Kiedy Bóg jest taki odległy…

K
Szczęść Boże! Moi Drodzy, przez jakiś czas zablokowana była możliwość wejścia w „Napisz do mnie” i przesłania mi prywatnej wiadomości. Jednak po interwencji Moderatora blogu, Krzysia Fabisiaka – któremu za to bardzo dziękuję – już wszystko działa. Gdyby jednak takie trudności w przyszłości się zdarzały, piszcie o tym na forum, a będziemy zaradzać. Jeżeli komuś łatwiej będzie skontaktować się ze mną tą drogą, to zamieszczam mój adres mailowy: gaudiumetspes3@wp.pl 
     A teraz zapraszam do refleksji nad Bożym Słowem…
              Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Sobota
3 tygodnia Wielkanocy,
do
czytań: Dz 9,31–42; J 6,55.60–69
CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Kościół
cieszył się pokojem w całej Judei, Galilei i Samarii. Rozwijał
się i żył bogobojnie, i napełniał się pociechą Ducha Świętego.
Kiedy
Piotr odwiedzał wszystkich, przyszedł też do świętych, którzy
mieszkali w Liddzie. Znalazł tam pewnego człowieka imieniem Eneasz,
który był sparaliżowany i od ośmiu lat leżał w łóżku. Piotr
powiedział do niego: „Eneaszu, Jezus Chrystus cię uzdrawia, wstań
i zaściel swoje łóżko!” I natychmiast wstał. Widzieli go
wszyscy mieszkańcy Liddy i Saronu i nawrócili się do Pana.
Mieszkała
też w Jafie pewna uczennica imieniem Tabita, co znaczy Gazela.
Czyniła ona dużo dobrego i dawała hojne jałmużny. Wtedy właśnie
zachorowała i umarła. Obmyto ją i położono w izbie na piętrze.
Lidda leżała blisko Jafy; gdy więc uczniowie dowiedzieli się, że
jest tam Piotr, wysłali do niego dwóch posłańców z prośbą:
„Przyjdź do nas bez zwłoki”.
Piotr
poszedł z nimi, a gdy przyszedł, zaprowadzili go do izby na górze.
Otoczyły go wszystkie wdowy i pokazywały mu ze łzami w oczach
chitony i okrycia, które zrobiła im Dorkas za swego życia. Po
usunięciu wszystkich Piotr upadł na kolana i modlił się. Potem
zwrócił się do ciała i rzekł: „Tabito, wstań!” A ona
otwarła oczy i zobaczywszy Piotra, usiadła. Piotr podał jej rękę
i podniósł ją. Zawołał świętych i wdowy i ujrzeli ją żywą.
Wieść o tym rozeszła się po całej Jafie i wielu uwierzyło w
Pana.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
W
synagodze w Kafarnaum Jezus powiedział: „Ciało moje jest
prawdziwym pokarmem, a krew moja jest prawdziwym napojem”. Wielu
spośród Jego uczniów, którzy to usłyszeli, mówiło: „Trudna
jest ta mowa. Któż jej może słuchać?”
Jezus
jednak świadom tego, że uczniowie Jego na to szemrali, rzekł do
nich: „To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna Człowieczego, jak będzie
wstępował tam, gdzie był przedtem? Duch daje życie; ciało na nic
się nie przyda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i
życiem. Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą”.
Jezus
bowiem od początku wiedział, którzy to są, co nie wierzą, i kto
miał Go wydać. Rzekł więc: „Oto dlaczego wam powiedziałem:
Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli mu to nie zostało dane
przez Ojca”. Odtąd wielu uczniów Jego się wycofało i już z Nim
nie chodziło.
Rzekł
więc Jezus do Dwunastu: „Czyż i wy chcecie odejść?”
Odpowiedział Mu Szymon Piotr: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty
masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty
jesteś Świętym Boga”.
Zapewne
niewiele więcej od wszystkich uczniów rozumieli słowa Jezusa sami
Apostołowie. Kiedy więc Jezus zapytał: Czyż
i wy chcecie odejść?,

przypuszczalnie
różne myśli krążyły im po głowie. Bo raczej trudno im było
zrozumieć, o
co tak naprawdę chodzi ich Mistrzowi.

Gdy
jednak wspomniane pytanie padło, nie mieli raczej czasu, żeby
obmyśleć odpowiedź, bo Szymon Piotr – jak to on – wyprzedził
wszystkich swoim stwierdzeniem: Panie,
do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy
uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga.
Trzeba
przyznać, że to naprawdę przepiękne słowa, znamionujące jakieś
ogromne
zaufanie do Jezusa.
Nawet,
jeżeli człowiek nie rozumie zbyt wiele z tego, co słyszy, czy co
się w jego życiu dzieje, to jednak idzie
do Jezusa, przekonany, że Jezus to wie

– i to On sam już dalej poprowadzi… Tak bowiem
czasami
w życiu człowieka bywa, iż niewiele
rozumie z zaistniałych w jego życiu wydarzeń czy sytuacji.

Zwykle wtedy wydaje się mu, że Bóg jest gdzieś daleko, że go nie
słyszy, że go
zostawił…
Zupełnie
inaczej rzecz się ma w sytuacji, o jakiej mowa w pierwszym czytaniu.
Oto tam bowiem działanie
łaski Bożej było bardzo wyraźne, bardzo widoczne,

Jezus poprzez Piotra dokonywał niezwykłych znaków: uzdrawiał,
wskrzeszał… Wtedy zapewne łatwiej
było w Niego uwierzyć

i wielu uwierzyło, jak słyszeliśmy w zakończeniu pierwszego
czytania. W takiej sytuacji było łatwiej…
Ale
w takiej, o jakiej mówi nam Ewangelia, kiedy to Jezus
naucza bardzo trudnych rzeczy

i przyjęcia takich właśnie trudnych i niezrozumiałych nauk domaga
się od swoich uczniów, wtedy zostać
przy Nim i dalej wierzyć w Niego było o wiele trudniej.
I
dlatego niestety – jak słyszeliśmy –
wielu tej próby nie
przeszło pomyślnie i od Jezusa odeszło.
Co
ciekawe – zwróćmy na to uwagę! – Jezus nikogo
z nich nie zatrzymywał,

nie łagodził swojej wypowiedzi, niczego nie wyjaśniał, nie
prostował, nie przepraszał za zaistniałe zamieszanie… On po
prostu patrzył,
jak odchodzą, pozwolił im odejść,

a tylko swoich najbliższych, Apostołów,
zapytał, czy i oni też odejdą.

I gdyby powiedzieli, że tak, to z pewnością i im także pozwoliłby
odejść… Dlaczego
tak zrobił? Dlaczego na to pozwolił?
Dlaczego
nie zabiegał o to, by ich wszystkich zatrzymać? Spróbujmy w wolnej
chwili zastanowić się nad tym…
Piotr
i Apostołowie jednak zostali, wypowiadając z głębi serca płynące
przekonanie: Panie,
do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy
uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga.
Moi
Drodzy, w naszym życiu nieraz na pewno miały miejsce takie
wydarzenia, które wprost przypominały te, opisane w pierwszym
czytaniu. Może nie byliśmy świadkami wskrzeszenia albo
spektakularnego uzdrowienia, ale rozwiązujące
się na naszych oczach trudne sytuacje, rozwiązujące się takie czy
inne problemy,

jakaś wielka dobroć i życzliwość, okazywana nam przez ludzi –
to są wszystko znaki
nadzwyczajnego działania Boga,
z
którego to
działania zresztą
dobrze zdajemy sobie sprawę, które zauważamy i za które potrafimy
Bogu podziękować. Wtedy bowiem łatwiej
jest nam zwrócić się do Boga w modlitwie, łatwiej w Niego
wierzyć.
Kiedy
jednak przychodzą takie sytuacje, jak ta,
opisana
w Ewangelii, kiedy nie
za wiele rozumiemy z tego, co się w naszym życiu dzieje,

kiedy Bóg wydaje się taki
odległy i taki nieobecny,

kiedy nie
potrafimy odczytać sensu i celu dokonujących się w naszym życiu
wydarzeń,

kiedy
nie
rozumiemy, co do nas mówi,

albo w ogóle nie
słyszymy, że do nas mówi,

wtedy właśnie
najpełniej sprawdza się nasza wiara.
Bo
Jezus w każdej z tych sytuacji wydaje się być bardzo
blisko nas, tylko trzeba w to uwierzyć
i
właśnie wtedy przy Nim wytrwać. Nie uciekać do własnych
rozwiązań, nie kombinować po swojemu, ale właśnie wtedy –
nawet z poczuciem swojej bezradności – przyjść
do Jezusa, klęknąć przed Nim

i z głębi zdezorientowanego, a może wręcz zbolałego serca
powiedzieć: Panie,
do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy
uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga… 

11 komentarzy

  • Niekiedy myślę, że szkoda iż Bóg obdarzył człowieka, aż taką wolnością, że pozwala mu odejść od siebie, że pozwala na zło, by człowiek czynił na świecie i z Jego dziełem. Niezmierzona jest Jego Mądrość i Jego Opatrzność. Panie nie dopuść, byśmy i my odeszli…Ty masz Słowa życia wiecznego, a my chcemy żyć wiecznie, z Tobą Trójjedyny, Wieczny Boże.

    • No…no… krytyka s a m e g o Boga…. I jakby brak logiki, bo skoro "dopuścił" [gdyż tak chciał, wolno Mu było], to jak można Go prosić – "nie dopuść"… Miły Księże Jacku, tu przez próbę zgubnego myślenia "waniajet" herezją…

      A na blogu te niewyraźne i ogłupiające "kapisze", do których potrzeba niekiedy szkła powiększającego. Ale – dziej się wola Twoja, Gospodarzu Bloga…

    • Drogi mój anonimowy adwersarzu, informuję Cię, że w pierwszym zdaniu wypowiedziałam swoje ludzkie wątpliwości, które nieraz miewam.
      W drugim zdaniu stwierdzam, że Boże Mądrość i Opatrzność jest niezmierzona ( nie zgłębiona, nie pojęta), którą uznaję.
      W trzecim zaś kieruję do Chrystusa, naszego Pana prośbę, byśmy my, a więc ja i Ty , drogi czytelniku nie odeszli od Boga, ale karmiąc się Jego Słowem doszli do życia wiecznego.
      Ps. Na tym wyjaśnieniu kończę swoją wypowiedź w tym temacie.

    • Anonimowy

      Pan Bóg widzi i wie wszystko !
      Bóg dostrzega nasz zamiar z daleka !

      …"Nie mówcie więcej słów pełnych pychy,
      z ust waszych niech nie wychodzą słowa wyniosłe,
      bo Pan jest Bogiem wszechwiedzącym:
      On waży uczynki. " (1 Sm 2, 3)

      z modlitwą
      Józefa

    • Dziękuję Ci, Panie, za wszystkie Twoje Dary !…
      za Twoją Miłość, za dar życia…
      nie możemy zrozumieć nieskończoną głębię Twego Miłosierdzia…
      Tylko Ty tak umiłował każdego z nas, tylko Ty masz siłę, żeby nas wyrwać z ciemności, z niewoli drzechów, tylko Ty jesteś Królem .

      …Podziękować chce Tobie za jeszcze jeden dzień, który Ty podarował mi dzisiaj…
      Dziękuję Ci, Panie !
      Kocham Cię, Panie !

      Józefa

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.