Módlcie się za mnie!

M

Szczęść Boże! Kochani, uczestniczymy w wielkich wydarzeniach w życiu Kościoła Świętego! Wczoraj swój Pontyfikat zainaugurował Ojciec Święty Franciszek. Ponieważ – jak zapewne zauważyliście – jedną z pierwszych idei tego naszego bloga jest podążanie za sprawami Kościoła, a wręcz bycie w sprawach Kościoła na bieżąco, przeto nie możemy przejść obojętnie obok tego, co Pan dał nam przeżyć wczoraj. 
     Dlatego dzisiaj pozwalam sobie zamieścić w całości – pod czytaniami z dnia dzisiejszego – wczorajszą homilię inauguracyjną Papieża Franciszka. Zechciejcie wraz ze mną pochylić się nad tymi słowami i głęboko w sercu rozważyć. Zechciejmy także wspólnie wypełnić – a właściwie: ciągle wypełniać – prośbę, którą Ojciec Święty zakończył swoje pouczenie, którą też wyraził w chwili pierwszego spotkania z wiernymi na balkonie Bazyliki, w dniu wyboru, a którą to prośbę ja dzisiaj zamieściłem w tytule tego posta. 
    Módlmy się za Franciszka! I także nie zapominajmy w modlitwie o Benedykcie XVI!
           Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Środa
5 tygodnia Wielkiego Postu,
do
czytań: Dn 3,14–20.91–92.95; J 8,31–42
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA DANIELA:
Król
Nabuchodonozor powiedział: „Czy jest prawdą, Szadraku, Meszaku i
Abed–Nego, że nie czcicie mojego boga ani nie oddajecie pokłonu
złotemu posągowi, który postawiłem? Czy teraz jesteście gotowi,
w chwili gdy usłyszycie dźwięk rogu, fletu, lutni, harfy,
psalterium, dud i wszelkiego rodzaju instrumentów muzycznych, upaść
na twarz i oddać pokłon posągowi, który uczyniłem? Jeżeli zaś
nie oddacie pokłonu, zostaniecie natychmiast wrzuceni do rozpalonego
pieca. Który zaś bóg mógłby was wyrwać z moich rąk?”
Szadrak,
Meszak i Abed–Nego odpowiedzieli, zwracając się do króla
Nabuchodonozora: „Nie musimy tobie, królu, odpowiadać w tej
sprawie. Jeżeli nasz Bóg, któremu służymy, zechce nas wybawić z
rozpalonego pieca, może nas wyratować z twej ręki, królu. Jeśli
zaś nie, wiedz królu, że nie będziemy czcić twego boga ani
oddawać pokłonu złotemu posągowi, który uczyniłeś”.
Na
to wpadł Nabuchodonozor w gniew, a wyraz jego twarzy zmienił się w
stosunku do Szadraka, Meszaka i Abed–Nega. Wydał rozkaz, by
rozpalono piec siedem razy więcej, niż było trzeba. Mężom zaś
najsilniejszym spośród swego wojska polecił związać Szadraka,
Meszaka i Abed-Nega i wrzucić ich do rozpalonego pieca.
Król
Nabuchodonozor popadł w zdumienie i powstał spiesznie. Zwrócił
się do swych doradców, mówiąc: „Czy nie wrzuciliśmy trzech
związanych mężów do ognia?” Oni zaś odpowiedzieli królowi:
„Rzeczywiście, królu”. On zaś w odpowiedzi rzekł: „Lecz
widzę czterech mężów rozwiązanych, przechadzających się pośród
ognia i nie dzieje się im nic złego; wygląd czwartego przypomina
anioła”.
Nabuchodonozor
powiedział na to: „Niech będzie błogosławiony Bóg Szadraka,
Meszaka i Abed-Nega, który posłał swego anioła, by uratował
swoje sługi. W Nim pokładali swą ufność i przekroczyli nakaz
królewski, oddając swe ciała, by nie oddawać czci ani pokłonu
innemu bogu poza Nim”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus
powiedział do Żydów, którzy Mu uwierzyli: „Jeżeli będziecie
trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie
prawdę, a prawda was wyzwoli”.
Odpowiedzieli
Mu: „Jesteśmy potomstwem Abrahama i nigdy nie byliśmy poddani w
niczyją niewolę. Jakżeż Ty możesz mówić: «Wolni będziecie?»”
Odpowiedział
im Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Każdy, kto popełnia
grzech, jest niewolnikiem grzechu. A niewolnik nie przebywa w domu na
zawsze, lecz Syn przebywa na zawsze. Jeżeli więc Syn was wyzwoli,
wówczas będziecie rzeczywiście wolni. Wiem, że jesteście
potomstwem Abrahama, ale wy usiłujecie Mnie zabić, bo nie
przyjmujecie mojej nauki. Głoszę to, co widziałem u mego Ojca, wy
czynicie to, coście słyszeli od waszego ojca”.
W
odpowiedzi rzekli do Niego: „Ojcem naszym jest Abraham”. Rzekł
do nich Jezus: „Gdybyście byli dziećmi Abrahama, to byście
pełnili czyny Abrahama. Teraz usiłujecie Mnie zabić, człowieka,
który wam powiedział prawdę usłyszaną u Boga. Tego Abraham nie
czynił. Wy pełnicie czyny ojca waszego”.
Rzekli
do Niego: „Myśmy się nie narodzili z nierządu, jednego mamy Ojca
– Boga”. Rzekł do nich Jezus: „Gdyby Bóg był waszym ojcem,
to i Mnie byście miłowali. Ja bowiem od Boga wyszedłem i
przychodzę. Nie wyszedłem od siebie, lecz On Mnie posłał”.
A
OTO HOMILIA JEGO ŚWIĄTOBLIWOŚCI OJCA ŚWIĘTEGO FRANCISZKA,
WYGŁOSZONA W CZASIE MSZY ŚWIĘTEJ NA INAUGURACJĘ PONTYFIKATU:
Drodzy Bracia i Siostry!
Dziękuję
Panu za możliwość sprawowania tej Mszy Świętej na początku
posługi Piotrowej w uroczystość Świętego Józefa, Oblubieńca
Maryi Panny i Patrona Kościoła Powszechnego. Jest to okoliczność
bardzo bogata w znaczenie, gdyż jest to także dzień imienin mojego
czcigodnego Poprzednika. Jesteśmy blisko niego w modlitwie, pełnej
miłości i wdzięczności.
Pozdrawiam
serdecznie braci kardynałów i biskupów, kapłanów, diakonów,
zakonników i zakonnice oraz wszystkich wiernych świeckich. Dziękuję
za obecność przedstawicielom innych Kościołów i wspólnot
kościelnych, a także przedstawicielom społeczności żydowskiej
oraz innych wspólnot religijnych.
Kieruję
serdeczne pozdrowienie do szefów państw i rządów, delegacji
oficjalnych z wielu krajów świata oraz do korpusu dyplomatycznego.
Usłyszeliśmy
w Ewangelii, że „Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł
Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie” (Mt 1, 24). W
słowach tych jest już zawarta misja, którą Bóg powierza
Józefowi, aby był custos, opiekunem. Opiekunem kogo? Maryi i
Jezusa. Jest to jednak opieka, która obejmuje następnie Kościół,
jak to podkreślił Błogosławiony Jan Paweł II: „Święty Józef,
który z miłością opiekował się Maryją i z radością poświęcił
się wychowaniu Jezusa Chrystusa, także dziś strzeże i osłania
mistyczne Ciało Odkupiciela, Kościół, którego figurą i wzorem
jest Najświętsza Dziewica” (Adhortacja Redemptoris Custos, 1).
Jak
Józef realizuje tę opiekę? Z dyskrecją, pokorą, w milczeniu, ale
będąc nieustannie obecnym i w całkowitej wierności, także
wówczas, gdy nie rozumie. Z troską i miłością towarzyszy w
każdej chwili, od małżeństwa z Maryją, aż do wydarzenia z
dwunastoletnim Jezusem w Świątyni Jerozolimskiej. Jest u boku
Maryi, swej Oblubienicy w pogodnych i trudnych wydarzeniach życia, w
podróży do Betlejem na spis ludności i w chwilach niepokoju i
radości narodzin. W dramatycznej chwili ucieczki do Egiptu i
rozpaczliwym poszukiwaniu Syna w Świątyni. Następnie w życiu
codziennym domu w Nazarecie, w warsztacie, gdzie uczył Jezusa
zawodu.
Jak
Józef przeżywa swoje powołanie opiekuna Maryi, Jezusa, Kościoła?
Nieustannie nasłuchując Boga, będąc otwartym na Jego znaki,
gotowym wypełniać nie tyle swój, ile Jego plan. Tego właśnie
wymaga Bóg od Dawida, jak słyszeliśmy w pierwszym czytaniu: Bóg
nie pragnie domu zbudowanego przez człowieka, ale wierności Jego
słowu, Jego planowi. To sam Bóg buduje dom, ale z żywych kamieni
naznaczonych Jego Duchem. Józef jest „opiekunem”, bo umie
słuchać Boga, pozwala się prowadzić Jego wolą i właśnie z tego
względu jest jeszcze bardziej troskliwy o powierzone mu osoby,
potrafi realistycznie odczytywać wydarzenia, jest czujny na to, co
go otacza i potrafi podjąć najmądrzejsze decyzje. W nim widzimy,
drodzy Przyjaciele, jak się odpowiada na Boże powołanie – będąc
dyspozycyjnym, gotowym.
Widzimy
też jednak, co stanowi centrum powołania chrześcijańskiego:
Chrystus! Strzeżemy Chrystusa w naszym życiu, aby strzec innych,
strzec dzieło stworzenia!
Jednakże
powołanie strzeżenia nie dotyczy wyłącznie nas chrześcijan, ma
wymiar przekraczający, ogólnoludzki, dotyczący wszystkich. Chodzi
o opiekę nad całą rzeczywistością stworzoną, pięknem
stworzenia, jak nam to mówi Księga Rodzaju i jak to nam ukazał
Święty Franciszek z Asyżu: to poszanowanie każdego Bożego
stworzenia oraz środowiska, w którym żyjemy.
Jest
to strzeżenie ludzi, troszczenie się z miłością o wszystkich,
każdą osobę, zwłaszcza o dzieci i osoby starsze, o tych, którzy
są istotami najbardziej kruchymi i często znajdują się na
obrzeżach naszych serc. To troska jedni o drugich w rodzinie:
małżonkowie wzajemnie otaczają siebie opieką, następnie jako
rodzice troszczą się o dzieci, a z biegiem czasu dzieci stają się
opiekunami rodziców. To szczere przeżywanie przyjaźni, będących
wzajemną troską o siebie w zaufaniu, w szacunku i w dobru. W
istocie wszystko jest powierzone opiece człowieka i jest to
odpowiedzialność, która dotyczy nas wszystkich. Bądźcie
opiekunami Bożych darów!
A
kiedy człowiekowi brakuje tej odpowiedzialności, kiedy nie
troszczymy się o stworzenie i o braci, wówczas jest miejsce na
zniszczenie, a serce staje się nieczułe. Niestety w każdej epoce
dziejów są „Herodowie”, którzy knują plany śmierci, niszczą,
oszpecają oblicze mężczyzny i kobiety.
Chciałbym
prosić wszystkich tych, którzy zajmują odpowiedzialne stanowiska w
dziedzinie gospodarczej, politycznej i społecznej, wszystkich
mężczyzn i kobiety dobrej woli: bądźmy „opiekunami”
stworzenia, Bożego planu wypisanego w naturze, opiekunami bliźniego,
środowiska. Nie pozwólmy, by znaki zniszczenia i śmierci
towarzyszyły naszemu światu! By jednak „strzec” musimy też
troszczyć się o nas samych! Pamiętajmy, że nienawiść, zazdrość,
pycha zanieczyszczają życie! Tak więc „strzec” oznacza: czuwać
nad naszymi uczuciami, nad naszym sercem, gdyż z niego wychodzą
intencje dobre i złe: te, które budują i te, które niszczą! Nie
powinniśmy bać się dobroci, ani też wrażliwości!
Dołączam
do tego jeszcze jedną uwagę: troszczenie się, strzeżenie wymaga,
by było ono przeżywane z wrażliwością. W Ewangeliach Święty
Józef jawi się jako człowiek silny, mężny, robotnik, ale w jego
charakterze pojawia się wielka wrażliwość, która nie jest cechą
człowieka słabego – wręcz przeciwnie – oznacza siłę ducha i
zdolność do zwrócenia uwagi, współczucia, prawdziwej otwartości
na bliźniego, miłości. Nie powinniśmy bać się dobroci,
czułości!
Dzisiaj
wraz z uroczystością Świętego Józefa obchodzimy początek
posługi nowego Biskupa Rzymu, Następcy Piotra, która pociąga za
sobą także pewną władzę. Oczywiście, Jezus Chrystus dał władzę
Piotrowi, ale o jaką władzę chodzi?
Po
potrójnym pytaniu Jezusa do Piotra o miłość, następuje potrójne
zaproszenie: „Paś baranki moje, paś owce moje”. Nigdy nie
zapominajmy, że prawdziwą władzą jest służba i że także
Papież, by wypełniać władzę, musi coraz bardziej wchodzić w tę
posługę, która ma swój świetlisty szczyt na Krzyżu, musi
spoglądać na pokorną, konkretną, pełną wiary posługę Świętego
Józefa i tak jak on otwierać ramiona, aby strzec całego Ludu
Bożego i przyjąć z miłością i czułością całą ludzkość,
zwłaszcza najuboższych, najsłabszych, najmniejszych – tych,
których Święty Mateusz opisuje w Sądzie Ostatecznym z miłości:
głodnych, spragnionych, przybyszów, nagich, chorych, w więzieniu
(por. Mt 25,31–46). Tylko ten, kto służy z miłością, potrafi
strzec!
W
drugim czytaniu, Święty Paweł mówi o Abrahamie, który „wbrew
nadziei uwierzył nadziei” (Rz 4,18). Wbrew nadziei – mocny
nadzieją! Także dzisiaj, w obliczu tak wielu oznak szarego nieba,
musimy dostrzec światło nadziei i dać nadzieję samym sobie.
Strzec stworzenia, każdego mężczyzny i kobiety, ze spojrzeniem
czułości i miłości, to otworzyć perspektywę nadziei, to
otworzyć promień światła pośród wielu chmur, to przynieść
ciepło nadziei! Dla człowieka wierzącego, dla nas chrześcijan,
jak Abraham, jak Święty Józef, nadzieja, którą niesiemy ma
perspektywę Boga, która nam została otwarta w Chrystusie,
zbudowana jest na skale, którą jest Bóg.
    Strzec
Jezusa wraz z Maryją, strzec całego stworzenia, strzec każdej
osoby, zwłaszcza najuboższej, strzec nas samych: to właśnie jest
posługa, do której wypełniania powołany jest Biskup Rzymu, ale do
której wezwani jesteśmy wszyscy, aby zajaśniała gwiazda nadziei:
Strzeżmy z miłością tego, czym Bóg nas obdarzył!
Proszę
o wstawiennictwo Maryję Pannę, Świętego Józefa, świętych
Piotra i Pawła, Świętego Franciszka, aby
​Duch
Święty towarzyszył mojej posłudze, a wam wszystkim mówię:
módlcie się za mnie! Amen.

4 komentarze

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.