie staje się tym samym przedsionkiem Nieba?
Maryja, pomna na wielkie rzeczy, jakich Bóg w Jej życiu dokonał, w wielkim uniesieniu ducha wyśpiewuje hymn, od pierwszego łacińskiego słowa zwany powszechnie Magnificat, będący uwielbieniem Boga za Jego niezliczone dary. Bardzo często te właśnie słowa stosuje się jako rozważanie do czwartej tajemnicy chwalebnej Różańca Świętego, czyli Wniebowzięcia Maryi. Tak, bo te słowa, przez Nią samą wyśpiewane, zdają się świadczyć o tym, że Ona naprawdę dotknęła sercem Nieba. Już tutaj na ziemi! Ona całe swoje życie ofiarowała Bogu, Ona cały swój czas na ziemi przeżyła dla Nieba.
Słusznie zatem Tradycja Kościoła powszechnie uznaje za rzecz poniekąd oczywistą, jasną i logiczną, iż Maryja musiała być wzięta do Nieba. Nie dlatego, że Bóg cokolwiek musi zrobić, ale dlatego, że to logicznie wynika z tego planu, jaki Bóg powziął wobec Maryi, a który Ona tak dokładnie zrealizowała.
I dlatego zapewne Święty Jan, opisując w Księdze Apokalipsy swoje widzenia na wyspie Patmos, mówi o owym niezwykłym znaku, jakim była Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod Jej stopami, a na Jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu. Tradycja biblijna każe w osobie tejże Niewiasty widzieć cały Kościół Chrystusowy, zmagający się przez wieki z mocami ciemności, z zakusami szatana. Ale też bardzo powszechnym jest rozumienie tego znaku jako znaku zwycięskiej i wniebowziętej Niewiasty – Maryi, Matki Jezusa Chrystusa!
Jeżeli bowiem mielibyśmy widzieć Ją naszymi ludzkimi oczami i na nasz ludzki sposób próbować opowiedzieć chwałę Jej wniebowzięcia – co tak dokładnie oczywiście w ogóle nie jest możliwe – ale chcąc w jakikolwiek chociaż sposób oddać blask tej chwały i wielkości, to czy nie uczynilibyśmy tego właśnie słowami Jana Apostoła z dzisiejszego pierwszego czytania?
Ona, Matka Jezusa, została przez Niego, przez samego Jezusa, zabrana z tego świata do chwały niebieskiej – tak mówi Tradycja. A Paweł Apostoł, w drugim dzisiejszym czytaniu, mówi właściwie to samo, tylko nieco inaczej: wskazuje bowiem na fakt Zmartwychwstania Jezusa, które stanie się następnie udziałem tych, którzy w Niego wierzą. W dzisiejszym drugim czytaniu usłyszeliśmy słowa: Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli. […] I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni, lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa w czasie Jego przyjścia. A przecież nie mamy wątpliwości, że nikt tak bardzo, jak Maryja, nie należał do Chrystusa, nie był z Nim związany. Dlatego na pewno Maryja uczestniczy w pełni chwały swego Syna, w pełni chwały Bożej.
Kochani, ta dzisiejsza Uroczystość i tajemnica, na cześć której została ustanowiona, po to jest w Kościele przeżywana, aby nam wszystkim, pielgrzymującym przez ziemię, wskazać kierunek tej wędrówki. Znamiennym jest, że dzisiejsza Uroczystość stanowi termin docelowy tak wielu pieszych pielgrzymek, z całego kraju zmierzających na Jasną Górę. Ale też i do innych, pomniejszych Maryjnych sanktuariów, zmierzają w tych dniach pielgrzymi. Czyż to nie jest – jako rzekliśmy – znamienne i wiele mówiące? Czyż to także nie uświadamia wielu uczestnikom tychże pielgrzymek, że celem każdej pielgrzymki przez życie winno być Niebo? I że wszystko, co się na tej ziemi podejmuje, co się wykonuje, co się myśli i mówi – winno być jednym, ciągłym zasługiwaniem na Niebo?
Maryja bardzo osobiście i bardzo poważnie potraktowała to zasługiwanie, dlatego z duszą i ciałem wzięta została do Nieba. My dopiero do tego zmierzamy, ale i my także mamy obiecane wejście z duszą i ciałem – ponownie na końcu czasów wskrzeszonym – do Nieba! Oby tylko to Niebo rzeczywiście stało się naszym udziałem… Bóg w swoich obietnicach nie zawodzi i to, co obiecuje, z pewnością podaruje człowiekowi. To człowiek – niestety – bardzo często nie wywiązuje się ze swoich obietnic, danych Bogu.
Niech zatem Maryja pokaże nam dzisiaj, jak  zasługiwać na Niebo, jak dla Nieba nie zmarnować ani jednego dnia, ani jednej godziny, ani jednej minuty. Dzisiaj słyszymy Jej hymn Magnificat, który – jako rzekliśmy – przenosi nas w pewnym sensie w rzeczywistość Nieba, gdy został wyśpiewany w najbardziej prozaicznych, życiowych okolicznościach. Maryja w czasie Jego wygłaszania nie wzniosła się pół metra nad ziemię i nie została otoczona jakąś aureolą niebieską. Maryja poszła do Elżbiety, aby jej pomóc w trudach związanych z przeżywaniem stanu błogosławionego w podeszłym wieku. Domyślamy się zatem, że opiekując się taką właśnie starszą krewną, miała pełne ręce roboty.
I to w ten, a nie inny kontekst wpisała swoje uwielbienie Boga. I to w tym, a nie innym kontekście, winno się dokonywać uwielbienie Boga przez nas! I nie inaczej ma się dokonywać nasze zasługiwanie i przygotowywanie się do wniebowzięcia, jak poprzez codzienną, zwyczajną, często szarą pracę, zmaganie się z trudami codzienności, znoszenie siebie nawzajem w małżeństwie, w rodzinie i w sąsiedztwie – i w tym podobnych okolicznościach. Oto jest przestrzeń naszego – mówiąc kolokwialnie – „zarabiania” na Niebo!
Nie będzie innych, bardziej dogodnych okoliczności; nie będzie lepszego czasu – owego „kiedyś tam” – jak jest ten obecny czas. Zatem, jeżeli to, co teraz robimy, nie jest zasługiwaniem na Niebo, to jeszcze dzisiaj trzeba z tym skończyć! A jeżeli już jest – to tym bardziej wytrwale trzeba to kontynuować! I wreszcie – zamiast narzekać i biadolić – docenić tę swoją codzienność i zwyczajność, dostrzegając, jak wiele jest w niej piękna, o ile jest przeżywana po „maryjnemu”
W tym kontekście zastanówmy się:
·        Czy nie narzekam – z zasady – na wszystko i wszystkich?
·        Czy już zacząłem swoim życiem zasługiwać na Niebo, czy czekam z tym na później?
·        Czy staram się dostrzegać piękno i radość – w codzienności?
Teraz nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i władza Jego Pomazańca.

8 komentarzy

  • Czekać na owo później jest ryzykiem spóźnienia jeśli chcę zaprosić Chrystusa tu już bo później może być za późno. wspominając o. Maksymiliana oddanego Maryi można się od niego uczyć owego oddania Matce Bożej i razem z nią wędrowaniu ku Chrystusowi i czynieniu dobra innym a przez to przybliżaniu nieba. mcz

  • Słuszne spostrzeżenie! Maksymilian Kolbe rzeczywiście może być dla nas przykładem właściwego rozumienia tych spraw! Dzięki za tak wczesny wpis! Ks.Jacek

  • Dzisiaj odpust u mnie w Parafii 🙂
    Przesyłam Wam Kochani, wirtualnie przepyszne pierniczki :))

    Każdego dnia, każdy z nas jest w drodze do Nieba.
    Mimo, że zachowujemy się na codzień tak, jabyśmy mieli tutaj na Ziemi, pozostać na zawsze. Budujemy domy, remontujemy, sprzątamy, staramy się wygodnie urządzić nasze życie. Dbamy o siebie ( hmm z tym to różnie bywa u ludzi) żyjemy higienicznie, racjonalnie się odżywiamy, staramy się nie przemęczać naszego organizmu, wyjeżdźamy na urlopy, odpoczywamy, budujemy nowoczesne szpitale z najlepszą aparaturą , za wszelką cenę usiłujemy jak najdłużej żyć. Żyjemy tak, jakby tu na Ziemi było tylko prawdziwe życie. Radujemy się życiem, tańczymy, śpiewamy, opowiadamy dowcipy, odwiedzamy kina, teatry, zwiedzamy świat. Cieszymy się widokiem morza, lasów, gór, próbujemy żyć przyjemnie, tak jakby prawdziwe szczęście było można osiągnąć już tu teraz na Ziemi.
    Często walczymy o pokój, sprawiedliwość, przyjaźń, o równe prawa dla wszystkich ludzi. Walczymy o to, by ludzie nie byli poniżani, wykorzystywani, krzywdzeni. Staramy się dążyć do tego by panowała praworządność , tak, jakby tylko tu na Ziemi Człowiek mógł osiągnąć pełną sprawiedliwość.
    Jesteśmy każdego dnia w drodze do Nieba.
    I dojdziemy do Nieba wtedy, i tylko wtedy, jeśli potraktujemy swoje zycie na Ziemi naprawdę poważnie. Jeśli się zaangażujemy w nie wszystkimi swoimi siłami. Jeśli do końca własnych dni tu, na Ziemi będziemy każdego dnia walczyli o uczciwość, przyjaźń, praworządność, i przede wszystkim o prawdę. Dojdziemy do Nieba, gdzie spotkamy w całej pełni miłość, sprawiedliwość, przyjaźń, prawdę , która nazywa się…. Bóg.

    Pozdrawiam
    Domownik – A

  • Po jednej stronie jest Bóg, po drugiej Ja – człowiek. Bóg chce zawsze – ja człowiek – nie zawsze. Pracuję nad tym, aby moje czyny, decyzje, postawy uznawały za prawdę słowa Boże i szły za nimi. Wiem, że Bóg jest miłością i zależy mu na zbawieniu każdego. Tylko ciągle mam takie wątpliwości, czy na pewno zawsze Go słyszę i szukam wśród ludzi, w sakramentach, kościele, w różnych wydarzeniach. Czasami mam wewnętrzne rozterki, choć to wiara stała się drogą mojego życia. A w takie święto, jak dzisiaj szczególnie patrzę w niebo i zastanawiam się jak wygląda tam moje konto. Czy zdołam, tak jak Maryja wejść kiedyś do chwały nieba?
    Piękne święto i ważne dla Polaków, bo łączy się mocno z naszą tradycją patriotyczną związaną z bolszewickim najazdem na Polskę i z cudem nad Wisłą.

    Pozdrawiam,
    Urszula

  • A ja myślę, że na Ziemi jesteśmy po to, aby Bóg mógł za pośrednictwem naszych rąk budować Królestwo Niebieskie. I niczym złym jest budowanie pięknych domów, dbanie o różne ziemskie rzeczy. Ważne moim zdaniem jest po co to wszystko. Czytaliście Narnię? W ostatniej bitwie jest taka scena kiedy dzieciaki patrzą na Narnię i widzą Anglię. Ale widzą tylko to co było tam dobre i na chwałę Boga i przyczyniało się do tego, aby ludzie wiedzieli jak dobry jest Aslan.
    A dostrzeganie piękna i radości w codzienności to bardzo piękna i moim zdaniem ogromnie do wypracowania umiejętność. Pozdrawiam już z domu, po pielgrzymce. Ufam, że pełnej pięknych, dojrzałych i dobrych owoców 🙂 Karolina

  • Karolino…
    Oczywiście, że nie ma nic złego w budowaniu domów, czy dbaniu o różne ziemskie rzeczy.
    Jest to rzeczą normalną, czy wręcz wskazaną.
    Powinniśmy jednak pamiętać, że tutaj jesteśmy '' tylko na chwilę'' Tak szczerze, prędzej pomyślicie o biletach do kina, czy o tym, że z każdą sekundą jesteście bliżej wieczności.

    Pozdrawiam
    Domownik – A

  • Dla mnie Wniebowzięcie jest świętem szczególnym. Jako dziecko biegałam do Kościoła z rodzicami z bukietem kwiatów do poświęcenia i zawsze świeciło słońce :).Był to jeden z radośnieszych dni w roku, i to oddanie sie Maryii wpajane przez rodziców, i ta pewność, że Jej opieka nigdy nie opuści…Po Mszy Świętej bardziej uroczysty obiad, bo Mama urodziła się w nocy po kilunastokimetrowej pieszej podróży Babci na odpust do sąsiedniej parafii:). Poźniej Bóg obdarował mnie Córą w przeddzień Święta Wniebowzięcia, a następnie Synową z tym samym dniem urodzin:) I tak Wniebowzięcie staje się coraz bardziej dla mnie szczególne, bo jak tu nie zanieść do Maryii próśb za moje "Gwiazdy":), jak nie polecić Je Jej najświętszej opiece:), no i jak nie zasiąść do uroczystego obiadu z tortem:), jednym tortem, z trzema świeczkami wskazującymi sumę lat solenizantek :)))
    Proszę również Was Kochani o modlitwę jutro o 20:00 za moje Dziewczyny:)

    Pozdrawiam,
    JA

  • Oczywiście, że nie jest niczym złym budowanie domów, czy zabieganie o codzienne utrzymanie – pod warunkiem, że wszystko to prowadzi nas do Nieba, a nie koncentruje nas na ziemi… Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.