ROZPOCZYNAMY ROK WIARY!

R

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Kochani, wraz z Benedyktem XVI wchodzimy w Rok Wiary! Dzisiaj o 10.00 uroczystą Mszą Świętą na Watykanie Papież otworzy ten święty i wyjątkowy czas. W Telewizji TRWAM zaplanowana jest bezpośrednia transmisja. Zachęcam – w miarę możliwości – do jej obejrzenia. Myślę, że będzie później zamieszczona w internecie. Zachęcam także do lektury Listu apostolskiego „Porta fidei”, którym Papież ogłasza ten Rok, oraz wskazań Kongregacji Nauki Wiary odnośnie do sposobu przeżywania tegoż Roku. Zwykle jedno i drugie wydawane jest razem. 
      Niech pobożne i intensywne przeżycie tego czasu przyczyni się do pogłębienia naszej wiary! I na takie właśnie jego przeżywanie posyłam dziś kapłańskie błogosławieństwo: Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
            Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Czwartek 27
tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań:  Ga 3,1–5;  Łk 11,5–13
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO GALATÓW:
O,
nierozumni Galaci! Któż was urzekł, was, przed których oczami nakreślono obraz
Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego? Tego jednego chciałbym się od was dowiedzieć,
czy Ducha otrzymaliście na skutek wypełniania Prawa za pomocą uczynków, czy też
stąd, że daliście posłuch wierze? Czyż jesteście aż tak nierozumni, że zacząwszy
duchem, chcecie teraz kończyć ciałem? Czy tak wielkich rzeczy doznaliście na
próżno? A byłoby to rzeczywiście na próżno. Czy Ten, który udziela wam Ducha i
działa cuda wśród was, czyni to dlatego, że wypełniacie Prawo za pomocą
uczynków, czy też dlatego, że dajecie posłuch wierze?
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA: 
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego
o północy i powie mu: «Przyjacielu, użycz mi trzy chleby, bo mój przyjaciel przybył
do mnie z drogi, a nie mam co mu podać». Lecz tamten odpowie z wewnątrz: «Nie
naprzykrzaj mi się. Drzwi są już zamknięte i moje dzieci leżą w łóżku. Nie mogę
wstać i dać tobie».
Mówię wam:
Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z
powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje. 
I Ja wam
powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a
otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajdzie, a kołaczącemu
otworzą. Jeżeli którego z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień?
Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda
mu skorpiona? 
Jeśli więc
wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej
Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą?”
Przypowieść Jezusa, zawartą
w dzisiejszej Ewangelii, łatwiej jest
zrozumieć, kiedy się nawiedzi Ziemię Świętą
i zobaczy warunki, w jakich
mieszkali ludzie, a tak dokładniej – wygląd przeciętnego domostwa, zajmowanego przez członków rodziny nierzadko razem ze
zwierzętami.
Zazwyczaj takie domostwo
znajdowało się w skalnej grocie, albo w jakiejś budowli kamiennej, gdzie w podłodze wydrążona była nisza,
przeznaczona na składowanie żywności.
Było to podyktowane i tym także, że
taka nisza, wykuta w skale, w kamieniu, była miejscem nieco chłodniejszym, dlatego tam żywność przechowywano.
Niszę tę zwykle przykrywano kamienną płytą, na której w nocy rozkładano maty. Na tych matach razem spali wszyscy
mieszkańcy owego domostwa,
a gdzieś obok – często w tej samej, jednej izbie
– wspomniane już zwierzęta.
I teraz możemy sobie
wyobrazić, że w środku nocy przychodzi
taki sąsiad, czy nawet – niech będzie! – przyjaciel i prosi o chleb.
Żeby
mu dać, gospodarz musi zbudzić całą
rodzinę, zwinąć maty, odsunąć płytę,
zakrywającą niszę; wydobyć owe trzy
chleby, potem zakryć niszę, rozłożyć maty, ułożyć
rodzinę do snu, a do tego wszystkiego jeszcze uspokoić poruszone zwierzęta.

Myślę, że całość – to dobra godzina, wyrwana tak w środku nocy całej rodzinie.
Dlatego nie może dziwić, że tak
niechętnie reaguje on na prośbę swego przyjaciela
– nawet przyjaciela! – bo
wie, z czym to się wiąże.
Patrząc z naszego punktu
widzenia, obawy gospodarza są zupełnie niezasadne, bo przecież my pojmujemy to przez pryzmat naszych
warunków,
gdzie dzieci mają swój pokój, rodzice swój, każdy sobie spokojnie
śpi, więc nawet, gdy ktoś w nocy przyjdzie i poprosi o owe trzy chleby, to jedna osoba może wstać, szybko dać, a
reszta tego nawet nie zauważy.
Jednak nie możemy tego obrazu odczytywać w
naszych kategoriach, tylko właśnie w kontekście warunków, panujących ówcześnie w
Ziemi Świętej.
I właśnie w tym kontekście
wychodzi ostrość obrazu, zarysowanego
przez Jezusa, a także siła Jego
przekazu.
O co bowiem chodzi? Chodzi
o wytrwałość w modlitwie.
A nawet – nie bójmy się tego powiedzieć – o natarczywość! Do skuteczności modlitwy
Jezus przekonuje w bardzo ciekawy sposób: porównuje reakcję człowieka na skierowaną do siebie jakąkolwiek prośbę – do reakcji
Boga.
A przecież nie ma wątpliwości, że Bóg wielkością swojego miłosierdzia
bez porównania przewyższa każdego
człowieka.
Dlatego jeżeli człowiek poproszony o chleb nie poda proszącemu kamienia,
a poproszony o rybę nie poda węża, a
znowu poproszony o jajko nie poda
skorpiona
– to tym bardziej Bóg poproszony o jakieś dobro, z pewnością tego
dobra udzieli.
Zastosowane tu zestawienia
– jak widzimy – dotyczą rzeczy zupełnie
sobie przeciwstawnych i nie mających ze sobą nic wspólnego.
Bo co wspólnego
może łączyć jajko i skorpiona? Zestawienie ich wręcz graniczy z absurdem! Ale Jezus celowo łączy rzeczywistości tak
skrajnie ze sobą niezwiązane, aby pokazać pewną logikę działania człowieka i jego naturalne pragnienie okazywania drugiemu dobra. O ileż bardziej tego dobra dla człowieka
chce Bóg!
A skoro chce mu to dać, to człowiek powinien śmiało i wytrwale o to dobro zabiegać. Właśnie dlatego, że może być
pewny jego otrzymania.
Tyle tylko, że – jak
ostrzega Paweł w pierwszym czytaniu – dobro
to można różnie przyjmować. A wręcz – zmarnować!
Właśnie chyba z czymś
takim mamy do czynienia w przypadku Galatów, których Paweł usilnie starał się przekonywać do Ewangelii i do wolności od nakazów
judaizmu,
a oni – jak słyszymy – nie potrafili tej wiary i tej wewnętrznej
wolności uszanować.
Trzeba nam się zatem,
Kochani, „dobijać się” do Bram Nieba o
dobre dary,
trzeba nam je z
wdzięcznością przyjmować,
ale potem – nie
można ich zmarnować, trzeba je w pełni wykorzystać.
Bo tylko w takim
przypadku nasza natarczywość i nasze nękanie Pana Boga będzie miało sens… I
właśnie o takie pojmowanie naszych relacji z Bogiem trzeba nam się starać – i
nawzajem dla siebie modlić – w
rozpoczętym dzisiaj przez Benedykta XVI Roku Wiary!
W tym kontekście zastanówmy
się:
·       
Czy
na modlitwie jestem aż tak wytrwały, jak wytrwały w swojej prośbie był
ewangeliczny przyjaciel?
·       
Czy
potrafię modlić się z wiarą, wręcz z pewnością, że Jezus naprawdę może i chce
mi pomóc?
·       
Czy
chętnie i pozytywnie odpowiadam na prośby do mnie kierowane?
Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre
dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym,
którzy Go proszą
?

3 komentarze

  • Hm..
    Kto z nas, mając dobrego przyjaciela, zapuka do niego o północy by go o coś prosić ?
    Jesteśmy tacy nieśmiali w proszeniu, a może tacy pewi siebie, bo zawsze zabezpieczeni ? To chyba kwestia poczucia samowystarczalności. ( coś wiem na ten temat )
    Czy dziś potrzebujemy przyjaciół?
    A jeśli tak, to do czego i kiedy ?
    Bardzo dobrze znane nam przysłowie mówi, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. W troskach, biedzie , do kogóż mamy się udać, jak nie do przyjaciela,który nas zrozumie, przygarnie, akceptuje w naszej prawdzie.
    Nasuwa się pytanie o sens takiej relacji, gdy odkrywamy, że tylko wbiedzie.
    Czy Bóg jest naszym przyjacielem ?
    Czy nasze relacje z Nim noszą znamiona więzi zażyłej, bliskiej, przyjacielskiej ?

    Widzimy konkretną argumentację… Mój przyjaciel przyszedł do mnie z drogi, a nie mam co mu podać.
    Od razu na myśl nasuwa się kolejne mądre pwowiedzenie, przyjaciel mojego przyjaciela jest moim przyjacielem. Prosimy o pomoc, zwracacamy się do kogoś, na kogo możemy liczyć.
    Jeśli już uda się nam poprosić o pomoc, to zazwyczaj pewność siebie podpowiada nam, że przyjaciel udzieli nam tego, o co prosimy.
    Ale nie zawsze tak się dzieje.
    Czasami usłyszymy tony odmowy.
    Co wtedy ?
    Zaboli to i to bardzo, poruszymy fundamenty przyjaźni. A przecież odmowa z ewangelii ma też swoją solidną podstawę. Dzwi są zamknięte i moje dzieci leżą ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie. Spełnienie prośby wymagałoby obudzenia całej rodziny, poruszenia wszystkiego i jak wiemy ogólnego zamieszania.
    Gdy nam na czymś bardzo ważnym zalezy, to potrafimy stanąć na głowie, poruszymy fundamenty ziemi by cel uzyskać. Już proszący nie zważa na przyjaźń czy innego rodzaju wymiary: plecy, znajomości, układy. Gdy coś dla nas ważne jest, to czasami stajemy się natrętni, szukamy, pukamy, ponawiamy.
    Prosimy Boga, bo wierzymy, że On jest wspaniałym Ojcem.
    Co czuje rodzic gdy dziecko tylko i wyłącznie prosi, prosi, prosi, prosi… ?
    Czy nie czuje się jak skarbonka, lub sklep on – line, a może Mikołaj?
    A przecież Ojciec dobrze wie o co prosi dziecko,wie również co konkretnemu dziecku jest tak naprawdę potrzebne.
    Warto sobie uzmysłowić, że tak naprawdę i tak wszystkiego nie potrzebujemy, a po co ma psuć się, gnić,pokrywać kurzem, jeśli innym by się przydało. Głodnemu dajmy chleba, a kamienie budowniczym. Zagubionym wskażmy drogę lub też drzwi, do których powinien zapukać. Ano właśnie.. nie pukajmy, niech sam zapuka. Nie idźmy jego drogą, bo to on ma nią podążać. Bo w proszeniu potrzeba pokory i odwagi.
    Bóg porusza niebo i ziemię by wysłuchać prośby, a my jesteśmy Jego cząstką tego planu, narzędziem w Jego rękach.

  • A co do tej przyjacielskiej pomocy, to pozwolę sobie po raz tysiąc dwusetny przypomnieć te słowa, które znalazłem na blogu, a którymi teraz często się posługuję: "Kto chce – szuka sposobu. Kto nie chce – szuka powodu!" Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.