Szczęść Boże! Moi Drodzy, jesteśmy na „ostatniej prostej” do Świąt! Jak tam z porządkowaniem serc i sumień? Jak z realizacją postanowień adwentowych?
Bardzo dziękuję za wczorajszą, fascynującą dyskusję! Zapraszam też innych do wypowiadania się!
A dzisiaj trochę o powoływaniu przez Boga do ważnych życiowych zadań. I o Zachariaszu – niemowie…
Gaudium et spes! Ks. Jacek
19 grudnia 2011., poniedziałek,
do czytań: Sdz 13,2–7.24–25a; Łk 1,5–25
]Liturgia Słowa dnia dzisiejszego to historie powołania dwóch ludzi, którym Bóg powierza szczególne zadanie. A tak dokładnie – to są zapowiedzi ich narodzenia.
W pierwszym czytaniu słyszymy zapowiedź narodzenia Samsona – postaci dość tajemniczej. Jakkolwiek bowiem zalicza się go sędziów Izraela, to jednak ten swój urząd sprawował on zupełnie inaczej, aniżeli pozostali sędziowie. Miał on być też Bożym nazirejczykiem, a więc człowiekiem już od poczęcia poświęconym Bogu. Nie dowiadujemy się z dzisiejszego czytania, jaka była reakcja przyszłych rodziców na tak niespodziewaną zapowiedź, z dokładnej jednak lektury Księgi Sędziów możemy dowiedzieć się, że poprosili oni o powtórzenie tej zapowiedzi, bo wydała się im nazbyt niezwykła. I rzeczywiście, anioł Pana pojawił się po raz drugi, aby powtórzyć wolę Bożą, która następnie się spełniła.
Dość podobnie rzecz się ma, gdy idzie o zapowiedź narodzenia Jana Chrzciciela. Tu też chodzi o pojawienie się człowieka pod każdym względem niezwykłego, któremu zostało zlecone bardzo określone zadanie… I tu też przyszły ojciec, Zachariasz, nie mógł uwierzyć w moc słowa anioła, przeto musiał zostać dotknięty odjęciem mowy, aby w całej pełni – nawet na nim samym – potwierdziło się, że Bóg wypełnia zapowiedź, którą wcześniej wyrzekł. Bóg natomiast dokonał tego, co zamierzył.
Nas też wzywa, Kochani, po imieniu, czyniąc nas – w sposób odpowiedni i właściwy – swoimi nazirejczykami, a więc ludźmi od początku życia Jemu poświęconymi. Przecież właściwie my wszyscy, a przynajmniej większość z nas, jesteśmy poświęceni Bogu poprzez Chrzest Święty. Każdy z nas również odkrył – lub jeszcze odkrywa! – jakieś swoje konkretne życiowe powołanie, a więc wezwanie przez Boga do pełnienia określonych zadań.
Pan Bóg na różne sposoby i w różnym czasie swoją wolę co do nas objawiał. Z pewnością, nie było to tak spektakularne, jak dziś słyszymy, iż anioł z Nieba objawił się naszym rodzicom i wśród grzmotu piorunów oznajmił, że się urodzimy i będziemy spełniali takie to a takie zadanie. Nie tak to się odbyło. Ale każdy z nas został po imieniu wezwany i powołany do różnych zadań i kroczenia różnymi życiowymi drogami, natomiast każdy z nas – bez żadnej różnicy – powołany został do świętości, a na drodze do niej: został powołany i wezwany do dawania świadectwa swojej wierze.
Może czas adwentowej refleksji stanie się dobrą okazją do tego, aby i nad tym wymiarem naszego życia nieco się zastanowić?
W tym kontekście pomyślmy:
· Jak realizuję swoje powołanie do świętości – czy nigdy o nim nie zapominam?
· Jak realizuję – albo: jak odkrywam – moje powołanie szczegółowe?
· Czy nie uciekam od Bożego wezwania i sam sobie nie wyznaczam zadań, wyraźnie sprzecznych z Bożym zamiarem?
A oto będziesz niemy i nie będziesz mógł mówić aż do dnia, w którym się to stanie, bo nie uwierzyłeś moim słowom, które się spełnią w swoim czasie.