Czy ja i Jezus – jedno jesteśmy?

C

Szczęść Boże! Witam serdecznie i pozdrawiam!  I zachęcam do rozważenia kwestii swojej osobistego zjednoczenia z Bogiem. 
            Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Sobota 4
tygodnia wielkanocnego,
do
czytań:  Dz 13,44–52;  J 14,7–14
Kto Mnie zobaczył, zobaczył
także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: Pokaż nam Ojca? Czy nie wierzysz, że Ja
jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie
? Słów tych, które wam mówię, nie wypowiadam
od siebie. Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł. Wierzcie Mi,
że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie, wierzcie przynajmniej ze
względu na same dzieła
. […] A o cokolwiek
prosić będziecie w imię moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu
.
Kochani, zwróćmy uwagę na
te słowa. Jakże wielkiej jedności Ojca i
Syna są one świadectwem!
W innym miejscu Jezus jeszcze dobitniej stwierdził:
Ja
i Ojciec jedno jesteśmy
!
Jakkolwiek Ojciec i Syn to odrębne Osoby –
podobnie, jak i Duch Święty – to jednak wszystkie
te Osoby razem stanowią nierozerwalną jedność.
Absolutną jedność! Cudowną jedność! Jedność po ludzku wręcz niewyrażalną!
Jedność, która dla nas powinna być wzorem i celem.
Oczywiście, nigdy w tym życiu
nie osiągniemy takiej jedności z Bogiem, ani pomiędzy sobą, jak Osoby Trójcy
Świętej. Trzeba nam jednak dążyć do tego, aby osiągnąć zjednoczenie możliwie najbardziej pełne. I temu
właśnie ma służyć nasza modlitwa, nasze przeżywanie Mszy Świętej, przyjmowanie
Sakramentów, słuchanie Bożego Słowa… Pełne
zjednoczenie z Bogiem!
Myślę, że wzorem może być dla nas Błogosławiony Jan Paweł
II.
Zapewne nieraz widzieliśmy Go w trakcie modlitwy. Najczęściej było to
na zbliżeniach kamer telewizyjnych, czasami może było to spotkanie „na żywo”.
Dla mnie zawsze było to niezwykle
czytelnym świadectwem najwyższego skupienia i bardzo mocnego zjednoczenia z
Bogiem.
Nieraz przecież było tak, że wielotysięczna rzesza ludzi wiwatowała
i śpiewała, a On rozmawiał z Bogiem w ciszy
swego serca, zupełnie się wyłączając z tego, co się działo wokół Niego!
A jakże wiele świadectw
pojawiło się przy okazji Beatyfikacji – świadectw Jego niezwykle żarliwej
modlitwy. Mówiono o tym, że rozmawiał z kimś na głos, kiedy był w pokoju sam. Z kim rozmawiał? Zapewne wiemy… Mówiono
i o tym, że zamykał się w pomieszczeniach, jakie tylko napotkał, idąc
korytarzem, aby rozmawiać w ciszy z Bogiem… Nawet, jeśli był to schowek na
szczotki. O takim wydarzeniu mówił jeden z pracowników Kurii Rzymskiej. Każde miejsce, każda chwila, każda sytuacja
była dobra, żeby nawiązać kontakt z Bogiem.
Aby wręcz – jeśli tak można
powiedzieć – wtopić się w Boga! Tak,
modlitwa Błogosławionego Jana Pawła II to prawdziwe wtopienie się w Boga, to zjednoczenie pełne – i autentyczne zarazem.
Nigdy nie zapomnę
uczestnictwa w Różańcu Świętym, jaki Jan
Paweł II prowadził w Auli Pawła VI na Watykanie w październiku 1996 roku.

Uczestniczyłem w nim jako kleryk siedleckiego Seminarium. Co mnie wtedy najbardziej
uderzyło, to sposób, w jaki Jan Paweł II odmawiał kolejne „Zdrowaś Maryjo…”.
Nie umiem tego określić, ale to było tak
zwyczajne, to było tak naturalne i normalne
wypowiadanie kolejnych zdań – a
jednak było w tym coś niezwykłego. Nie było żadnej sztucznej egzaltacji,
żadnego zadęcia – ot, taka zwyczajna
modlitwa. A jednocześnie – taka niezwykła.
Ta modlitwa była
autentyczną rozmową z Jezusem – i Jego Matką. Takie niezwykłe skupienie – a
jednocześnie takie zwyczajne, naturalne wypowiadanie słów… Jan Paweł II był w pełni zjednoczony z Bogiem.
I do takiego zjednoczenia
my wszyscy powinniśmy dążyć. Do takiego
zjednoczenia winna prowadzić nasza modlitwa, nasza praca nad sobą, nasz kontakt
z Bożym Słowem, nasze przeżywanie Mszy Świętej.
O takie zjednoczenie winniśmy
prosić Boga. A wtedy nie będzie problemu ze skupieniem na modlitwie, nie będzie
problemu z tym, że może modlitwy jest za
dużo,
że ja muszę przyjść na
Mszę Świętą, że ja muszę przyjść na
adorację, że ja się aż tak muszę poświęcić.
Jeżeli wymodlimy sobie i wypracujemy – z pomocą łaski Bożej – takie mocne
zjednoczenie z Bogiem,
to modlitwa będzie naturalnym pragnieniem duszy,
naturalnym dążeniem… Taka modlitwa nigdy
nie będzie nużyć, męczyć,
nigdy jej nie będzie za dużo, nigdy nie będzie
uciążliwym obowiązkiem, nigdy nie będzie nakazanym działaniem lub formalnością…
Pełne zjednoczenie z Bogiem da nam również i tę siłę, że nie zniechęcimy się ani nie załamiemy nawet, gdy spotkają nas takie
przeciwności, jakie spotkały Pawła i Barnabę w Antiochii Pizydyjskiej. Jak
słyszeliśmy w pierwszym czytaniu, doświadczywszy odrzucenia, odeszli do
Ikonium. A uczniów napełniało wesele i Duch Święty. Pomimo wszystko – pomimo
wrogości przeciwników, pomimo nienawiści otoczenia – uczniów napełniało wesele.
Jeżeli zatem stwierdzamy,
że przeciwności i trudności, jakie nas spotykają, wywołują jakieś dramatyczne zawirowania w naszym życiu, a także
jeżeli stwierdzamy, że modlitwa jest dla nas wciąż jeszcze wielkim wyrzeczeniem, zaś Msza Święta – koniecznym do
spełnienia obowiązkiem, to znak, że mamy jeszcze nad czym pracować i o co się
modlić. No właśnie nad tym, aby tak, jak Jezus dzisiaj stwierdził: Ja
jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie
– abyśmy i mogli stwierdzić, szczerze i
bez żadnej pychy, ale też i bez fałszywego uniżenia: ja i Jezus jedno jesteśmy!
Do takiego stanu mamy dążyć! Bo takie zjednoczenie naprawdę
jest możliwe! Takie zjednoczenie jest konieczne!
W tym kontekście pomyślmy:
·       
Co
stanowi największą trudność w mojej modlitwie?
·       
Ile
w mojej modlitwie jest radości i tęsknoty za Bogiem, a ile – koniecznego
obowiązku?
·       
Jak
w ogóle wygląda moja modlitwa?
Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca!

4 komentarze

  • Zazdrość, ile ślepoty, spustoszenia przynosi…
    Zamiast zadać sobie pytanie o to, dlaczego tłumy słuchają św.Pawła, przysłuchać się co głosi, łatwiej przychodzi zatykać uszy, sprzeciwiać się uparcie, robić wielki hałas.

    Skoro już zazdrościmy, to zadajmy sobie pytanie, czego nam naprawdę brakuje. Przecież tylu ludzi wokół nas, czy koniecznie musimy mieć to samo co inni posiadają?
    Spróbujmy się rozejrzeć bardzo uważnie, z pokorą, przecież kazdy ma swoją działkę.

    Bog śpiewa pieśń życia. Komponuje ją na bieżąco.
    To On stuka w klawisze naszej codzienności jak krople deszczu po blaszkach liści.

    Każdy z nas jest zaproszony do współtworzenia. Wiara to nic innego jak owa zdolność, umiejętność, talent. Każdy z nas jest kompozytorem na tyle dobrym, na ile w Nim obecnym, zasłuchanym, zapatrzonym. Każdy z nas tworzy osobistą symfonię która współgra z całością, bo w Bogu ma swoje źródło.

    Istnieje również pieśń prośby, ufnej, głębokiej, radosnej, bo w imię Jego zanoszonej, bo chociaż prostotą nasyconej to na wiekszą chwałę Bożą czynionej. O cokolwiek prosić mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię.

  • Poemat Boga-Człowieka, Maria Valtorta

    Jednak człowiek – aby go przyciągnąć i zdobyć dla prawd duchowych – potrzebuje materialnych słodyczy. Jest jak wieczne dziecko, które nie nauczy się lekcji i nie pozna zawodu, jeśli nie przyciąga go matka słodyczami, a nauczyciel w szkole lub uczący go zawodu – nagrodą. Dlatego Ja – abyście mieli środek, dzięki któremu wam uwierzą i będą was szukać – udzielam wam daru czynienia cudów……
    ……– Jest coś większego niż cud, coś, co tak samo zdobywa tłumy i z większą głębią i trwałością. To święte życie. Ale wam jeszcze daleko do tego, ……

    Dasiek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.