Co jest pierwszym warunkiem zbawienia?

C

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Pozdrawiam ze Szklarskiej Poręby! Dzisiaj Pielgrzymi z Podlasia już od 6.00 witani są przed Szczytem Jasnej Góry. Z Mirowa wyruszyli około 4.00. Ale to taki poranek, w który zawsze ochoczo się wstaje – zważywszy na to, co ma nastąpić: spotkanie z Matką! Niech przez Jej wstawiennictwo Pan pomnoży owoce tegorocznego polskiego pielgrzymowania na Jasną Górę! Niech te owoce będą liczne i dobre w życiu samych Pielgrzymów – i w życiu całej naszej Ojczyzny, znowu potrzebującej ratunku!
      Na dzisiejszy Dzień Pański i jego pobożne przeżywanie przesyłam moje kapłańskie błogosławieństwo: Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                 Gaudium et spes!  Ks. Jacek
20 Niedziela Zwykła, A,
do czytań:  Iz 56,1.6–7;  Rz 11,13–15.29–32;  Mt 15,21–28
Obietnica, jaką dzisiaj przez Proroka Izajasza wypowiedział Bóg, tchnie wielkim optymizmem. Oto bowiem cudzoziemcy, a więc ci, którzy nie należeli do Narodu Wybranego, ale – jak to zostało ujęte – przyłączyli się do Pana, ażeby Mu służyć i ażeby miłować imię Pana i zostać Jego sługami; wszyscy ci, którzy zachowują szabat i trzymają się przymierza z Bogiem – zostaną dopuszczeni do pełnej jedności i wspólnoty z Bogiem. Góra Święta, o której dziś słyszymy, to jerozolimskie wzgórze Syjon ze znajdującą się na nim świątynią.
Zatem kryterium etniczne, decydujące dotąd o przynależności do Narodu Wybranego, ustąpić winno miejsca osobistemu odniesieniu do Boga – i to ono ma stanowić podstawę do tworzenia Ludu Bożego. Świątynia jerozolimska, w której kult mogli sprawować wyłącznie Izraelici, w nowej rzeczywistości zbawienia stanie się – jak to pięknie zostało dziś wyrażone – domem modlitwy dla wszystkich narodów. Oczywiście, zdajemy sobie sprawę, że to proroctwo Izajasza ma wartość ponadczasową, a wypełniło się w osobie Jezusa Chrystusa i we wspólnocie założonego przezeń Kościoła.
Sam Jezus w wydarzeniu ewangelicznym, przed chwilą opowiedzianym przez Mateusza, daje jasno do zrozumienia, że poganie, a więc osoby nie należące do Narodu żydowskiego, o ile tylko wykażą się prawdziwą wiarą, mogą uczestniczyć w pełni darów duchowych. Jakkolwiek bowiem Izraelitom przysługiwało to swoiste pierwszeństwo, bo to oni zostali wybrani jako naród, do którego została skierowana Dobra Nowina i to oni mieli ją potem rozprzestrzenić po świecie, to jednak poganka, kobieta kananejska dzisiaj zaskoczyła ich – a Jezusa zachwyciła – swoją wiarą!
Pomimo tego, że do Narodu Wybranego nie należała, na co Jezus w dość ostry sposób – jeśli oceniać naszymi kategoriami – zwrócił jej uwagę, to jednak ona nie zraziła się tym, tylko jeszcze bardziej nalegała na Niego, aby jej pomógł. Próbę wiary przeszła zatem pomyślnie, zdała egzamin ze swego zaufania w moc Bożą – pomimo, iż była poganką… Jej wiara jednak – jak zaświadczył sam Jezus – była wielka, dlatego uzyskała to, o co prosiła. Fakt pochodzenia spoza Narodu Żydowskiego nie stanowił w tym momencie żadnej przeszkody.
Jezus, jakkolwiek nie odebrał swemu Narodowi przywileju wybrania, to jednak pokazał, że nie stanowi on jakiejś hermetycznej zapory, zamykające drogę innym. To prawda, że oni wszyscy mieli w następnej kolejności usłyszeć o zbawieniu, bo wszystkie narody zostały do niego zaproszone, ale – we właściwej kolejności. Jednak i kolejność nie obowiązuje, jeżeli człowiek tak bardzo głęboko wierzy
Bardzo szczegółowo kwestie te rozstrzyga i rozważa Święty Paweł w Liście do Rzymian, którego fragmentu wysłuchaliśmy w drugim dzisiejszym czytaniu. On, Apostoł Narodów – jak sam siebie określa: Apostoł pogan – wierzy głęboko, że także jego rodacy, czyli Żydzi, chociaż początkowo odrzucili Jezusa, to jednak zwrócą się do Niego. Rola Izraela bowiem nie zmieniła się, o czym Paweł jasno pisze w słowach: Bo dary łaski i wezwanie Boże są nieodwołalne.
Zatem, jak poganie, którzy na początku byli nieposłuszni Bogu, żyjąc z dala od Niego, teraz nawrócili się i stali się nowym Ludem Bożym, tak Żydzi, stanowiący Naród Wybrany – teraz nie przyjmują Jezusa, odrzucają Go, co nie odbiera im jednak szansy uwierzenia w Niego i przyjęcia Go! W tym właśnie kontekście Paweł stwierdza: Albowiem Bóg poddał wszystkich nieposłuszeństwu, aby wszystkim okazać miłosierdzie.
A wszystkie te rozważania prowadzą do jednego, zasadniczego wniosku, że o przynależności do Ludu Bożego, do Kościoła, nie decydują żadne inne kryteria – poza kryterium osobistej wiary, osobistego wyboru, osobistego opowiedzenia się za Chrystusem. Tak, jak sama przynależność do Narodu Wybranego nie wystarczała do nawiązania pełnej więzi z Bogiem, a z kolei brak tej przynależności w tym nie przeszkadzał, bo o wszystkim decydowała wiara, tak jest i dzisiaj w Kościele: nie przynależność do takiego, czy innego narodu, wspólnoty, gremium, czy stanu decyduje o stopniu zażyłości z Chrystusem, ale wiara! Prawdziwa, odważna i zdecydowana wiara! Taka, jakiej przykład daje nam dzisiaj kobieta kananejska.
Niestety bowiem, ciągle jeszcze gdzieś w świadomości niektórych funkcjonuje takie oto przekonanie, że przecież oni za młodych lat tyle razy na pielgrzymki piesze chodzili, do niedawna jeszcze także – w sposób już naprawdę nieznośny – dość spora grupa ludzi obnosiła się na prawo i lewo znajomością, czy nawet przyjaźnią z Janem Pawłem II. Do dziś wielu przyznaje się do swojej znajomości czy zażyłości z tym, czy innym biskupem lub księdzem, z którym są rzekomo w koleżeńskiej komitywie…
Tylko że ci wszyscy, wspomniani tu ludzie, dzisiaj wyznają takie wartości i głoszą takie rzeczy, które jedynie mogą przynosić wstyd Papieżowi, czy wspomnianym biskupom i księżom – ich rzekomym znajomym – czy też które zaprzeczają temu wszystkiemu, co przeżywali kiedyś na pielgrzymkach. Dla tej kategorii ludzi fakt ich wspomnianych tu znajomości czy angażowania się przed laty w różne kościelne akcje stanowi powód do niezwykle wysokiego mniemania o sobie i o swojej rzekomej przynależności do Kościoła, pomimo tego, że dzisiaj wyraźnie sprzeciwiają się nauce tegoż Kościoła. Im to jednak w niczym nie przeszkadza, oni są najgłębiej przekonani o swojej racji, o swojej wręcz wyjątkowej pozycji w Kościele!
Co więcej – oni czują się teraz upoważnieni do tego, aby innych pouczać, aby swoje teorie przedstawiać jako jedynie słuszny sposób postępowania we współczesnym, rzekomo nowoczesnym i postępowym Kościele. I to pomimo tego, że na pierwszy rzut oka widać, że ich przynależność do Kościoła jest właściwie żadna, wiara – również, bo stworzyli sobie oni jakiś własny system wierzeń, tak bardzo modyfikujący naukę Kościoła, że już nie mający z nią nic wspólnego!
I na nic się zdało to, że za czasów komuny chronili się oni po kościołach i tam manifestowali swoje poglądy, bo wiedzieli, że nigdzie indziej uczynić tego nie będą mogli. Wtedy widzieliśmy ich w kościołach, na Mszach za Ojczyznę, wygłaszających wiersze i poematy o wolności. Dzisiaj Kościół nie jest już im potrzebny, dlatego obrzucają go błotem, albo próbują reformować po swojemu. Ale nie tylko o tych ludziach możemy dziś mówić. Bo to nie tylko dzisiejsi politycy różnych opcji, a kiedyś – działacze tak zwanych środowisk opozycyjnych – winni zajmować naszą uwagę. Takie spojrzenie na całą sprawę zwolniłoby nas wszystkich z konieczności odniesienia Bożego Słowa do naszego życia. A nie powinniśmy tego czynić, bowiem Słowo to odnosi się do każdej i każdego z nas indywidualnie.
Dlatego trzeba nam wszystkim uświadomić sobie realne niebezpieczeństwo powoływania się na niegdysiejsze swoje religijne zaangażowanie, przy obecnym zupełnym ochłodzeniu relacji z Bogiem. Wielu dziś przyznaje się do tego, że w młodości byli ministrantami, że jeździli na oazy, że byli na tylu pielgrzymkach, że mają w domu zdjęcie z Papieżem… Ale to wszystko można skwitować jednym, zasadniczym pytaniem: I co z tego?! Co z tego teraz wynika, jeżeli dzisiaj jest się gdzieś daleko od Boga i Kościoła, albo zachowuje się jedynie taką więź – powiedzielibyśmy – świąteczną?…
Ja sam pamiętam rozmowę z pewną gospodynią na plebanii, która tak gorliwie przygotowywała obiad niedzielny w trakcie prowadzonych przeze mnie w tej parafii rekolekcji, że… „nie miała czasu” pójść na Mszę Świętą! Na zwróconą przeze mnie uwagę, że wysłuchanie Mszy w radiu naprawdę nie wystarczy, usłyszałem w odpowiedzi, że nie mam prawa jej pouczać ani zwracać jej uwagi, gdyż ona przez piętnaście lat była katechetką, a ja dopiero drugi rok jestem księdzem, więc nie mamy się co mierzyć na doświadczenie, bo ona ma dużo większe! Z pewnością, ale – co z tego?
Dlatego, Kochani, trzeba nam czuwać nad sobą, abyśmy nigdy nie wpadli w pułapkę zbyt wysokiego mniemania o sobie i przekonania o rzekomej przynależności do takiego swoistego „narodu wybranego” – kiedyś, przed laty, gdzieś tam i jakoś tam – a tym samym zwolnili się z konieczności aktualnej pracy nad sobą i czuwania nad swoim postępowaniem. I nad pogłębianiem swojej wiary i wiedzy religijnej.
Nie mówmy już więc, Kochani, już o tym, jaka to była kiedyś nasza wiara! Zapytajmy samych siebie – jaka ta wiara jest teraz? Czy jeżeli kiedyś byłem we wspólnocie tej, lub innej – czy teraz jestem jeszcze bliżej Boga? I skoro kiedyś byłem na tylu pielgrzymkach – czy miały one wpływ na obecną moją wiarę? I skoro szczycę się spotkaniem i zdjęciem z Janem Pawłem II – czy to mobilizuje mnie do zgłębiania Jego nauczania i życia według niego? Bo kiedyś, w Domu Ojca, może się nagle okazać, że wyprzedzili nas tam ci właśnie, których uważaliśmy niemalże wprost za pogan – bo ich wiara wydawała się taka nijaka i w nic się specjalnie nie angażowali, ani na pielgrzymki nie jeździli i nie chodzili… A tu się nagle okaże, że jednak to oni dostąpili Bożych darów, a nie my!
Oby się tak nie okazało! Darów Bożych i miejsca w Domu Ojca wystarczy wszystkim, potrzeba jednak wiary! I nie tej, która była – co prawda, wielka, piękna i aktywna, ale… no, właśnie – była… Potrzeba wiary wielkiej, pięknej, aktywnej, odważnej – i takiej, która jest! Teraz jest! Tu i teraz, dzisiaj i w tej chwili! I – co więcej – która ciągle się rozwija!
            W tym kontekście pomyślmy:
·        Czy rozwój mojej wiary nie zatrzymał się na jakimś „kiedyś tam”?
·        Czy piękne wspomnienia i wzniosłe doświadczenia, związane z wiarą, nie stały się dla mnie pretekstem do zwolnienia się z pracy nad sobą i zmniejszenia wymagań wobec siebie?
·        Czy nie wbiłem sobie do głowy takiego przeświadczenia, że w sumie to jestem i tak porządny człowiek – oby inni przynajmniej w części byli tacy, jak ja?
Zachowujcie prawo i przestrzegajcie sprawiedliwości, bo moje zbawienie już wnet nadejdzie i moja sprawiedliwość ma się objawić.

8 komentarzy

  • 70 lat temu został zamordowany przez Niemców sw. Maksymilian Maria Kolbe – znany przede wszystkim, ze swej męczeńskiej smierci. Tymczasem był to człowiek obdarzony za życia ogromnym charyzmatem misyjnym, nie bojący się również "zaprzęgać" nowych zdobyczy technologicznych do głoszenia Ewangelii (oby był to przykład, dla nas, aby nie bać się nowosci technologicznych 😉 ). Dzieło jego życia jest ogromne! Dla mnie szczególnie bliski w związku z działalnoscią w Azji Wschodniej.
    Pozdrawiam serdecznie
    Robert

  • '' Co jest pierwszym warunkiem zbawienia? ''

    Uznać własną grzeszność ?
    Przyznać się przed sobą, że jesteśmy słabi, i tak naprawdę bez Boga nic nie możemy sami ?

    Kobieta kananejska miała silną wiarę. Dobrze wiedziała Kogo poprosiła o pomoc. Co więcej, ufała, że tę pomoc otrzyma. Ona potrafiła rozmawiać z Chrystusem. Nie czuła w sobie złości, poniżenia.Nie nie targowała się, by Chrystus spełnił jej prośbę – Ona prosiła, wierzyla, że tylko w Bogu znajdzie siłę.
    A my ?
    My uważamy Boga za automat do spełniania naszych życzeń.
    Uważamy Go za kogoś, kto powinien być na każde nasze skinienie ręki.
    Gniewamy sie, obrażamy się, wykreślamy Go z naszego życia tylko dlatego, ze nie spełnia naszych ''zachcianek'' , które często nazywamy ważnymi prośbami, czy nawet modlitwą.

    Pozdrawiam
    Domownik – A

  • Oczywiście miało być – nie targowała się **
    Dwa razy napisałam '' nie'' – przepraszam za błąd

    Domownik – A

  • Witam Was po dłuższej nie obecności spowodowanej rodzinnym wyjazdem. Wszystkie zaległe rozważania ks. Jacka przeczytałam, przemyślałam, a Wasze kochani komentarze też. Dobrze, że jesteście.
    Zbawienie jest darem i żeby ten dar osiągnąć, to trzeba niestety włożyć wysiłku. Życie, według woli Bożej wcale nie jest takie proste, nie wystarczy przecież powiedzieć "Wierzę w Boga", ale żyć z Bogiem, modlić się szczerze, poznawać Pismo Święte, z pokorą znosić to, co On nam zsyła, często też rezygnować z własnych ambicji. A jak trudno jest żyć bez grzechu. Może łatwiej jest nam bezinteresownie świadczyć dobro, mówić miłe słowa, ale nasze myśli – jakie one często potrafią być brudne. I czy tak zawsze zdajemy sobie z tego sprawę i mówimy o nich podczas spowiedzi? A nasza pycha, często chodzimy jak pawie. Okazywać Bogu wdzięczność jest nam trudno. Tu osobiście muszę przyznać się do tego, że bardzo Bogu dziękuję za to, że mam zdrowe ręce, nogi, że mogę widzieć i słyszeć. Nie mogę zrozumieć tych, którzy ciągle narzekają, a to nos za mały lub za duży, uszy nie takie, biust też nie, a usta to już zupełnie do niczego.

    Pozdrawiam,
    Urszula

  • Domowniku i Urszulo – dziękuję za Wasze refleksje: pięknie się to czyta. Często poruszamy tu temat z serii: "Boga prosić – jak najbardziej, ale dziękować, to już rzadziej" :(.
    Pozdrawiam
    Robert

  • No i Robert napisał powyżej to, co ja chciałem napisać. Dokładnie tak samo myślę – z tym jednak zastrzeżeniem, że jednak Jezus pozwolił nam, a nawet kazał – prosić. Zatem, nie możemy uważać, że każda prośba jest czymś niewłaściwym i że każda prośba oznacza traktowanie Boga jako automatu do spełniania naszych życzeń. Tak nie musi być – trzeba tylko zachować odpowiednie proporcje między prośbą, a podziękowaniem, przeproszeniem i uwielbieniem. Ja wiem, że wszyscy, moi Drodzy, tak właśnie to pojmujecie, ale chciałem to doprecyzować.
    A na pytanie, postawione w tytule, można – jak sądzę – odpowiedzieć jednym słowem. Wynika to także z Waszych wypowiedzi. Zatem: Co jest pierwszym warunkiem zbawienia? Wiara!
    Ks. Jacek

  • '' Zatem, nie możemy uważać, że każda prośba jest czymś niewłaściwym i że każda prośba oznacza traktowanie Boga jako automatu do spełniania naszych życzeń.''

    Nie uważam tak , że każda prośba oznacza traktowanie Boga jako'' automatu do spełnienia naszych życzeń.''
    Chodziło mi , o sposób proszenia, a raczej niejednokrotnie żądania od Boga rzeczy które nam się wydają ważne, a w rzeczywistości takie nie są.
    prosty przykład…'' Boże spraw bym miała czerwonego mercedesa '' Może głupi przykład, ale taki przyszedł mi na myśl.. Pora późna, zmęczenie dniem , to i myśli się ciężej.

    Pozdrawiam , i życzę spokojnej nocy

    Domownik – A

  • Dlatego właśnie napisałem, że zdaję sobie sprawę z tego, iż wszyscy właściwie to pojmują, a ja chciałem tylko doprecyzować to spojrzenie. Dzięki za wpis! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.