Panie Jezu, w jakiego Ciebie wierzę?…

P
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Z radością witam Was, Kochani, po tym tygodniu rekolekcyjnego wyciszenia i pozwólcie, że od razu serdecznie podziękuję Księdzu Markowi za wspaniały Tydzień Syberyjski na naszym Blogu. Powiedzmy sobie szczerze, że nazwa może być myląca, jakkolwiek bowiem używamy przymiotnika „syberyjski”, to mamy na myśli bardzo ciepły i barwny tydzień. 
     Bardzo się bowiem ożywił nasz Blog przez ten tydzień – Ksiądz Marek wniósł bardzo wiele ciepła, pogody ducha, a nade wszystko – wiele swoich cennych przemyśleń, które nie gdzie indziej się rodzą, jak na modlitwie. Serdecznie za to dziękuję. Przyznaję, że jakkolwiek miałem wyłączoną komórkę i internet przez te dni, to jednak na chwilę codziennie włączałem, aby przeczytać słówko na kolejny dzień i aby móc z tego skorzystać w osobistej refleksji. Jeszcze raz dziękuję!
   Dziękuję także i Wam, Kochani, za towarzyszenie mi modlitwą w ciągu tych ważnych dni – żeście dali się namówić Księdzu Markowi na tę osobistą modlitwę, do której On codziennie zachęcał. Ja także codziennie modliłem się za Was – między innymi, w intencji swoich Przyjaciół ofiarowałem codzienną Mszę Świętą. Niech Pan sam pomnoży duchowe owoce tego czasu w życiu nas wszystkich! A Matka Boża Kodeńska nieustannie opiekuje się nami!
     A oto dzisiaj – Uroczystość Chrystusa Króla i zakończenie Roku Wiary. Zachęcam, aby kto tylko może obejrzał dziś transmisję z Watykanu właśnie z tej Uroczystości – o godzinie 10.30, w Telewizji TRWAM. Nie wiem, czy inne telewizje będą transmitowały. Przeżyjmy razem z Papieżem Franciszkiem to wielkie wydarzenie. Niech ono przyczyni się do pogłębienia naszej wiary!
     I jeszcze jedna sprawa, Kochani! Otóż, z naszej Parafii w Tłuszczu organizuję wyjazd – pielgrzymkę na Kanonizację Jana Pawła II i Jana XXIII. Wyjazd jest siedmiodniowy, od 24 do 30 kwietnia 2014. Mam jeszcze trochę wolnych miejsc. Gdyby ktoś był tym zainteresowany, to proszę o osobisty kontakt na „Napisz do mnie”, albo telefoniczny. Bardzo wskazany byłbym minimalny pośpiech w tej sprawie!
   A na piękne przeżywanie tej wyjątkowej Niedzieli przesyłam błogosławieństwo: Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
             Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Uroczystość
Chrystusa Króla Wszechświata, C,
do
czytań: 2 Sm 5,1–3; Kol 1,12–20; Łk 23,35–43
CZYTANIE
Z DRUGIEJ KSIĘGI SAMUELA:
Wszystkie
pokolenia izraelskie zeszły się u Dawida w Hebronie i oświadczyły
mu: „Oto my kości twoje i ciało. Już dawno, gdy Saul był królem
nad nami, ty wyprawiałeś się i powracałeś na czele Izraela. I
Pan rzekł do ciebie: Ty będziesz pasł mój lud, Izraela, i ty
będziesz wodzem dla Izraela”. Cała starszyzna Izraela przybyła
do króla do Hebronu. I zawarł król Dawid przymierze z nimi wobec
Pana w Hebronie. Namaścili więc Dawida na króla nad Izraelem.
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KOLOSAN:
Bracia:
Dziękujcie Ojcu, który was uzdolnił do uczestnictwa w dziale
świętych w światłości. On uwolnił nas spod władzy ciemności i
przeniósł do Królestwa swego umiłowanego Syna, w którym mamy
odkupienie, odpuszczenie grzechów.
On
jest obrazem Boga niewidzialnego, Pierworodnym wobec każdego
stworzenia, bo w Nim zostało wszystko stworzone: i to, co w
niebiosach, i to, co na ziemi, byty widzialne i niewidzialne, czy
Trony, czy Panowania, czy Zwierzchności, czy Władze. Wszystko przez
Niego i dla Niego zostało stworzone. On jest przed wszystkim i
wszystko w Nim ma istnienie. I On jest Głową Ciała, to jest
Kościoła. On jest Początkiem, Pierworodnym spośród umarłych,
aby sam zyskał pierwszeństwo we wszystkim.
Zechciał
bowiem Bóg, by w Nim zamieszkała cała Pełnia, i aby przez Niego i
dla Niego znów pojednać wszystko ze sobą: i to, co na ziemi, i to,
co w niebiosach, wprowadziwszy pokój przez Krew Jego Krzyża.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Gdy
ukrzyżowano Jezusa, lud stał i patrzył. Lecz członkowie Wysokiej
Rady drwiąco mówili: „Innych wybawiał, niechże teraz siebie
wybawi, jeśli On jest Mesjaszem, Wybrańcem Bożym”. Szydzili z
Niego i żołnierze; podchodzili do Niego i podawali Mu ocet, mówiąc:
„Jeśli Ty jesteś królem żydowskim, wybaw sam siebie”. Był
także nad Nim napis w języku greckim, łacińskim i hebrajskim: „To
jest król żydowski”.
Jeden
ze złoczyńców, których tam powieszono, urągał Mu: „Czy Ty nie
jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas”. Lecz drugi, karcąc
go, rzekł: „Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę
ponosisz? My przecież sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę
za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił”. I dodał: „Jezu,
wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa”.
Jezus
mu odpowiedział: „Zaprawdę powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w
raju”.
Co
to dla mnie znaczy, że Jezus jest Królem? A co to znaczy dla
Ciebie, Droga Siostro, Drogi Bracie? To ważne pytanie – i
odpowiedź na nie ważna, bo od niej dużo zależy.
W
pierwszym rzędzie, zależy treść i jakość dzisiejszego
świętowania, jeżeli bowiem królewski tytuł Jezusa nic, albo
niewiele znaczy – albo tylko jest takim ładnym, poetyckim
obrazkiem, bez przełożenia na życie
– to posłuchamy sobie
pobożnie kilku świątobliwych dyrdymałów, pokiwamy głowami,
podrzemiemy w ławkach, po czym wrócimy do domu, w którym jak
było dotąd, tak będzie i dalej.
Bo niby dlaczegóż by miało
być inaczej? Dzień do dnia podobny, niedziela do niedzieli, a w
kościele zawsze tak samo.
Jeżeli
natomiast królewska godność Jezusa coś dla mnie znaczy, to już
wchodzimy w trochę inną atmosferę tego świętowania. Bo
jednak król – to nie byle kto, a spotkanie z nim to jednak
zaszczyt. I na pewno jakiś przełom w życiu.
Nam
się może nie zdarzało w życiu zbyt często spotykać z królami,
ale z Ojcem Świętym to myślę, że niektórzy z nas się
widzieli.
Z tym, lub poprzednim. Ja miałem w życiu raz
szczęście i zaszczyt przez chwilę porozmawiać z Janem Pawłem II
– i do dziś każdą sekundę tej rozmowy pamiętam. A przecież
Chrystus Król – to ktoś znacznie większy od Jana Pawła II.
I
od każdego innego Papieża, i od każdego króla, prezydenta,
premiera, ministra, czy kogo tam jeszcze chcielibyśmy wymienić.
Jezus
Chrystus Król!
Co
zatem dla mnie osobiście znaczy ten tytuł? A co znaczy dla Ciebie,
Droga Siostro, Drogi Bracie? Czy to samo, co dla Pawła Apostoła,
który w Liście do Kolosan wyśpiewuje wspaniały hymn na cześć
Chrystusa,
dzierżącego w swych dłoniach władzę nad światem
i wszechświatem? Słyszeliśmy przecież wielkie i wzniosłe słowa,
iż Chrystus
jest
obrazem Boga niewidzialnego, Pierworodnym wobec każdego stworzenia,
bo w Nim zostało wszystko stworzone: i to, co w niebiosach, i to, co
na ziemi, byty widzialne i niewidzialne, czy Trony, czy Panowania,
czy Zwierzchności, czy Władze. Wszystko przez Niego i dla Niego
zostało stworzone. On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma
istnienie. I On jest Głową Ciała, to jest Kościoła. On jest
Początkiem, Pierworodnym spośród umarłych, aby sam zyskał
pierwszeństwo we wszystkim.
Czy
tak
postrzegam Chrystusowe królowanie?
A
może jest ono – w moim rozumieniu – podobne
do każdego ziemskiego, ludzkiego królowania,
takiego
chociażby, jakiego przykładem jest Dawid, którego starszyzna
żydowska namaściła na króla nad Izraelem? Dawid był – owszem –
wielkim
i znaczącym królem,
to
przecież z jego potomstwa pochodził Jezus jako człowiek, a poza
tym odcisnął
on
wyraźny
znak na historii narodu wybranego.
Wiemy
jednak, że nie uchronił się od ludzkich słabości i nawet
poważnych grzechów, szczególnie
jednego,
kiedy
to doprowadził do śmierci Uriasza Chetyty, aby wziąć jego żonę…
A zatem – wielki król, a jednak tylko człowiek i to bardzo słaby
człowiek. I czy właśnie w
taki ludzki sposób postrzegam także królowanie Jezusa?
A
może mam odwagę zaakceptować tę wizję królowania, jaką
zarysowuje przed moimi oczami dzisiejsza Ewangelia? To wymaga nie
lada odwagi i duchowego wyrobienia – ktoś by powiedział, że i
wyobraźni – aby uwierzyć,
że ten nagi, poorany biczami i sponiewierany człowiek, ten strzęp
człowieka, to król…
Czy
odpowiada mi taka wizja królowania Jezusa? Czy jestem w stanie uznać
nad sobą władzę takiego króla? Czy
jestem w stanie w takiego króla uwierzyć?
Kochani,
my sobie ciągle o tym mówimy, słyszymy o tym od dzieciństwa, mamy
na ścianach swoich domów krzyże większe i mniejsze, nosimy złote
i srebrne krzyżyki na piersi, ale czyśmy się chociaż
raz w życiu tak głęboko zastanowili, co to wszystko dla nas
oznacza?

Czy
dociera do naszej świadomości, że pierwowzór wszystkich naszych
krzyżyków, a więc ten oryginalny
krzyż

nie był wcale złoty i ozdobny, tylko ciężki,
chropowaty, gniotący ramiona w czasie niesienia, przygniatający aż
do samego ulicznego bruku

w czasie drogi na Kalwarię?… Czy dociera do naszej świadomości,
że wiszący na krzyżu Jezus w tamte piątkowe popołudnie nie
wyglądał tak
cukierkowato, jak nasze „kościółkowe” kolorowe pasyjki, ale
był naprawdę odrażający,
brudny, pokrwawiony,
cuchnący,
zapocony


po prostu obrzydliwy?!
Czy
dotarło to chociaż raz w życiu do naszej świadomości?…
I
to jest właśnie nasz
Król.
A
ten chropowaty krzyż – to
Jego

tron.
Czy
to do naszej świadomości dotarło? My, chrześcijanie, w takiego
Króla wierzymy, takiego Króla nad sobą uznajemy, za takim Królem
podążamy. Dobre,
co?
Jak
się tak nad tym głębiej zastanowić, to zakrawa
to na jakiś absurd!
My,
młodzi i piękni, wykształceni i nowocześni, świadomi swoich praw
i swojej pozycji – mamy poddać się władaniu ukrzyżowanego
Skazańca? Rzeczywiście, nie
lada fantazji potrzeba, żeby to zaakceptować…
A
Ty, Droga Siostro, i Ty, Drogi Bracie, akceptujesz to? Uznajesz
nad sobą takiego Króla?
I
nie boisz się, że Cię wezmą za idiotę, za kogoś
niespełna rozumu, a w najlepszym razie – za naiwnego? Moi Drodzy,
od ludzkiej strony, jeśliby tylko
po ludzku na to wszystko spojrzeć,
to
tak to dokładnie wygląda.
Oczywiście,
my wiemy, że Jezus pokonał śmierć, że zmartwychwstał, że na
tym krzyżu nie pozostał – to prawda! Ale jednak przez pewien czas
– i to wcale nie krótki – na nim wisiał i tak naprawdę to nie
wiadomo, co Go bardziej bolało:
czy
te wszystkie doznane i przeżywane cierpienia fizyczne, czy to, o
czym Łukasz Ewangelista wspomniał w krótkim stwierdzeniu, że lud
stał i patrzył.
Niby
nic takiego – tylko
patrzył.
A
jednak zwróciło to uwagę Ewangelisty, skoro o tym wspomniał.
Musiał
zapewne mieć świadomość, jak
bardzo sam Jezus to przeżywa

te pogardliwe, tępe spojrzenia, to przyglądanie się czyjemuś
cierpieniu, umieraniu… Skąd
my to znamy, moi Drodzy?
Widać
z tego, że tłumy gapiów wokół umierającego na ulicy człowieka
to nie wynalazek naszych czasów. Właśnie na
oczach tamtych gapiów rozgrywał się dramat Jezusa.
Zanim
dokonało się Jego zwycięstwo, musiał
przez to poniżenie, zawstydzenie, wyszydzenie przejść…
Tak
to właśnie wyglądało. Po ludzku – zupełny bezsens, absurd…
Po ludzku…
Ale
jak się tak na spokojnie o
tym pomyśli
i uświadomi sobie, że On
tam, na tym krzyżu, znalazł się z miłości do mnie i że wcale
nie musiał tam się znaleźć,
a
jednak zgodził się, by Go tak potraktowano –
z
miłości do mnie,
to wszystko nabiera innego wyrazu… I to królowanie z krzyża także
nabiera innego wyrazu… Czy
w takiego Chrystusa Króla jesteś w stanie uwierzyć?
Czy
panowanie takiego Króla jesteś w stanie nad sobą uznać?
Nie
odpowiadaj od razu, zastanów się… Ja też się nad tym
zastanawiałem przez
ostatnie sześć dni, w czasie osobistych rekolekcji,
przeżywanych
w Sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej. Sześć dni w ciszy… Pokój,
kaplica, dróżki
na Kalwarii Kodeńskiej… A do tego Pismo Święte, Brewiarz,
Różaniec, pobożna książka, jakiejś notatki, przemyślenia,
refleksje… Wyłączona
komórka, wyłączony internet, brak telewizora i radia… Cisza…
I
powracające wciąż pytanie: Panie
Jezu, w jakiego Ciebie ja wierzę? Jakiego Ciebie ja niosę i głoszę
ludziom?
I
czy ja tych ludzi, do których jestem posłany, przypadkiem
nie oszukuję: czy inaczej nie żyję, niż nauczam?…
Jakiego
Ciebie niosę ludziom? W jakiego Ciebie wierzę?… Po czym ludzie
widzą, po czym Ty to widzisz, po czym ja to widzę, że jesteś
naprawdę moim Królem?
Droga
Siostro, Drogi Bracie, ja dzisiaj tymi rekolekcyjnymi refleksjami i
pytaniami chcę się podzielić z Tobą. Pomyśl w wolnej chwili i
odpowiedz tylko sobie – oraz oczywiście Jezusowi: w
jakiego Jezusa wierzysz? W takiego, jakim jest, czy w takiego,
jakiego sobie wyobrażasz?
I
co to oznacza – ale tak naprawdę – że w Niego wierzysz? I po
czym to widać – w Twojej zwykłej codzienności – że w Niego
naprawdę wierzysz i uznajesz w Nim swego Króla? Po
czym to wyraźnie widać?
Czy
przypadkiem nie oszukujesz siebie, czy nie oszukujesz tych, wśród
których żyjesz?
Czy
nie grasz przed nimi, czy nie udajesz kogoś innego, niż jesteś?…

Bardzo
szczególnie pytania te brzmią w
ostatnim dniu Roku Wiary.
Ale
trzeba je sobie stawiać częściej, nie tylko z tak wielkiej okazji.
Natomiast zakończenie Roku Wiary na pewno mobilizuje do refleksji
głębszej i szerszej.
A
chociażby do takiej, że gdyby
ludzie odważyli się dziś
szczerze
i na sto procent
uwierzyć
w
to wszystko, czego Jezus dla nich dokonał: w cały ten absurdalny,
bezsensowny, nielogiczny – w ich przekonaniu – dramat
Krzyża,
i gdyby chcieli uznać nas sobą władzę takiego właśnie
odrzuconego,
wzgardzonego i tak po ludzku przegranego
Króla,
dopiero wtedy ich życie nabrałoby
sensu,
a
świat uwolniłby się od wielu bezsensów i absurdów, którym dziś
hołduje, a które nazywa nowoczesnością i postępem. Gdyby tylko
współczesny człowiek odważył się uwierzyć…
Gdybym
tylko
ja
– odważył się uwierzyć… 

4 komentarze

  • Dziś, na zakończenie Roku Wiary przypadły mi takie oto rozważania dla VII stacji Drogi krzyżowej, które bardzo współgrają z refleksją Księdza. Te rozważanie powyższe i poniższe rozciągnę na cały dzisiejszy dzień, bo jutro będą inne…

    < VII. Chrystus Pan upada po raz drugi

    Łatwo Go było podziwiać, kiedy imponował i porywał tłumy, łatwo się było Nim zachwycać na górze Tabor. Trudniej rozpoznać Jego rysy, kiedy leży w prochu ziemi, skrwawiony, zmiażdżony ciężarem.

    Znacznie łatwiej jest rozpoznać Chrystusa w stylowe dni rekolekcyjnej modlitwy niż w wirze codziennych biegań, wtedy kiedy znajomi zniekształcają Jego oblicze, kiedy proch przyzwyczajenia rodzi rutynę i obojętność.

    Panie, naucz mnie, bym widział Ciebie ukrytego pod brzemieniem krzyża, bym umiał rozpoznać Ciebie i oddać Ci pokłon. >

    Tyś mój Król Tyś mój Pan!

  • Wierzę w Jezusa, Który Przykazanie nowe dał nam – "Miłujcie się tak, jak Ja was umiłowalem".
    Jezus z Krzyża modli się:" Ojcze, daruj im, bo nie wiedzą, co robią! " – Jak nas ukochał Bóg w Chrystusie!
    A my? …przybijali Jezusa do Krzyża… On pozwolił …Król nasz Jezus Chrystus przejmował śmierć… Kochał! Kocha!…
    Tyś mój Król, mój Pan! Bądź w moim sercu
    Józefa

  • Szczęść Boże,
    cieszę się z powrotu ks. Jacka 🙂
    i bardzo dziękuję ks. Markowi za swoiste rekolekcje i godne zastępstwo na blogu.
    Króluj nam Chryste zawsze i wszędzie.
    Kaśka

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.