Szczęść Boże! Wczorajszy mój wpis wywołał prawdziwą, żywiołową dyskusję. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy zajrzeli i przeczytali tak wpis wstępny, jak i rozważanie – szczególnie zaś dziękuję tym, którzy się wypowiedzieli. I właśnie w odpowiedzi na te głosy czuję się zobowiązany stwierdzić, że naprawdę niczego, co wczoraj pisałem, nie pisałem pod wpływem szargających mną emocji. Nad każdym zdaniem długo się zastanawiałem, nanosiłem poprawki. I – żeby już od razu wszystko było jasne – w tym momencie jestem zdeterminowany podtrzymać wszystkie wczorajsze moje stwierdzenia. Jeżeli miałbym coś zmienić, to tylko w kierunku zaostrzenia niektórych sformułowań. Ale – niech zostanie tak, jak jest. Z niczego się nie wycofuję, potwierdzam swoje przekonania.
Dziękuję bardzo serdecznie Robertowi za wsparcie, jakiego mi udzielił we wczorajszej dyskusji! Szkoda natomiast, że niektóre wypowiedzi nie zostały podpisane. Szczególnie te dość ostre. A tak swoją drogą – dość ciekawie brzmi stwierdzenie o „zaborze kleru”, zapisane na blogu… księdza. O jakim zaborze mówimy? I o jakiej wolności? Tej bałamutnej z zakresu: „Róbta, co chceta?” Bo tak mi to tu wygląda! Wolność od zasad, wolność od prawdy, wolność od odpowiedzialności! To właśnie dlatego tak wysoko wygrał Palikot: przecież on wyrósł na takiej, jak odczytałem we wczorajszych wypowiedziach, zaprogramowanej, z góry i dla samej zasady przyjmowanej negacji PiSu – i na propagandzie medialnej!
Dalej: nie przyjmuję również zarzutu o skrajne myślenie. Proszę uwierzyć, że nikomu chyba tak bardzo nie zależy na tym, żebym się mylił i nie miał w tym wszystkim racji – jak mnie samemu! Naprawdę! Ale to, co napisałem, nie wynika z wróżenia z fusów, tylko z trzeźwej obserwacji życia oraz z wielu rozmów z ludźmi. I tego, w jakim stanie jest obecnie nasze państwo! Zarówno na odcinku moralnym, jak i materialnym Polska stacza się po równi pochyłej w zastraszającym tempie! Czy tego naprawdę nie dostrzegacie – czy nie chcecie dostrzec?
I nie chodzi mi o żadne straszenie „wymyślonymi strachami”! A jaki – Waszym zdaniem – miałbym mieć w tym interes? Mi też zależy na spokoju w Polsce i na spokojnej pracy każdego dnia od rana do wieczora, a potem – na spokojnej nocy, w czasie której nikt mnie nie napadnie i nie okradnie. Ale obecnie sprawy w Polsce idą dokładnie w przeciwnym kierunku – o czym codziennie informuje prasa katolicka i niezależne media! Trzeba tam tylko zajrzeć!
I właśnie w tym kontekście zupełnie nie pojmuję pytania, ile będziemy żyć żałobą po Katastrofie Smoleńskiej? I co by zrobił Jarosław, gdyby wygrał? Co by zrobił? Mam nadzieję, że doprowadziłby do wyjaśnienia tego szytego grubymi nićmi zamachu, który nie jest sprawą osobistej tylko żałoby rodzin kilkudziesięciu osób, ale sprawą naszej – naprawdę, nie przesadzam! – narodowej suwerenności. I – jak napisał Robert – sprawą prawdy i powstania z kolan, z poniżenia i upodlenia, w jaki wprowadziła nasz kraj ekipa rządząca. Ja w tym kontekście widzę to wydarzenie, a nie w kontekście kilku zniczy na nagrobkach…
Zatem, raz jeszcze z całą mocą stwierdzam, że nie chodzi mi o poniżanie tych, którzy nie głosowali na PiS. I nie chodzi mi o narzucanie komukolwiek tego, co ja prywatnie uważam za najlepsze. Chodzi mi natomiast o odpowiedź na pytanie, które wczoraj postawić Profesor Zdzisław Krasnodębski, a mianowicie: co jeszcze musi się stać i do czego w Polsce musi jeszcze dojść, żeby Polacy przejrzeli na oczy? Jakie formy poniżania Narodu i jakie dowody bezradności, czy lepiej: celowego złego działania rządzących mają jeszcze mieć miejsce, żeby w myśleniu Polaków coś drgnęło?
Rzeczywiście, to stwierdzenie Pana Profesora jest aktualne chociażby w kontekście tego, że w Krakowie został z dużą przewagą głosów wybrany do Senatu były minister obrony, którego sam Tusk usunął z rządu, bo doprowadził do rozpadu lotnictwa wojskowego i odpowiada za kilka katastrof lotniczych. I taki człowiek, w mieście Papieża, zostaje wybrany, pokonując Panią Zuzannę Kurtykę, Żonę zabitego pod Smoleńskiem Szefa IPN – Kobietę, która usiłuje walczyć o prawdę, przyznając się otwarcie do swojej wiary. Gdzie indziej wybrany zostaje minister infrastruktury, budowniczy autostrad, których nie ma, czy twórca szybkiej kolei, która spóźnia się po kilka godzin. No przecież, gdyby sami kierowcy, którzy klną „w żywe kamienie” stojąc w korkach zagłosowali zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, to ten człowiek nie miałby szans. To właśnie w tym kontekście pytam: Co się z nami dzieje?! Co się dzieje z naszą narodową mądrością i zaradnością?!
Owszem, ja się zgadzam ze stwierdzeniem, że to, co się stało, pokazuje obraz naszego społeczeństwa i wiąże się z koniecznością modlitwy. Tak, to prawda, musimy się za Ojczyznę modlić. Ale też musimy się wziąć wreszcie do roboty i zacząć trzeźwo myśleć, bo stara prawda głosi, że Opatrzność skuteczniej pomaga tym, którzy sami się biorą do roboty i trzeźwo myślą. Tymczasem, jak patrzę na to, co się u nas dzieje, to coraz bardziej przypomina mi to, co czytaliśmy jeszcze nie tak dawno w pierwszych czytaniach ze Starego Testamentu, a mianowicie: postawę Narodu Wybranego, który mając tyle znaków Bożej łaski i opieki, w rzeczywistości zamknął się na to – i nie rozpoznał czasu swego nawiedzenia. My coraz bardziej prezentujemy taką postawę, bo nie rozpoznajemy znaku, jakim był dla nas Błogosławiony Jan Paweł II, czy znak odzyskanej wolności! Obyśmy tego nie musieli gorzko żałować!
Dlatego podtrzymuję to wszystko, co napisałem wczoraj, ale coraz częściej myślę sobie, że może rzeczywiście nie ma sensu już dalej pisać i mówić cokolwiek na ten temat, tylko spokojnie robić swoje i poczekać, aż Polacy odczują na sobie skutki swoich decyzji. Tylko tyle! Kiedy bowiem dojdziemy do przysłowiowego dna, to może wtedy będzie się od czego odbić! Ja wiem, że to brzmi brutalnie, ale może już nie ma innego wyjścia?…
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Wtorek 28 tygodnia zwykłego, rok I,
do czytań: Rz 1,16–25; Łk 11,37–41
Pozorami świętości można zwieść człowieka – ale nie Boga. Boga nie da się oszukać rytualną czystością, podczas gdy wnętrze pełne jest zdzierstwa i niegodziwości. Bóg widzi wszystko, bo patrzy głęboko i rozpoznaje zamiary serca człowieka. Boga zatem nie da się oszukać, omamić, wmówić Mu tego, czy tamtego. Drugiego człowieka można.
I tu jest właśnie największy problem, bowiem przywódcy Izraela – faryzeusze i uczeni w Piśmie – byli dla swoich rodaków przewodnikami. I teraz, jeżeli okazywało się, że byli oni ludźmi fałszywymi, dwulicowymi, podstępnymi, obłudnymi – to jakich postaw mogli nauczyć swoich podopiecznych? Jaki kierunek życia mogli im w ten sposób wskazać? Jak długo udawaniem i pozorami można grać i wygrywać?
Postawa serca ma naprawdę wielkie znaczenie. Mocno to akcentuje Paweł Apostoł, gdy w Liście do Rzymian, w dzisiejszym pierwszym czytaniu, stwierdza: Albowiem gniew Boży ujawnia się z nieba na wszelką bezbożność i nieprawość tych ludzi, którzy przez nieprawość nakładają prawdzie pęta. To bowiem, co o Bogu można poznać, jawne jest wśród nich, gdyż Bóg im to ujawnił. I tutaj następuje odniesienie do Bożych dzieł, które stanowią oczywisty dowód Bożej mocy i działania. Można jednak dzieł tych nie dostrzegać…
O takiej sytuacji Paweł pisze w ten sposób: Ponieważ, choć Boga poznali, nie oddali Mu czci jako Bogu ani Mu nie dziękowali, lecz znikczemnieli w swoich myślach i zaćmione zostało bezrozumne ich serce. Podając się za mądrych, stali się głupi. Otóż właśnie!
Bóg jasno i konkretnie objawia swoją wolę, wyraźnie również podkreśla swoje działanie poprzez rozliczne swe dzieła. Nie możemy więc powiedzieć, że nie znamy Boga, albo nie wiemy, czego od nas oczekuje, lub też – jaką nam wskazuje drogę. My bardzo często, popełniając takie lub inne grzechy, doskonale wiemy, że robimy źle! Tylko albo udajemy, że nie wiemy, albo zagłuszamy sumienie, albo wprost na siłę wmawiamy sobie, że jest inaczej, niż jest naprawdę! W każdej takiej sytuacji na pewno nie zbliżamy się do Boga, a wyraźnie się od Niego oddalamy. I tylko brniemy w grzech, i tylko się coraz bardziej pogrążamy…
A potem dziwimy się, że w rodzinie jest zła atmosfera, czy też z dziećmi nie możemy się dogadać, czy znowu – dochodzi do częstych małżeńskich kłótni. „No przecież ja się tyle modlę, ja do kółka różańcowego należę, ja do kościółka prawie codziennie chodzę…” A w domu piekło!
To prawda, że często to właśnie ta druga strona gdzieś się odwróciła czy pogubiła, powodując taką, a nie inną atmosferę w domu. Ale może warto tak czasami zastanowić się i nad sobą: czy przypadkiem to jednak we mnie nie tkwi prawdziwa przyczyna wszelkich niepowodzeń? Czy ja nie jestem takim faryzeuszem, lub uczonym w Piśmie, o którym Jezus – jak o tamtych – mógłby powiedzieć, że dbam o zewnętrzną czystość i zewnętrzną poprawność; że spełniam praktyki, posty zachowuję i modlitwy odmawiam – a moje wnętrze pełne jest zdzierstwa i niegodziwości, nienawiści i zazdrości?
I chociaż – jak to akcentował Święty Paweł – doskonale wiem, jak mam postępować i gdzieś tam w ciszy serca zdaję sobie sprawę z tego, że to po mojej stronie leży przyczyna wszystkich, albo większości niepowodzeń, to jednak nie przyznam się do tego, a dalej będę brnąć w przekonywanie świata, że ja to jestem tym jedynym sprawiedliwym, a wokół mnie wszyscy są źle nastawieni i czyhają na mnie biednego! Pewnie, można i tak!
Tylko na próżno w takiej sytuacji oczekiwać jakiejkolwiek zmiany na lepsze atmosfery w rodzinie – jeżeli nie zacznę od głębokiej refleksji nad swoim życiem; od porządnego rachunku sumienia i wyciągnięcia konkretnych wniosków, których owocem będzie pogodzenie tego, co jest na zewnątrz – z tym, co jest w sercu!
W chwili ciszy zastanówmy się:
· Czy nie jestem w głębi serca przywiązany do jakiejś swojej wady, którą ukrywam przed światem i z której wcale nie chcę zrezygnować?
· Czy naprawianie atmosfery w swojej rodzinie zaczynam od refleksji nad swoją własną postawą?
· Jak bronię się przed dwulicowością i grą pozorów?
Raczej dajcie to, co jest wewnątrz, na jałmużnę, a zaraz wszystko będzie dla was czyste.
A ja odpowiem na retoryczne pytanie (bo z pewnością profesor wie co musi się zdarzyc) prof. Krasnodębskiego: otóż w Rzeczpospolitej Urzędniczej wystarczy, że zabraknie kasy na pensje dla ponad 300 tysięcznej bezproduktywnej armii, a pojawi się ona bardzo szybko pod oknami premiera :).
Witam!
Moi Drodzy, wczorajsza moja wypowiedź o kandydacie z Gdańska miała na celu pokazanie jak, moim zdaniem, niewidomi są mieszkańcy mojego regionu. Przyjeżdża facet z drugiego końca Polski, robi show na różne sposoby i wygrywa. Być może kandydaci z PO, SLD i innych partii też startują w innych okręgach niż mieszkają. Ale konia z rzędem temu, kto wierzy, że pan Bierecki (ów kandydat z Gdańska) zrobi coś dla mojego regionu. Bo niby skąd ma znać jego problemy, bolączki, itp. Zapewne pan Bierecki siedzi sobie teraz wygodnie w fotelu i cieszy się z faktu, jak to zrobił w bambuko mieszkańców Podlasia.
Co do miejsca PiS, to w dalszym ciągu uważam, że p. Kaczyński powinien ustąpić. Przecież w 2008 roku powiedział, że jeśli przegra wybory parlamantarne to ustąpi. A dziś co czytamy? Że nie ustąpi, bo jest potrzebny, bo ludzie krzyczą Jarosław zbaw Polskę!!! Przypominam, że w 2005 roku pan J.K. obiecał, że jeśli jego brat Lech wygra wybory prezydenckie, to on nie usiądzie na fotel premiera. I co, spełnił obietnicę? W niespełna rok po wyborach wysadził K. Marcinkiewicza z fotela premiera (mimo iż ten cieszył się dużym zaufaniem obywateli) i sam usiadł na jego miejsce.
Co do pana Grabaczyka, to pozwolę zwrócić uwagę, że w Łodzi dostał on mało głosów i mimo wejścia do Sejmu jest dużym przegranym. Prawdopodobnie nie będzie już ministrem (i bardzo się cieszę).
Wyniki pokazały, że SLD już topnieje i chyba nic nie podniesie tej partii w górę. Szkoda, że nadal oglądać będziemy PSL, bo dla mnie to polityczna prostytutka (przepraszam za określenie) – ułoży się z każdym, byle mieć korzysci.
Wejście pana Palikota juz komentowałem. Być może faktycznie przed nami wyrasta młodzież żądna legalizacji aborcji, eutanazji, narkotyków, itp. Zapewne nie wróży to dobrze Polsce, ale trzeba uważać, bo Palikot jest osobą inteligentą (mimo swoich kontrowersyjnych metod) i jesli będzie aktywny w życiu parlamentu może powiększyć swoje grono. Już widzę jak ludzie z SLD przechodzą do Palikota.
Jak będzie dalej, zobaczymy. Jedni chwalą inni są rozczarowani i smutni. Najbliższe lata pokażą co będzie.
Pozdrawiam!
Dawid
Moi Drodzy, dopiero teraz – o 22.35 – mogę zamieścić wpis Domownika, bo przez cały dzień dzisiaj byłem w drodze – między innymi w Kodniu, w Sanktuarium Matki Bożej, w którym odprawiłem Mszę Świętą za wszystkich mi bliskich, a więc również za Was! Teraz mam chwilę wolnego, więc już "doganiam czas". Ks. Jacek
Oto dzisiejszy komentarz Domownika:
'' Raczej dajcie to, co jest wewnątrz, na jałmużnę, a zaraz wszystko będzie dla was czyste ''
Dać jamłużnę czyli się podzielić, bo to prowadzi do odkrycia istoty spraw i rzeczy, odnalezienia w sobie i drugim Człowieku sensu istnienia.
Warto się zastanowić, po co nam czysty brzeg misy, jeśli nasze serca są pełne zła.
By ludzie o nas mówili ?
Komu chcemy mówić o uporządkowaniu domu, jeśli nasze domy są niepourządkowane , czy nawet brudne.
Pamiętajmy, że obie strony – wewnętrzną, i zewnętrzną stworzył Bóg. To On jest punktem odniesienia do nich.
Pozdrawiam
Domownik – A
"Co do miejsca PiS, to w dalszym ciągu uważam, że p. Kaczyński powinien ustąpić" – ja z kolei uważam, że od 6 lat Kaczyński jest politykiem, którego zwalczają wszyscy (intensywnie, bo od 20 lat był zwalczany lajtowo jak i cała prawica, jako stado popaprańców i wsteczniaków hamujących rozwój i w ogóle margines społeczny, dno), oprócz ok 20% twardego elektoratu (na tyle mniej więcej szacuję wiernych zwolenników J.K.). Strzelają do niego niezależnie od tego czy jest w opozycji, czy w rządzie, czy coś zrobi czy czegoś nie zrobi, czy coś powie czy czegoś nie powie. Zresztą jeśli powie to i tak się przerobi to tak, że niewiele ma to wspólnego z rzeczywistą wypowiedzią. Co gorsze J.K. sam strzela do siebie, ładując się w niefortunne zdania, mogące byc łatwym obiektem manipulacji medialnej. Co jest z nim nie tak? I dlaczego w niego wszyscy wala jak w worek? Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze i duże grupy interesów, którym z Kaczyńskim jest nie po drodze. Nie jestem jakimś miłośnikiem Kaczyńskiego, ale życie i historia nauczyło mnie jednego: jak nas za bardzo chwalą w Berlinie i w Moskwie, to tym gorzej dla Polski, a lepiej dla Berlina i Moskwy. I to samo jest z Waszyngtonem, tylko mniej groźnie :). Zasada ta działa dokładnie tak samo i w druga stronę :).
Hucpa jaka odbyła się na Ukrainie ze skazaniem Tymoszenko była oczywiście politycznie zlecona, ale ciekawi mnie bardzo, czy kiedykolwiek, ktokolwiek zostanie postawiony w naszym kraju przed jakimkolwiek organem wymiaru sprawiedliwości za ewidentne działania na szkodę narodu i państwa? Pytanie retoryczne – znam odpowiedź z historii :/.
Pozdrawiam
Robert
Dziękuję za wszystkie wypowiedzi, a podpisuję się w pełni pod opinią Roberta. Dokładnie to samo myślę odnośnie do traktowania Kaczyńskiego. Ale też podzielam te zastrzeżenia, które zgłosił Robert.
Co do kwestii, poruszonej przez Dawida, a dotyczącej zaangażowania Pana Biereckiego w sprawy regionu, to myślę, że warto byłoby wrócić do tematu za jakiś czas. Dajmy mu możliwość wykazania się! Ja tylko w tym momencie chciałbym stwierdzić, że oglądałem w Telewizji TRWAM program publicystyczny o likwidacji PKS w Białej Podlaskiej. No przecież to jest krzyczący skandal, złodziejstwo grubymi nićmi szyte! Jeszcze kilka lat temu ja sam z tej firmy brałem autokary na wyjazdy młodzieżowe do Szklarskiej Poręby i pamiętam, jak poszczególni kierowcy z dumą mówili, że nasz bialski PKS na tle innych takich firm w okolicy świetnie się rozwija, przynosi korzyści, inwestuje w tabor. I nagle upada?! Tak z dnia na dzień? Ale dlaczego o tym piszę? Bo właśnie w gronie tych,którzy podjęli energiczne działania w kierunku jakiegoś ratowania sytuacji zobaczyłem właśnie Pana Biereckiego. To oczywiście nie przesądza sprawy, ale dlatego właśnie powtarzam propozycję: dajmy mu czas, nie stwierdzajmy z góry, że pewnie zaciera ręce i cieszy się, jak to oszukał mieszkańców regionu.
Domownikowi dziękuję za refleksję o Bożym Słowie. Rzeczywiście, porządkujmy te nasze duchowe domy! I ten nasz polski dom… Ks. Jacek