Zacheuszu – zejdź prędko z drzewa!

Z

Szczęść Boże! Bardzo serdecznie pozdrawiam i dziękuję za wszystkie głosy w kolejnych dyskusjach. Chciałbym bardzo polecić Waszej uwadze raz jeszcze dyskusję sprzed tygodnia, dotycząca problemu przebaczenia. Naprawdę – bardzo wartościowa wymiana zdań!
   A dzisiaj – o Zacheuszu…
                Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Wtorek 33 tygodnia zwykłego, rok I,
do czytań:  2 Mch 6,18–31;  Łk 19,1–10
W dzisiejszej Liturgii Słowa odnajdujemy przykłady dwóch różnych ludzkich postaw. W pierwszym czytaniu, z Drugiej Księgi Machabejskiej, słyszymy o Eleazarze, jednym z pierwszych uczonych w Piśmie, który w czasie prześladowania Izraela przez króla Antiocha mężnie oddał życie, nie chcąc zdradzić Boga i sprzeciwić się nakazom Jego Prawa. A przecież nawet nie musiał się wprost sprzeciwiać – proponowano mu bowiem wyjście z tej sytuacji: mógł jedynie udawać, że je wieprzowinę, a tak naprawdę zjadłby inne mięso. W ten sposób – mówiąc kolokwialnie – i „wilk byłby syty i owca cała”.
A jednak Eleazar i na takie „kompromisowe” rozwiązanie się nie zgodził. Przez całe bowiem życie zachowywał prawość, uczciwość i wierność Bogu, czyż zatem pod koniec życia miałby to zmienić na rzecz kompromitującego udawania – i to po to, aby ocalić maleńką resztkę życia? Absolutnie, nie zgodził się na to, nie zgodził się na żadne udawanie, nie przyjął pogańskich obyczajów. Oddał życie – ale nie za kawałek wieprzowiny, ale dlatego, że do końca pozostał wierny Bogu!
A oto w Ewangelii odnajdujemy przykład postawy zupełnie innej – postawy Zacheusza. Zacheusz był przełożonym celników. Do jego zadań należało więc – po pierwsze – pobieranie podatków dla Rzymian, a więc dla okupanta, co już samo w sobie nie zjednywało mu sympatii rodaków. Po drugie jednak – z racji swego przełożeństwa miał on uzgadniać z administracją rzymską wysokość tychże podatków, a następnie zadbać, aby ustalona kwota faktycznie wpływała do rzymskiej kasy. Jeżeli jednak rzeczywisty zysk z pobranego cła przekroczył tę sumę, przechodził na własność celnika. Dlatego wielu z nich, dając się skusić możliwością łatwego, a do tego niemałego wzbogacenia, rzeczywiście owe podatki zawyżało.
Nie możemy zatem mieć wątpliwości, jak taki człowiek mógł być przez swoich postrzegany. To był naprawdę człowiek mały – nie tylko niski, jak o Zacheuszu pisze Łukasz. To był fatycznie człowiek mały, podły, mierny, mizerny duchowo
Ale oto w sercu tego małego – niskiego – człowieka nagle coś drgnęło! On w jednej chwili zapragnął wyrwać się z tego podłego położenia, on nagle zapragnął wyrwać się z tej małości! Jego postanowienie było tak radykalne, że nie wahał się wspiąć na drzewo, co – wziąwszy pod uwagę jego wzrost i opinię, jaką miał u ludzi – raczej nie przysporzyło mu powagi i szacunku, a raczej naraziło na kolejne drwiny. Zacheusz jednak już o to nie dbał, bo w sercu jego już był zupełnie inny porządek, zupełnie inne nastawienie.
On chciał jedynie zobaczyć Jezusa! Możemy się – z dużą dozą pewności – domyślać, że raczej nie liczył na nic więcej. A już na pewno nie na to, co się stało: a mianowicie to, że Jezus dostrzeże go tam i każe mu zejść prędko – tak prędko, jak wszedł – bo chciał się zatrzymać w jego domu. Można powiedzieć, że radykalizm i zdecydowanie Zacheusza zostały natychmiast nagrodzone: jak szybko wszedł na drzewo, tak szybko musiał schodzić, bo Jezus dostrzegł jego przemianę. Oczywiście – bo jakże by inaczej – spotkało się to z szemraniem i oburzeniem, że do grzesznika poszedł w gościnę.
Ale Jezus nie zważał na to, zresztą słowa Zacheusza potwierdziły słuszność Jezusowego działania: Zacheusz postanowił wyrównać, a nawet wynagrodzić poczwórnie wyrządzone krzywdy. I nie była to pusta deklaracja, skoro Jezus potwierdził ją swoim stwierdzeniem: Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu. Rzeczywiście, jak bowiem dalej mówił Jezus: Syn Człowieczy przyszedł szukać i ocalić to, co zginęło.
A zatem, dar zbawienia otrzymują wszyscy ci wierni, wytrwali i bohaterscy, którzy jak starotestametalny Eleazar przez całe życie trwają przy Bogu: prawi, uczciwi, sprawiedliwi i bezkompromisowi do końca; ale nie są tej szansy pozbawieni również ci, którzy chociaż prowadzili życie tak podłe i mdłe, jak Zacheusz, to jednak w którymś momencie postanowili wejść na swoją sykomorę i spojrzeć w oczy Jezusowi.
Jezus nie odmawia im możliwości nawrócenia, przemiany; Jezus nie odbiera im szansy – zatem i nam nie wolno tego czynić! Dopóki bowiem człowiek chodzi po tej ziemi, zawsze może całkowicie przebudować swoje życie, może w nim wszystko zmienić. Może po prostu – uratować swoją wieczność. A my, jeżeli uważamy, że bliżej nam do Eleazara, niż do Zacheusza, to zachowajmy prawość i uczciwość tego pierwszego – i pomóżmy temu drugiemu wejść na jego sykomorę, pokazując mu Jezusa. Swoim przykładem!
W tym duchu zastanówmy się:
·        Czy nikogo nie potępiam i nie przekreślam?
·        Czy codziennie pamiętam i stale przypominam sobie, że bez względu na poziom swej religijności – zawsze potrzebuję nawrócenia?
·        Czy nie dołączam do grona tych, którzy szemrają na Jezusa, gdy chce On ratować grzeszników?
Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i ocalić to, co zginęło!

3 komentarze

  • Wiara, wytrwanie w wierze, uwierzenie.
    Wiara, taka, jak olśnienie ślepca z wczorajszej Ewangelii. Wykorzystany przez niego moment, może jedyny w życiu, aby to życie odmienić. Łaska Boża była tuż. Skorzystał z niej.
    Podobnie Zacheusz. Co było w jego sercu, gdy postanawiał wejść na drzewo? Czy tylko ciekawość, czy ciekawość była pobudzona resztka dobra, które, gdzieś tam w nim musiało być.
    Przypomina mi współczesnego człowieka, który w chodząc w dorosłe życie zagubił się w jego pędzie, może wymaganiach w pracy, środowisku. Chciał mieć. Cena przestała się liczyć.
    Nie można wykluczyć, że Zacheusz jak i ten człowiek współczesny wyszli, nie z tzw. ale z dobrego domu, coś na dnie serca pozostało. Iskierka pragnienia dobra, Boga. Myślę, że wielu taką iskierkę ma, tylko jedni tłumią ją, słuchając tego co niesie świat, czy też zły. Ale są też tacy, którzy pozwalają jej rozbłysnąć w tym jedynym może momencie, i najważniejszym dla życia. Nawrócenie Zacheusza jak i tego naszego współczesnego człowieka, może dać wielkie owoce, bo kto świadomie uwierzy, ten może bardziej doceni Miłosierdzie Boże i wyda w dalszym życiu dobre owoce.
    Problem nie przegapić tej chwili. Łaska Boża jest cały czas tuż, wyciągajmy po nią ręce, a ,,uchwycimy ją”.
    Eleazar. Wzór wierności Bogu. Chciejmy być tacy, ale nie myślmy nigdy, że już tacy jesteśmy.

  • '' Dziś muszę zatrzymać się w Twoim domu ''
    Chrystus szuka mieszkania u ludzi.
    Jego pragnieniem jest mieszkać w naszych sercach. Warto się zastanowić, czy jesteśmy gotowi przyjąć Go, gdy szuka u nas gospody ?

    Chrystus zatrzymuje się u grzesznika.
    Wywołało to oburzenie wśród ludzi.
    Zacheusz miał złą opinię.
    Według nich, Chrystus nie powinien się z Zacheuszem kontaktować , przecież Zacheusz był grzesznikiem.
    A dziś ?
    Kto jest grzesznikiem ?
    Ktoś inny, a my ? , ja ?

    Chrystus przychodzi do grzeszników, przychodzi do nas , ale oczekuje od nas nawrócenia.
    Co nam przeszkadza mieć miejsce dla Chrystusa ?

    Na pewno wiele tych śmiesznych drobnostek, nasze lenistwo, rozgadanie, przeciętność, i jakże często tego w ogóle nie zauważamy.
    Dzisiaj dom Zacheusza doznał zbawienia.
    Zacheusz w momencie oświadcza swą gotowość, by przyjąć pod swój dach Chrystusa.
    Zacheusz zrozumiał, na czym polega jego grzeszność, i z tego poznania potrafił wyciągnąć konsekwencje.
    To bardzo dobra reakcja.
    Chrystus jest naszym zbawieniem.
    Zbawienie to nic innego jak nie być więcej samemu, ponieważ Chrystus w każdej sekundzie naszego życia jest przy nas. Chrystus przyszedł by szukać, nie czekać, tylko szukać.
    On szuka wszystkich ludzi, i chce przyjść do innych ludzi, poprzez nasze posługiwanie.

    Dzisiaj Chrystus chce się zatrzymać w naszych domach.
    Czy musi to być już teraz ?
    Najchętniej byśmy to pewnie przesunęli jeszcze o kilka dni, aż będziemy mieli więcej czasu, by pewnie sprawy nieco uporządkować.
    Często nie potrafimy wszystkiego od razu odrzucić jak Zacheusz.
    Może tak jest , bo nie bierzemy tak poważnie Jego słowa, albo Chrystus nie mówi do nas tak wyraźnie, że musimy coś zmienić.

    Wiem, że Chrystus chce przyjść do mojego domu.
    Ale ja mam zbyt mało miejsca dla Niego.
    Wiem, że On jest dla mnie '' niewygodnym gościem'', ale nie mam złych intencji. Chciałabym móc wszystko od siebie odrzucić, by było we mnie więcej miejsca dla Niego.

    Pozdrawiam
    Domownik – A

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.