Komu dziękować za dobro?…

K
Szczęść Boże! Moi Drodzy, dziękuję dziś Bogu za wspaniałe doświadczenie wczorajszego wprowadzenia Relikwii Jana Pawła II do świątyni parafialnej w Tłuszczu. Po trzech Mszach Świętych miałem możliwość podawania ich do ucałowania wiernym. Z jak ogromnym przeżyciem to czynili! Oby te przeżycia przełożyły się na konkret chrześcijańskiej postawy – na wzór Świętego Papieża!
      Życzę Wszystkim błogosławionego dnia!
             Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Poniedziałek
5 Tygodnia wielkanocnego,
do
czytań: Dz 14,5–18; J 14,21–26
CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Gdy
Paweł i Barnaba dowiedzieli się w Ikonium, że poganie i Żydzi
wraz ze swymi władzami zamierzają ich znieważyć i ukamienować,
uciekli do miast Likaonii: do Listry i Derbe oraz w ich okolice, i
tam głosili Ewangelię.
W
Listrze mieszkał pewien człowiek o bezwładnych nogach, kaleka od
urodzenia, który nigdy nie chodził. Słuchał on przemówienia
Pawła; ten spojrzał na niego uważnie i widząc, że ma wiarę
potrzebną do uzdrowienia, zawołał głośno: „Stań prosto na
nogach!” A on zerwał się i zaczął chodzić.
Na
widok tego, co uczynił Paweł, tłumy zaczęły wołać po
likaońsku: „Bogowie przybrali postać ludzi i zstąpili do nas!”
Barnabę nazywali Zeusem, a Pawła Hermesem, gdyż głównie on
przemawiał. A kapłan Zeusa, który miał świątynię przed
miastem, przywiódł przed bramę woły i przyniósł wieńce i
chciał razem z tłumem złożyć ofiarę.
Na
wieść o tym apostołowie Barnaba i Paweł rozdarli swe szaty i
rzucili się w tłum, krzycząc: „Ludzie, dlaczego to robicie! My
także jesteśmy ludźmi, podobnie jak wy podlegamy cierpieniom.
Nauczamy was, abyście odwrócili się od tych marności do Boga
żywego, który stworzył niebo i ziemię, i morze, i wszystko, co w
nich się znajduje. Pozwolił On w dawnych czasach, że każdy naród
chodził własnymi drogami, ale nie przestawał dawać o sobie
świadectwa czyniąc dobrze. Zsyłał wam deszcz z nieba i urodzajne
lata, karmił was i radością napełniał wasze serca”.
Tymi
słowami ledwie powstrzymali tłumy od złożenia im ofiary.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Kto ma przykazania moje i
zachowuje je, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie
umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i
objawię mu siebie”. Rzekł do Niego Juda, ale nie Iskariota:
„Panie, cóż się stało, że nam się masz objawić, a nie
światu?”
W
odpowiedzi rzekł do niego Jezus: „Jeśli mnie kto miłuje, będzie
zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do
niego, i będziemy w nim przebywać. Kto Mnie nie miłuje, ten nie
zachowuje słów moich. A nauka, którą słyszycie, nie jest moja,
ale Tego, który Mnie posłał, Ojca.
To
wam powiedziałem przebywając wśród was. A Pocieszyciel, Duch
Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego
nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem”.
Jakże
łatwo byłoby Apostołom zyskać poklask i powszechne uznanie
u tych, wobec których dokonywali niezwykłych znaków. Słyszeliśmy
dzisiaj, że przez mieszkańców Listry już zostali uznani za bogów,
którzy przyjęli ludzką postać – i niewiele brakowało, aby
złożono im ofiarę.
Słyszeliśmy, z jakim zapałem i mocą
Apostołowie odwiedli od tego zamiaru zachwycony ich działaniami
tłum.
A
przecież nawet gdyby pominąć owo złożenie im ofiary, bo to
rzeczywiście pewna przesada, ale gdyby zgodzić się na to, że
odebraliby od zgromadzonego tłumu wyrazy wdzięczności,
jakiegoś szczególnego uszanowania, czy to byłoby czymś złym
lub niestosownym?
Przecież
naprawdę spełniali posługę apostolską, to przez ich ręce
nieszczęśnik o bezwładnych nogach na własnych nogach stanął
– czyż naprawdę tego wszystkiego można nie zauważyć, pominąć
to jakkolwiek? Mówiąc jeszcze inaczej: cóż by się strasznego
stało, gdyby Apostołowie troszkę tej chwały tak sobie
„uszczknęli”?
Przecież Bogu i tak wystarczy ludzkich
uwielbień, a ostatecznie to i bez nich by się obył…
A
jednak, jak słyszeliśmy, Paweł i Barnaba nie zgodzili się na to.
Dlatego bardzo zdecydowanie zawołali: Ludzie,
dlaczego to robicie! My także jesteśmy ludźmi, podobnie jak wy
podlegamy cierpieniom. Nauczamy was, abyście odwrócili się od tych
marności do Boga żywego, który stworzył niebo i ziemię, i morze,
i wszystko, co w nich się znajduje.

Można
chyba stwierdzić, że wzór do takiej jednoznacznej postawy i do
zdecydowanego
wskazania na zasługi Boże, nie własne,

znaleźli w słowach samego Jezusa, który dzisiaj w Ewangelii mówi:
Jeśli
mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój
umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy w nim przebywać.
Kto Mnie nie miłuje, ten nie zachowuje słów moich. A nauka, którą
słyszycie, nie jest moja, ale Tego, który Mnie posłał, Ojca.
Zobaczmy,
jeżeli nawet Boży Syn, będąc Bogiem, wskazuje na Ojca, od którego
pochodzi Jego nauka, to
jakim prawem człowiek miałby sobie przypisywać zasługi, które
nie są jego?
A
przecież wiemy – z życiowego doświadczenia własnego i innych –
że przychodzi
nam
to
bardzo
łatwo.

Zarówno duchownym, jak i świeckim. Gratulujemy sobie nawzajem
dobra, dziękujemy za takie lub inne czyjeś dokonania. I bardzo
dobrze, że
to czynimy – jeżeli czynimy to ze
szczerego i wdzięcznego serca
.
Czy
jednak zawsze pamiętamy, aby w
pierwszym rzędzie podziękować Bogu i to Jemu oddać należną
chwałę?
Przecież
wszystko,
co dobre w nas, jest z Niego.

Dlaczego zatem tak często ludzie sobie przypisują wszelkie zasługi
i wszelkie dobro, a Boga pomijają?
Pamiętajmy
o słowach Świętego Papieża Jana XXIII, że człowiek
największy jest wtedy, gdy klęczy przed Bogiem.
Tak,
Kochani, człowiek wtedy
jest prawdziwie wielki, kiedy się przed Bogiem uniża.

I tym więcej dobrego w swoim życiu dokona i innym ofiaruje, im
bardziej będzie miał
świadomość, że to Bóg przez niego działa,

a on sam, człowiek, cokolwiek
dobrego zrobi, to tylko z Bożego natchnienia.
Dlatego
warto zadbać o to, aby wszystkie podziękowania, gratulacje, wyrazy
uznania i szacunku – zawsze od
razu „przekierowywać” do właściwego Adresata… 

19 komentarzy

  • … Nie skupiajmy się w pierwszym rzędzie i od razu i z całą siłą na pojęciu przykazań, które – niestety – kojarzą się nam negatywnie, bo w pojęciu ludzkim redukujemy je do sfery nakazów i zakazów. Warto zastanowić się nad tym, z czego one wypływają, co one chcą ukazać, do czego zachęcić, jaka jest ich perspektywa. Wiele pytań, w których nie ma roztrząsania ile przykazań, kiedy są przestrzegane, a kiedy łamane. Tam gdzie Pan Jezus mówi o przykazaniach i ich zachowaniou zawsze pojawia się jak refren pojęcie miłości. Dziś do nas kieruje następujące słowa : kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje.
    Po pierwsze nie jakiekolwiek przykazania, ale Boże. Po drugie idzie o ich wypełnianie, o próbę życia nimi na co dzień, o wcielenie w życie pewnego stylu. Po trzecie owo posiadanie i zachowanie jest wyrazem miłości do Pana. Tak, przykazania są darem Boga i są konkretem miłości człowieka względem Pana Jezusa. Właśnie tak patrzymy w pierwszej refleksji na przykazania.
    Miłość ma to do siebie, że się rozprzestrzenia. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie. Kochasz, jesteś kochany , uczysz miłości innych, Miłość to objawienie siebie samego drugiemu. Bóg który jest miłością objawił siebie samego całkowicie i bezgranicznie w Jezusie Chrystusie. Miłość sprawia, że przebywamy razem, że serce i dom miłującego stoi otworem , że umiłowany chce wejść w nasze progi i pragnie przebywać pod naszą strzechą. Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go,i przyjdziemy do niego i będziemy u niego przebywać.
    Miłość nie jest samowolą ani nie zagarnia dla siebie. Bóg dał nam przykazania, nam, których do końca umiłował, za których wydał Syna swego Jednorodzonego. Te przykazania stają się drogowskazami na drodze, bo przecież nie da się na oslep czy po omacku dojśc do celu. Tak więc w patrzeniu na przykazania skupmy się przede wszystkim na celu, a nie na środkach. One sa środkiem, a nie celem samym w sobie.
    Kto jest zdolny niech pojmuje. Tu nie trzeba mędrkować, a słuchać uważnie. Dekalog to dziesięć słów wypowiedzianych przez Boga. Kto Go miłuje ten słucha i zachowuje Boże słowa. Tak więc przykazania mają być wysłuchane. Niech głębia ich treści dotrze do nas. Przejdźmy ponad powłoką słów i idxmy do sedna przekazu. Do tego wszystkiego jest pomoc z wysoka, Pocieszyciel, bez którego nic nie zrozumiemy. Pan Jezus wyraźnie mówi ; A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko , co Ja wam powiedziałem. Bo uczymy się pilnie, a nie wszystko pamiętamy. Bo staramy się codziennie, a są też gorsze dni. Bo wierzymy Miłości, a czasami wydaje się ona być taka trudna i wymagająca, przekraczająca nasze możliwości …

  • " Nie skupiajmy się w pierwszym rzędzie i od razu i z całą siłą na pojęciu przykazań, które – niestety – kojarzą się nam negatywnie, bo w pojęciu ludzkim redukujemy je do sfery nakazów i zakazów" – Aniu, to, że ludzie mogą traktować przykazania jako cos negatywnego, to chyba przede wszystkim wynik złej woli. Nie ma w nich nic, co mogłoby być złe dla ludzkiego życia dlatego człowiek dobrej woli powinien traktować je jako drogowskaz pięknego życia, a nie jako regulamin kolonii karnej :).

    • To prawda, natomiast Anna ma rację w tym, że powinniśmy docierać do najgłębszych motywów i celów każdego z przykazań, a nie tylko do owej – poniekąd zewnętrznej – powłoki "nakazowo – zakazowej". A tak bardzo często przykazania są pojmowane – i to może nie zawsze ze złej woli, a ze zbyt potocznego ich pojmowania… Ks. Jacek

    • Zgadzam się w całej rozciągłosci tematu z Anią :). Zwróciłem tylko uwagę na owo "negatywne" skojarzenie 10 przykazań i skąd się ono bierze :). Dlaczego użyłem przeciwwagi dobra i zła wola? Dlatego, że ludzie podchodzą do róznych rzeczy z nastawieniem a priori pozytywnym lub negatywnym. Również do 10 przykazań.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.