A jednak dzieci mądrości przyznały jej słuszność…

A

Szczęść Boże! Witam i zapraszam do refleksji nad Bożym Słowem, życząc bardzo dobrego dnia!
            Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Środa 24
tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań:  1 Kor 12,31–13,13;  Łk 7,31–35
CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN: 
Bracia:
Starajcie się o większe dary: a ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą. Gdybym
mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź
brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał
wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką możliwą wiarę, tak
iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na
jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym
nie miał, nic bym nie zyskał.
Miłość
cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie
unosi się pychą, nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się
gniewem, nie pamięta złego, nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz
współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada
nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje. Nie jest jak proroctwa,
które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której
zabraknie. Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy. Gdy zaś
przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe. 
Gdy
byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko.
Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego co dziecięce. Teraz widzimy jakby
w zwierciadle, niejasno – wtedy zaś zobaczymy twarzą w twarz. Teraz poznaję po
części, wtedy zaś będę poznawał tak, jak i zostałem poznany. Tak więc trwają
wiara, nadzieja, miłość – te trzy. Z nich zaś największa jest miłość!
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Po
odejściu wysłanników Jana Chrzciciela Jezus powiedział do tłumów: „Z kim więc
mam porównać ludzi tego pokolenia? Do kogo są podobni? Podobni są do dzieci,
które przebywają na rynku i głośno przymawiają jedne drugim: «Przygrywaliśmy
wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie płakali».
Przyszedł
bowiem Jan Chrzciciel: nie jadł chleba i nie pił wina; a wy mówicie: «Zły duch
go opętał». Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije; a wy mówicie: «Oto żarłok i
pijak, przyjaciel celników i grzeszników». A jednak wszystkie dzieci mądrości
przyznały jej słuszność”.
Na ludzką przekorę i upór – jak się wydaje – nie ma lekarstwa! I nie ma sposobu, aby
odblokować serce zamknięte i uparte, o ile za łaską Bożą samo się nie otworzy.
Oto dzisiaj Jezus wyraźnie ukazuje
dwie zupełnie różne postawy, przyjęte
przez dwóch ludzi, wywołujących wśród ówczesnych Żydów silne reakcje. Pierwszym
z tych dwóch ludzi był oczywiście On
sam, Jezus Chrystus,
a Jego postawa to takie zwyczajne przebywanie wśród ludzi, korzystanie z zaproszeń, wspólne
spożywanie posiłków, udział w weselach… Taki zwyczajny styl bycia człowieka wśród ludzi. Drugą postawę
prezentował Jan Chrzciciel – surowy
asceta, żywiący się jakimiś korzonkami, przebywający zupełnie na odludziu,
żyjący w bardzo surowym umartwieniu
… I co się okazuje?
Okazuje się, że i ten, i
tamten styl nie podobał się ludziom! O
jednym mówili, że żarłok i pijak! O drugim – że dziwak!
Jak tu dogodzić
wszystkim? Jak ich przekonać do tego lub innego stylu bycia, oraz do tego, co miał do przekazania tak jeden, jak i
drugi?
Czy w ogóle da się przekonać?
No właśnie, wydaje się, że
nie! Bo tu chodzi o opór dla samego
oporu i o sprzeciw – dla samej zasady.
A z takim nastawieniem trudno
dyskutować, na takie nastawienie nie ma lekarstwa, poza tym jednym, jakim jest działanie łaski Bożej w sercu danego
człowieka
i otwartość na to działanie. Bóg może prawdziwych cudów
dokonywać, ale człowiek musi wykazać
odrobinę dobrej woli.
Jeżeli zaś będzie się dla samej zasady sprzeciwiał,
to – rzecz jasna – niczego nie osiągnie.
Dlatego Jezus kończy
dzisiejsze swoje pouczenie stwierdzeniem: A jednak wszystkie dzieci mądrości przyznały
jej słuszność
!
W innej Ewangelii jest to wyrażone stwierdzeniam, że mądrość jest usprawiedliwiona przez swojej
czyny.
Przesłanie jednego i drugiego stwierdzenia jest zasadniczo takie
samo: to nie ludzka ocena decyduje o
tym, czy taka lub inna postawa ma wartość, czy nie ma,
ale jej odniesienie do Bożych przykazań. Jeżeli zatem konkretna
postawa w oczach Bożych jest dobra i mądra, to ludzkie opinie naprawdę nie mają żadnego znaczenia. I ludzkimi
opiniami naprawdę nie należy się przejmować.
Właśnie w tym kontekście
warto nam spojrzeć na przesłanie Pawła Apostoła, zapisane w pierwszym czytaniu,
a będące piękną pieśnią na cześć
prawdziwej miłości.
Zresztą, zwykliśmy ten fragment Listu Apostoła do
Koryntian nazywać hymnem o miłości.
O prawdziwej miłości – bo właśnie tylko
taka miłość, jak ta, opisana przez Pawła, jest prawdziwa. Żadna inna!
A już
na pewno nie ta publicznie obwieszczana i deklarowana, a nie mająca potwierdzenia
w czynach.
Właśnie miłość zrealizowana
w konkrecie codzienności, zrealizowana w
ciszy codzienności,
bez poklasku i ludzkiego uznania, za to mająca uznanie
Boga – oto jest prawdziwa miłość. I
nie ma znaczenia, czy tak samo myślą ludzie wokół, czy myślą inaczej. Parafrazując
dzisiejsze podsumowujące zdanie z Ewangelii można powiedzieć, że wszystkie dzieci miłości przyznały jej
słuszność.
Podobnie, jak wszystkie dzieci mądrości także przyznały jej słuszność.
Tak, bo mądrość i miłość
potwierdza się i usprawiedliwia przez swe czyny – a nie przez słowne deklaracje i ludzkie pochwały. Ludzie mogą myśleć,
co chcą – ważne, co myśli Bóg!
I tym właśnie przekonaniem,
Kochani, trzeba nam się kierować w codziennym kształtowaniu swojej postawy, w codziennie
podejmowanych decyzjach, w codziennym praktykowaniu wiary. Otwarte serce, dobra wola, chęć słuchania Boga i życia według Jego słów
– oto postawa mądrości i miłości.
Natomiast upór za wszelką cenę, przekorne
stawianie na swoim i szukanie przysłowiowej „dziury w całym” – to postawa
blokująca dostęp do Jezusa i Jego Królestwa. Wybór takiej czy innej postawy zawsze należy do nas!
Mając to na uwadze,
pomyślmy:
·       
Czy
za wszelką cenę nie usprawiedliwiam każdego swego błędu – czy jestem w stanie
się z niego wycofać?
·       
Czy
zanim podejmę ważną życiowo decyzję, pytam Jezusa o zdanie?
·       
Czy
nie ukrywam się ze swoją wiarą ze strachu przed negatywną opinią ludzi?
Tak więc trwają wiara, nadzieja i miłość – te trzy.
Z nich zaś największa jest miłość

2 komentarze

  • Odkąd człowiek sięga pamięcią, zawsze znajdzie się ktoś, komuś coś nie będzie pasować. Dobrze jest się wsłuchać w jego argumenty, nie po to, by je obalić, ale by w równowadze ducha , serca i rozumu spróbować zaradzić. Wiemy, że nie da się każdemu dogodzić, bo tak naprawdę to nie o to w tym wszystkim chodzi.
    Je, źle. Nie je, też żle.
    Taka postawa nie wchodzi w skład dziecięstwa Bożego. Jak często słyszymy teksty wypowiadane przez ludzi : nudzi mi się, zorganizuj mi czas. Gdy człowiek się postara to wydobywa się narzekanie, że nie tak, nie o to chodziło, ze może by inaczej. Jak dzieci…

    Świetnie tę całą sytuację określa czasownik przymawiać sobie. Wytykać, że druga strona nie spełnia naszych oczekiwań ( a tak naprawdę, to niby dlaczego miałaby to robić) Z kontekstu można wywnioskować, iż w centrum uwagi ma być przymawiający, a gdy tego nie widać to obrażanie się, strzelanie focha, oddawanie zabawek … jak dzieci.
    Czy tego chcemy czy nie, to także się odnosi to do relacji z Bogiem. Często próbujemy zamknąć Go w ramy ( coś wiem na ten temat) ale na szczęście On wymyka się nam i robi to nad wszechmiar skutecznie. Warto się zastanowić dlaczego zatracilismy zdolność radowania się z faktu bycia zakoczonymi. Nie lubimy tego rodzaju momentów, jakby ktoś złapał nas na gorącym uczynku. Wniosek nasuwa się tylko jeden, że nie jesteśmy gotowi non stop na Jego pojawienie się.
    Bóg ujawnia serce człowieka, który chce stworzyć boga na swój obraz, bardzo podobnego sobie. Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście, biadaliśmy,a wyscie nie płakali. Jeśli tak się nie dzieje, to odrzucamy wszystko.
    Bóg wychodzi do człowieka zrzędzącego, narzekającego, wymyslającego swoje wizje. On nie zniechęca się naszymi poronionymi pomysłami. Jak wiele w Nim cierpliwości. On objawia siebie choć stworzenie nie przyjmuje Dobrej Nowiny, bo ona nie mieści się w jego głowie. Kto wie, może właśnie tu jest problem : w głowie to mało się zmieści, ale za to w sercu otwierają się nieskończone przestrzenie.
    Dlatego też potrzeba mądrości, prośby nieustannej o ten dar Ducha Świetego.
    Bo wszystkie dzieci mądrosći przyznały jej słuszność.

  • Przypomina mi się czyjeś stwierdzenie, że jakkolwiek to Bóg nas stworzył na swój obraz i podobieństwo, to jednak w nas jest ciągle pokusa tworzenia sobie Boga – na swój obraz i podobieństwo… A to przecież – nie ten kierunek… Pozdrawiam! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.