Mleko – czy pokarm stały?…

M

Szczęść Boże! Moi Drodzy, dzisiaj po południu Marek przybywa ponownie do Polski, bo w sobotę ruszamy na Pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Organizowana jest ona przez Parafię Celestynów, liczy ponad pięćdziesiąt Osób – nie tylko z tej Parafii, ale i z innych. Na temat naszej blogowej łączności w tym czasie to napiszę coś później, dzisiaj tylko wyrażam radość z przybycia Marka i modlę się dla Niego o szczęśliwą podróż. 
       A teraz zapraszam do refleksji nad Bożym Słowem!
                 Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Środa 22
tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań:  1 Kor 3,1–9;  Łk 4,38–44
CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Nie
mogłem, bracia, przemawiać do was jako do ludzi duchowych, lecz jako do cielesnych,
jak do niemowląt w Chrystusie.
Mleko
wam dawałem, a nie pokarm stały, boście byli niemocni; zresztą i nadal nie
jesteście mocni. Ciągle przecież jeszcze jesteście cieleśni. Jeżeli bowiem jest
między wami zawiść i niezgoda, to czyż nie jesteście cieleśni i nie postępujecie
tylko po ludzku? 
Skoro
jeden mówi: „Ja jestem Pawła”, a drugi: „Ja jestem Apollosa”, to czyż nie
postępujecie tylko po ludzku? Kimże jest Apollos? Albo kim jest Paweł? Sługami,
przez których uwierzyliście według tego, co każdemu dał Pan. Ja siałem, Apollos
podlewał, lecz Bóg dał wzrost. Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten,
który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost – Bóg. 
Ten,
który sieje, i ten, który podlewa, stanowią jedno; każdy według własnego trudu
otrzyma należną mu zapłatę. My bowiem jesteśmy pomocnikami Boga, wy zaś
jesteście uprawną rolą Bożą i Bożą budowlą.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Po
opuszczeniu synagogi w Kafarnaum Jezus przyszedł do domu Szymona. A wysoka
gorączka trawiła teściową Szymona. I prosił Go za nią.
On,
stanąwszy nad nią, rozkazał gorączce, i opuściła ją. Zaraz też wstała i usługiwała
im. 
O
zachodzie słońca wszyscy, którzy mieli cierpiących na rozmaite choroby, przynosili
ich do Niego. On zaś na każdego z nich kładł ręce i uzdrawiał ich. 
Także
złe duchy wychodziły z wielu, wołając: „Ty jesteś Syn Boży”. Lecz On je gromił
i nie pozwalał im mówić, ponieważ wiedziały, że On jest Mesjaszem. 
Z
nastaniem dnia wyszedł i udał się na miejsce pustynne. A tłumy szukały Go i
przyszły aż do Niego; chciały Go zatrzymać, żeby nie odchodził od nich. 
Lecz
On rzekł do nich: „Także innym miastom muszę głosić Dobrą Nowinę o królestwie Bożym,
bo na to zostałem posłany”. I głosił słowo w synagogach Judei.
Licznych uzdrowień jesteśmy
świadkami w dzisiejszej Ewangelii. Jezus pracowicie niesie ludziom dobro,
wyleczenie z ich słabości, pocieszenie… Ale potem odchodzi na miejsce pustynne, aby się wyciszyć, może odpocząć, a może –
mówiąc nieco przenośnie – podładować duchowe akumulatory na modlitwie,
na
rozmowie z Ojcem… I chociaż ludzie nie dadzą Mu odpocząć, nie dadzą Mu zbyt
daleko odejść, bo odnajdują Go i proszą, by z nimi został, to jednak Jezus nie zostaje, gdyż i innym miastom
trzeba głosić Dobrą Nowinę.
Tak wiele przeróżnych
skojarzeń nasuwa się w związku z całym tym wydarzeniem. A chociażby takie, że Jezus jest dla każdej i każdego z nas po
prostu wszystkim
i że bez Niego nic nie jesteśmy w stanie uczynić. Ale też
i takie, że człowiek jest w stanie każdą
przeszkodę pokonać i każde poświęcenie podjąć,
byle tylko być zdrowym,
szczęśliwym i żyć w dostatku… Różne odniesienia, różne skojarzenia – każda i
każdy z nas musi sobie osobiście odpowiedzieć, w którym z tych kontekstów
odnajduje siebie. A to już zależy od poziomu
i intensywności wiary.
Paweł Apostoł mówi do
Koryntian, że i On, i inni Apostołowie, wytrwale głoszą im wiarę, ale tak
naprawdę to Bóg daje jej wzrost. Paweł
zwraca uwagę wiernym Koryntu, że są jeszcze naprawdę bardzo, bardzo niestali w swoim postępowaniu i w swojej wierze – i
że bardzo po ludzku na wszystko patrzą, kojarząc Boże Słowo z tym, czy innym
głosicielem. A to przecież Bóg działa poprzez
każdego z nich
i rozwój wiary w sercach ludzkich jest darem łaski Bożej, z
którą trzeba podjąć osobistą współpracę.
I właśnie po to, aby podjąć
ową współpracę, warto szukać Jezusa,
warto za Nim chodzić, warto Go – jeśli tak można powiedzieć – niepokoić i zamęczać!

Bo On sam chce, byśmy Go w tym właśnie celu zamęczali, byśmy Go prosili, byśmy
za Nim chodzili… Nie dla sensacji, nie dla zaspokojenia jedynie doraźnych
potrzeb, nie dla zdobycia poklasku i taniej popularności, ale po to, aby zasłuchać się w Jego Słowo, aby rozkochać się w Nim,
aby się z Nim zżyć i aby powierzyć Mu całe swoje życie.
Do takiego właśnie
zjednoczenia trzeba nam, Kochani, wytrwale dążyć… Mając ciągle świadomość, jak
dużo jest jeszcze na tym odcinku do zrobienia i że nam także bardziej jeszcze
musiałby Apostoł Paweł dawać mleko, aniżeli pokarm stały, cieszmy się jednak z każdego sukcesu w tej pracy, z każdego zwycięstwa
nad sobą
… I coraz wytrwalej szukajmy Jezusa! Nie dla sensacji, nie dla
zaspokojenia tylko tego, co tymczasowe – ale
ze względu na miłość! Wytrwałą miłość do Jezusa
I w tym właśnie kontekście
zastanówmy się:
·       
Co
w mojej codziennej postawie pokazuje, że szukam Jezusa?
·       
O
co najczęściej proszę Jezusa w swoich modlitwach?
·       
Na
jakim etapie w tej chwili jest rozwój mojej wiary?
My bowiem jesteśmy pomocnikami Boga, wy
zaś jesteście uprawną rolą Bożą i Bożą budowlą.

8 komentarzy

  • "I właśnie po to, aby podjąć ową współpracę, warto szukać Jezusa, warto za Nim chodzić, warto Go – jeśli tak można powiedzieć – niepokoić i zamęczać! Bo On sam chce, byśmy Go w tym właśnie celu zamęczali, byśmy Go prosili, byśmy za Nim chodzili… Nie dla sensacji, nie dla zaspokojenia jedynie doraźnych potrzeb, nie dla zdobycia poklasku i taniej popularności, ale po to, aby zasłuchać się w Jego Słowo, aby rozkochać się w Nim, aby się z Nim zżyć i aby powierzyć Mu całe swoje życie". DZIĘKUJĘ KSIĘDZU ZA TE SŁOWA. W OBLICZU SYTUACJI JAKIE TERAZ PRZEŻYWAMY Z ŻONĄ, TRUDNOŚCI, WIELU PYTAŃ, SZUKANIA WŁAŚCIWEJ DROGI, TE SŁOWA STAJĄ SIĘ PEWNEGO RODZAJU WSKAZÓWKĄ, CO POWINNIŚMY CZYNIĆ. MOŻE TROCHĘ ZAPOMNIELIŚMY O TYM. DZIĘKI RAZ JESZCZE.

    POZDRAWIAM!
    DAWID

  • Poemat Boga-Człowieka, Maria Valtorta

    «Wejdź, Nauczycielu, szybko… – i dodaje cicho, ledwie zrozumiale: – Zanim nie zmieni zdania.»

    Jezus szybko przechodzi przez kuchnię i otwiera na całą szerokość drzwi. Stojąc na progu, wypowiada tonem łagodnym i uroczystym Swe pozdrowienie: «Pokój z tobą.»

    Wchodzi, choć nie otrzymał odpowiedzi. Podchodzi do niskiego posłania, na którym leży mała niewiasta, zupełnie siwa, wychudzona, zdyszana z powodu wysokiej gorączki, która zaczerwienia jej rozpaloną twarz. Jezus pochyla się nad łóżkiem, uśmiecha się do staruszki: «Jesteś chora?»

    «Umieram!»

    «Nie, nie umrzesz. Czy potrafisz uwierzyć, że mogę cię uzdrowić?»

    «A po co miałbyś to uczynić? Przecież mnie nie znasz.»

    «Ze względu na Szymona, który mnie o to prosił… i także dla ciebie, aby dać twej duszy czas na zobaczenie i pokochanie Światłości.»

    «Szymon? Zrobiłby lepiej, gdyby… Jakże Szymon mógł pomyśleć o mnie?»

    «To znaczy, że jest lepszy, niż sądzisz. Ja go znam, wiem, jaki jest. Znam go i jestem szczęśliwy, że mogę go wysłuchać.»

    «Uzdrowisz mnie więc? Już nie umrę?»

    «Nie, niewiasto, na razie nie umrzesz. Czy potrafisz uwierzyć we Mnie?»

    «Wierzę, wierzę. Wystarczy mi, że nie umrę!»

    Jezus znowu się uśmiecha. Bierze ją za rękę. Chropowata ręka z nabrzmiałymi żyłami znika w młodzieńczej dłoni Jezusa. Powstaje i przyjmuje postawę charakterystyczną dla Siebie, kiedy dokonuje cudów. Woła: «Bądź uzdrowiona, chcę tego! Wstań!»

    Wypuszcza z dłoni rękę niewiasty. Ręka opada, nie wywołując skarg staruszki. Wcześniej, kiedy Jezus ją podnosił – choć uczynił to delikatnie – ten ruch wyrwał jęk z ust chorej.

    Następuje krótka chwila ciszy. Potem staruszka woła głośno:

    «O! Boże ojców! Ależ ja już nic nie czuję! Jestem zdrowa! Chodźcie! Chodźcie!»

    Przybiegają synowe.

    «Patrzcie! – mówi staruszka – poruszam się i nie odczuwam już bólu, i nie mam gorączki! Patrzcie, jaka jestem rześka! A serce nie wydaje mi się już kowalskim młotem.»

    Ani jednego słowa dla Pana. Jezus się nie obraża. Mówi do najstarszej synowej: «Ubierzcie ją, aby mogła wstać. Może to zrobić.»

    Jezus oddala się w stronę wyjścia. Udręczony Szymon zwraca się do teściowej: «Nauczyciel cię uzdrowił. Nic Mu nie powiesz?»

    «Ależ, tak! Nie pomyślałam o tym. Dziękuję. Co mogę zrobić, aby Ci podziękować?»

    «Bądź dobra, bardzo dobra. Przedwieczny bowiem był dobry wobec ciebie. I jeśli ci to nie przeszkadza, chciałbym dziś odpocząć w twoim domu. Przez cały ten tydzień obchodziłem całą okolicę. Przybyłem dziś o świcie. Jestem zmęczony.»

    «Oczywiście, oczywiście! Zostań, jeśli tak Ci pasuje.»

    Mało jest jednak entuzjazmu w jej słowach. Jezus, Piotr, Andrzej, Jakub i Jan idą usiąść w ogrodzie.

    «Nauczycielu!…»

    «Mój Piotrze?»

    «Jestem zawstydzony.»

    Jezus robi gest, jakby chciał powiedzieć: “Zostaw to.”

    Potem mówi: «To nie pierwszy raz ani nie – ostatni, kiedy nie otrzymam zaraz podziękowania. Nie szukam wdzięczności. Wystarczy Mi, że dam duszom środek ocalenia. Spełniam Mój obowiązek. One muszą spełnić swój.»

    «Ach, więc byli już inni podobni do niej? Gdzie?»

    «Ciekawski Szymonie! Jednak zadowolę cię, choć nie lubię bezużytecznej ciekawości. To było w Nazarecie. Przypominasz sobie mamę Sary? Była bardzo chora, kiedy przyszliśmy do Nazaretu. [Dzieci] mówiły, że dziewczynka płacze. Aby ona – dobra i łagodna – nie została osieroconym [dzieckiem], a jutro dziewczyną, poszedłem do tej niewiasty… Chciałem ją uzdrowić… Jednak nie postawiłem jeszcze nogi na progu domu, kiedy jej mąż i bracia przepędzili Mnie, mówiąc: “Wynoś się! Odejdź stąd! Nie chcemy mieć problemów z synagogą.” Dla nich, dla wielu ludzi jestem już buntownikiem… Uzdrowiłem ją mimo to… ze względu na jej dzieci. Powiedziałem Sarze w ogrodzie, głaszcząc ją: “Przywracam zdrowie twojej mamie. Wracaj do domu i już nie płacz.” Niewiasta została uzdrowiona w tym właśnie momencie. Dziecko powiedziało o tym ojcu, wujowi… i została ukarana za to, że ze Mną rozmawiała. Wiem o tym, bo przybiegła do Mnie, kiedy wychodziłem z miasta. Ale to nie ma znaczenia…»

    Dasiek

  • W dzisiejszych czasach człowiek chory się chowa. Ludzie uważają, że to wstyd chorować. Bardzo ciekawe rozumowianie, godne całkowicie wyabstrahowanego od rzeczywistości marzyciela. Boże Słowo głoszone w czasie odpowiednim( i w nie porę ) dociera tam, gdzie jest skierowane. Jak śnieg i deszcz z proroctwa Izajasza, które nie powracają nie spełniwszy swego zadania.
    Jak bardzo normalna postawa Szymona i domowników jego. Prosili za nią. Bóg nie daje się długo prosić. Tylko w Chrystusie odkrywamy na nowo to, kim tak naprawdę jesteśmy. Ona zaraz wstała i usługiwała im. Jego zdecydowanie, rozakuzjące słowo przywraca stan rzeczy, bo człowiek ma stać ( a nie leżeć), bo służba jest słowem – kluczem w naszym ludzkim bytowaniu. Tak naprawdę służyć to znaczy kochać. Dla nas ludzi wierzących jest to normalną sprawą, iż Chrystus na każdego położy ręce i uzdrowi.

    Tak podobno jest …

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.