Spowiedź szczera

S

Szczęść Boże! Moi Drodzy, wracamy do rozważań o pięciu warunkach Sakramentu Pokuty. Są to – jak pamiętacie – tak zwane kazania pasyjne, które wygłaszam w Celestynowie w niedzielę wieczorem, w czasie nabożeństwa Gorzkich Żali. Dopasowując do Liturgii Słowa dzisiejszego dnia, zamieszczam je właśnie dzisiaj – tak, jak poprzednie rozważania również zamieszczałem w kolejne poniedziałki. I oto dzisiaj – rozważanie o szczerej Spowiedzi. Za tydzień słówkiem o zadośćuczynieniu zakończymy ten cykl rozważań. 
    Przy tej okazji, Kochani, dziękuję za wiele życzliwych słów, jakie docierają do mnie na temat tych kazań. To naprawdę podnosi na duchu, chociaż mam świadomość, że nie musi się tu wszystko wszystkim podobać i także liczę na konstruktywne uwagi.
   Cały czas śledzę Wasze wpisy, chociaż z powodu ostatniego natłoku zajęć nie nadążam z odpisywaniem. Ostatnio obiecałem, że odpiszę wszystkim, a udało mi się tylko częściowo. Przepraszam – i biorę się za to dzisiaj. A Was proszę, abyście chcieli dzielić się ze wszystkimi swoimi refleksjami. To jest naprawdę bardzo cenne!
    Proszę także o stały kontakt z Wielką Księgą Intencji i o modlitwę w tych sprawach. Ja staram się pamiętać o tym codziennie przed Panem.
   I jeszcze jedno: Jak Wam się widzi nowy Papież? Oglądaliście wczorajszą Mszę Świętą? Wspierajmy Go modlitwą. Jutro o 9.30 inauguracja Pontyfikatu.
          Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Kazanie pasyjne o
szczerej Spowiedzi,
do
czytań:
Dn
13,41–62;

J
8,12–20

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA DANIELA:
Na
wygnaniu w Babilonie zgromadzenie Izraela skazało na śmierć
Zuzannę, fałszywie oskarżoną przez dwóch starców. Wtedy Zuzanna
zawołała donośnym głosem: „Wiekuisty Boże, który poznajesz
to, co jest ukryte, i wiesz wszystko, zanim się stanie. Ty wiesz, że
złożyli fałszywe oskarżenie przeciw mnie. Oto umieram, chociaż
nie uczyniłam nic z tego, o co mnie ci złośliwie obwiniają!”
A
Pan wysłuchał jej głosu. Gdy ją prowadzono na stracenie, wzbudził
Bóg świętego ducha w młodzieńcu imieniem Daniel. Zawołał on
donośnym głosem: „Jestem czysty od jej krwi!” Cały zaś lud
zwrócił się do niego, mówiąc: „Co oznacza to słowo, które
wypowiedziałeś?” On zaś powstawszy wśród nich, powiedział:
„Czy tak bardzo jesteście nierozumni, synowie Izraela, że
skazujecie córkę izraelską bez dochodzenia i pewności? Wróćcie
do sądu, bo ci ją fałszywie obwinili”.
Cały
lud powrócił spiesznie. Starcy zaś powiedzieli: „Usiądź tu
wśród nas i wyjaśnij nam, bo tobie dał Bóg przywilej
starszeństwa!” Daniel powiedział do nich: „Oddzielcie ich,
jednego daleko od drugiego, a osądzę ich”.
Gdy
zaś zostali oddzieleni od siebie, zawołał jednego z nich i
powiedział do niego: „Zestarzałeś się w przewrotności, a teraz
wychodzą na jaw twe grzechy, jakie poprzednio popełniłeś, wydając
niesprawiedliwe wyroki. Potępiałeś niewinnych i uwalniałeś
winnych, chociaż Pan powiedział: «Nie przyczynisz się do śmierci
niewinnego i sprawiedliwego». Teraz więc, jeśli ją rzeczywiście
widziałeś, powiedz, pod jakim drzewem widziałeś ich obcujących
ze sobą?” On zaś powiedział: „Pod lentyszkiem”” Daniel
odrzekł: „Dobrze! Skłamałeś na swą własną zgubę. Już
bowiem anioł Boży otrzymał od Boga wyrok na ciebie, by cię
rozedrzeć na dwoje!”
Odesławszy
go rozkazał przyprowadzić drugiego i powiedział do niego: „Potomku
kananejski, a nie judzki, piękność sprowadziła cię na bezdroża,
a żądza uczyniła twe serce przewrotnym. Tak postępowaliście z
córkami izraelskimi, one zaś bojąc się obcowały z wami. Córka
judzka jednak nie zgodziła się na waszą nieprawość. Powiedz mi
więc teraz, pod jakim drzewem spotkałeś ich obcujących ze sobą?”
On zaś powiedział: „Pod dębem”. Wtedy Daniel powiedział do
niego: „Dobrze! Skłamałeś i ty na swoją własną zgubę. Czeka
bowiem anioł Boży z mieczem w ręku, by rozciąć cię na dwoje, by
was wytępić!”
Całe
zgromadzenie zawołało głośno i wychwalało Boga, że ocala tych,
co pokładają w Nim nadzieję. Zwrócili się następnie przeciw obu
starcom, ponieważ Daniel wykazał na podstawie ich własnych słów
nieprawdziwość oskarżenia. Postąpiono z nimi według miary zła,
wyrządzonego przez nich bliźnim, zabijając ich według prawa
Mojżeszowego. W dniu tym ocalono krew niewinną.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
JANA:
Jezus
przemówił do faryzeuszów tymi słowami: „Ja jestem światłością
świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz
będzie miał światło życia”. Rzekli do Niego faryzeusze: „Ty
sam o sobie wydajesz świadectwo. Świadectwo Twoje nie jest
prawdziwe”.
W
odpowiedzi rzekł do nich Jezus: „Nawet jeżeli Ja sam o sobie
wydaję świadectwo, świadectwo moje jest prawdziwe, bo wiem, skąd
przyszedłem i dokąd idę. Wy zaś nie wiecie, ani skąd pochodzę,
ani dokąd idę. Wy wydajecie sąd według zasad tylko ludzkich. Ja
nie sądzę nikogo. A jeśli nawet będę sądził, to sąd mój jest
prawdziwy, ponieważ Ja nie jestem sam, lecz Ja i Ten, który Mnie
posłał. Także w waszym Prawie jest napisane, że świadectwo dwóch
ludzi jest prawdziwe. Oto Ja sam wydaję świadectwo o sobie samym
oraz świadczy o Mnie Ojciec, który Mnie posłał”.
Na
to Mu powiedzieli: „Gdzie jest Twój Ojciec?” Jezus odpowiedział:
„Nie znacie ani Mnie, ani Ojca mego. Gdybyście Mnie poznali,
poznalibyście i Ojca mego”. Słowa te wypowiedział przy skarbcu,
kiedy uczył w świątyni. Mimo to nikt Go nie pojmał, gdyż godzina
Jego jeszcze nie nadeszła.
Po rekolekcyjnej
przerwie kontynuujemy nasze zamyślenie nad pięcioma warunkami
Sakramentu Pokuty.
Przebrnęliśmy już przez pierwsze trzy
warunki, dlatego teraz tak bardzo krótko przypomnijmy sobie, jakie
treści rozważaliśmy.
W czasie pierwszego
naszego spotkania mówiliśmy sobie o rachunku sumienia, który
koniecznie należy przeprowadzić przed każdą Spowiedzią –
naprawdę przed każdą!
– korzystając przy tym z pomocy
książeczki do nabożeństwa czy innego wydawnictwa, zawierającego
w sobie pytania, dotyczące naszego życia i postępowania. Taki
dokładny rozrachunek ze swoim życiem pomoże nam z całą
pewnością poznać pełną prawdę o sobie.
A przy Spowiedzi o
to właśnie chodzi, bo po co w ogóle do niej przystępować, jeżeli
ma się okazać, że tak naprawdę to „ja nie mam grzechów”…
Jeżeli idę do Boga z
prośbą o przebaczenie grzechów, to nade wszystko muszę
wiedzieć, jakich
…. I właśnie to poznanie prawdy o sobie ma
nas prowadzić do wzbudzenia w sobie żalu za grzechy, o
którym mówiliśmy w czasie spotkania drugiego.
Przypominamy
sobie w tym momencie, że mówiąc o tymże żalu, nie mamy na myśli
jakiegoś emocjonalnego wyrażania
zewn
ętrznych tylko wzruszeń, a już tym bardziej
– jakiejś gry pozorów, jakiegoś udawania przed
ludźmi
rzekomo wielkiego bólu tylko po to, aby
wzbudzić podziw innych czy współczucie dla swoich teatralnych
przeżyć…
Mówiąc o żalu za
grzechy, mamy na myśli nie histeryczne zawodzenie i płacz na pokaz,
ale wewnętrzne, głęboko w sercu i umyśle podtrzymywane
przekonanie, że mi jest źle z grzechem, który popełniam.
To
jest – innymi słowy mówiąc – bardzo świadome, zdecydowane
nieakceptowanie grzechu w sobie. To jest bardzo świadome i
zdecydowane pragnienie zerwania z grzechem! Zerwania
jednoznacznego i absolutnego!
A zatem – żal za
grzechy to nie jakiś wybuch emocji, ale wynik refleksji, to
świadoma decyzja mojego umysłu, to jest bardzo mocne
przekonanie, że grzech jest zły, że ja go nie chcę, że go nie
akceptuję nawet w najmniejszym wymiarze, że chcę z nim zerwać
całkowicie!
Przy czym nadmieńmy to
sobie jeszcze, że czym innym jest świadomość, iż mogę –
niestety – ów grzech popełnić,
a zupełnie czym innym jest
to, że ja go chcę popełnić. I właśnie żal za grzechy
polega nam tym, że ja bardzo nie chcę grzechu, chociaż
wiem, że – niestety – mogę ulec pokusie.
Żeby jednak udało się
pokonać w sobie owe pokusy i skutecznie z nimi walczyć, słowem –
żeby nasz żal za grzechy miał sens i prowadził do przemiany
życia, musi się nierozerwalnie wiązać z mocnym postanowieniem
poprawy.
I tą kwestią zajmowaliśmy się w czasie spotkania
trzeciego, kiedy to mówiliśmy sobie, iż mocne postanowienie
poprawy to świadoma decyzja o podjęciu pewnych działań
albo powstrzymaniu się od jakichś działań lub zachowań
co ma zaowocować tym, że ja na przyszłość uniknę grzechu.
Postanowienie to winno
być konkretne i szczegółowe, skoncentrowane na jednej słabości,
na jednym grzechu – ale nie jakimś tam „pierwszym lepszym”,
ale na tym, który jest źródłem innych, albo który jakoś
tak szczególnie dotkliwie ciąży nam na sumieniu, albo tym,
który jakoś tak najbardziej boleśnie wewnętrznie nas
„rozbija”
… Realizację postanowienia poprawy należy ciągle
cierpliwie
zaczynać od nowa, wspierając
modlitwą
i nie zrażając się tym, że nie od razu wszystko
wychodzi.
A przy okazji,
zwracaliśmy sobie też uwagę na właściwe ustawienie akcentów
w tej naszej pracy nad sobą, co w praktyce polegać będzie na tym,
że nie koncentrujemy całej swojej uwagi tylko na złu i grzechu,
mając go w każdej chwili przed oczami i tylko o nim myśląc ze
strachem, ale na dobru, które staramy się z radością
realizować.
Zło przy tej okazji także będzie skutecznie
pokonywane.
I właśnie tak
duchowo uzbrojeni,
a więc po dobrym rachunku sumienia, czynionym
w atmosferze żalu za grzechy i z mocnym postanowieniem poprawy,
przystępujemy, moi Drodzy, do Spowiedzi. Czymże ona jest – a
przynajmniej: czym powinna być?
Spowiedź Święta jest
aktem wyraźnego zawrócenia z drogi grzechu, a
wkroczenia na drogę
świętości. Jakże zatem ważnym
jest, aby była ona potraktowana bardzo poważnie i przeprowadzona
starannie!
Niestety, szczególnie w ostatnim czasie zwraca uwagę
pewna „bylejakość” w przygotowaniu się do Spowiedzi wielu
Penitentów. To musi budzić niepokój i jednak
mobilizować do tego, żeby coś tu zmienić, coś tu poprawić. A
może lepiej powiedzieć: żeby wrócić do pierwotnej gorliwości.
Jak to zrobić? Trzeba przypomnieć sobie raz jeszcze, jak
powinna wyglądać dobra Spowiedź.
Proszę się tu nie
obrazić, że zrobimy teraz takie właśnie przypomnienie, które
może skojarzy się nam z katechezą przed Pierwszą Komunią Świętą,
ale doświadczenie duszpasterskie podpowiada, że trzeba czasami
powracać do kwestii najbardziej podstawowych, bo gdzieś nam
umyka to, co istotne. Dlatego wydaje się, że takie przypomnienie
jeszcze raz całego przebiegu Spowiedzi naprawdę może się nam
przydać.
Tak zatem, przed
rozpoczęciem Spowiedzi – a zakładamy, że należyty rachunek
sumienia został już zrobiony – powinniśmy w skupieniu przez
chwilę pomodlić się o światło Ducha Świętego,
tak bardzo
potrzebne do dobrej Spowiedzi, oraz w intencji Spowiednika,
który będzie nas wysłuchiwał i rozgrzeszał.
Po tej modlitwie
podchodzimy do konfesjonału, czyniąc Znak Krzyża. Ale –
uwaga! Czynimy go starannie, dokładnie wykonując gest z tym
związany
i wypowiadając – przynajmniej w myślach – słowa:
„W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen”. Zresztą,
nie tylko przy Spowiedzi, ale przy każdej okazji postarajmy
się, żeby ten święty Znak właśnie tak starannie był
wykonywany, ponieważ to, co czasami nawet w naszych kościołach
widzimy, a więc jakieś bliżej nie określone i trudne do
zidentyfikowania figury geometryczne i magiczne,
czynione ręką
na wysokości oczu i piersi, albo jakieś inne ręczne figury
akrobatyczne, mogą nasuwać przeróżne skojarzenia, ale w
najmniejszym stopniu – nie ze Znakiem Krzyża!
Dlatego uczyńmy go
przed konfesjonałem starannie, a następnie wypowiedzmy wyraźnie
słowa chrześcijańskiego pozdrowienia: „Niech będzie
pochwalony Jezus Chrystus!”,
na które też pozwólmy Kapłanowi
odpowiedzieć. I tutaj znowu wielka prośba, abyśmy zawsze w
takiej pełnej formie pozdrowienie to wypowiadali,
wszak chwalimy
samego Pana Jezusa, a nie tego, czy innego księdza! Dlatego nie
wystarczy forma: „Niech będzie pochwalony…”, albo w ogóle:
„Pochwalony…” – taka wersja „mini”… W odniesieniu do
spraw Bożych – ani żadnych innych – nie powinniśmy sobie
pozwalać na takie niedbalstwo.
Zatem wypowiadamy – po Znaku
Krzyża – słowa chrześcijańskiego pozdrowienia, można
ewentualnie powiedzieć: „Szczęść Boże!”, na co Ksiądz
odpowie.
I w tym momencie
wypowiadamy kilka ważnych informacji. Zasadą, jaka nam powinna
przyświecać, jest konieczne wypowiedzenie przy Spowiedzi rzeczy
istotnych i potrzebnych, natomiast pomijanie rzeczy nieważnych, nic
nie wnoszących.
Niektórzy bowiem
rozpoczynają Spowiedź od stwierdzenia, którego zadaniem jest chyba
– jak się należy spodziewać – swoiste zaszokowanie albo
totalne zdziwienie Spowiednika, a mianowicie: „Przystępuję do
Spowiedzi Świętej”
… Chciałoby się powiedzieć:
„Poważnie?… A to nowina…” To jest raczej chyba oczywiste. Po
to ksiądz siedzi w konfesjonale, po to penitent do konfesjonału
podchodzi. Nie ma też potrzeby deklamowania aktu pokutnego ze
Mszy Świętej,
jak to czynią niektórzy, mówiąc: „Spowiadam
się Bogu wszechmogącemu i Tobie, Ojcze, że bardzo zgrzeszyłem
myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem…” – i tak dalej. To
jest zupełnie niepotrzebne, to nic nie wnosi, szkoda na to czasu i
energii!
Nie powinniśmy także
mówić na początku: „Żadnego grzechu nie zataiłem, ani nie
zapomniałem”,
bo pierwsze z tych stwierdzeń jest oczywiste, a
drugie – nieprawdziwe. Przecież na końcu wyznania grzechów
mówimy: „Więcej nie pamiętam”, jak zatem możemy powiedzieć,
że niczego nie zapomniałem?
… No właśnie, niektórych
grzechów nie pamiętam, bo nie jestem w stanie spamiętać
wszystkich. A co do zatajenia, to gdyby się zdarzyło rzeczywiście
zataić jakiś grzech ciężki, to wtedy trzeba to powiedzieć na
następnej Spowiedzi,
bo wówczas poprzednia Spowiedź była
nieważna i świętokradzka. Ale jeżeli żadnego takiego zatajenia
nie uświadamiamy sobie, to też o tym nie mówimy – uznajemy to za
rzecz oczywistą. A o rzeczach oczywistych, nieistotnych, nic nie
wnoszących, nie trzeba mówić.
Trzeba
natomiast podać
trzy ważne trzy informacje. A są nimi:
stwierdzenie, kim jestem? (bardzo ogólnie, na przykład:
ojcem rodziny, studentem, uczniem liceum, kandydatem do Bierzmowania,
narzeczonym przygotowującym się do ślubu – bez opowiadania
całego życiorysu i wszystkich związków rodzinnych); następnie –
wskazanie, kiedy ostatnio byłem u Spowiedzi? (przy czym nie
musimy podawać dokładnej daty, nie wystarczy jednak powiedzieć:
„kilka miesięcy”, czy: „kilka lat” – trzeba powiedzieć,
ile tych miesięcy, ile tych lat było); i wreszcie – czy
wypełniłem zadaną pokutę?
Po co te informacje?
Nie po to, żeby Ksiądz
mógł sobie zrobić statystyki, czy zaspokoić ciekawość. Takie
informacje pomogą Spowiednikowi skierować odpowiednie pouczenie
i właściwie poprowadzić całą Spowiedź. Bo przecież oczywistą
jest sprawą, że inaczej się rozmawia z dzieckiem, inaczej
ze studentem, inaczej z osobą na emeryturze… Innych wskazań
udzieli się kandydatowi do Bierzmowania, innych – kandydatowi do
ślubu… To właśnie dlatego ważne są te trzy informacje: kim
jestem?, kiedy byłem ostatnio u Spowiedzi?, czy wypełniłem zadaną
pokutę?
Przy czym starajmy się
sami słuchać tego, co mówimy, bo niekiedy zdarza się usłyszeć
stwierdzenie: „Obraziłem Pana Boga następującymi grzechami: u
Spowiedzi byłem miesiąc temu.”
Przecież to nie grzech. Albo:
„Obraziłem Pana Boga następującymi grzechami: mam
pięćdziesiąt cztery lata i jestem kawalerem”. To
też nie grzech. Ewentualnie – wstyd, że się sobie żony nie
znalazło, ale na pewno nie grzech… W każdym razie, wszystkie te
stwierdzenia pokazują, że ktoś sam nie słyszy tego, co mówi,
albo tak „klepie” bez pojęcia…
Po owych trzech
informacjach wstępnych następuje wyznanie grzechów.
Ponieważ już o tym mówiliśmy przy okazji rachunku sumienia, to
tutaj tylko krótko przypomnimy sobie, że zaczynamy je od
grzechów ciężkich, które wyznajemy co do liczby i okoliczności.,
a następnie już tak ogólnie wymieniamy grzechy powszednie.
Mówimy
przy tym o konkretnych czynach i zachowaniach, a nie
ogólnych, abstrakcyjnych zjawiskach,
na
zasadzie: „Zgrzeszyłem
nieczystością”. Pod takim stwierdzeniem kryje się bowiem
cała gama różnych
grzesznych zachowań. Nie mówimy też: „Zgrzeszyłem przeciwko
czwartemu, czy szóstemu przykazaniu”, ale wskazujemy, w jaki
sposób wykroczyliśmy przeciwko temu właśnie, lub innemu
przykazaniu.
Jednocześnie
starajmy się konkretnie
wskazać uczynki – swoje uczynki! – unika
jąc
przysłowiowego „bicia się w czyjeś piersi”…
Naturalnie,
nieraz jest konieczne wskazanie kontekstu, w jakim doszło – na
przykład – do kłótni w małżeństwie… Jeżeli mam jakiś
problem ze współmałżonkiem, to trzeba to zasygnalizować.
Nie może to jednak przerodzić się w faktyczne wybielanie siebie, a
przerzucanie całej winy na innego.
Nieraz się bowiem
zdarza, że ktoś o swoich grzechach tylko bardzo delikatnie
napomknie,
ale o innych to już tak szeroko i barwnie opowiada,
że można odnieść wrażenie, iż tak naprawdę to tylko ci „inni”
grzeszą, a on jest na nich skazany, więc jego grzechy są prawie
żadne – to owi „oni” są wszystkiemu winni. Nie możemy tak
do tego podchodzić!
Jak najbardziej, trzeba wskazać na
kontekst, ale mówimy o swoich grzechach.
Naturalnie, bardzo
byłoby wskazane poinformowanie Spowiednika, nad czym się
szczególnie pracuje, jakie postanowienie się realizuje, jakie są
wyniki tej pracy;
co wychodzi, a co nie wychodzi, z czym są
największe trudności… To pokazuje, że ktoś do tych spraw
podchodzi bardzo poważnie i w sposób zaplanowany, przemyślany…
Całe wyznanie grzechów
kończymy stwierdzeniem: „Więcej grzechów nie pamiętam,
żałuję za nie, chcę się poprawić i proszę
Kapłana
o
naukę, pokutę i rozgrzeszenie”. Właśnie,
niektórzy kończą wyznawanie swoich grzechów stwierdzeniem: „i
już”, albo: „to wszystko”, albo: „więcej grzechów nie
mam”! Ktoś kiedyś skończył stwierdzeniem: „To wszystko,
dziękuję bardzo!”. Zabrakło tylko oklasków i opadającej
kurtyny.
A przecież każde takie stwierdzenie jest nieprawdziwe!
Zgodne z prawdą jest stwierdzenie: „Nie pamiętam”, a
nie: „nie mam”.
Następujące zaś
zaraz po tym stwierdzenie o żalu i chęci poprawy jest koniecznym
warunkiem do uzyskania rozgrzeszenia! Przeto trzeba to wyraźnie
powiedzieć.
Naturalnie, Spowiednik zakłada, że ten, kto
podszedł do konfesjonału, w rzeczywistości żałuje za swoje
grzechy, ale trzeba to wyraźnie zadeklarować.
I jeszcze prośba o
pokutę, o rozgrzeszenie, do której można dodać jeszcze prośbę o
pouczenie, przy czym nie mówmy: „proszę o zbawienną naukę”,
bo nauka nie jest bardziej zbawienna od żalu za grzechy, czy
rozgrzeszenia,
dlatego wystarczy powiedzieć: „proszę o
pokutę, naukę i rozgrzeszenie”
Prośba ta skierowana
jest do Spowiednika, do tego konkretnego Kapłana,
który siedzi w konfesjonale i którego zadaniem jest ocenić – w
imieniu Kościoła – czy są spełnione warunki do udzielenia
rozgrzeszenia,
a jeśli są spełnione: rozgrzeszenia
tego udzielić.
To nie jest pozostawione dobremu lub złemu
humorowi Księdza, lub jego kaprysowi. On ma to ocenić w świetle
prawa Kościoła – czy może rozgrzeszyć, czy są spełnione
konieczne warunki.
Jest to zatem prośba
skierowana do tego konkretnego Księdza.
I Ksiądz w konfesjonale o tym wie, dlatego z niejakim zdziwieniem
słyszy skierowane do siebie słowa: „Ciebie, Ojcze Święty,
proszę o rozgrzeszenie”,
chociaż
pewnie robi mu się miło na sercu, albo rozbudza takie, czy inne
nadzieje. Ale to jeszcze jakoś „przełknie”, kiedy jednak
słyszy: „Ciebie, Ojcze Wszechmogący…”, albo:
„Ciebie, Boże Ojcze, proszę o rozgrzeszenie”,

to już sobie myśli: „No, bez przesady!”
Kochani,
prośbę tę kierujemy do tego Księdza,
dlatego mówimy: „Ciebie, Ojcze,
proszę…”,
albo: „Proszę
Kapłana
o rozgrzeszenie…”, albo w ogóle bez wymieniania osoby
Spowiednika,
po prostu: „Proszę
o naukę, pokutę i rozgrzeszenie”

Po usłyszeniu tej prośby,
wygłasza krótkie pouczenie, zakończone zadaniem pokuty.
Pamiętajmy, że jeżeli
zadana pokuta jest z jakiegoś powodu za trudna, lub niemożliwa
do spełnienia,
od razu sygnalizujemy to Spowiednikowi i prosimy
o zmianę! Mamy takie prawo! Podobnie, jeżeli zapomnimy, jaka
została zadana pokuta,
to nie wracamy już do konfesjonału,
żeby dopytać, tylko sami sobie jakąś wyznaczamy i tę własną
wypełniamy, informując o tym Spowiednika przy następnej
Spowiedzi. Jeżeli natomiast Spowiednik nie słyszy żadnych
protestów w czasie zadawania pokuty, to nawet jeżeli nie spytał –
bo czasami pyta – czy Penitent pokutę przyjmuje, ale nie słyszy
żadnych uwag czy protestów, to zakłada, że pokuta została
przyjęta i od tego momentu jej wypełnienie obowiązuje Penitenta.
Po zadaniu pokuty,
Kapłan udziela rozgrzeszenia, a my w tym czasie albo
trwamy w skupieniu, w milczeniu, albo – bijąc się w piersi –
mówimy: „Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu!”. Po
udzieleniu rozgrzeszenia, Kapłan może skierować do nas słowa:
„Wysławiajmy Pana, bo jest dobry!”, na co my powinniśmy
odpowiedzieć: „Bo Jego miłosierdzie trwa na wieki”.
Wtedy Kapłan mówi: „Bóg odpuścił tobie grzechy, idź w
pokoju!”,
na co odpowiadamy: „Bóg zapłać!” – i
odchodzimy. Możemy jeszcze ucałować stułę, chociaż to nie jest
konieczne do ważności Spowiedzi. Po odejściu od konfesjonału
koniecznie, w krótkiej modlitwie, podziękujmy Bogu.
A zatem, zbierzmy to
raz jeszcze jednym zdaniem. Jak powinna przebiegać Spowiedź?
Modlitwa do Ducha Świętego, Znak Krzyża, pozdrowienie
chrześcijańskie, informacje wstępne:
kim jestem, kiedy byłem
u Spowiedzi i czy wypełniłem zadaną pokutę. Potem – wyznanie
grzechów
, począwszy od ciężkich, które wymieniamy co do
liczby i okoliczności, potem powszednie. Kończymy stwierdzeniem:
„więcej nie pamiętam, żałuję za nie, chcę się poprawić,
proszę Kapłana o naukę, pokutę i rozgrzeszenie”. Słucham
pouczenia, przyjmuję pokutę, otrzymuję rozgrzeszenie,

ewentualnie odpowiadam na wezwania końcowe Księdza. Kończę
osobistą modlitwą dziękczynną.
I to wszystko! Żadnych
dodatkowych wypowiedzi nie potrzeba!
Moi Drodzy, to
wszystko, co tu sobie dzisiaj mówimy, to nie jest tylko jakiś
formalizm, czy sztywne trzymanie się regułek.
Oczywiście, w
Spowiedzi chodzi o nastawienie serca i dyspozycję wewnętrzną.
Jednak zachowanie tego porządku, który tu sobie przypominamy i
świadome wypowiedzenie słów,
które koniecznie trzeba
wypowiedzieć, a powstrzymanie się przed tym, co jest
niepotrzebne, albo wręcz błędne,
stanowić będzie cenną
pomoc w wyrażeniu owej wewnętrznej dyspozycji serca.
Tylko bowiem świadome
i poprawne przyznanie się do naszych grzechów z jednoczesnym jasno
wyrażonym postanowieniem pracy nad sobą
może doprowadzić do
prawdziwego pojednania z Bogiem i rzeczywistej poprawy naszego
postępowania.
Bo tylko wówczas, kiedy będziemy żyć w pełnej
prawdzie i będziemy w swym życiu bronić prawdy, jak Daniel
w obronie Zuzanny, o czym słyszeliśmy w dzisiejszym pierwszym
czytaniu; a także kiedy będziemy świadczyć o prawdzie, jak
świadczył o niej Jezus, o czym słyszeliśmy dzisiaj w Ewangelii,
wówczas dopiero będziemy mogli rzeczywiście skutecznie wyzwalać
się z grzechów i dążyć do świętości…

4 komentarze

  • Bóg zapłać za to kazanie i wszystkie kazania pasyjne. Myślę, że nikt komu zależy na poznaniu Jezusa i nauki Kościoła nie powinien a nawet nie może się obrazić kiedy jest mowa o kwestiach podstawowych i fundamentalnych. Jak sama się przekonałam nie może być mowy o prawdziwym poznaniu kiedy owe podstawy kuleją. Nasza wiara musi być poparta rozumem i wiedzą. Tak więc odkładam na bok bardziej zaawansowane pozycje teologiczne i …biorę się za Katechizm Kościoła Katolickiego:) Sporo jest do nadrobienia RenataB.

  • Modlitwa do Ducha Świętego bezpośrednio przed spowiedzią jest bardzo ważna. Wielokrotnie doświadczałam paraliżującego strachu, niepokoju ( telepania serca)przed spowiedzią a w czasie jej trwania – pustki w głowie, ale od kiedy wzywam Ducha Świętego dla siebie i spowiednika, emocje wyciszają się i spowiedź staje się spokojna, rzeczowa( nawet zdarzyło mi się że kapłan podziękował mi za "piękną " spowiedź, jak to określił, była to szczera rozmowa z Panem Bogiem. To nie znaczy, że nie zdarza mi się zapomnieć jakiegoś grzechu, bądź zadanej pokuty, ale myślę że to więcej z powodu zanikowej pamięci w starszym wieku. Przed rachunkiem sumienia modlę się do Św. Gerarda, patrona dobrej spowiedzi. Dziękuję za wszystkie wskazówki i kapłańskie rady. Ja ze swej strony proszę o wyrozumiałość w przejęzyczeniach typu "Ojcze Święty" zamiast Ojcze duchowny ( kiedyś taki zwrot był praktykowany )i o modlitwę za swoich penitentów :).

  • Z największą radością odpowiem na prośbę Księdza Jacka o to, byśmy podzielili się swoimi refleksjami i pozwolę sobie zacząć od sytuacji, którą przeżyłam dziś na lekcji: jedna z uczennic w klasie II (czyli przed I Komunią) przyniosła mi dziś wiedzę o sakramencie pokuty zaczerpniętą od własnej mamusi. Rzec by można – piekny obrazek: matka pomaga dziecku w przygotowaniach do I Komuniii, tak ma być… Niestey obrazek przestaje byc piękny, kiedy dowiadujemy się jak uczyła mamusia: wyjaśniła dziecku "jeśli będziesz mieć za dużo, za ciężkich grzechów to ksiądz jak pójdziesz do spowiedzi może ci ich nie przebaczyć"… Aż się ciśnie na usta, żeby spytać, skąd mamusia będzie wiedziała, kiedy tych grzechów będzie "za dużo" i jak obliczy kiedy będą "za ciężkie" ( w końcu kiedyś zostanie o to przeciez przez dociekliwe dziecko zapytana). Ktos mógłby powiedzieć to tylko jeden odosobniony obrazek, wiem z doświadczenia, że niestety nie jeden i nie odosobniony – natomiast on z całą pewnością przekonuje, że taka prosta, komunijna wręcz katecheza o warunkach sakramentu pokuty i samej spowiedzi jaką zaproponował nam Ksiądz Jacek jest wielu z nas bardzo potrzebna, bo pokazuje to co ważne i odkrywa przed nami głębię i wartość tego sakramentu, a przy okazji uczy z niego dobrze korzystać. Pozdrawiam serdecznie. J.B.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.