Warto trudzić Nauczyciela!

W
Szczęść Boże! Moi Drodzy, dzisiejsze rozważanie idzie po linii tego wczorajszego, bo Słowo Boże ostatnich dni jakoś tak mocno rozbudza w naszych sercach nadzieję – nadzieję w moc Bożą. 
   Tej wielkiej nadziei życzę Wam wszystkim, a tak szczególnie – mojej małej Siostrzenicy Weronice w dniu jej imienin. Niech ją Pan ciągle wspomaga, aby tak pięknie rozwijała się i mądrzała, jak to jest dotychczas. I aby za kilka tygodni z radością przyjęła swoją młodszą Siostrzyczkę.
           Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wtorek
4 Tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań: 2
Sm 18,9–10.14b.24–25a.31–19,3; Mk 5,21–43
CZYTANIE
Z DRUGIEJ KSIĘGI SAMUELA:
Absalom
natknął się na sługi Dawida. Jechał na mule. Muł zapuścił się
pod konary wielkiego dębu. Absalom zaczepił głową o dąb i zawisł
między niebem a ziemią, muł natomiast dalej popędził. Dostrzegł
to pewien człowiek i zawiadomił Joaba: „Widziałem Absaloma
wiszącego na dębie”. Joab wziął do ręki trzy oszczepy i utopił
je w sercu Absaloma.
Dawid
siedział między dwiema bramami. Strażnik, który chodził po
tarasie bramy nad murem, podniósłszy oczy zauważył, że jakiś
mężczyzna biegnie samotnie. Strażnik przekazał królowi tę
wiadomość.
Właśnie
przybył Kuszyta i powiedział: „Niech się raduje pan mój, król,
dobrą nowiną. Właśnie dziś Pan wymierzył ci sprawiedliwość
uwalniając z ręki wszystkich, którzy powstali przeciw tobie”.
Król zapytał Kuszytę: „Czy dobrze z młodym Absalomem?”
Odpowiedział Kuszyta: „Niech się tak wiedzie wszystkim wrogom
mojego pana i króla, którzy przeciw tobie złośliwie powstali, jak
powiodło się temu młodzieńcowi”.
Król
zadrżał. Udał się do górnego pomieszczenia bramy i płakał.
Chodząc tak mówił: „Synu mój, Absalomie! Absalomie, synu mój,
synu mój! Obym był umarł zamiast ciebie, Absalomie, mój synu, mój
synu!”
Joabowi
zaś doniesiono: „Król płacze. Rozpacza z powodu Absaloma”. Tak
więc zwycięstwo zmieniło się w tym dniu w żałobę dla całego
ludu. Posłyszał bowiem lud w tym dniu wiadomość: „Król martwi
się z powodu swego syna”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MARKA:
Gdy
Jezus przeprawił się z powrotem w łodzi na drugi brzeg, zebrał
się wielki tłum wokół Niego, a On był jeszcze nad jeziorem.
Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair. Gdy
Go ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: „Moja córeczka
dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła”.
Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za Nim i zewsząd Go
ściskali.
A
pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele
przecierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic
jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej. Słyszała ona o
Jezusie, więc zbliżyła się z tyłu, między tłumem, i dotknęła
się Jego płaszcza. Mówiła bowiem: „Żebym się choć Jego
płaszcza dotknęła, a będę zdrowa”. Zaraz też ustał jej
krwotok i poczuła w ciele, że jest uzdrowiona z dolegliwości.
A
Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła od Niego.
Obrócił się w tłumie i zapytał: „Kto dotknął się mojego
płaszcza?” Odpowiedzieli Mu uczniowie: „Widzisz, że tłum
zewsząd Cię ściska, a pytasz: «Kto się Mnie dotknął?»” On
jednak rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła. Wtedy
kobieta przyszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z
nią stało, upadła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę. On zaś
rzekł do niej: „Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i
bądź uzdrowiona ze swej dolegliwości”.
Gdy
On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i
donieśli: „Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz
Nauczyciela?” Lecz Jezus słysząc, co mówiono, rzekł
przełożonemu synagogi: „Nie bój się, wierz tylko”. I nie
pozwolił nikomu iść z sobą z wyjątkiem Piotra, Jakuba i Jana,
brata Jakubowego.
Tak
przyszli do domu przełożonego synagogi. Wobec zamieszania, płaczu
i głośnego zawodzenia wszedł i rzekł do nich: „Czemu robicie
zgiełk i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi”. I
wyśmiewali Go.
Lecz
On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca, matkę dziecka
oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało.
Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: „Talitha kum”,
to znaczy: „Dziewczynko, mówię ci, wstań”. Dziewczynka
natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I
osłupieli wprost ze zdumienia. Przykazał im też z naciskiem, żeby
nikt o tym nie wiedział, i polecił, aby jej dano jeść.
Jak
wielka może być miłość rodzicielska! Jak wielka może być
miłość ojca do syna – nawet tego syna, który się przeciwko
ojcu zbuntował,
odwrócił, który przeciwko ojcu zbuntował
ludzi… Oto kiedy spotkała buntownika śmierć i wielu wokół
uważało, że dobrze się stało,
że wreszcie sprawiedliwość
wypełniła się na wyrodnym synu i nastał czas odprężenia, czas
ulgi, czym wszyscy – na czele z Dawidem – powinni się cieszyć i
Bogu dziękować, okazało się, że Dawid płacze i rozpacza,
nie mogąc pogodzić się ze stratą syna. Tak, tego właśnie
zbuntowanego syna, który umarł, nie pojednawszy się z nim, a
wręcz – jako jego przeciwnik, czyhający do końca na jego życie.
Pomimo tego wszystkiego, Dawid niezwykle boleśnie przeżył śmierć
Absaloma. Jak wielka może być miłość rodzicielska!
Jak
wielka może być miłość ojcowska, skoro każe Jairowi błagać
Jezusa o ratunek dla córki nawet wówczas, kiedy już przychodzą
wiadomości o jej śmierci
i kiedy już wszystko właściwie
wydaje się być rozstrzygnięte… Jair jednak ufa do końca i
pomimo wszystko prosi Jezusa, a Jezus – jak słyszymy –
podtrzymuje go w tej postawie, mówiąc: Nie
bój się, wierz tylko
.
To
zdanie wydaje się być punktem
kulminacyjnym całego dzisiejszego przekazu biblijnego, o ile nie
całego Pisma Świętego.

W obliczu tylu trudności i przeciwności, w obliczu tylu
okoliczności przeciwnych wierze i miłości, przeciwnych Bogu i Jego
zasadom – Jezus mówi do każdej i każdego z nas: Nie
bój się, wierz tylko.
Właśnie
tak, jak wierzyła owa kobieta, która
od
dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele przecierpiała od
różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło,
lecz miała się jeszcze gorzej. Słyszała ona o Jezusie, więc
zbliżyła się z tyłu, między tłumem, i dotknęła się Jego
płaszcza. Mówiła bowiem: „Żebym się choć Jego płaszcza
dotknęła, a będę zdrowa”. Zaraz też ustał jej krwotok i
poczuła w ciele, że jest uzdrowiona z dolegliwości.

Jeżeli
się tak na spokojnie przyjrzeć jej postawie, to można dojść do
wniosku, że była
to postawa zupełnie irracjonalna:

tłum zewsząd Jezusa ściska, a ona wierzy, że jak chociaż
raz dotknie się płaszcza, to coś wielkiego się dokona.

No przecież, gdyby tak miało być, to ci wszyscy ludzie,
napierający zewsząd na Jezusa, już by byli cudownie poruszeni czy
dotknięci jakąś nadzwyczajną łaską. A tymczasem – jak się
wydaje – nic takiego się stało, więc
po cóż ona jeszcze miałaby starać się Go dotknąć?

Jednak
ona nie myślała w ten sposób i – jak się okazało – na
szczęście tak nie myślała.
Bo
gdyby tak do końca myślała, to cud by się nie dokonał. A
on się jednak dokonał.

I w rodzinie Jaira też się dokonał. I w życiu Dawida Bóg
wyprowadził wielkie dobro z tych wszystkich trudności i cierpień,
jakich ten doświadczył – nawet,
jeżeli
nieraz
były
to cierpienia „na własne życzenie”,

czyli spowodowane jego własnym grzechem.
Wielka
wiara w moc Bożą jest ratunkiem na ludzkie problemy,
na
ludzkie zagubienia i na te wszystkie sytuacje, w których człowiek
staje bezradny w obliczu przeróżnych trudności i przeciwności.
Wiara w moc Bożą jest również pomocą
i ratunkiem dla wszystkich rodziców, którzy cierpią z powodu
swoich dzieci:
czy
to z powodu ich chorób i trudności, czy z powodu ich niewłaściwej
postawy, ich grzechów czy buntów. Wszystkim im dzisiaj Jezus mówi:
Nie bój
się, wierz tylko
.
Owo
„tylko”
może być trochę mylące,
bo
może
się wydawać, że chodzi tu o
taką wiarę pasywną,
wyczekującą, taką wiarę „z założonymi rękami”, a tymczasem
chodzi
o coś dokładnie przeciwnego: o
wiarę aktywną, pracowitą, śmiałą i odważną,

która będzie kazała wbrew powszechnej opinii otoczenia, a wręcz –
aż strach to powiedzieć – wbrew
zdrowemu rozsądkowi i ludzkiej logice

pchać się do Jezusa, łapać się skraju Jego szaty i wołać:
Jezu, ratuj!
I
nawet jeżeli wszyscy wokół będą mówili: To nie ma sensu, twój
syn jest już przegrany, twoja córka już się całkiem „stoczyła”,
a twoje problemy są nie do rozwiązania, więc czemu
jeszcze trudzisz Nauczyciela?

– pomimo tego wszystkiego tym bardziej trzeba Go trudzić, wzywać
na pomoc i do Niego się uciekać. A On zawsze, w każdej takiej
sytuacji powie: Nie
bój się, wierz tylko!

15 komentarzy

  • Dziękuję za komentarz Księże Jacku. Dziękuję Jezusowi za słowa " Nie bój się, wierz tylko! ", bo dziś te słowa Jezus powiedział do mnie.

    • Szczęść Boże! Droga Anno! Też Dziękuję Jezusowi za słowa " Nie bój się, wierz tylko! " – szczególnie na tą chwilę – bo tylko w taki sposób mógła odpowiedzieć na pytanie bliskiego człowieka…

      Pozdrawiam serdecznie
      z modlitwą
      Józefa

  • "Jezu Chryste, który przez swoich pomocników-ludzi rozsiewasz ziarno słowa Bożego, rodzące zbawczą wiarę. Prosimy Cię o postawę słuchania i rozważania Twojej nauki. Naucz nas odnosić ją zawsze do siebie, a nie tylko do innych ludzi. Spraw, Panie, aby Twoje słowo rzucone w nasze serca nie dzieliło losu ziarna posianego przy drodze, które wydziobały ptaki, ani losu tego, które upadło na skalisty grunt, ani też tego, które padło między ciernie. Niech słowo Twoje, Zbawicielu, zawsze trafia na właściwy grunt, aby wyrosło i przynosiło obfity plon. Amen."

    http://www.teologia.pl/m_k/prz-02.htm

    Dasiek

  • Szczęść Boże!
    Przyłaczam się do życzeń dla Weroniki z okazji imienin ! 🙂
    Dla Weroniki
    – Anioł przyniósł Ci przepiękne piosenki, przez którzy jaśnieje radość.
    Zadziwiający kwiaty nieba śpiewa Tobie czule, radosnie, pięknie.
    A Aniołki uśmiechnęli do Ciebie życzliwie…
    Niech Światło Radości Jezusa płyne do Ciebie nieskończenie. 🙂

    Pozdrawiam serdecznie 🙂
    z modlitwą
    Józefa

  • Pan pragnie, czeka na nasze "dotknienie" do Jego płaszcza, żeby mogli stać uzdrowiony…
    Pan czeka na nas, żeby trudzili Go, bo On Zbawicielem…
    Pan czeka na spotkanie, żeby wierzyli w Boga i mogli żyć dla Boga…

    Pozdrawiam gorąco
    Z Panem Bogiem
    Józefa

  • Dziękuje Daśkowi za namiar na ciekawą stronę. Nie znałem jej wcześniej. A Józefie za życzenia – w imieniu małej Weroniki. Wszystkim zaś dziękuję za wypowiedzi. Ks. Jacek

  • "Jezu Chryste, Panie żyjący wśród nas. Ty wskrzesisz nas z martwych. Spraw, abyśmy pamiętali o naszym powołaniu do zmartwychwstania i do życia wiecznego. Broń nas przed takim stylem życia, w którym wszystko oprócz Ciebie wydaje się ważne. Pozwól nam pamiętać, że pieniądz, majątek, używanie i przyjemność nie zapewnią nam życia wiecznego. Pomóż nam nie zapominać, że w chwili śmierci będziemy musieli porzucić absolutnie wszystko. Pomóż mi, Zbawicielu, tak żyć, abyś Ty sam był dla mnie Kimś najważniejszym, abym tylko w Tobie pokładał nadzieję, a nie w bogactwie, nie w wygodnym życiu, nie w przyjemnościach ani nie w sławie, władzy czy własnych uzdolnieniach.

    Wzmocnij moje przekonanie, Jezu, że tylko Ty jesteś naszym jedynym Zbawicielem, że tylko Ty zapewniasz nam trwałe szczęście, że nie dadzą go nam przemijające rzeczy stworzone. Chcę tylko w Tobie, Panie, pokładać całą moją nadzieję i w Tobie widzieć Źródło szczęścia, Wybawiciela z grzechów, cierpienia i śmierci. Ufam Tobie, boś Ty wierny, wszechmocny i miłosierny. Dasz mi grzechów odpuszczenie, łaskę i wieczne zbawienie. Amen."

    Dasiek

  • "Nieskończenie dobry Ojcze! Nieraz nam się wydaje, że Twoja wola i Twoje przykazania krępują nas, że stoją nam na przeszkodzie do wielkości i do szczęścia. Pomóż nam zrozumieć, że pragniesz tylko naszego dobra, że dałeś nam swoje przykazania po to, abyśmy doszli do prawdziwej wielkości. Daj nam głębokie przekonanie, że Twój nakaz ofiarnej służby jest jedynym drogowskazem, który wskazuje drogę do szczęścia bez końca. Pozwól nam zrozumieć, Boże, że nic na świecie nie może nas w pełni uszczęśliwić: ani sława, ani podziw, ani władza, ani zaszczyty, ani nawet ludzka miłość. Oświeć nas, abyśmy zrozumieli, że nie nasyci naszego pragnienia szczęścia ani zagarnianie dóbr materialnych, ani gonitwa za przyjemnościami i wygodnym życiem. Daj nam jak najwcześniej zrozumieć, że niespokojne będzie nasze serce, dopóki nie spocznie w Tobie. Spraw, Panie, byśmy pojęli, że odchodzenie od Twoich przykazań nie tylko nie zapewni nam szczęścia, lecz przyniesie rozgoryczenie, niepokój i przygnębienie. Daj nam zrozumieć, że odchodzenie od Twojego przykazania miłości i ofiarnej służby czyni nas niewolnikami naszych egoistycznych pragnień, pożądliwości, grzechu i szatana. Boże, przekonaj nas bez reszty, że wszystko, czego od nas wymagasz, wypływa z Twojej miłości i mądrości i ma na celu uszczęśliwienie nas na zawsze. Amen."

    Józefa

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.