Jakie metody stosuje Jezus?…

J

Szczęść Boże! Kochani, dziękuję Księdzu Markowi za wczorajsze słówko i Wam – za komentarze. Dziękuję również za przepiękną dyskusję pod rozważaniem z ostatniej soboty, dotyczącym wspomagania (lub nie) potrzebujących (lub nie). Chcę powiedzieć, że ja też nie mam na ten temat żadnego stuprocentowego rozwiązania. To, co napisałem w rozważaniu, jest moim spojrzeniem na problem, ale nie twierdzę, że jest to spojrzenie nieomylne. Dlatego dziękuję, Kochani, za Wasze wypowiedzi, a szczególnie dziękuję J.B., której wnikliwe analizy w pełni wyrażają to, co ja chciałbym napisać. Podpisuję się pod nimi w stu procentach.
      Myślę, że warto ten i inne problemy w taki właśnie sposób wnikliwie rozważać i dyskutować nad nimi, w duchu wzajemnego szacunku i ewangelicznej miłości.
     A dzisiaj kilka słów o różnych metodach, jakie dla naszego dobra musi stosować Jezus…
          Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Piątek
3 tygodnia Wielkanocy,
do
czytań: Dz 9,1–20; J 6,52–59
CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Szaweł
ciągle jeszcze siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów
Pańskich. Udał się do arcykapłana i poprosił go o listy do
synagog w Damaszku, aby mógł uwięzić i przyprowadzić do
Jerozolimy mężczyzn i kobiety, zwolenników tej drogi, jeśliby
jakichś znalazł.
Gdy
zbliżał się już w swojej podróży do Damaszku, olśniła go
nagle światłość z nieba. A gdy upadł na ziemię, usłyszał
głos, który mówił: „Szawle, Szawle, dlaczego Mnie
prześladujesz?” Powiedział: „Kto jesteś, Panie?” A On: „Ja
jestem Jezus, którego ty prześladujesz. Wstań i wejdź do miasta,
tam ci powiedzą, co masz czynić”.
Ludzie,
którzy mu towarzyszyli w drodze, oniemieli ze zdumienia, słyszeli
bowiem głos, lecz nie widzieli nikogo. Szaweł podniósł się z
ziemi, a kiedy otworzył oczy, nic nie widział. Wprowadzili więc go
do Damaszku, trzymając za ręce. Przez trzy dni nic nie widział i
ani nie jadł, ani nie pił.
W
Damaszku znajdował się pewien uczeń, imieniem Ananiasz. Pan
przemówił do niego w widzeniu: „Ananiaszu!” A on odrzekł:
„Jestem, Panie!” A Pan do niego: „Idź na ulicę Prostą i
zapytaj w domu Judy o Szawła z Tarsu, bo właśnie się modli”. (I
ujrzał w widzeniu, jak człowiek imieniem Ananiasz wszedł i położył
na nim ręce, aby przejrzał).
Odpowiedział
Ananiasz: „Panie, słyszałem z wielu stron, jak dużo złego
wyrządził ten człowiek świętym Twoim w Jerozolimie. I ma on
także władzę od arcykapłanów więzić tutaj wszystkich, którzy
wzywają Twego imienia”.
Odpowiedział
mu Pan: „Idź, bo wybrałem sobie tego człowieka za narzędzie. On
zaniesie imię moje do pogan i królów, i do synów Izraela. I
pokażę mu, jak wiele będzie musiał wycierpieć dla mego imienia”.
Wtedy
Ananiasz poszedł. Wszedł do domu, położył na nim ręce i
powiedział: „Szawle, bracie, Pan Jezus, który ukazał ci się na
drodze, którą szedłeś, przysłał mnie, abyś przejrzał i został
napełniony Duchem Świętym”. Natychmiast jakby łuski spadły z
jego oczu i odzyskał wzrok, i został ochrzczony. A gdy go
nakarmiono, odzyskał siły. Jakiś czas spędził z uczniami w
Damaszku i zaraz zaczął głosić w synagogach, że Jezus jest Synem
Bożym.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Żydzi
sprzeczali się między sobą, mówiąc: „Jak On może nam dać
swoje ciało na pożywienie?” Rzekł do nich Jezus: „Zaprawdę,
zaprawdę powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali ciała Syna
Człowieczego i nie będziecie pili krwi Jego, nie będziecie mieli
życia w sobie.
Kto
spożywa moje ciało i pije moją krew, ma życie wieczne, a Ja go
wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem,
a krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje ciało i pije
krew moją, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący
Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie
żył przeze mnie.
To
jest chleb, który z nieba zstąpił. Nie jest on taki jak ten, który
jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie
żył na wieki”. To powiedział ucząc w synagodze w Kafarnaum.
Jakich
sposobów ma użyć Jezus, aby skierować ku sobie oczy i serca
ludzi? Jakie środki ma zastosować, aby zawrócić człowieka z
drogi, która wprost prowadzi go do zguby?
Jakie działania ma
podjąć, aby nauczyć ludzi mądrze żyć?
Przez
trzy lata głosił słowo. Uzdrawiał. Nawet wskrzeszał. I chleb
rozmnażał. Słyszeliśmy nieraz jednak, jak to było przyjmowane.
Rozmnożenie chleba na przykład tak się spodobało ludziom, że od
razu chcieli obwołać Jezusa królem,
bo cóż piękniejszego,
niż mieć takiego króla, który o wszystko zadba i do tego
jeszcze wszystko za nich zrobi,
a oni będą mogli tylko sycić
się chlebem, a pewnie i czymś do chleba, nie przemęczając się
przy tym za bardzo.
Tak właśnie wielu zrozumiało przesłanie
tego cudu, jakim było nakarmienie pięcioma chlebami i dwiema rybami
pięciu tysięcy mężczyzn.
A
jak przyjęto i jak skomentowano Zmartwychwstanie? Złośliwi
faryzeusze rozpuścili wieść, że uczniowie wykradli Ciało
Jezusa!
I
oto słuchając dzisiejszych czytań, jesteśmy świadkami dwóch
kolejnych sytuacji. W Ewangelii Jezus, zapowiadając Eucharystię,
mówi wprost, że będzie to Jego Ciało i Jego Krew, które
wspólnota wierzących otrzyma do spożywania.
Szok całkowity!
Cóż ten Człowiek wygaduje? – tak można by scharakteryzować
reakcje rozmówców, którymi dzisiaj są bliżej nie określeni
Żydzi… Jak On może dać swoje Ciało do spożycia?
Myślę,
że tak trochę możemy usprawiedliwić te wątpliwości,
bowiem zapewne każdy z nas, słysząc tego typu zapowiedź, a nie
będąc na nią w żaden sposób przygotowanym, zareagowałby
przynajmniej ogromnym zdziwieniem i pytaniem: o co tak naprawdę
chodzi?
Tyle, że ci, którzy ufali Jezusowi, zostali przy Nim i
chociaż też nic nie rozumieli, postanowili niejako dać Jezusowi
szansę, dać się Mu przekonać…
A ci, którzy szukali tylko
przysłowiowego „haka”, w tym stwierdzeniu z pewnością znaleźli
kolejny pretekst, aby na Jezusa jeszcze bardziej nastawać i dążyć
do Jego pokonania.
Dzisiaj
wiemy, że Jezus osiągnął jednak swoje i chociaż nie braknie
głosów i postaw przeciwnych Jemu samemu i Jego nauce, to jednak
ogromna rzesza ludzi na całym świecie codziennie spożywa ów
Święty Pokarm,
gromadząc w ten sposób zasługi na życie
wieczne. Trzeba było jednak jakiegoś czasu, żeby słuchacze Jezusa
zrozumieli więcej z tego, co im powiedział…
Chociaż
i tak nie zrozumieli tego do końca, bo owej przeogromnej w swej
wymowie Tajemnicy Eucharystii nie da się tak do końca zrozumieć
jedynie wysiłkiem ludzkiego intelektu. Do tej
rzeczywistości ma pełne zastosowanie właśnie to stwierdzenie,
które zawarte jest w jednej z eucharystycznych pieśni: „Co dla
zmysłów niepojęte, niech dopełni wiara w nas”.
Tak, tutaj
potrzebna jest wiara! Wtedy była potrzebna, kiedy Jezus
zapowiadał po raz pierwszy Eucharystię, i dzisiaj jest
potrzebna,
kiedy od niemal dwóch tysięcy lat ją sprawujemy i
przyjmujemy.
Ta
nasza wiara rozwija się w czasie, jest procesem, jest w stanie
ciągłego stawania się… I wiedzą ci, którzy przystępują do
Komunii Świętej systematycznie, że w tym zmaganiu się o wiarę
nie są sami,
bo przyjmując Ciało i Krew Pańskie w każdą
niedzielę, na każdej Mszy Świętej – oczywiście pamiętając
przy tym o systematycznej, comiesięcznej Spowiedzi – przekonują
się, iż otrzymują wewnętrzne wsparcie i jakąś
wewnętrzną moc do pracy,
do pokonywania własnych oporów, z
własnego lenistwa, może też i lęku…
Wiara
nigdy nie jest owocem jedynie osobistego wysiłku człowieka.
Wiara zawsze jest owocem współpracy: współpracy człowieka z
łaską Bożą.
A środkiem podstawowym, zasadniczym, najbardziej
skutecznym na tej drodze jest Komunia Święta, systematycznie
przyjmowana, połączona oczywiście z udziałem we Mszy Świętej,
codzienną modlitwą
– nie tylko rano i wieczorem – ale też
chrześcijańska postawa na co dzień, wyrażająca się w
odpowiednim odniesieniu do drugiego człowieka,
traktowaniu go
jako człowieka właśnie; w przyjmowaniu kapłana, przybywającego
z wizytą duszpasterską
i otrzymaniu dla swego domu Bożego
błogosławieństwa…
Można
by wymienić jeszcze kilka znaków rozpoznawczych człowieka
wierzącego
– znaków, będących w rzeczywistości takimi
najbardziej zwyczajnymi postawami i zachowaniami, których jednak
brak świadczy po prostu o braku wiary. I może się zdarzyć
sytuacja, że ktoś będzie uchodził – w swoim własnym
mniemaniu – za człowieka ważnego i znaczącego
w swojej
społeczności i nawet będzie się uważał za wierzącego, ale w
rzeczywistości będzie tej swojej społeczności szkodził i
wprowadzał w niej nieustanny zamęt.
Właśnie takich ludzi
dzisiaj symbolizuje Szaweł.
On
naprawdę był przekonany, że robi dobrze! Naprawdę!
Niszcząc
i zabijając chrześcijan, ten biedny, pogubiony człowiek myślał,
że oddaje chwałę Bogu!
Ileż on włożył w to swojej życiowej
energii, ileż swoich osobistych talentów, ileż swego wysokiego
wykształcenia – bo był wykształcony – ileż on tego
wszystkiego zaangażował w niszczenie młodego Kościoła
!

I
zapewne docierały do niego różnymi drogami pouczenia Jezusa i
ostrzeżenia ze strony tych, którzy widzieli zło w jego działaniu.
Na pewno proszono go nieraz, aby się opamiętał. To jest
normalna kolej rzeczy – zawsze do człowieka docierają takie
zdania i opinie, których niekoniecznie chce słyszeć. Przecież
nawet Piłata jego własna żona ostrzegała, aby nie angażował się
w proces Jezusa…
Stąd też można przypuszczać, że i Szaweł
otrzymywał takie sygnały. Jednak wszystko na próżno.
Dlatego
trzeba było zastosować środek nadzwyczajny, ale adekwatny do
jego złego zaangażowania i zapału,
z jakim działał. Tu już
nie mogły wystarczyć spokojnie wypowiedziane słowa. Tu trzeba było
– przepraszam za kolokwializm – grzmotnąć nim o ziemię,
trzeba go było zrzucić z całym impetem z konia, trzeba było mu
wzrok odebrać, żeby przejrzał!
I żeby w tej jego biednej
głowie mogło się wszystko poprzestawiać – i by zaczął
trzeźwo myśleć. Myśleć po nowemu!
A
kiedy zaczął tak myśleć i kiedy cały swój temperament, swoje
talenty i całe swoje znaczące wykształcenie zaangażował nie
do niszczenia Kościoła, ale właśnie do jego budowania,

tworzenia jego doktryny, wyjaśniania zawiłych kwestii moralnych w
duchu chrześcijańskim, wtedy okazało się, jaki z niego może
być ogromny pożytek!
Do dziś przecież korzystamy z nauczania
i świadectwa życia tego ongiś krwawego prześladowcy Kościoła…

I
dlatego ja dzisiaj modlę się dla nas wszystkich – i Was o taką
modlitwę proszę – o zapał do pogłębiania wiary w sposób
zwyczajny, normalny:
poprzez docenienie i systematyczne
spełnianie stałych praktyk religijnych w duchu miłości. A dla
tych spośród nas, którym – tak jak Szawłowi – nieco się w
głowach pomieszało, albo których serca otacza skorupa cynizmu,
pychy, nadmiernego i nieuzasadnionego przekonania o sobie,

ośmielam się prosić o taki właśnie grzmot z Nieba, aby
dotarło do nich, że błądzą, chociaż wydaje się im, że są dla
innych przewodnikami.
Właśnie
dla nich modlę się o taki jakiś mocny znak z Nieba, poprzez
który Pan rozbije ową skorupę cynizmu z ich serc, a ich oczy
otworzy na pełną prawdę o nich samych…

7 komentarzy

  • Kto spożywa będzie żył.
    Bo tak naprawdę to po cóż chleb jeśli tylko leży na stole ? Czemu by miał służyć pokarm gdyby umieszczony został za szybą jak muzealny eksponat .
    Trzeba nam ugryźć kęs, by przekonać się jaki ten Chleb jest pożywny i jak jest w stanie nasycić tych, co Go przyjmują. Trzeba nam wziąć w rękę i podnieść do ust i zasmakować. Oczywiście, bez smaku też zjemy, ale to już będzie zupełnie inna sprawa. Chrześcijanin wyrabia sobie smak Chrystusowy.
    Nie spożywamy , nie mamy w sobie życia. Gdy kochamy to wszystko staje się pokarmem serca, to odkrywamy obecność umiłowanego we wszystkim, a wszystko w nim. Miłość staje się pokarmem, chlebem. Miłość karmi sobą.
    Chleb…. Czy chleb będąc pospolitym pokarmem może się nam znudzić ? Czy wyobrażamy sobie życie bez kromki chleba ? Czy miłość może się nam znudzić ? Na pewno nie nudzi się, mimo, że poszukujemy frykasów, jednak ciągle powracamy do chleba. Gdy przyjmujemy Ciało Pańskie to dotykamy wieczności.

  • "Chleba naszego powszedniego, daj nam dzisiaj…" Dziękuję Ci Panie za chleb i wodę, bo one podtrzymują moją egzystencję w dniu dzisiejszym. Dziękuję Ci również dziś, za Twoje Ciało, bo Ono jest pokarmem dla mojego Ducha.
    Panie Jezu, któryś potrafił zmienić swego prześladowcę Szawła w gorliwego wyznawcę Boga, proszę Cię, działaj mocą swą by i dzisiejsi prześladowcy Kościoła, poczuli potęgę Twej miłości i stali się posłusznymi narzędziami w Twoich rękach. Spraw Boże łaskawy i miłosierny, by do wszystkich niewierzących i wątpiących dotarła Twoja Dobra Nowina, niech Twoje Słowo dotrze do każdego zakątka świata i przyniesie ludziom dobrej woli nadzieję na zmartwychwstanie i życie wieczne. Amen.

  • Dziękuję Panie, że dałeś poznać nam cały życiorys Św. Pawła. Nie tylko jego świętość ale i mroczne życie przed nawróceniem.
    Z całej biografii tej wspaniałej osoby możemy wywnioskować, że Twoje miłosierdzie nie zna granic.
    Grzesznik i zabójca stał się jednym z największych Świętych. Cud…
    Pozdrawiam
    Rafał

  • Poemat Boga-Człowieka, Maria Valtorta

    Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, że Ja jestem Chlebem Życia Wiecznego. Wasi ojcowie jedli na pustyni mannę i umarli. Manna bowiem była pokarmem świętym, lecz czasowym. Dawała tyle życia, ile trzeba było na dojście do Ziemi, którą Bóg obiecał Swemu ludowi. Jednak Manna, którą Ja jestem, nie ma ograniczeń ani co do czasu, ani co do mocy. Ona jest nie tylko niebiańska, lecz i Boska. Temu, którego Bóg stworzył na własny obraz i podobieństwo, daje to, co jest Boskie: niezniszczalność, nieśmiertelność. [Ta Manna] nie będzie trwać czterdzieści dni, czterdzieści miesięcy, czterdzieści lat albo czterdzieści stuleci. Będzie trwać tak długo, jak długo przetrwa Świątynia, i zostanie udzielona tym wszystkim, którzy są jej [złaknieni] głodem świętym i miłym Panu. On zaś rozraduje się, udzielając jej bez miary ludziom, dla których się wcielił, aby mieli Życie, które nie umiera.

    Ja mogę dać Siebie, z miłości do ludzi mogę przeistoczyć Siebie w taki sposób, że chleb stanie się Ciałem i że Ciało stanie się Chlebem, dla [zaspokojenia] głodu duchowego ludzi. Bez tego Pokarmu pomarliby z głodu i z powodu duchowych chorób. Kto jednak spożywa ten chleb będąc sprawiedliwym, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, będzie Moje Ciało ofiarowane za Życie świata. To będzie Moja Miłość rozlana w domach Bożych, aby do stołu Pańskiego przyszli ci, którzy kochają lub są nieszczęśliwi, i żeby znaleźli pociechę w swej potrzebie zatopienia się w Bogu oraz ulgę w swych udrękach.

    Dasiek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.