O uśmiercaniu popędów ciała…

O

Szczęść Boże! Witam serdecznie i pozdrawiam, życząc wszystkim udanego tygodnia. Pamiętajmy o sobie w modlitwie o godzinie 20.00.
                               Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Poniedziałek 30 tygodnia zwykłego, rok I,

do czytań:  Rz 8,12–17;  Łk 13,10–17

Zawsze, kiedy czytam ten fragment Ewangelii, zdumiewa mnie – w sensie negatywnym oczywiście – przewrotność i zacietrzewienie przełożonych żydowskich. Oto przełożony synagogi nie zachwycił się faktem cudownego uzdrowienia, właściwie cud na jego oczach dokonany w ogóle nie zrobił na nim wrażenia, natomiast stał się argumentem do kolejnego oskarżenia Jezusa. Możemy, Kochani, tylko zdumieć się, jak bardzo człowiek może być zacietrzewiony w swojej ciasnocie, w swojej zawziętości, w swoim złym nastawieniu: nawet cudowne uzdrowienie nie ma znaczenia!
A Jezus, dokonując tego, co dokonał, chciał jasno pokazać i przekonać nas wszystkich, że dla niego dobro duchowe człowieka jest zawsze na pierwszym miejscu. Jakkolwiek bowiem dzisiaj jesteśmy świadkami uzdrowienia fizycznego, to jednak nie mamy wątpliwości, że fakt owego pochylenia kobiety do ziemi, o czym mówi Ewangelia, oznaczał, że ona nie tylko swym ciałem była niejako do tej ziemi przykuta, ale ona w ten sposób była pozbawiona jakiejś szerszej perspektywy duchowej.
Mówiąc jeszcze inaczej: to, że oczami ciała widziała tylko ziemię, a nie widziała nieba, w jakiś sposób powodował, że jej duch i serce także były na swój sposób zniewolone, przykute do ziemi. Jezus, poprzez fakt uzdrowienia, pozwolił jej spojrzeć w Niebo, spojrzeć szerzej, odetchnąć pełną piersią. I to właśnie nie spodobało się przełożonemu synagogi aż tak bardzo!
Jezus zatem spowodował, że niewiasta owa już nie musiała żyć według ciała – przed czym dziś w pierwszym czytaniu ostrzega Święty Paweł – została ona bowiem w jakiś sposób z tej niewoli ciała wyzwolona. A na tym bardzo także zyskał jej duch. Natomiast przełożony synagogi z pewnością żył w strasznej niewoli ciała, a możemy nawet powiedzieć – posługując się sformułowaniami Apostoła Pawła – że był on owładnięty duchem niewoli, pogrążającej go w bojaźni, chociaż przecież mógł i on także otrzymać ducha przybrania za syna, aby wraz z uzdrowioną kobietą i wszystkimi prawdziwie wierzącymi w Chrystusa zawołać: Abba, Ojcze! Niestety, przełożony synagogi i wszyscy, myślący podobnie do niego, sami pozbawiali się tej możliwości. Kobieta zaś skorzystała z niej w całej pełni.
Jakże nam bardzo trzeba czuwać, Kochani, aby nam nie spowszedniały wielkie sprawy i dzieła Boże, wielkie cuda przez Pana dokonywane, jak chociażby cud przemiany chleba i wina w Ciało i Krew Jezusa, czy cud przebaczenia grzechów w Sakramencie Pojednania. Jakże musimy bardzo strzec się takiego – przepraszam za kolokwializm – „otrzaskania się” z sacrum, takiego swoistego spowszednienia wielkich tajemnic, wielkich rzeczy, których Pan sam dokonuje.
Właśnie my, którzy interesujemy się tymi sprawami, którzy częściej może przybywamy na Mszę Świętą, częstszy i większy kontakt mamy ze Mszą Świętą, z kościołem, z modlitwą, z Sakramentami – właśnie my wszyscy mamy czuwać nad tym, aby coraz bardziej rozpalać w sobie szczery zachwyt nad tymi tajemnicami, a dzięki ich coraz gorliwszemu i coraz pobożniejszemu przeżywaniu – coraz skuteczniej uśmiercać w sobie popędy ciała i żyć według ducha.
W tym kontekście pomyślmy:
·        Czy do każdej Mszy Świętej przygotowuję się przez modlitwę i za każdą Mszę Świętą dziękuję Jezusowi?
·        Czy łaski przebaczenia grzechów w Sakramencie Pokuty nie traktuję jako czegoś, co jest oczywiste i co mi się należy?
·        Czy nie zazdroszczę innym łaski Bożej, darów Bożych czy jakichś pozytywnych doświadczeń w ich życiu?
Jeżeli będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć. Jeżeli zaś przy pomocy ducha uśmiercać będziecie popędy ciała, będziecie żyli.

2 komentarze

  • Moi Drodzy, oto wpis Domownika – Anny, która dalej nie może bezpośrednio zamieszczać swoich komentarzy z powodu problemów technicznych… Cieszę się jednak, że okrężną drogą, ale jednak codziennie dociera do celu. Bardzo jestem za to wdzięczny. Ks. Jacek

    A oto treść wpisu:

    Osiemnaście lat być spętanym człowiekiem w duchu niemocy. Osiemnaście lat, chodzić pochyloną, nie mogąc się wyprostować. To duch niemocy spętał tę kobietę.

    To przełożony synagogi, dał się bardzo dziwacznie powykręcać w swoim spotrzeganiu Boga, świata. Przełożony synagogi przyjął to, co podsuwał mu zły duch.
    Zły duch może przybrać nawet postać anioła dobroci, światłości, i oszukać człowieka, mówiąc, ze się coś czyni w imię dobra.
    Sami wiemy z własnych doświadczeń, że ileż to razy chceiliśmy dobrze, ale bez przemyślenia, zastanowienia się, podjęliśmy je, i efekt był taki, że na dobre to nikomu nie wyszło.

    Przełożony synagogi jest zbulwersowany, coś mu nie odpowiada, nie pasuje w jego poukładanym świecie.
    A my ?
    Często, o ile nie zawsze się oburzamy, gdy coś, lub ktoś burzy nasz ustalony porządek.
    Tylko, kto powiedział, że nasz ustalony porządek, jest dobry, najlepszy.
    Czasem musimy zburzyć nasz poukładany świat, by dojść do sedna.
    Nie chodzi o to, byśmy żyli w bałaganie, bez porządku.
    Ale porządek, nie powinien nam zastępować miejsca Boga.
    Osiemnascie lat kobieta chodzi pochylona.
    A przecież postawa zdrowego człowieka jest wyprostowana.
    To albo zły duch atakuje , chce odebrać nasze człowieczeństwo, albo też często sami się poniżamy.
    Ale każde spotkanie z Bogiem, sprawia, ze stajemy się znów wyprostowani. Zawsze się to dokonuje w Kościele, w miejscu gdzie Bóg czeka na każdego z nas. W Kościele, każdy z nas zostaje obdarowanym .

    Pozdrawiam
    Domownik – A

  • Jak zawsze – także do tego wpisu odnoszę się z wielkim uznaniem i wdzięcznością. Zastanawiam się tylko, czy w przypadku przełożonego synagogi chodziło jedynie o naruszenie ustalonego porządku, czy jednak o jego złośliwe działanie, spowodowane tym, że Jezus już był znany jako Świadek prawdy i Nauczyciel bezkompromisowy… Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.