Czy w moim życiu mam czas na modlitwę?…

C

Szczęść Boże! Kochani, dzisiaj pierwszy piątek miesiąca – zaraz wyruszam do moich Chorych z posługą sakramentalną. A potem posługa w kościele. Zachęcam Was wszystkich, moi Drodzy, abyście zechcieli korzystać z tej pierwszopiątkowej posługi kapłanów w swoich kościołach. I przypominam o Różańcu!
    A dzisiaj proponuję refleksję nad ostatnią katechezą Benedykta XVI, która jest – podobnie jak wszystkie inne – wielkim darem dla Kościoła. A treści tam zawarte są bardzo aktualne i potrzebne! Niech naszym refleksjom i naszym dobrym działaniom patronuje Święta Siostra Faustyna Kowalska, którą dziś wspominamy w liturgii!
              Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Piątek 26
tygodnia zwykłego, rok II,

pierwszy piątek miesiąca,
do czytań:  Hi 38,1.12–21;40,3–5;  Łk 10,13–16
CZYTANIE Z KSIĘGI HIOBA: 
Z
wichru odpowiedział Bóg Hiobowi tymi słowami: „Czyś w życiu rozkazał rankowi,
wyznaczył miejsce jutrzence, by objęła krańce ziemi, usuwając z niej
grzeszników? Zmienia się jak pieczętowana glina, barwi się jak suknia.
Grzesznikom światło odjęte i strzaskane ramię wyniosłe.
Czy
dotarłeś do źródeł morza? Czy doszedłeś do dna Otchłani? Czy wskazano ci bramy
śmierci? Widziałeś drzwi do ciemności? Czy zgłębiłeś przestrzeń ziemi? Powiedz,
czy znasz to wszystko? Gdzie jest droga do spoczynku światła? A gdzie mieszkają
mroki, abyś je zawiódł do ich przestworzy i rozpoznał drogę do ich domu? Jeśli
to wiesz, to wtedyś się rodził, a liczba tych dni jest ogromna”. I Hiob
odpowiedział Panu: „Jam mały, cóż Ci odpowiem? Rękę przyłożę do ust. Raz przemówiłem,
nie więcej, drugi raz niczego nie dodam”.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus
powiedział: „Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i
Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno by się nawróciły,
siedząc we włosiennicy i w popiele. Toteż Tyrowi i Sydonowi lżej będzie na sądzie
niżeli wam. A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do
Otchłani zejdziesz!
Kto
was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi,
gardzi Tym, który Mnie posłał”.
            Przeżywając pierwszy piątek miesiąca
– kolejny już pierwszy piątek w naszym życiu – i podejmując refleksję nad swoim
życiem i postępowaniem, zechciejmy wspomóc się w tej refleksji najbardziej aktualnym nauczaniem Ojca Świętego,
Benedykta XVI, bo wygłoszonym zaledwie dwa dni temu, na środowej Audiencji
generalnej.
Katecheza ta dotyczy modlitwy i liturgii, a więc
rzeczywistości, które nas naprawdę dotyczą i nad którymi naprawdę warto się zastanowić.
Wysłuchajmy zatem fragmentów papieskiego pouczenia:
            „W poprzedniej katechezie zacząłem
mówić o jednym z uprzywilejowanych źródeł modlitwy chrześcijańskiej, jaką jest święta liturgia, która – jak stwierdza
Katechizm Kościoła Katolickiego – jest uczestnictwem w modlitwie Chrystusa skierowanej
do Ojca w Duchu Świętym. Cała modlitwa chrześcijańska znajduje w niej swoje
źródło i swój kres. Dzisiaj chciałbym, abyśmy zadali sobie pytanie: „Czy w moim życiu wystarczająco czasu
przeznaczam na modlitwę, a nade wszystko, jakie miejsce w mojej relacji do Boga
ma modlitwa liturgiczna, szczególnie Msza Święta, która jest uczestnictwem w
modlitwie wspólnotowej Ciała Chrystusa, jakim jest Kościół?”.
Aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy
pamiętać przede wszystkim, że modlitwa jest żywym związkiem dzieci Bożych z ich nieskończenie dobrym Ojcem, z Jego
Synem Jezusem Chrystusem i z Duchem Świętym
. Tak więc życie modlitwy polega
na zwyczajnym stawaniu w Bożej obecności i przeżywaniu relacji z Panem Bogiem w
taki sposób, w jaki przeżywamy nasze codzienne
relacje z tymi, którzy są najbliżsi naszemu sercu, z naszymi prawdziwymi
przyjaciółmi.
Co więcej, ta relacja z Nim rzuca światło na pozostałe relacje. Ta
komunia życia z Bogiem w Trójcy Jedynym jest możliwa, gdyż poprzez Chrzest
zostaliśmy włączeni w Chrystusa i od tej pory zaczęliśmy być z Nim jedno. W istocie, tylko w Chrystusie możemy
prowadzić dialog z Bogiem Ojcem jako dzieci i nazywać Go „Abba” (Ojcze),
ponieważ tylko w jedności z Chrystusem możemy poznać Boga Ojca. Dlatego też modlitwa chrześcijańska polega na
nieustannym wpatrywaniu się w ciągle w nowy sposób w Chrystusa, na rozmawianiu
z Nim, wspólnym przebywaniu w milczeniu, słuchaniu Go, działaniu i cierpieniu z
Nim.
[…]
Uczestnicząc w liturgii, czynimy swoim język
Matki Kościoła, uczymy się mówić nim i poprzez niego. Oczywiście to dokonuje
się stopniowo, krok po kroku. Mam
zanurzać się stopniowo w słowa Kościoła moją modlitwą, moim życiem, moim bólem,
moim sercem, moją radością, moimi myślami.
Jest to droga, która nas przemienia.
Myślę, że te rozważania pozwolą nam
odpowiedzieć na pytanie, które postawiliśmy na początku: „Jak uczę się modlitwy, jak wzrastam w mojej modlitwie?”. Patrząc
na wzór modlitwy, jaki zostawił nam Jezus: „Ojcze nasz”, widzimy, że pierwszym słowem jest „Ojcze”, a drugim
„nasz”.
Odpowiedź jest więc jasna: uczę się modlitwy, wzrastam w niej,
zwracając się do Boga jako Ojca i modląc
się z innymi, z Kościołem,
przyjmując dar Jego słów, które stopniowo stają
się dla mnie coraz bliższe i bogatsze w znaczenie. Dialog, jaki Bóg nawiązuje z
każdym z nas, a my z Nim, w modlitwie
zawsze zawiera owo „z”; nie możemy modlić się do Boga w duchu
indywidualistycznym.
W modlitwie liturgicznej, zwłaszcza
Eucharystii, oraz – kształtowani przez liturgię – w każdej innej modlitwie nie zwracamy się jako pojedyncze osoby,
lecz wchodzimy w „my” Kościoła, który się modli.
Powinniśmy więc przekształcać
nasze „ja”, wchodząc w „my”. Chciałbym przywołać jeszcze jeden ważny aspekt.
W Katechizmie Kościoła Katolickiego
czytamy, że w liturgii Nowego Przymierza każda
czynność liturgiczna, szczególnie celebracja Eucharystii i sakramentów, jest
spotkaniem Chrystusa i Kościoła.
Tak więc tym, kto celebruje, jest „Chrystus
całkowity”, cała Wspólnota, zjednoczone Ciało Chrystusa. Liturgia nie jest
jakąś formą „samoujawnienia się”, lecz jest wyjściem z prostego „bycia w sobie”,
z zamknięcia w sobie, aby przystąpić do
wielkiej uczty, wejść w wielką wspólnotę żyjących,
w której sam Bóg nas
karmi. […]
Liturgia nie jest zatem wspominaniem
minionych wydarzeń, ale jest żywą
obecnością Paschalnego Misterium Chrystusa,
które przekracza oraz łączy czasy
i przestrzenie. Jeśli w celebracji nie
wyłania się centralność Chrystusa, nie mamy do czynienia z liturgią
chrześcijańską,
całkowicie zależną od Pana i wspieraną Jego twórczą obecnością.
Bóg działa za pośrednictwem Chrystusa i my nie możemy działać inaczej, jak
tylko przez Niego i w Nim. Każdego
dnia musi rosnąć w nas przekonanie, że liturgia nie jest naszym działaniem, lecz jest dziełem Boga w nas i wraz z nami.
To nie poszczególna osoba – kapłan lub
wierny – albo grupa sprawuje liturgię; liturgia jest w sposób pierwszorzędny działaniem Boga poprzez Kościół, który
ma swoją historię, bogatą tradycję i kreatywność. Ta uniwersalność i fundamentalne
otwarcie, które są właściwe dla całej liturgii, są jedną z racji, dla których nie może ona być wymyślana lub modyfikowana
przez daną wspólnotę lub przez ekspertów, ale musi być wierna formom obowiązującym
w Kościele powszechnym.
Także w liturgii sprawowanej przez choćby
najmniejszą wspólnotę zawsze obecny jest
cały Kościół.
Dlatego też we wspólnocie liturgicznej nie istnieją cudzoziemcy,
obcy. W każdej celebracji liturgicznej uczestniczy zarazem cały Kościół, Niebo i ziemia, Bóg i ludzkość. […]
Dlatego
jeśli w naszych refleksjach nad liturgią koncentrujemy naszą uwagę jedynie na
tym, jak uczynić ją atrakcyjną, ciekawą i piękną, ryzykujemy utratę
najważniejszego: liturgię sprawuje się
dla Boga, a nie dla nas samych.
Ona jest Jego dziełem – On jest Podmiotem,
a my musimy otworzyć się dla Niego i pozwolić się poprowadzić Jemu i Jego Ciału,
którym jest Kościół. Prośmy Pana, abyśmy co
dnia uczyli się żyć świętą liturgią,
szczególnie Celebracją Eucharystyczną,
modląc się w imieniu naszym jako Kościoła, który kieruje swoje spojrzenie nie
ku samemu sobie, lecz ku Bogu, i czując się cząstką Kościoła żywego wszystkich
miejsc i czasów.” Tyle ze środowej katechezy Ojca Świętego.
A
my, wsłuchując się w Boże Słowo dzisiejszego dnia, słyszymy samego Boga, który objawia Hiobowi swą wielkość i mądrość,
czym doprowadza go do przyjęcia postawy uniżenia i szacunku dla owej wielkości.
Tego samego Chrystus domaga się od mieszkańców miast, w których dokonał tak
wielu znaków, a którzy – pomimo tego –
nie dostrzegają tego działania Bożego i nie chcą się nawrócić.
Nasz
udział w liturgii i nasza modlitwa mają nas doprowadzić do tego, abyśmy nie tyle „zaliczali” kolejne Msze i nabożeństwa
oraz „klepali” paciorki,
ale abyśmy spotykali się z Chrystusem, rozmawiali
z Nim, doświadczali Jego obecności, a
poprzez to – coraz bardziej Go kochali.
Niech dzisiejszy pierwszy piątek miesiąca
stanie się okazją do postawienia sobie tego pytania, jakie na początku swej
katechezy postawił Benedykt XVI, a które dzisiaj zechciejmy uczynić pytaniem do
naszej osobistej refleksji:
Czy w moim życiu
wystarczająco czasu przeznaczam na modlitwę, a nade wszystko, jakie miejsce w mojej
relacji do Boga ma modlitwa liturgiczna, szczególnie Msza Święta?

5 komentarzy

  • W XXI wieku zwracanie uwagi, upominanie wydaje się być gościem nieproszonym w naszych domach.
    Czyżby lepiej było, żeby bliżni wlazł w błoto, niż go ostrzec przed tym ?
    A może powinniśmy udawać greka i nie zwrócić uwagi, gdy ktoś na nas pluje, albo opluwa nasz dom, rodzinę,kraj.
    Mam wrażenie, że świadomy brak upominania jest wyrazem znieczulicy społecznej, która rozpościera swoje macko pośród nas. Nie zwracamy uwagi gdy to nas dotyczy i nie dotyczy, a w sobie to przeklinamy wszystko, co naokoło się dzieje.
    Zadajmy sobie proste pytanie.
    Dlaczego ludzie starsi boją się zwracać uwagę młodym, którzy hałasują na klatkach schodowych, czy pod oknami domów, do późnych godzin nocnych, a często nawet do białego rana.
    Czy Ci ludzie są tchórzami ?
    Nie, na pewno nie, Ci ludzie boją się o swoje zdrowie, o okna w swoich mieszkaniach, o to, by ich nikt na ulicy nie zaczepił, nie skrzywdził , czy w najgorszym wypadku… zabił.
    Warto zadać sobie kolejne pytanie
    Gdzie są Rodzice tych młodych ludzi.
    To rola Rodziców by się interesować co się dzieje z ich pociechami o tak późnej porze.
    Prawda jest taka, że często Rodzice boją się upomnieć swych dzieci, a gdy to czyni ktoś inny, ktoś z zewnątrz, to ci sami Rodzice często podnoszą wielkie larum, ze wychowawca, czy nauczyciel odważył się zwrócić uwagę jego maleństwu.. Specjalnie napisałam maleństwu, bo obojętnie czy dziecko ma pięć lat, czy dziewiętnaście to jest przecież takie małe, nieporadne, ukochany synalek, umiłowana córeczka , i nikt nie ma prawa nic powiedzieć. Stoimy wobec absurdu, czy wręcz szczytu głupoty.
    Byłoby wskazane by ci Rodzice posłuchali sobie tego, co ich dzieci potrafią powiedzieć starszej osobie, która prosi o ciszę, bo nie spała całą noc, albo jest dziecko chore w domu, albo ktoś pada ze zmęczenia po trudnym i ciężkim dniu pracy.
    Czy możemy wychowywać bez upominania ?
    Możemy, tylko czego się wtedy dziecko nauczy jeśli się nie zwróci mu uwagi, że coś źle robi ?
    Do czego to może doprowadzić?
    Jeśli dziecko nie będzie poprawiało swoich błędów, to będą w nim trwać, i będzie się utwierdzało w przekonaniu, że na pewno dobrze robi.
    Czasem słyszy się dobrą radę, by wychowywać dziecko bez upominania. czyli pozwolić dziecku na wszystko, nawet by dziecko dotknęło rozgrzanego pieca, aby się nauczyło, że to boli, parzy, nie wolno tego robić.
    Ciekawe czy osoba dająca taką radę, pozwoliłaby na zabawę dziecku gwoździem bliko kontaktu ?
    Często odbieramy upominanie jako tylko i wyłącznie zakazy, czy też zabieranie wolności.Tylko, jakiej wolnosci ?
    Wolności do robienia czego się chce ?
    Odbieramy braterskie upomnienie jako atak na własną osobę.

    Dostrzeganie dobra w upominaniu, wydaje się pytanie o sposób upominania. Upominać nalezy z miłością, czyli przede wszystkim mieć na uwadze dobro upominanego. Czasami wystarczy upomnieć łagodnie, a czasami wstrząsnąć. Wszystko zależy od sytuacji i rozeznania.
    Nie bójmy się upominać z miłości i z miłością.Ale posiadajmy też odwagę z pokorą przyjąć upomnienia. Kto wie może fakt, że młodzi ludzie nie potrafią przyjąć napomnienia jest wynikiem tego, że ich Rodzice nie przyjmują słów pouczenia od swych Rodziców, Przyjaciół, Spowiedników….

  • Robercie
    Utraciłam jakiś czas temu wszystkie numery z Gadulca oraz archiwum :/
    Gdybym Cię mogła prosić, to przeslij mi na pocztę Twój nr Gadu Gadu.
    Jeśli oczywiście chcesz…

    Pozdrawiam

  • Dzięki Domownikowi za rozważanie, pod którym się w stu procentach podpisuję. A Robertowi dziękuję za namiar na artykuł Ks. Zielińskiego… Co do upominania, to akurat to jest bardzo ważne: z miłością! I mając na uwagę dobro tego człowieka… Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.