Życzmy sobie nadziei – pomimo wszystko!

Ż

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Kochani, wchodzimy w Nowy Rok – w nowy czas… A nowy czas – to nowe nadzieje! I tych nowych nadziei – nadziei pomimo wszystko – życzę Wam z całego serca!
    Na dzisiejszy dzień i na cały rok przesyłam błogosławieństwo: Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
            Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Uroczystość
Świętej Bożej Rodzicielki Maryi,
do
czytań: Lb 6,22–27; Ga 4,4–7; Łk 2,16–21
CZYTANIE
Z KSIĘGI LICZB: 
Pan
mówił do Mojżesza tymi słowami: „Powiedz Aaronowi i jego synom:
tak oto macie błogosławić synom Izraela. Powiecie im: «Niech cię
Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad
tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie swoje
oblicze i niech cię obdarzy pokojem». Tak będą wzywać imienia
mojego nad synami Izraela, a Ja im będę błogosławił”.
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO GALATÓW: 
Bracia:
Gdy nadeszła pełnia czasu, Bóg zesłał swojego Syna, zrodzonego z
niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy
podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo. Na dowód
tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna
swego, który woła: „Abba, Ojcze”. A zatem nie jesteś już
niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli
Bożej.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA: 
Pasterze
pospiesznie udali się do Betlejem i znaleźli Maryję, Józefa i
Niemowlę, leżące w żłobie. Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym,
co im zostało objawione o tym Dziecięciu. A wszyscy, którzy to
słyszeli, dziwili się temu, co im pasterze opowiadali. Lecz Maryja
zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu. A
pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co
słyszeli i widzieli, jak im to było powiedziane.
Gdy
nadszedł dzień ósmy i należało obrzezać Dziecię, nadano Mu
imię Jezus, którym Je nazwał anioł, zanim się poczęło w łonie
Matki.
Gdy nadeszła
pełnia czasu, Bóg zesłał swojego Syna, zrodzonego z Niewiasty,
zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu,
abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo.
Tymi słowami
Paweł Apostoł, piszący do Galatów, wyraża tę niezwykłą
tajemnicę, że był taki czas, kiedy na ziemi pojawił się Syn
Boga, aby dokonać zbawienia człowieka.
To
wielkie wydarzenie dokonało się w bardzo określonym czasie,
chociaż dzisiaj trudno dokładnie określić, kiedy to było,
bo już chyba wszyscy wiedzą, że dwa tysiące dwanaście lat temu
to się tak dokładnie nie dokonało, że jest kilka lat
przesunięcia, ale w tym wszystkim chyba nie to jest najważniejsze,
ile to dokładnie lat temu się stało,
ale że w ogóle się
stało, że takie wydarzenie zaistniało w historii, oraz że od
tamtego wydarzenia nie tylko czas zaczęto od nowa liczyć, ale
też zaczęto ten czas traktować bardziej w wymiarze wiecznym.
Owa
pełnia czasu – to właśnie owoc takiego traktowania
czasu. Bo na czym miałaby polegać owa pełnia? Tylko i wyłącznie
możemy mówić o wymiarze duchowym: pełnia czasu
a więc czas najbardziej stosowny, najbardziej odpowiedni, aby Bóg
przyszedł na świat. Pełnia czasu – a więc owo
ciągłe: teraz, owo ciągłe: dzisiaj. A przecież wiemy, że
tam w wieczności, tam u Boga – nie ma pojęcia czasu. Tam jest
właśnie ciągłe: dzisiaj, ciągłe: teraz, a czas potrzebny
jest nam.
Kiedy
jednak Syn Boży przyszedł na świat, to podarował nam tym samym
cząstkę Nieba tu na ziemi
i dlatego my dzisiaj możemy mówić
także o tym, że czas w jakiś sposób jest zawieszony. Bo kiedy
przeżywamy Mszę Świętą, to czas zostaje zawieszony i Jezus po
raz kolejny składa swoje życie w ofierze,
tyle że w sposób
niekrwawy. Kiedy przeżywamy kolejne święta dotyczące wydarzeń
zbawczych, to wydarzenia te nie tylko są wspominane, ale one w
jakiś sposób na nowo się dokonują
– tak jak dokonywały się
dwa tysiące lat temu.
Kochani,
na tym właśnie polega Liturgia, że to nie jest teatr, w którym
pewne wydarzenia są przypominane, odgrywane, odtwarzane.
To
wszystko naprawdę się dokonuje, a czas schodzi na drugi
plan. Mówimy to wszystko dzisiaj, właśnie dzisiaj i może się
niektórym wydawać, że nie jest to dobre zestawienie, bo
akurat przekroczyliśmy granicę czasu – bardzo konkretną
granicę czasu, w
chodząc w nowy rok.
Dokładnie
odliczyliśmy północ i oto mamy pierwsze godziny nowego roku.
Możemy precyzyjnie określić, ile ich minęło, więc można się
zastanawiać, po co to całe rozważanie o zawieszonym czasie i o
tym, że pewne wydarzenia dokonują się jakby niezależnie od czasu

– po co to całe rozważanie?
A
może właśnie po to, moi Drodzy, abyśmy uświadomili sobie, że
ten nowy czas, który właśnie otrzymujemy jako kolejną szansę
i jednocześnie zadanie – że ten nowy czas ma być przez nas jak
najlepiej wykorzystany po to,
abyśmy w ten sposób zbliżyli się
do tej rzeczywistości, w której owego czasu już nie będzie.
Oto
bowiem mamy za sobą kolejny rok – rok 2012.
Wczoraj podsumowaliśmy go, przeprosiliśmy Boga za to, co nam
nie wyszło (a trzeba ze wstydem przyznać, że było za co
przepraszać), następnie podziękowaliśmy za to, co wyszło, co
się udało (też, na szczęście, było za co), a dzisiaj
otrzymujemy kolejny dar czasu jak białą kartkę, na której
zapiszemy swoją osobistą historię.
Wielu tej szansy już nie
otrzymało, dla nich czas się wypełnił i weszli do tej
rzeczywistości, w której czasu już nie ma. My żyjemy w tej, w
której czas jest – podejmujemy zatem to zadanie, podejmujemy tę
szansę.
Podejmujemy
z wielką nadzieją, chociaż zapewne nie brakuje też i obaw o
to, jaki ten rok będzie.
Są bowiem podobno takie miejsca na
świecie, gdzie ludzie witają Nowy Rok z wielkim smutkiem.
My, którzy witamy Nowy Rok wiwatami, nie bylibyśmy w stanie ich
zrozumieć. Ale i oni z pewnością nie zrozumieliby nas, bo
oni uważają, że kiedy tylko człowiek pomyśli o tym, ileż to
nieszczęść w ciągu tego roku może się wydarzyć, ile ludzkiej
krzywdy ten rok przyniesie, ilu ludzi odejdzie z tego świata – to
z czego się tu cieszyć.
My
jednak przyzwyczajeni jesteśmy do innego sposobu witania tego nowego
czasu, chociaż zapewne, gdybyśmy się tak zastanowili na spokojnie,
to i my pewnie byśmy zasmucili się perspektywą niejednego
niepowodzenia, niejednej porażki,
której nie uda się uniknąć.
Bo mamy już na tyle dużo doświadczenia życiowego, aby wiedzieć,
że trudne momenty przyjdą – takie czy inne.
A jednak witamy
ten Nowy Rok z nadzieją. I bardzo dobrze, bo to wyraża nasze
dobre nastawienie, nasze pragnienie przeżycia tego roku jak
najlepiej.
Zresztą,
powiedzmy sobie jasno i wyraźnie, iż to, jaki ten rok będzie, w
dużej mierze będzie zależało od nas samych – od tego, jak
zechcemy ten rok przeżyć,
jak zechcemy wykorzystać czas, który
Pan nam dał. I może tak, jak z nadzieją, jak z wielką radością
i uniesieniem ten rok witamy, tak również z takim samym
uniesieniem serca postanówmy sobie, że zrobimy wszystko

każdy oczywiście na swoim odcinku – aby za trzysta sześćdziesiąt
pięć dni powiedzieć sobie: Udało się! Nie zmarnowałem tego
czasu! Jestem parę kroków dalej w swoim fachu, w swoich studiach, w
swojej nauce.
Jestem o parę kroków dalej w tym, czego się na
co dzień uczę w życiu, w czym staram się udoskonalić. Jestem
wyraźnie parę kroków dalej!
Jeżeli
tak by się udało powiedzieć, to znaczyłoby, że był to rok
dobry, rok przeżyty mądrze, rok przeżyty owocnie i pożytecznie.

Gorzej, jeżeli trzeba się będzie ze wstydem przyznać, że jest
się kilka kroków do tyłu – a i takiego scenariusza nie można
wykluczać.
Takiego jednak scenariusza nikomu nie życzymy.
Natomiast,
Kochani, życzmy sobie nawzajem – wpatrując się Betlejemski
Żłóbek, jak pasterze z dzisiejszej Ewangelii – życzmy sobie,
aby nasze serca doświadczyły jak najwięcej tego pokoju, który
Aniołowie niebiescy ogłosili wobec ludzi dobrej woli.
Skoro
przychodzi nam witać Nowy Rok w atmosferze Bożego Narodzenia, a
nie na przykład Wielkanocy
czy innego Święta, to jest to
jednak znak, że u stóp Dzieciątka Jezus mamy szukać pomocy i
błogosławieństwa na ten czas.
I
dlatego życzmy sobie szczerze trwałego pokoju w sercu, aby w naszym
życiu panowała prawdziwa równowaga, abyśmy w tym nowym
roku spróbowali nieco spokojniej podchodzić do różnych
trudniejszych spraw,
abyśmy ich nie załatwiali kłótnią i
podniesionym głosem, a rzeczową rozmową i wzajemną modlitwą.
Życzmy sobie, abyśmy w tym nowym roku z nowym zapałem zabrali
się za to, co może od zawsze robimy,
ale czasami to się już i
nie chce, a czasami ręce opadają, bo nic nie wychodzi.
Kochani,
Nowy Rok – jak sama nazwa wskazuje – niesie w sobie coś
nowego, coś z nowości, świeżości, niesie z sobą jakiś
początek.
Po raz kolejny coś się może zacząć od nowa.
Dlatego, moi Drodzy, nie zmarnujmy tej szansy! Zacznijmy coś od
nowa!
Odnówmy w sobie zapał, strząśnijmy z siebie ten marazm
codzienności, znudzenia tym, co od zawsze i codziennie wykonujemy i
spójrzmy w przyszłość z większą niż dotychczas nadzieją.
Spróbujmy
spojrzeć na to, co robimy, jak żyjemy, a także – na ludzi,
wśród których żyjemy – z nieco innej perspektywy: nie jako na
tych, którymi jesteśmy zmęczeni, znudzeni,
ale jako na tych, z
pomocą których możemy jeszcze wiele dobra uczynić i wielu
wspaniałych rzeczy dokonać. Spójrzmy w tym nowym roku z większą
niż dotychczas nadzieją, że jesteśmy w stanie coś zacząć od
początku, nawet jeżeli dotychczas nie wychodziło to najlepiej.

Spróbujmy
Kochani – i odważmy się – coś w sobie odnowić, na pewne
sprawy spojrzeć inaczej.
Niech razem ze Starym Rokiem odejdą
stare urazy, stare uprzedzenia, niech wraz ze Starym Rokiem odejdą
stare nasze schematy myślenia, niech też razem odejdą obawy i
nerwy.
Niech wraz z nowym rokiem przyjdzie nowa nadzieja i
nowy zapał.
Tego
sobie dzisiaj wszyscy nawzajem życzymy, aby ten kolejny 1
stycznia nie był tylko następnym dniem po 31 grudnia,
ale aby
był przełomem. Początkiem. Odnowieniem. Odświeżeniem.
Przewietrzeniem serca i umysłu.
Bo
to nie jest, Kochani, przypadek, że my właśnie tę szansę
otrzymaliśmy, ten dar kolejnego roku naszego życia. To nie jest
przypadek.
Jezus zdaje się mówić nam w ten sposób, iż skoro
otrzymujemy ten nowy czas, to i On sam, Jezus, który nam go daje,
wiąże z tym jakieś nadzieje co do naszej postawy.
Kochani,
postarajmy się nie zawieść tych nadziei, które sam Jezus w nas
położył. Postarajmy się nie zawieść tej nadziei, którą
pokładają w nas inni.
Ale i inni niech widzą, że ich
nadzieje, w nas ulokowane, też się spełniają. Bo właśnie taką
szansę niesie ze sobą ten Nowy Rok.
Zatem,
tej ogromnej nadziei ja ze swej strony wszystkim życzę.
Życzę, abyście Kochani nie bali się mieć nawet najbardziej
odważnych nadziei! Abyście nie bali się swoich marzeń, swoich
dobrych pragnień, swoich ideałów.
Wielu z nich nie osiąga
się, wielu z nich nigdy się nie zrealizuje nie dlatego, że są
nieosiągalne. Nie!
Wielu z nich nigdy się nie zrealizuje, bo my
już teraz z góry zakładamy, że są one nie do osiągnięcia. Bo
my się z góry godzimy na przegraną w tym staraniu
i
rezygnujemy z nadziei, rezygnujemy z odważnych starań.
Niech
ten Nowy Rok, który przyszedł pomimo wszystko – pomimo
tego wszystkiego, co działo się na świecie w starym roku – niech
ten Nowy Rok, który jednak pomimo wszystko przyszedł, okaże się
czasem, w który my wejdziemy z nadzieją: z nadzieją pomimo
wszystko!
Bo jeżeli człowiekowi w którymś momencie zabraknie
nadziei – to rzeczywiście chyba nie ma po co żyć. Bóg
jednak daje nam dobre znaki, daje nam kolejną szansę, daje nam nowy
czas, więc i my nie traćmy nadziei! Nadziei pomimo wszystko.

I
w tym nowym czasie żyjmy tak, jakby upływu tego czasu nie było, to
znaczy – starajmy się na zapas nie martwić o to, co będzie
jutro i pojutrze, ale maksymalnie najlepiej wykorzystać ten czas,
który jest teraz; tę chwilę, którą przeżywamy aktualnie.
A
dzięki temu może się okazać, że ta przesadna troska o jutro już
nie będzie potrzebna.
Niech
nam w tym dobrym przeżywaniu czasu pomoże Maryja, Święta Boża
Rodzicielka, która wprowadza nas – niejako za rękę – w ten
Nowy rok swoją uroczystością.
Ona najlepiej jak mogła
wykorzystała czas, który był jej dany, a teraz jest ze swoim Synem
tam, gdzie my dopiero chcemy być. Ale to, czy tam się znajdziemy,
zależy od tego, jak teraz wykorzystamy ten czas, który nam jest
dany oraz – na ile mocną nadzieję w sobie rozpalimy. Nadzieję
pomimo wszystko.
A Bóg niech nam w tym błogosławi.
Niech
nam Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe
nad nami i niech nas obdarzy swą łaską! Niech zwróci ku nam swoje
oblicze i niech nas obdarzy pokojem. Pan niech nam błogosławi!

5 komentarzy

  • Dziękuję ks. Jackowi za życzenia i z całego serca się do nich przyłączam, życząc wszelkiej pomyslnosci – za sprawą Boga i naszej Jemu pomocy 😉 – w dwóch wymiarach życia: duchowym i "fizycznym" :). Tego samego życzę Kosciołowi i Polsce :).
    Szczęsć Boże!!!
    Robert

  • Dziękuję Księże za piękne życzenia… Chcę podziękować także za każde Księdza błogosławieństwo, za wsparcie duchowe, również za te rozważania, bo to niesamowite uczucie kiedy pośród całej treści właśnie ten fragment… w tym konkretnym zdaniu, konkretnym słowie odnajduję cząstkę siebie, swoją postawę, swoje myśli. I to jest wspaniałe doświadczenie Boga przez osobę drugiego człowieka.
    Chwała Panu za to!

    Życzę wszystkim wytrwałości w Panu i tego aby jednym z Waszych najskrytszych marzeń było spełnianie woli Bożej.
    Ks. Jackowi życzę ciągłego rozwijania się w powołaniu i niegasnącego zapału w posłudze kapłańskiej.
    "Żeby innych zapalić, samemu trzeba płonąć" dziękuję za ten płomień jakim jest Księdza wiara.

    Pozdrawiam!

  • Dziękuję Ks. Jacku za życzenia. Tobie życzę aby ten promyk Bożej miłości, który zawsze Ci towarzyszył, płonął dalej. Dziękuję za rozważania, wskazówki i dobre słowo zawarte w blogu. Niech Maryja zawsze towarzyszy Ci Ks. Jacku w codziennej pracy i trudzie zbliżania ludzi do Boga. Niech "Gaudium et spes" będzie z Tobą każdego dnia. Pozdrawiam serdecznie. Rafał

  • Wielu łask Bożych w Nowym Roku.
    Może nieco spóźnione życzenia, ale niezbyt dobrze ten rok się zaczął. Zawirusowaniem systemu i próbą wyłudzenia 400 zł.
    Ale są gorsze nieszczęścia i mam nadzieję, że teraz będzie już lepiej 😉
    Sissi

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.