To Ja jestem, nie bójcie się!

T

Szczęść Boże! Kochani, dzisiaj w Warszawie ogólnopolski marsz poparcia dla Telewizji TRWAM. Ja myślę, że to będzie inicjatywa sygnalizująca w ogóle problem tego, co dzieje się w Polsce. A co się dzieje? 
     Widzimy to na każdym kroku: świadome niszczenie państwa przez rządzących. I piszę to ważąc każde słowo. Zobaczmy, co się dzieje nie tylko w kwestii wolności mediów i słowa – wolności niszczonej w sposób wyjątkowo bezczelny i bezprecedensowy. Nawet w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, czyli jeszcze za komuny, nie było aż tak źle. A co się dzieje z emeryturami, służbą zdrowia, bezrobociem, ogólną drożyzną?… Wszystko się wali!  
    A do tego jeszcze próba usunięcia religii ze szkół, ograniczenie lekcji historii,  zamykanie szkół, walka z Kościołem… Niech zatem dzisiejszy dzień będzie okazją do wzmożonej modlitwy nas wszystkich za Ojczyznę. Póki nie jest za późno! O ile już nie jest…
          I może właśnie w tym kontekście trzeba nam też spojrzeć na dzisiejsze Boże Słowo. Dzisiaj moje rozważanko…
               Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Sobota 2
tygodnia wielkanocnego,
do
czytań:  Dz 6,1–7;  J 6,16–21
Oto dzisiaj – słuchając
pierwszego czytania – jesteśmy świadkami pojawienia się pewnego problemu, jaki zaistniał we wspólnocie młodego Kościoła. Doszło
bowiem do swoistego nieporozumienia pomiędzy hellenistami i Hebrajczykami. Kim byli jedni, a kim byli drudzy?
Wszyscy oni byli Żydami,
tworzącymi wspólnotę chrześcijan w Jerozolimie. Jednak ci, których Łukasz
nazywa hellenistami, pochodzili z
diaspory, z rozproszenia, posługiwali
się językiem greckim,
Pismo Święte także w tym języku czytali. Z racji
swego pochodzenia i szerokich kontaktów ze światem byli więc bardziej otwarci
na rzeczywistość „pozażydowską”.
Z kolei tak zwani Hebrajczycy to Żydzi nawróceni na chrześcijaństwo
z tradycyjnego judaizmu. Pochodzili zasadniczo z Palestyny, mówili po aramejsku, Biblię czytali w języku
hebrajskim.
Z uwagi na swoje środowisko i tradycje kulturowe, przywiązywali
dużą wagę do wierności Prawu, co czyniło ich bardziej zamkniętymi i rygorystycznymi.
I to właśnie między tymi
dwiema grupami doszło do swoistego konfliktu, którego istota akurat nie jest aż
tak ważna, bo jeżeli nie o swoje wdowy, to prawdopodobnie
poróżniliby się w innej kwestii
– o ile się już faktycznie nie poróżnili,
tyle, że Łukasz może o tym nie wspomina. Zwraca natomiast uwagę sam sposób rozwiązania problemu.
Oto bowiem zaistniały
problem rozwiązano w duchu miłości!
Zebrano wszystkich uczniów, przedstawiono całą sprawę, wybrano siedmiu
diakonów, włożono na nich ręce i pomodlono się nad nimi. I problem został
rozwiązany, a Słowo Boże – jak słyszymy – rozszerzało się, wzrastała też bardzo
liczba uczniów w Jerozolimie, a nawet bardzo wielu kapłanów przyjmowało wiarę
.
Jakoś tak zwyczajnie, spokojnie, bez emocji i wrzasków problem został rozwiązany – w duchu miłości. Można by powiedzieć,
że Apostołowie przełożyli na język
codzienności,
na język konkretu to wydarzenie, o którym mówi dzisiejsza
Ewangelia.
Oto do uczniów płynących po
wzburzonym jeziorze przyszedł Jezus,
krocząc po wodzie.
Przestraszyli się. Niepotrzebnie, bo to przecież Jezus.
W dodatku – burza ucichła, a łódź znalazła się przy brzegu, do którego zdążali.
A zatem, w momencie, kiedy Jezus dotarł do nich, już nie trzeba było szukać ludzkich rozwiązań, już nie trzeba było
zapraszać Go do łodzi, bo łódź dotarła do celu. Kiedy Jezus wziął sprawę w
swoje ręce, została ona radykalnie rozwiązana. Całe sedno problemu było jednak
w tym, co Jezus wyraził słowami: To Ja jestem, nie bójcie się!
Tak, Kochani, tu jest całe
sedno sprawy, tu jest cała istota problemu, a dokładniej – jego rozwiązywania: dostrzec Jezusa! Zdać się na Jezusa! Jego
prosić o pomoc!
Kiedy Apostołowie dostrzegli i zrozumieli, że to Jezus
naprawdę do nich przyszedł i kiedy Go poznali, to nie tylko burza się uciszyła, ale nade wszystko – uciszyły się ich
serca.
I kiedy Apostołowie w obliczu konfliktu hellenistów z Hebrajczykami
postawili na Jezusa, na modlitwę, na spokojny dialog i próbę zrozumienia się nawzajem
– wtedy okazało się, że problem można
rozwiązać bardzo szybko i „bezboleśnie”.
Gdyby jednak chcieli tylko
sami i o własnych siłach wszystko rozwiązywać – okazałoby się, że zabrnęli w
ślepą uliczkę i całą masę napięć i kłótni. Myślę,
że nauka, jaka dla nas wszystkich płynie z tego wydarzenia, jest jasna i oczywista!
Pomyślmy zatem:
·       
Czy
ja rozwiązywanie każdego problemu zaczynam od modlitwy?
·       
Czy
potrafię wziąć pod uwagę zdanie drugiej strony, czy to tylko ja mam zawsze
rację?
·       
Czy
sam nie jestem przyczyną jakichkolwiek konfliktów?
To Ja jestem, nie bójcie się!

21 komentarzy

  • Gdy człowiek jest jeszcze dzieckiem, boi się ciemności. Gdy jest się małym dzieckiem, to stale się przebywa pod opieką dorosłych, automatycznie jest się bezpiecznym. Brak jednak osoby dorosłej, często wywołuje u dziecka płacz, niepokój. Ludzie dorośli reagują zupełnie inaczej na ciemność. Niejednokrotnie mają już za sobą różnie doświadczenia wieczorów, i nocy, a mimo to, biorą latarkę by się nie potknąć, by porosuzać się bezpiecznie.
    Piekne niebo z księżycem, usłane gwiazdami było dla rybaków błogosławieństwem. Niestety niebo bez gwiazd, a na dodatek silny wiatr, i burza, zrodziły w ich sercach niepokój.
    Spotkanie z Chrystusem w odległości trzydziestu stadiów od brzegu było dla nich na pewno czasem łaski.
    Chrystus przyszedł do uczniów jako światło w ciemności.

    W tym fragmencie Ewangelii uczniowie nie proszą Chrystusa, żeby zadziałał. To uczniowie chcą coś zrobić dla Niego.

    W sumie są dwa rodzaje pomocy, jaką człowiek może zaproponować Bogu. Jedna jest na pewno dobra, druga zaś jest zła.

    Pierwsza pomoc, wyraża się w tym co napisał Święty Paweł w Liście do Kolosan( 1,24)
    Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół.
    Czyli słaby człowiek paradoksalnie może pomóc Bogu w zbawianiu świata. Poprzez swoją modlitwę, ofiarę.
    Co się dzieje, gdy chcemy pomóc Chrystusowi? On sam rozwiązuje nasze problemy. To On leczy nasze dusze.
    Drugi rodzaj pomocy, to postawa Piotra
    A Piotr wziął Go na bok i począł robić Mu wyrzuty : Panie, niech Cię Bóg broni. Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie ( Mt 16,22)
    Bardzo podobnie jest w życiu każdego z nas.
    Często chcemy dawać Bogu rady, czasem mówimy Daj nam spokój, poradzimy sobie sami. My mamy rację, to czego Ty chcesz dla nas, jest złe – mamy lepsze pomysły na życie. I tutaj mam na myśli bardzo konkretne wybory moralne, przed którymi stajemy każdego dnia…

    Pozdrawiam

  • Tak, to prawda, jakkolwiek Piotr z pewnością tak właśnie rozumiał troskę o Jezusa. Trudno mi przypisać mu złą wolę. Ot, taki właśnie Piotr – ze swoim temperamentem… Ks. Jacek

  • Zmartwiły mnie bardzo dzisiejsze rozważania a jeszcze bardziej rozśmieszyły. Dla każdego człowieka z jasną i rozsądną oceną tego co się dzieje powinna być niepokojąca hipokryzja płynąca z tych słów. Wzniosłe i patetyczne stwierdzenia dotyczące łamania wolności słowa pasują tu jak większość stwierdzeń tego bloga do rzeczywistości, czyli nijak.
    Niszczenie Państwa – nic tak nie niszczy tego Państwa jak przymierze "jedynie słusznej i sprawiedliwej" 😉 partii z przedstawicielami Kościoła z odłamu Toruńskiego. Nigdzie nie ma tyle nienawiści i "podpalania" Państwa jak w płynących z tego układu (ulubione stwierdzenie tej organizacji). Państwa, które niczemu nie jest winne poza tym, ze niektórzy obywatele postanowili straszliwie jego obywateli podzielić. Dzięki Bogu nie jest to równy podział i żadne próby wywołania najstraszniejszych demonów i używania obraźliwych słów tego nie zmienią.
    Rzeczywiście pasuje tu jedynie stwierdzenia:
    "Pomyślmy zatem:
    · Czy ja rozwiązywanie każdego problemu zaczynam od modlitwy?
    · Czy potrafię wziąć pod uwagę zdanie drugiej strony, czy to tylko ja mam zawsze rację?
    · Czy sam nie jestem przyczyną jakichkolwiek konfliktów?"

    I tego Księdzu życzę: Proszę pomyśleć

    • Zgadzam sie z przedmowca.Ksiadz zamiast dawac nadzieje sieje niepokoj.Jezeli Ci rzadzacy sa tacy zli to modlmy sie za nich.Ksiadz powtarza ciagle te same rzeczy.Tak jakby w kraju panowala totalna degradacja.Jezeli mowimy o bezrobociu,modlmy sie za bezrobotnych,za ich czesto fatalny stan psychiczny. w tym kraju oprócz fanatyków jednej jaki długi partii zyje wielu uczciwych,ciezko pracujacych ludzi ktorym trzezwo patrza na rzeczywistosc i maja dosc tej chorej jatki jaka widza w mediach.My jestesmy jedyna sluszna alternatywa a ojciec Rydzyk jest niewinny.A przeciez golym okiem widac ze od lat manipuluje elektoratem i zaprasza do swoich audycji jedyns slusznao opcje.Dlaczego ksieze Jacku o tym ksiadz nie mowi?Jakie ksiadz ma mrrytoryczne propozycje skoro tak mocno wszystko krytykuje?Zycze pokoju w sercu,bo tego moim zdaniem nam brakuje,bynajmniej mnie bardzo go brakuje.

  • Pisze ksiadz o braku wolnosci slowa i czasach prl.Naprawde mysli ksiadz ze wtedy bylo lepiej.Czy ktos ksiedzu broni glosic swoje poglady?przeciez nikt nie ogranicza ksiedzu tresci na blogu.Uzywa ksiadz banalow ktore nie maja zadnego odniesienia do tamtej rzeczywistosci.

  • Jątrzysz księże i dzielisz ludzi. Zacznijcie podlegać tym samym zasadom, przestańcie żerować na kasie państwa to może odzyskacie resztki zaufania.

    Polecam tym, których stać na otwarcie się na rzeczowe argunemty ciekawy artykuł na temat biznesmena Rydzyka i sztuczek TV Trwam. Pozostałym zabetonowanym w głupocie polecam zdrowaśki, bo już tylko to pozostaje.

    http://www.skubi.net/multipleks.html

  • > świadome niszczenie państwa przez rządzących. I piszę to ważąc każde słowo.

    A ja ważąc każdą literę napiszę: ZŁODZIEJSKIE SKUBANIE Państwa przez kościół instytucjonalny.

  • > Zobaczmy, co się dzieje nie tylko w kwestii wolności mediów i słowa – wolności niszczonej w sposób wyjątkowo bezczelny i bezprecedensowy. Nawet w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, czyli jeszcze za komuny, nie było aż tak źle.

    CHŁOPCZE, nie pamiętasz tych czasów, bo ci jeszcze mamusia majty obesrane wycierała. BYŁO O WIELE GORZEJ. A teraz uspokój się wytrzyj tłusty rosołek z brody i przemyśl czy czasem nie zgubiłeś gdzieś po drodze rozumu.

  • Myślę, że anonimowość tych wyżej napisanych wypowiedzi jest równa tchórzostwu.
    Ksiądz, pomijając aspekt prawdziwości czy nieprawdziwości słów, podpisuje się
    pod nimi realnymi personaliami. Chojracy krzyczący w cieniu swych pokoi? Absurdum.
    Wykażmy się odrobiną odpowiedzialności za nasze słowa, bo takie paplanie bez konsekwencji przyprawia mnie, i nie jedynie mnie, o mdłości.

    Budzi się we mnie ciekawość czy faktycznie nagle objawiła się nam loża antyklerykalnych rebeliantów i w krótkim przedziale czasu (tj. 03:12-03:19) zapragnęła zmienić kierunek naszego rejsu czy może jeden krzykacz próbuje właśnie nami zmanipulować (tj. wywołać efekt zmasowanego niezadowolenia społecznego).
    "Kurs na lewo" nie przejdzie wśród społeczności konserwatywnej moralnie.

    Jakkolwiek by nie było, słowa "Pozostałym zabetonowanym w głupocie polecam zdrowaśki, bo już tylko to pozostaje." są wyjątkowo nie na miejscu i obrażają wszystkich wierzących, którzy wierzymy i ufamy, że modlitwa o wstawiennictwo Maryi Panny przynosi realne owoce. Proszę Państwa, misja pobudzenia rozumu wśród ludzi realnie patrzących na świat jest z zasady skazana na porażkę. My nie żyjemy patrząc jedynie na czarne pudełko z kolorowymi obrazkami.

    "CHŁOPCZE, nie pamiętasz tych czasów, bo ci jeszcze mamusia majty obesrane wycierała. BYŁO O WIELE GORZEJ. A teraz uspokój się wytrzyj tłusty rosołek z brody i przemyśl czy czasem nie zgubiłeś gdzieś po drodze arozumu."
    Starcze, mając życiowe doświadczenie i bogactwo psycho-fizyczne stać cię na taką nienawiść? Przeżyłeś tak wiele i nie wiesz, że pewien poziom kultury jest oczywisty? Powątpiewam w twoją dojrzałość patrząc na ten komentarz. Czy nie zgubiłeś gdzieś na drodze życia swego serca?

    Jestem zrozpaczona. Jad z tych komentarzy wywołuje u mnie reakcje łzawienia.
    Jak można żyć taką fikcją, być tak zmanipulowanym przez media i przyjmować jedynie ich "prawdziwy" kadr na rzeczywistość? Piszecie o fanatykach, sami nie uczestnicząc w marszach. Byliście tam wczoraj? Obraz jaki podają Wam media na talerzyku jest absurdalny i dlatego właśnie mój odbiornik telewizyjny nie nadaje od 4 lat.

    Swoją drogą, czy Panowie/Panie zastanowili/ły się nad kontekstem słów? Czy również nie poniosły Was emocje? Bo wydaje mi się, że nie ma tu nawet śladowych ilości opanowania, rozwagi + dobrych intencji.

    Pozdrawiam,
    Małgorzata

    • "Budzi się we mnie ciekawość czy faktycznie nagle objawiła się nam loża antyklerykalnych rebeliantów i w krótkim przedziale czasu (tj. 03:12-03:19) zapragnęła zmienić kierunek naszego rejsu czy może jeden krzykacz próbuje właśnie nami zmanipulować (tj. wywołać efekt zmasowanego niezadowolenia społecznego)." – Małgorzato, to prawdopodobnie jest jedna osoba, ze swoim charakterystycznym trollowskim chamstwem co jakiś czas dokonuje tutaj wpisów, a ponieważ jest jak dwu-pozycyjny przełącznik reaguje tylko na dwie grupy tematyczne: WOŚP i tematy smoleńsko – kaczyńsko – rydzykowo pochodne :).
      Pozdrawiam
      Robert

  • Droga Małgosiu! Nie o personalia tu chodzi, a o sprawę. Czy to, że ktoś się podpisze zmieni coś w kwestii wypowiedzi. Przecież nie rozmawiamy tu o konkretnych osobach, a o problemie, który dotyka większości społeczeństwa, które NIE JEST W STANIE WOJNY, i nie nazywa kogoś ZDRAJCĄ, tylko dlatego, ze ma inne poglądy. Jeżeli już tak trąci to wszystko tchórzostwem to dotyczy to zarówno tych podpisujących się jak i nie, bo dawniej Księża mieli odwagę rozmawiać ze społeczeństwem, a dziś wysyła im się jedynie komunikaty.
    Pozdrawiam

  • "Nie o personalia tu chodzi, a o sprawę."
    Oczywistością jest fakt, że meritum to temat rozmowy. Ale, przynajmniej dla mnie, podpis o czymś świadczy, daje mi motyw do nawiązania rzeczowej dyskusji.

    "Czy to, że ktoś się podpisze zmieni coś w kwestii wypowiedzi."
    Jasne, mam przynajmniej jakiś zarys jasności, że ta osoba powtórzyłaby mi te słowa
    przed oczami, vis a vis, w realnej sytuacji; że się nie boi odpowiedzialności za wypowiedzi, użyte słowa.

    "dawniej Księża mieli odwagę rozmawiać ze społeczeństwem, a dziś wysyła im się jedynie komunikaty. "
    Nie wiem jak było dawniej. Mam 23 lata i wiem jak jest dzisiaj. Nie stać mnie na takie wypowiedzi. Uważam, że nie było inaczej (tzn. w innych kwestiach na pewno). Jakiekolwiek uogólnianie jest bardzo mylące. Bo w PRLu byli księża, którzy brudzili swoje dłonie różnorakimi niegodziwościami oraz byli księża, którzy właśnie, jak wspomniałeś/aś rozmawiali ze społeczeństwem. I nie sądzę, że teraz jest inaczej. Są kapłani, którzy mieszkają w rezydencjach, mają rodziny i gwiżdżą na idee, jakie wygłaszają oraz na ludzi, których mają prowadzić do Zbawienia. Ale są również duchowni, którzy komunikują się ze wspólnotami ludzkimi, społecznościami i zależy im na Dobru.

    Myślę, że są księża pełni odwagi. Mam pewność, że istnieją kapłani, którzy z wiarą i męstwem wygłaszają prawdziwą naukę (także czynem). A pisanie, że kler nie kontaktuje się ze społeczeństwem to mydlenie sobie oczu. My nie chcemy nawiązać tej interakcji, bo zakładamy, że jest pełna fałszu i obłudy. Ale, cokolwiek nie myślimy, interakcja jest. Regularnie pojawiają się homilie biskupów, zakonników, duchownych – oni chcą z nami rozmawiać. Niektórzy robią to z przymusu, i stąd zgorszenia – ale my piszemy o pewnym procencie z ogółu powołanych. Podobnie papież – bodajże co miesiąc pojawia się L'Osservatore Romano pełne światłych tekstów wypełnionych po brzegi brawurą.

    Media nie pomagają nam z dotarciem do głosu Kościoła. A m I właśnie o tym mówimy na marszach, o tym pisał Ksiądz w dniu wczorajszym. Od dawna nic tak nie przyczyniło się do popularyzowania TV Trwam, jak ta bezzasadna decyzja Dworaka. Wszyscy dziś wiedzą, że jest taka stacja, a miliony opowiadają się za przyznaniem jej koncesji na miejsce na multipleksie. Nie chodzi tylko by bronić TV Trwam, ale przede wszystkim wolności słowa gwarantowanej konstytucyjnie, a która jest nieustannie naruszana przez rządzącą ekipę.

  • Dziękuję Małgorzacie. I nie mam już nic więcej do dodania. Każdy zna moje argumenty i każdy może przeczytać to, co napisali Anonimowi Goście. I tyle. Każdy sobie wyrobi pogląd. Natomiast na takie zacietrzewienie nie ma żadnych argumentów. I szkoda dyskusji. Proszę tylko zwrócić uwagę na jedno: to, że wypowiadacie się na tym blogu, świadczy o tym, że nie wysyłam do Was jedynie komunikatów, ale daję Wam możliwość wypowiedzi. I nie usuwam żadnych wpisów. Zatem, modlę się dla Was o trzeźwe myślenie i życzę rozwagi. I cywilnej odwagi! Ks. Jacek

  • O dziwo zgadzam się z Małgosia i Księdzem. Jak widać każdy może odczytać słowa tak jak chce.
    Po pierwsze: "Jasne, mam przynajmniej jakiś zarys jasności, że ta osoba powtórzyłaby mi te słowa przed oczami, vis a vis, w realnej sytuacji; że się nie boi odpowiedzialności za wypowiedzi, użyte słowa."
    O jakiej odpowiedzialności tu mowa, przecież w żadnym przypadku nie padły słowa obraźliwe. I ile przypadków realnej dyskusji na ten temat widziałaś w Celestynowie? Ja wcale. wszystko odbywa się w sieci, a ty również właściwie się nie podpisałaś. Możesz być każdą osobą, więc czy ważne jest kim jesteśmy w sieci?
    Odnośnie Księży i ich komunikowania się ze społeczeństwem to raczej na myśli miałem naszego Księdza, przedstawiciela naszej Parafii. Sam osobiście znam wielu takich, którzy to potrafią i dlatego przepraszam za uogólnienie, ale dyskusja dotyczy jedynie "naszego podwórka". Zgadzam się, ze tak jak w każdym zawodzie są tacy, którzy godnie reprezentują swoja profesję i tacy, z którymi bywa różnie.
    Co do mediów, to zapytam się jaką wiedzę na ten temat posiadasz, bo ja żadną ale z tego co słyszę to sprawa jest w sądzie. Jak wiemy wszystkich powinny obowiązywać takie same zasady i nie należy robić precedensów. Jeżeli sąd orzeknie, ze złamano prawo przy przyznawaniu tej koncesji to obiecuję, ze sam na następnym marszu będę krzyczał bardzo głośno.
    Ale na razie nie mam żadnej wiedzy na ten temat poza krzykami polityków i niektórych duchownych.
    Pozdrawiam

  • "I ile przypadków realnej dyskusji na ten temat widziałaś w Celestynowie?"
    Nie wiem o jaki format dyskusji pytasz. Bo u mnie dyskutowanie na ten temat przy stole, w drodze na uczelnię, jest chlebem powszednim. Owszem, dyskusji nie widziałam w naszym kościółku podczas Eucharystii, ale przystanek PKP, pawilony świadczą o tym, że – ludzie tym żyją. I możesz w to uwierzyć lub nie.

    "czy ważne jest kim jesteśmy w sieci?"
    Ważne jest to kim jestem w rzeczywistości i to czy realnie utożsamiam (+ biorę odpowiedzialność, bez względu na koloryt słów) się ze słowami wykreowanymi w wirtualnej przestrzeni.

    "na myśli miałem naszego Księdza, przedstawiciela naszej Parafii."
    Rozumiem, że zarzucasz księdzu Jackowi brak odwagi rozmowy z wiernymi, tak? Osobiście nie miałam możliwości bycia in touch z naszym duchownym, ale mam znajomych w naszych lokalnych wspólnotach (tj. Oazie) i obiło mi się o uszy, że jest zgoła inaczej. Ksiądz jest otwarty na dyskusje, podobno nawet nie skąpi dobroci w postaci rozmaitych ciast i ciasteczek. A zresztą, Drogi Rozmówco, dlaczego nie wykorzystasz okazji do rozmowy z Księdzem w dzień powszedni? Przecież prawdziwe dyskusje są o wiele owocne.

    Właściwie to nie wiem czego wymagasz.
    "są […] tacy, z którymi bywa różnie."
    To aluzja? Jak dla mnie – i to nie jest wazelina, broń Boże! – Ksiądz zmienił dość dużo jeżeli chodzi o naszą Parafię. I jego działalność nie jest mierna czy zerowa. Popatrz np. na służbę, ja widzę splendor i dyscyplinę, to mi wyjątkowo pomaga w przeżywaniu Eucharystii. I nie tylko mi. Popatrz na Triduum Paschalne. Jak słyszałam, to ksiądz Jacek zarządzał ogółem, charakterem i mocą tych wszystkich celebracji. I było genialnie! Cała moja rodzina i znajomi byli wyjątkowo podbudowani. Cieszymy się, że na terenie naszej parafii nie ciągnie się dalej linia księży, którzy boją się powiedzieć prawdę, którzy nie stawiają poprzeczek moralnych. A chyba o to nam wszystkim chodzi. No chyba, że mam jakieś inne wydanie tej 300-stronicowej broszurki w czarnej skórze.

    Dlatego nie rozumiem tego niepokoju i negowania dobroci płynącej ze służby Księdza. Chyba ktoś wpadł w to zacietrzewienie i stronniczość, o którym pisaliście wcześniej. Chwała Panu, za naszych Księży, którzy nie są zimni a gorący! Oby byli z nami jak najdłużej.

  • "…postawili na Jezusa… wtedy okazało się, że problem można rozwiązać bardzo szybko i „bezboleśnie”…" Czasem problemy nas przerastają, albo "zwalają" się po kilka naraz, a wtedy, to już nie mamy nawet siły by stawić im czoła. "To Ja jestem, nie bójcie się!" Dokładnie! Nie bać się Jezusa, nie bać się prosić o pomoc i wierzyć, że nam pomoże. Budujące 🙂

  • Drogi Gościu

    "Odnośnie Księży i ich komunikowania się ze społeczeństwem to raczej na myśli miałem naszego Księdza, przedstawiciela naszej Parafii." "… dawniej Księża mieli odwagę rozmawiać ze społeczeństwem, a dziś wysyła im się jedynie komunikaty. "

    Tych form jest bardzo dużo. Tylko co z tego skoro, to parafianie je odrzucają!! Księża organizują wiele spotkań, wycieczek…. różnego rodzaju tylko co z tego skoro nikt na nie nie przychodzi. Z Księdzem nie chcą rozmawiać, bo "co Ks może wiedzieć o życiu i naszych problemach". W konfesjonale też nie, bo do spowiedzi nie chodzą….

    Czy zawsze winny jest kapłan? Nie wiem jaka forma komunikowania się ze społeczeństwem jest dla Ciebie "idealna" i czego oczekujesz od Kapłana??

    Pozdrawiam

  • Ja też dołożę słówko

    Nie jestem parafianką ks. Jacka
    W takim razie teoretycznie ksiądz Jacek nie musiałby mi poświęcać swej uwagi, swojego czasu.

    Jestem tylko '' wirtualną'' znajomą, a dostałam przez ostatni rok więcej dobra od Ks. Jacka, niż od niejednej świeckiej osoby mieszkającej blisko mego zamieszkania.

    To ks. Jacek wraz z Blogową Rodziną od ponad roku wspiera mnie, mobilizuje, podtrzymuje na duchu, poświęca swój czas.

    Nie chcę wykorzystywać swojej choroby jako karty przetargowej.
    Ale właśnie dzięki TAKIM LUDZIOM łatwiej się zmagać z trudnościami dnia codziennego.
    ks. Jacku
    Mam świadomość tego, że nigdy nie usłyszę Twego kazania głoszonego podczas Niedzielnej Eucharystii.
    Mam świadomość, że nie udzielisz mi ostatniego namaszczenia.
    Mam świadomość, że nie wygłosisz mowy pogrzebowej gdy będę odprowadzana na miejsce wiecznego spoczynku
    Mam świadomość, że nie jesteś w stanie zabrać mi mojego bólu

    Ale wiem, że jesteś blisko, na tyle na ile to tylko jest możliwe.
    I proszę bądź x Jacku oraz Blogowa Rodzinko dopóki nien wydam ostatniego oddechu….

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.