Jacku, zabierasz Syna, a zostawiasz Matkę!

J

Szczęść Boże! Po wielogodzinnej walce z internetem i ostatecznie – po przejechaniu z Lublina do Warszawy – udaje mi się przesłać rozważanie. Serdecznie pozdrawiam i życzę opieki mojego Patrona!
             Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Wspomnienie Św. Jacka, Kapłana,
do czytań z t. VI Lekcjonarza:  2 P 1,2–11;  Mk 1,14–20
Dzisiejszy nasz Patron – i mój Patron – Święty Jacek urodził się w Kamieniu Śląskim, w ziemi opolskiej, na krótko przed 1200 rokiem. Był synem szlacheckiego, możnego rodu Odrowążów. Pierwsze nauki pobierał zapewne w Krakowie, w szkole katedralnej. Na ten czas zamieszkał u stryja, późniejszego biskupa krakowskiego, Iwona. Po ukończeniu szkoły katedralnej, otrzymał święcenia kapłańskie – prawdopodobnie z rąk Błogosławionego Biskupa Wincentego Kadłubka. W każdym razie, w 1219 roku był już Jacek kanonikiem krakowskim. Jest rzeczą prawdopodobną, że stryj Iwo wysłał go przedtem na studia teologiczne i prawa kanonicznego do Paryża i Bolonii. Nie jest to jednak pewne.
W 1215 roku biskup Iwo poznał się ze Świętym Dominikiem Guzmanem – przy okazji Soboru Laterańskiego. Wyraził wówczas prawdopodobnie życzenie, aby Dominik przysłał także do Polski swoich duchowych synów. Na to zapewne otrzymał odpowiedź, aby przysłał z Polski kandydatów. Kiedy więc Iwo, w 1218 roku, został biskupem krakowskim, udał się do Rzymu ze swymi kanonikami: Jackiem i Czesławem.
Po krótkim pobycie w centralnym klasztorze Świętej Sabiny Dominik obu kandydatów obłóczył w habity z myślą rychłego wysłania ich do Polski. Chociaż nowicjat wówczas nie obowiązywał jako konieczny, Jacek i Czesław po obłóczynach odbyli półroczny okres próby, po którym złożyli śluby na ręce Świętego Dominika. Jeszcze jesienią 1219 roku, Święty Dominik wysłał obu Polaków do Bolonii. Szli pieszo, o żebranym chlebie, jak to było wówczas w zakonie w zwyczaju, a nie konno, jak w czasie, gdy przybywali do Rzymu w orszaku biskupa Iwona. W Bolonii znajdował się wówczas główny i największy klasztor Zakonu Kaznodziejskiego. Pozostali tam rok, dokształcając się duchowo i umysłowo.
W roku 1221 ruszyli do Polski, odwiedzając jeszcze po drodze Pragę, gdzie bardzo życzliwie przyjął ich miejscowy biskup, prosząc, aby tam zostali. Ponieważ jednak nie było jeszcze konkretnych propozycji, Jacek udał się z towarzyszami dalej do Krakowa. Cała ta podróż z Bolonii do Krakowa trwała kilka miesięcy. To świadczy o tym, że Jacek nie miał jeszcze konkretnego planu działania. Święty Dominik polecił mu badać pod drodze możliwości pozyskiwania nowych członków i zakładania nowych placówek.
Jacek uczynił to najpierw we Fryzaku, w Austrii, a w kilka lat potem powstaną klasztory w Pradze i we Wrocławiu. 1 listopada 1221 roku, w Krakowie, pierwszych duchowych synów Świętego Dominika uroczyście powitał biskup Iwo. Już w zimie 1222 roku odbyła się konsekracja nowego kościoła dominikańskiego, którego budową kierował nasz Święty. Koszty budowy wziął na siebie w całości biskup krakowski. Konsekracji nowego kościoła dokonał legat papieski kardynał Grzegorz Krescencjusz.
Tymczasem, w 1226 roku Jacek jest już na Pomorzu, gdzie zakłada klasztory dominikańskie w Gdańsku i Kamieniu Pomorskim. Zakon cieszył się niebywałym wzięciem. Garnęło się w jego szeregi wiele wybitnych jednostek. W bardzo krótkim czasie zaczęły się więc także mnożyć klasztory. W tymże samym roku 1226 powstała odrębna prowincja polska.
W 1228 roku Jacek został wybrany na kapitule prowincji delegatem na kapitułę generalną, odbywającą się w Paryżu. To świadczyło wielkim autorytecie, jakim się już wówczas cieszył. Wtedy też powstaje w Polsce bardzo wiele placówek dominikańskich. Nasz Patron bierze czynny udział w procesie ich tworzenia, a przełożonymi wielu z nich ustanawia swoich uczniów. Po roku 1228 – wierny swoim założeniom ewangelizacyjnym – udaje się Jacek na prawosławną Ruś, gdzie zakłada klasztor w samym Kijowie. Jednak w 1233 roku książę kijowski, podburzony przez prawosławnych kniaziów, zlikwidował na pewien czas tę placówkę. Pomyślnie jednak rozwijały się dwa inne klasztory: pod Moskwą i w Haliczu.
Nasz Patron udał się następnie na Prusy. Tam jednak wówczas działali już Krzyżacy, których Wielki Mistrz zwrócił się do dominikanów z prośbą o pomoc w ewangelizacji tych terenów. Z polecenia przełożonego generalnego zakonu, posługi tej podjął się właśnie nasz Święty, nie przewidując jeszcze, jak będzie wyglądała ewangelizacja w wydaniu krzyżackim. Oto bowiem tereny, na których zwalczali oni pogaństwo, w brutalny sposób zagarniali dla siebie. 2 października 1233 roku odbył się w Kwidzynie zjazd, w którym wzięli udział przywódcy krzyżaccy, Henryk Brodaty, Konrad Mazowiecki, arcybiskup gnieźnieński Pełka i Błogosławiony Czesław, jako ówczesny prowincjał polski. Był na tym zjeździe również Jacek. Omawiano na nim plan akcji nawrócenia Prus.
Zaborcza polityka Krzyżaków prawdopodobnie zniechęciła Jacka do dalszego angażowania się w akcję misyjną w Prusach. Ta krwawa polityka doprowadziła w końcu do wrogiego nastawienia Litwinów i Jadźwingów do chrześcijaństwa. Wcześniej jednak, zarówno w Polsce, jak i na Litwie, wiele stolic biskupich zostało obsadzonych dominikanami, w tym również – uczniami Świętego Jacka.
Jak wskazują zapisy biografa Świętego Jacka – Ojca Stanisława, lektora dominikańskiego – od roku 1240 mieszkał już nasz Patron w konwencie krakowskim. Przyczyną zaprzestania tak rozległej i dynamicznej akcji misyjnej mogła być niechęć prawosławnych książąt ruskich, najazd Tatarów na Ruś i zaborcza polityka Krzyżaków, którzy paraliżowali wszelkie misyjne wysiłki polskich dominikanów. Lektor Stanisław podaje, że Jacek zmarł w Krakowie, w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, 15 sierpnia 1257 roku, po dłuższej chorobie. Być może, forsowne podróże misyjne, w ówczesnych warunkach bardzo prymitywne i męczące, zniszczyły jego organizm.
Od samego początku jego grób był otoczony wielką czcią i otrzymywano przy nim niezwykłe łaski. W notatkach konwentu krakowskiego z roku 1277 odnajdujemy taki zapis: „W klasztorze krakowskim leży brat Jacek, mocen wskrzeszać zmarłych”. Rozpoczęto także starania o kanonizację, czego świadectwem był fakt prowadzenia księgi cudów. Księga ta, prowadzona przy grobie Jacka w latach 1257–1290, przytacza ponad trzydzieści pięć niezwykłych wypadków. Jednak najazdy tatarskie, a potem wojny o tron krakowski i dalsze wypadki sprawiły, że dopiero w XV wieku ponowiono starania w Rzymie. Ich skutkiem, w dniu 17 kwietnia 1594 roku, Papież Klemens VIII zaliczył uroczyście Jacka w poczet świętych. Relikwie Świętego Jacka spoczywają w osobnej kaplicy w kościele Świętej Trójcy w Krakowie, w okazałym grobowcu.
Jak głosi tradycja, Święty Jacek Odrowąż nie przyjmował żadnych godności zakonnych. Skupił się na ważnych celach zakonu dominikańskiego na terenie Polski. Jego życie było przepełnione czcią dla Matki Bożej. Piękna legenda głosi, że kiedy musiał w czasie najazdu Tatarów na Kijów opuścić miasto, zabrał ze sobą Najświętszy Sakrament, aby go uchronić od zniewagi. Wtedy z wielkiej kamiennej figury miała odezwać się Matka Boża: „Jacku, zabierasz Syna, a zostawiasz Matkę?” Na to miał odpowiedzieć nasz Święty: „Jakże Cię mogę zabrać, Matko Boża, kiedy Twoja figura jest tak ciężka?” Jednak kiedy uchwycił figurę, okazało się, że jest ona na tyle lekka, że może ją unieść. Stąd też na obrazach Święty Jacek przedstawiany jest w habicie dominikańskim, z monstrancją w jednej ręce i figurą Matki Bożej w drugiej.
            A oto co jeszcze pisze o naszym dzisiejszym Patronie wspomniany już Stanisław, lektor Zakonu Kaznodziejskiego, w dziele zatytułowanym „Życie i cuda świętego Jacka, spisane przez Stanisława z Krakowa, lektora Zakonu Kaznodziejskiego”: „Błogosławiony Jacek, niby promień nowego słońca, rozproszył w Polsce ciemności grzechu, a serca Polaków oświecił światłem wiary. Światło dzienne przynosi ulgę w cierpieniach, budzi śpiących, każe śpiewać ptakom, a dzikie zwierzęta zapędza do ich kryjówek. Tak i Święty Jacek, wysłany do Polski przez Błogosławionego Dominika, wyzwolił Polaków z występków, obudził ich z uśpienia, skierował ku niebu i oswobodził z władzy szatana.
Imię Jacek wywodzi się ze słowa hiacynt, które oznacza zarówno kwiat, jak i szlachetny kamień. Oba te znaczenia dobrze się odnoszą do Błogosławionego Jacka. Hiacynt bowiem jest rośliną o purpurowym kwiecie, Jacek zaś był w pokorze serca jak roślinka, co nie wystrzela wysoko w górę, był jak kwiat czysty i zdobny dobrowolnym ubóstwem. A szlachetny kamień tej samej nazwy, o blasku czerwieni, jest podobny do złota i jak złoto trwały. Tak i Błogosławiony Jacek jaśniał światłością życia i głoszeniem Ewangelii, niezłomny w szerzeniu katolickiej wiary. Tak więc się tłumaczy znaczenie tego imienia.
Błogosławiony Jacek surowość życia przejął jak ze źródła od Świętego Dominika. Odznaczał się bowiem pokorą serca, dziewiczą czystością, gorącą miłością Boga i bliźnich. Była ona tak wielka, że widok strapionych i płaczących wyciskał z jego oczu strumienie łez i z płaczem błagał dla nich o zmiłowanie Boże. Miał zwyczaj spędzać noce w kościele i rzadko kiedy udawał się na spoczynek, a zmęczony czuwaniem, kładł się na kamieniu przed ołtarzem lub na ziemi i tak odpoczywał, a ciało swoje co noc aż do krwi chłostał.
W piątki oraz w wigilie Błogosławionej Dziewicy i Apostołów pościł o chlebie i wodzie, a wszystkie chwile swojego życia Bogu poświęcał. Zawsze bowiem oddawał się czy to nauce, czy głoszeniu Słowa Bożego, czy słuchaniu Spowiedzi, czy modlitwie lub też nawiedzaniu chorych i tak słowem i przykładem budował bliźnich.
W przeddzień uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny święty Jacek modlił się przed Jej ołtarzem w kościele swojego zakonu w Krakowie i gdy tak we łzach i modlitewnym uniesieniu rozważał Jej radosne i cudowne Wniebowzięcie, ujrzał wielkie światło spływające na ołtarz. Zbliżyła się do niego Błogosławiona Dziewica i rzekła: „Synu mój, Jacku, raduj się, albowiem twoje modlitwy miłe są mojemu Synowi i Zbawicielowi i o cokolwiek będziesz prosił za moją przyczyną, to otrzymasz”. To rzekłszy, wśród świateł i chórów anielskich odeszła do nieba. A Święty mąż Jacek, pocieszony tym objawieniem, z ufnością wypraszał u Boga to, czego pragnął.” Tyle z relacji Ojca Stanisława.
My zaś, słuchając uważnie Bożego Słowa, przeznaczonego w liturgii Kościoła dokładnie na dzisiejsze wspomnienie, odnajdujemy w słowach Jezusa wezwanie do apostolskiej pracy: Pójdźcie za Mną, a sprawię, że staniecie się rybakami ludzi. A Piotr Apostoł, w swoim Drugim Liście, którego fragmentu wysłuchaliśmy w pierwszym czytaniu, podpowiada, co to w praktyce znaczy: pójść za Jezusem. Pisze on tak: Dlatego też właśnie wkładając całą gorliwość, dodajcie do wiary waszej cnotę, do cnoty poznanie, do poznania powściągliwość, do powściągliwości cierpliwość, do cierpliwości pobożność, do pobożności przyjaźń braterską, do przyjaźni braterskiej zaś miłość. Kochani, czyż tego wszystkiego nie zrealizował dokładnie Święty Jacek? Czyż to nie jest najkrótsza charakterystyka jego działalności, jego życia? On tak, jak Apostołowie z Ewangelii, natychmiast zostawił sieci i poszedł za Jezusem.
Niech Jego niezwykła gorliwość, aktywność misyjna i pracowitość staną się dla nas zachętą do tego, by poszukiwać wciąż nowych sposobów i środków świadczenia o naszej wierze i przywiązaniu do Chrystusa – oraz pozyskiwania dla Niego wciąż nowych ludzi. Natomiast piękna legenda, uwieczniona na obrazach i rzeźbach, przedstawiających Świętego Jacka z Najświętszym Sakramentem w jednym ręku, a figurą Matki Bożej w drugim – niech się stanie dla nas zachętą do połączenia w naszej osobistym życiu duchowym pobożności eucharystycznej z pobożnością maryjną!
W tym kontekście pomyślmy:
·        Czy rozwijam w sobie zdrową, tradycyjną, opartą na Piśmie Świętym i nauce Kościoła – pobożność eucharystyczną i pobożność maryjną?
·        Czy uważnie nasłuchuję natchnień Bożych i staram się za nimi podążać?
·        Czy nie zniechęcam się zbyt łatwo w swoim apostołowaniu?
Łaska wam i pokój niech będą udzielone obficie przez poznanie Boga i Jezusa, Pana naszego.

13 komentarzy

  • Ja również przyłączam się do tych życzeń Domownika – A i polecam Księdza opiece i prowadzeniu Bożemu. Szczęść Boże Księże Jacku.

  • Proszę przyjąć najlepsze życzenia a pozwoli Ksiądz, że posłużę się słowami Stanisława z Krakowa- Życzę, żeby Ksiądz był jak promień słońca i rozpraszał w Polsce ciemności grzechu, a serca Polaków oświecał światłem wiary.
    Szczęść Boże.
    Urszula

  • Życzę Księdzu podążania przez całe życie z ufnością i nadzieją za Panem,aby wszystko, co Ksiądz wykonuje, robił konsekwentnie z wciąż młodzieńczą pasją i z dotychczasowym poczuciem humoru:), aby skrzydła WIARY przykrywały kamyki zwątpienia…, życzę dużo zdrowia i opieki Niebios:)
    Ja

  • Będę polecał Bogu i Matce Jego Księdza trud oraz prosił by wytrwałość i gorliwość wzrastała i nigdy nie ustała.
    Dasiek

  • Taaak, poprzeczka ustawiona bardzo wysoko…., ale przy systematycznym ćwiczeniu ta wysokość może okazać się banalną:)Jestem przekonana, że jeszcze wiele razy Księże, trzeba będzie pokonać znacznie większą wysokość, ale trening czyni MISTRZA i wierzę, że większość tu obecnych będzie Księdzu kibicować :)))

  • Oj, dzięki! Obawy wiążą się też i wagą niemałą! Ale skoro pomożecie – to dobrze. A więc – pomożecie? No! (skąd my to znamy?) Ks. Jacek

  • Nie wiem, czy ta waga, to tylko sprawa serca… No, cóż… Od jutra bierzemy się za odchudzanie! Od jutra – na sto procent! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.