O średniowiecznej Patronce… telewizji!

O

Szczęść Boże! Odpowiadając z uśmiechem na uwagę Domownika, że – tu cytat: „nooo, ksiądz Jacek uzupełnił komentarze” (koniec cytatu), mogę odpowiedzieć: noooo, uzupełniłem! Ale proszę Was o cierpliwość, bo to nie ostatni raz takie opóźnienie. Naprawdę, codzienne pisanie na blogu z codziennymi sprawami na Parafii nie zawsze dadzą się zgrać. Dlatego liczę na Waszą cierpliwość i wyrozumiałość. Zresztą, nigdy się nie zawiodłem!
      Moi Drodzy, Marek szczęśliwie dotarł do Polski ze swoją Młodzieżą i dzisiaj oraz jutro zwiedzają Warszawę. W poniedziałek i wtorek – Kraków, Łagiewniki, Wadowice i tamte okolice. A w środę – już Rzym. Marek nocuje u mnie, dlatego jest okazja „zagaworić”. I z tego właśnie powodu dzisiaj z niejakim opóźnieniem zamieszczam słówko. 
    Wszystkim życzę dobrego dnia, zapraszając do refleksji nad świętością duchowej Córki Świętego Franciszka.
              Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wspomnienie
Św. Klary, Dziewicy,
do
czytań:  Ha 1,12– 2,4;  Mt 17,14–20
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA HABAKUKA. 
Czyż
nie jesteś odwieczny, o Panie, Boże mój, Święty? Przecież nie pomrzemy! Na sąd
przeznaczyłeś, o Panie, lud Chaldejczyków, dla wymiaru kary zachowałeś, Skało
moja. Zbyt czyste oczy Twoje, by na zło patrzyły, a nieprawości pochwalać nie
możesz. Czemu jednak spoglądasz na ludzi zdradliwych i milczysz, gdy bezbożny
niszczy uczciwszego od siebie?
Obchodzi
się z ludźmi jak z rybami morskimi, jak z gromadą płazów, którą nikt nie
rządzi. Wszystkich łowi na wędkę, zagarnia swoim niewodem albo w sieci
gromadzi, krzycząc przy tym z radości. Przeto ofiarę składa swojej sieci, pali
kadzidło niewodowi swemu, bo przez nie zdobył sobie łup bogaty, a pożywienie
jego stało się obfite. Ciągle na nowo zarzuca swe sieci, mordując ludy bez
litości. 
Na
moich czatach stać będę, udam się na miejsce czuwania, śledząc pilnie, by
poznać, co przemówi do mnie, jaką odpowiedź da na moją skargę. 
I
odpowiedział Pan tymi Słowami: „Zapisz widzenie, na tablicach wyryj, by można
było łatwo je odczytać. Jest to widzenie na czas oznaczony, lecz wypełnienie
jego niechybnie nastąpi; a jeśli się opóźnia, ty go oczekuj, bo w krótkim
czasie przyjdzie niezawodnie. Oto zginie ten, co jest ducha nieprawego, a sprawiedliwy
żyć będzie dzięki swej wierności”.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA: 
Pewien
człowiek zbliżył się do Jezusa i padając przed Nim na kolana, prosił: „Panie,
zlituj się nad moim synem. Jest epileptykiem i bardzo cierpi; bo często wpada w
ogień, a często w wodę. Przyprowadziłem go do twoich uczniów, lecz nie mogli go
uzdrowić”.
Na
to Jezus odrzekł: „O plemię niewierne i przewrotne! Dopóki jeszcze mam być z wami;
dopóki mam was cierpieć? Przyprowadźcie mi go tutaj”. Jezus rozkazał mu surowo
i zły duch opuścił go. Od owej pory chłopiec odzyskał zdrowie. Wtedy uczniowie
zbliżyli się do Jezusa na osobności i pytali: „Dlaczego my nie mogliśmy go
wypędzić?” 
On zaś im rzekł: „Z powodu
małej wiary waszej. Bo zaprawdę powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak
ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: «Przesuń się stąd tam», i przesunie się.
I nic niemożliwego nie będzie dla was”.
Dlaczego my nie mogliśmy go
wypędzić
? – Z powodu małej wiary waszej! Taką odpowiedź usłyszeli Apostołowie na pytanie,
jakie zadali Jezusowi w sytuacji, w której okazali się bezsilni wobec działania
złego ducha. Bo zaprawdę powiadam wam – mówił dalej Jezus
– Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze
: «Przesuń się stąd
tam
», i przesunie się. I nic
niemożliwego nie będzie dla was
.
Obietnica
wprost niewiarygodna! A jednak prawdziwa – bo przecież tak powiedział Jezus!
Potrzeba tylko wiary… A może – aż wiary?
Niby to oczywiste,
ale jeżeli tak, to dlaczego uczniowie, a więc ci, którzy byli tak blisko Jezusa, nie potrafili w tej konkretnej sytuacji
poradzić sobie ze złym duchem?… Okazało się, że także ich wiara była jeszcze za
mała, za słaba… Jeszcze była taka bezradna… Wiemy, że później wiele razy dokonywali znaków nadzwyczajnych: uzdrawiali,
wyrzucali złe duchy
… A zatem pogłębili swoją wiarę, wzmocnili ją, bardziej
– jeśli tak można powiedzieć – nauczyli
się Jezusa,
bardziej poznali Jego tajemnicę. W tym jednak momencie to wszystko
było jeszcze przed nimi.
Ale na
szczęście w pobliżu był Jezus, który
pomógł, który poratował – i który poradził sobie tam, gdzie jego uczniowie poradzić
sobie nie mogli. Bo dla Jezusa nie ma rzeczy
niemożliwej.
I żaden zły duch nie
jest dla Niego konkurentem.
Najważniejszym jednak jest, aby trzymać się Jezusa
i aby nigdy nie zapomnieć, że On jest tuż obok, że jest blisko i naprawdę chce pomóc tam, gdzie my sami
nie dajemy sobie rady.
Różne trudności
spotykają nas w życiu, codziennie zmagamy się z przeciwnościami losu, także – z
ludzką zawiścią, zazdrością, niechęcią… A i w sobie samych odkrywamy przyczynę wielu problemów, bo nasze złe
przyzwyczajenia, nasze grzechy, nasze schematy myślenia, ten duchowy gorset,
który nas ogranicza i uciska – są niemałym problemem. A jednak – zawsze ratunek jest w Jezusie! Z naszej zaś
strony – potrzeba wiary.
Ale takiej prawdziwej wiary, wynikającej wprost z serca. Wiary kształtowanej na kolanach i wzmacnianej
Sakramentami.
Wiary pogłębianej
Bożym Słowem
i wyrażającej się konkretnym, codziennie podejmowanym dobrem.
Kochani, o takiej wierze mówimy!
Nie o takiej,
że ja do Spowiedzi pójdę od Święta, do kościoła to może nawet i przyjdę w
niedzielę, ale nie w każdą, a modlitwa – to jak się uda… To nie jest ta wiara,
o której mówimy. Wiara prawdziwa – to
dialog z Bogiem, to stały z nim kontakt. Stały. Codzienny. Konsekwentny.
Podejmowany
zawsze z potrzeby serca, a nie z jakiejś nadzwyczajnej okazji.
I kiedy taki
stały kontakt będzie utrzymany, wtedy z całą pewnością Pan nie każe na siebie długo czekać i bardzo wyraźnie włączy się w nasze
sprawy.
Włączy się, bo my Mu na to pozwolimy, bo wyraźnie damy sygnał, że nam na tym zależy. I spełnią się
słowa z dzisiejszego pierwszego czytania – słowa zapowiadające klęskę
wszystkich nieprawych, a ostateczne zwycięstwo sprawiedliwego. Oto bowiem – jak
mówi Bóg przez proroka Habakuka – sprawiedliwy żyć będzie dzięki swej
wierności
.
Z pewnością
przykład takiej właśnie wiary mocnej i
prawdziwej
daje nam Patronka dnia dzisiejszego, Święta Klara z Asyżu, która żyje u Pana – i żyje w naszych sercach,
szczególnie w sercach swych duchowych córek – dzięki swej wierności. Na niej bowiem słowa dzisiejszego proroctwa
dokładnie się spełniły. Kim była i kiedy żyła Święta Klara?
Urodziła się w Asyżu w 1193 lub 1194 roku. Była najstarszą z trzech
córek pana Favarone z rycerskiego rodu Offreduccio i jego żony Ortolany. Jej
matka, gdy była w stanie błogosławionym, w trakcie modlitwy miała usłyszeć
słowa: „Nie bój się, gdyż to dziecko
zabłyśnie swym życiem jaśniej niż słońce!”
Pod wpływem tych słów nadała
dziewczynce imię Klara, co w języku łacińskim oznacza: „jasna”, „czysta”, „sławna”.
Klara wzrastała w
atmosferze miłości i pobożności. Gdy miała dwanaście lat, w Asyżu zaczął swą działalność Święty Franciszek. Z czasem zaczął
zdobywać coraz więcej ludzi, którzy poświęcali swe życie Bogu. Klara często
spotykała się z nim, by zrozumieć jego słowa. Rodzice, zamożni mieszczanie, daremnie dwa razy usiłowali wydać córkę za
mąż.
Klara poprosiła bowiem Franciszka, by zwrócił się z prośbą do biskupa
Asyżu, aby mogła stać się siostrą Braci
Mniejszych.
W Niedzielę Palmową, 28
marca 1212 roku, z całą rodziną poszła do Porcjunkuli. Po poświęceniu palm,
każdy odbierał palmę z rąk biskupa. Biskup Gwidon podszedł jednak sam do Klary i wręczył jej palmę – był to umówiony wcześniej
znak zgody.
Tej samej nocy dziewczyna wymknęła się z domu, by oddać życie
Chrystusowi. Z rąk Franciszka otrzymała zgrzebny habit i welon zakonny. Po pewnym czasie przyłączyła się do niej
jej siostra, Błogosławiona Agnieszka.
Odmówiła powrotu do domu swoim
krewnym, którzy przyjechali, by ją do tego przekonać.
Franciszek wystawił
siostrom mały klasztor przy kościółku Świętego Damiana. Klara została jego
pierwszą ksienią. Franciszek bardzo
cieszył się z powstania tej rodziny żeńskiej.
Kiedy bowiem bracia byli
zajęci życiem apostolskim, klaryski
miały dla nich stanowić zaplecze pokuty i modlitwy.
Zakon nosił nazwę Pań
Ubogich, potem nazwano je II Zakonem, a popularnie – klaryskami. W 1215 roku Papież Innocenty III nadał zakonowi Klary „przywilej ubóstwa”. Siostry nie mogły posiadać żadnej własności, a powinny
utrzymywać się jedynie z pracy swoich
rąk.
Odtąd San Damiano stało się
kolebką nowego Zakonu. Wstępowały do niego głównie
córki szlacheckie, pozostawiając wszystko i wybierając skrajne ubóstwo.

Swoje żarliwe modlitwy Klara wspierała surowym życiem, częstymi postami i
nocnymi czuwaniami. Dokonywała już za
życia cudów:
cudownie rozmnożyła chleb dla głodnych sióstr, uzdrawiała je,
wyjednała im opiekę Jezusa.
Pod koniec życia doznała
cudownej łaski: oto kiedy nadeszła noc Narodzenia Pańskiego, osłabiona i chora
pozostała na swym posłaniu. Otrzymała
jednak łaskę widzenia i słyszenia Pasterki, odprawianej w pobliskim kościele.

Z tego też powodu po latach uznana została za Patronkę telewizji.
Po śmierci Franciszka cały
trud utrzymania zakonu spadł na jej barki. Klara w klasztorze Świętego Damiana
żyła przez czterdzieści dwa lata. Wyczerpujące posty, umartwienia i czuwania spowodowały,
że 11 sierpnia 1253 roku odeszła do
Pana.
Następnego dnia odbył się jej uroczysty pogrzeb, któremu przewodniczył Papież Innocenty IV. Jej
ciało złożono w grobie, w którym przedtem spoczywało ciało Świętego Franciszka.
Już dwa lata później, a więc w 1255
roku,
Papież Aleksander IV, po zebraniu koniecznych materiałów kanonizacyjnych,
ogłosił ją Świętą.
Nasza
dzisiejsza Patronka na obrazach jest najczęściej
przedstawiana z monstrancją w ręku.
Wiąże się to z podaniem, które głosi, że w czasie
najazdu Saracenów na Asyż miała ich ona odstraszyć Najświętszym Sakramentem,
który wyniosła z kościoła. Blask idący z Hostii miał jakoby porazić wroga i
zmusić go do ucieczki. Legenda powstała zapewne na tle szczególnego nabożeństwa, jakie Święta Klara żywiła do Najświętszego
Sakramentu.
            I to jest właśnie, Kochani, przykład takiej wiary, o jakie dzisiaj
sobie tu rozważamy!
            Biorąc to wszystko pod uwagę, zastanówmy
się:
·       
Jak
tak naprawdę pogłębiam swoją wiarę?
·       
Czy
nie zgodziłem się zbyt łatwo i zbyt szybko na wiarę przeciętną i byle jaką,
uważając, że wiara głęboka zarezerwowana jest tylko wybranym?
·       
Czy
staram się rozsądnie korzystać z telewizji?
Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej
górze
: «Przesuń
się stąd tam
», i przesunie się. I nic
niemożliwego nie będzie dla was
.

5 komentarzy

  • "Potrzeba tylko wiary… A może – aż wiary?…" Mówią, że wiara czyni cuda. Wydawałoby się, to takie proste. Wystarczy uwierzyć i już. Niestety, to nie takie proste.
    Trzeba nam AŻ wiary. Niestety nasza wiara czasem kuleje i wkracza zwątpienie. Myślę, że bardzo często niezrozumienie prowadzi do zwątpienia. Nierozumiemy "planów Boga" , kolejnych wydarzeń. Uważamy, że za dużo spada nam na głowę na raz. Gdy upada kilka rzeczy naraz – wtedy zaczynamy wątpić… Nasza wiara maleje na tyle, że przestajemy prosić Boga o pomoc czy dobre rozwiązanie. ….chociaż o zrozumienie i siły
    Pozdrawiam

  • Myślę, że teraz, w dzisiejszych czasach, to nie telewizor, a internet jest "większym wrogiem" … Telewizor przestał być pochłaniaczem czasu i przestał być "źle wykorzystywany".

  • Naprawdę? Szczerze mówiąc, nie powiedziałbym… Jakoś tak widzę u ludzi, że ślęczą jeszcze przed tymi "pudełkami" i wpatrują się w ekrany, jak w święte obrazy. Moja świętej pamięci Babcia miała kiedyś w domu ołtarzyk, na którym stały święte obrazki, a w wielu domach takim "ołtarzykiem" jest właśnie telewizor… Tylko ustawić świeczki! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.