Jak chrześcijanin powinien się kłócić?…

J
Szczęść Boże! Moi Drodzy, wczorajszy występ naszych Dzieciaków na wieczornym spotkaniu – w ramach obchodów Święta Patrona Szkoły, Jana Pawła II – wypadł imponująco! Nie po raz pierwszy zresztą. Dzieci te są bardzo zdolne i bardzo ambitne, a do tego jeszcze wspaniale przygotowane do śpiewów i recytacji przez dwie Nauczycielki naszej Szkoły: Panią Grażynę Rudzińską i Panią Beatę Mariańską. Trudno się było wczoraj nie wzruszyć, a owacjom nie było końca.
     Gratuluję Drogim Paniom i naszej Młodzieży, że im się „chce chcieć”! Zamiast narzekać na złe czasy i trudną Młodzież, oni w praktyce realizują liczne wezwania Jana Pawła II, właśnie do Młodzieży kierowane – wezwania do osiągania szczytów doskonałości, wielkości, świętości! Dziękuję – w imieniu wszystkich Uczestników – za duchową ucztę! 
    A przy okazji nadmienię, że Dzieci nasze nagrały płytę z piosenkami o Patronie, a w planach jest płyta z kolędami. I też zapewne będzie to arcydzieło, bo pamiętam jeszcze naszą szkolną Wigilię i tamto kolędowanie. Coś wspaniałego! Naprawdę, cieszyć się można i trzeba z tego, że są ludzie, którzy tak wysoko mierzą. Cieszyć się – i naśladować!
     A zmieniając trochę temat, chciałbym prosić – tak trochę w nawiązaniu do dzisiejszego rozważania, zasygnalizowanego już w tytule – abyśmy nawet nie zgadzając się z Przedmówcą, nie zarzucali mu od razu złych intencji czy chęci okłamania. Chodzi mi o wczorajszą wymianę zdań między Maciejem a Anonimem, w której Maciej stwierdził, że szkoła nasza nie miała imienia, a Anonim w dość ostrym tonie stwierdził, że było inaczej. W sumie, jak się okazało, obaj mieli rację, zależało bowiem, o jakich latach mowa. Maciej zresztą wyjaśnił wszystko i na pewno nie miał złych intencji. Czy zatem należało tak ostro reagować na pomyłkę? Wszak obaj Rozmówcy – jak wynika z treści wpisów – są absolwentami naszej Szkoły, tylko w innym czasie, dlatego ich relacje są wiarygodne. 
    Proszę zatem o utrzymanie – na ile to możliwe – życzliwego tonu naszych dyskusji, nawet jeżeli się z kimś nie zgadzamy. A jest to prośba wynikająca także z wcześniejszych innych naszych dyskusji…
     Dobrego dnia!
              Gaudium et spes!  Ks. Jacek 

Środa 5
tygodnia Wielkanocy,
do
czytań: Dz 15,1–6; J 15,1–8
CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
W
Antiochii niektórzy przybysze z Judei nauczali braci: „Jeżeli się
nie poddacie obrzezaniu według zwyczaju Mojżeszowego, nie możecie
być zbawieni”.
Kiedy
doszło do niemałych sporów i zatargów między nimi a Pawłem i
Barnabą, postanowiono, że Paweł i Barnaba, i jeszcze kilku spośród
nich udadzą się w sprawie tego sporu do Jerozolimy, do apostołów
i starszych. Wysłani przez Kościół szli przez Fenicję i Samarię,
sprawiając wielką radość braciom opowiadaniem o nawróceniu
pogan.
Kiedy
przybyli do Jerozolimy, zostali przyjęci przez Kościół, apostołów
i starszych. Opowiedzieli też, jak wielkich rzeczy Bóg przez nich
dokonał. Lecz niektórzy nawróceni ze stronnictwa faryzeuszów
oświadczyli: „Trzeba ich obrzezać i zobowiązać do
przestrzegania Prawa Mojżeszowego”. Zebrali się więc apostołowie
i starsi, aby rozpatrzyć tę sprawę.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
JANA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Ja jestem prawdziwym krzewem
winnym, a Ojciec mój jest tym, który uprawia. Każdą latorośl,
która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi
owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście
czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Trwajcie we
Mnie, a Ja w was trwać będę.
Podobnie
jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie, o ile nie
trwa w winnym krzewie, tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie
będziecie.
Ja
jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w
nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie
uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna
latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie.
Jeżeli
we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o
cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna
chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi
uczniami”.
Czy
dla dobra Kościoła można się spierać? Czy wiara może się
kształtować i wzrastać w ogniu sporów i ostrych dyskusji?
Czy
nie utrwaliło się w naszej świadomości takie przekonanie, że
ludzie wierzący, uczniowie Chrystusa, ludzie pobożni – muszą
być zawsze we wszystkim zgodni,
muszą się do siebie czule
uśmiechać i zawsze mówić jednym głosem? A jeżeli dojdzie do
sporów, niezgody, różnicy zdań – czy to od razu musi
oznaczać zło, grzech?…
Pytając
jeszcze inaczej: czy człowiek wierzący ma prawo się pokłócić?
A do tego jeszcze – z drugim wierzącym?
Czy wtedy obaj mogą
się uważać za wierzących?
W
sumie, to pytania takie są już chyba nieco spóźnione, bo
ludzie i tak, i tak się kłócą – i to wierzący! –
więc
czy warto wchodzić jakoś głębiej w te sprawy i zastanawiać się
nad nimi?
Z
pewnością warto, bo przecież kłótnia kłótni nierówna i nie
każdy spór oznacza to samo,
bo i nie każdy tak samo się
odbywa. Wszak można kłócić się z nienawiścią i po to, aby
drugiemu zaszkodzić,
aby drugiego umniejszyć, „sprowadzić do
parteru”, albo wręcz „wdeptać w błoto”. A można spierać
się o to, aby wspólnie znaleźć najlepsze rozwiązanie

jakiegoś problemu i wyjście z zawiłej sytuacji.
I
oto dzisiaj właśnie, w pierwszym czytaniu, mamy przykład takiego
właśnie sporu. Rzecz dotyczy sprawy niebagatelnej – jak na
ówczesne realia – chodziło bowiem o rozstrzygnięcie kwestii, czy
osoby, które nie były wyznawcami judaizmu, a chcą stać się
chrześcijanami, mogą od razu przyjąć
Chrzest i stać
się nimi,
czy też muszą poddać się obrzezaniu, a więc
przejść niejako dłuższą drogę, stając się najpierw
wyznawcami judaizmu, a dopiero jako tacy – chrześcijanami.
Dzisiaj
nie słyszymy, jakie rozwiązanie tego sporu ustalono, bo stało się
na tak zwanym Soborze Jerozolimskim, o czym usłyszymy jutro –
chociaż zapewne i tak już wiemy, co tam postanowiono. Natomiast
dzisiaj uwaga nasza kieruje się na niemałych sporach i zatargach
– jak się wyraził Autor Dziejów Apostolskich. I może warto
zwrócić uwagę, że pomimo iż zatargi te były niemałe, to jednak
nie powodowały wzajemnej nienawiści, wrogości, czy
wzajemnego „skakania sobie do oczu”. Po prostu, postanowiono, że
Paweł i Barnaba udadzą się w tej sprawie do Jerozolimy i
wspólnie z innymi Apostołami problem ten rozstrzygną.
Kochani,
czyż to nie jest proste i łatwe do osiągnięcia? Okazało się, że
spór może doprowadzić do wspaniałej konkluzji i jeszcze
bardziej zacieśnić więzi miłości,
łączące ludzi pomiędzy
sobą. Będzie to jednak możliwe wówczas, gdy wszyscy będą mieli
na uwadze prawdziwe dobro, a jedynie będą poszukiwali
najlepszych sposobów jego osiągnięcia. A to z kolei będzie
możliwe wówczas, gdy wszyscy będą złączeni z Chrystusem,
niczym gałązki oliwne z winnym krzewem
– jak to sam Chrystus
stwierdził w dzisiejszej Ewangelii.
Jeżeli
ludzi łączy prawdziwa wiara w Chrystusa, jeżeli uważają
Go za swego Pana i Zbawiciela, jeżeli jest On ich jedynym i
najwyższym celem, to nawet spory i nieporozumienia nie będą
powodem do jakichkolwiek rozłamów.
A jeżeli dzisiaj widzimy,
że jest inaczej – że nasze kłótnie i spory bardzo często
dzielą na wiele lat nawet najbliższe rodziny albo członków
wspólnot czy małych społeczności, to znaczy, że w tym
wszystkim nie ma Chrystusa.
I nie ma tak naprawdę wiary w
Niego.
Nie ma trwania w nim.
Ci,
którzy w taki nienawistny sposób się ze sobą kłócą, chcąc
zaszkodzić drugiemu, wywrzeć na nim presję lub zemstę, nie
są gałązkami, wszczepionymi w winny krzew, ale chwastami w
ogrodzie Pana. I tu nawet nie ma szczególnego znaczenie, kim są
– wiernymi świeckimi, czy księżmi, czy nawet biskupami!
Jeżeli
ktoś się nie spiera z miłością i nie ma dobra drugiego na
względzie,
ale kłóci się w atmosferze nienawiści i po to,
aby drugiemu zaszkodzić, albo przynajmniej pokazać, kto tu
rządzi
i czyje zdanie jest najważniejsze – taki człowiek w
rzeczywistości nie poznał Jezusa i tak naprawdę w Niego nie
wierzy. 

9 komentarzy

  • …Calkowita zależność gdzie słowem kluczem jest trwanie, a nie jakieś poddaństwo, niewolnictwo czy wykorzystywanie słabszych przez mocnych. To nie jest uzależnienie, bo można bez siebie żyć,tyle z tym, że rodzi się pytanie jakie to będzie życie ?
    Zależność, która opisuje sytuację idealną, bo jest prawdziwy krzew winny, a co za tym idzie mamy ziemię przygotowaną,a winnica okazuje się być realizacją proroctwa Izajasza : Chcę zaśpiewać memu Przyjacielowi pieśń o Jego miłości ku swojej winnicy. Przyjaciel mój miał winnicę na żyznym pagórku. Otóż okopał ją i oczyścił z kamieni i zasadzil w niej szlachetną winorośl; pośrodku niej zbudował wieżę, także i tłocznię w niej wykuł (5,1-2) Dalej jest właściciel – ogrodnik; Ojciecmój jest tym, który uprawia, a czyni to dokładnie i z całą wiedzą. Patrząc na to wszystko możemy wraz z prorokiem powiedzieć, że uzasadnionym byłoby spodziewanie sie, ze wyda dobre i obfite grona winne ( por.Iz5,2). Na dodatek nie chodzi o takie sobie plony.Każdą latorośl, któa we Mnie nie przynosi owocu, odcina a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy.
    To jest możliwe tylko i wyłącznie wtedy, gdy będziemy trwali w Bogu. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – o ile nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Sami z siebie nie przyniesiemy owocu. Latorośl musi być połączona z krzewem winnym. Jabłka z gałązkami jabłoni. Kłos z obumarłym ziarnem w ziemi. Jedno trzyma się drugiego i dzięki temu trwa,. To oczywiście nie zasadza się na beztroskim skakaniu z kwiatka na kwiatek. Potrzeba oczyszczenia, nieustannej uwagi.Czyni to Ojciec dając nam słowo Boże, Jezusa Chrystusa, Słowo, które stało się ciałem i zamieszkało między nami, które przyszło do swoich. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Winnica pozostawiona sama sobie ( lub też zgodnie z ewangelią oddana w ręce nieuczciwych dzierżawców) niszczeje.
    Wytrwajcie we Mnie, a Ja / będę trwał/ w was. Rzec możemy o współzależności.Krzew jest konieczny i latorośle też są potrzebne. Potrzebujemy siebie razem, ręka w rękę z nami idź, śpiewamy w jednej z pielgrzymkowych piosenek. Bóg potrzebuje ciebie i mnie, my potrzebujemy Boga.
    Jakże smutny obraz tych, co odrzucają Boga. To żadna groźba czy szantaż z Jego strony. To zapowiedź tego, co się może wydarzyć i co niestety staje się rzeczywistością. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie. Woła przez Izajasza ; Co jeszcze miałem uczynić winnicy mojej, a nie uczyniłem w niej ? Czemu gdy czekałem, by winogrona wydała, ona cierpkie dała jagody (5,4) ? To nie tylko brak owoców. Tam gdzie odrzuca się Boga wpada się w pułapki zlego ducha ( nie da się żyć obojętnie, zawieszonym w próżni, poza moralnością czy duchowością ) Ewangeliczne po owocach ich poznacie stanowi realną przestrogę i wyznacznik w codziennym postępowaniu.
    Woła Pan Jezus ; Jeżeli we Mnie trwac będziecie, a słowa moje w was, poproście, o coolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesie i staniecie się moimi uczniami. Zależność między latoroślami a krzewem winnym obrazuje bycie uczniem Pańskim …

  • …" Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
    a miłości bym nie miał,
    stałbym się jak miedź brzęcząca
    albo cymbał brzmiący.
    Gdybym też miał dar prorokowania
    i znał wszystkie tajemnice,
    i posiadał wszelką wiedzę,
    i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
    a miłości bym nie miał,
    byłbym niczym.
    I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
    a ciało wystawił na spalenie,
    lecz miłości bym nie miał,
    nic bym nie zyskał. " (1 Kor 13, 1-3)…

    z Bogiem
    Józefa

    • …" Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali." ( J 13, 35)

      Józefa

  • …"Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę….Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni".
    …o cokolwiek chcecie… o czym jeszcze można prosić Pana, gdy On od początku już darował nam Swoją Miłość?
    … Nie dozwól nam, Panie, nigdy odłaczyć się od Ciebie …

    z modlitwą
    Józefa

  • Jestem tego samego zdania, dyskusja prowadzona w poszanowaniu drugiego człowieka i jego zdania, często może nam otworzyć oczy na pewne sprawy, poszerzyć nasz światopogląd czy po prostu dostarczyć ciekawych spostrzeżeń, które potem chcemy zagłębiać. Dyskusja zmierzająca do słusznego celu, ubogaca duchowo człowieka, pozwala się otworzyć na drugą osobę.
    Chciałbym też z dumą potwierdzić, to o czym Ksiądz pisze, iż nasza szkoła realizuje wezwania swojego patrona Jana Pawła II, wczoraj byłem świadkiem jak mój brat, uczeń IV klasy szkoły podstawowej odmówił podczas wieczornej modlitwy dziesiątkę różańca, była to prośba Siostry uczącej go religii, skierowana na katechezie do wszystkich dzieci aby wieczorem odmówić właśnie dziesiątkę różańca w wybranej intencji. Można powiedzieć, że to niewiele, ale to coś pięknego, świadectwo wiary, że dzieci, których uwaga skupiona jest przeważnie na komputerze czy telewizji, nie zapominają o tak ważnych sprawach jak modlitwa, mimo iż nie była to praca na ocenę tylko zwykła prośba. Szczęść Boże

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.