Posłuchamy cię innym razem…

P
Szczęść Boże! Moi Drodzy, dzisiaj trzydziesta trzecia rocznica śmierci Prymasa Tysiąclecia, Stefana Kardynała Wyszyńskiego. Módlmy się o Jego rychłą Beatyfikację, aby był dla nas przykładem służby – jak sam to określał w swoim haśle – per Mariam soli Deo: przez Maryję jedynemu Bogu! Kościół w Polsce – jak nigdy – potrzebuje dziś Jego wzoru i Jego wstawiennictwa.
      Zapraszam do pochylenia się na Bożym Słowem…
            Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Środa
6 Tygodnia wielkanocnego,
do
czytań: Dz 17,15.22–18,1; J 16,12–15
CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
W
owych dniach ci, którzy towarzyszyli Pawłowi, zaprowadzili go aż
do Aten i powrócili, otrzymawszy polecenie dla Sylasa i Tymoteusza,
aby czym prędzej przyszli do niego.
Stanąwszy
w środku Areopagu Paweł przemówił: „Mężowie ateńscy, widzę,
że jesteście pod każdym względem bardzo religijni. Przechodząc
bowiem i oglądając wasze świętości jedną po drugiej, znalazłem
też ołtarz z napisem: «Nieznanemu Bogu». Ja wam głoszę to, co
czcicie, nie znając. Bóg,
który stworzył świat i wszystko na nim, On, który jest Panem
nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką
i nie odbiera posługi z rąk ludzkich, jak gdyby czegoś
potrzebował, bo sam daje wszystkim życie i oddech, i wszystko.
On
z jednego człowieka wyprowadził cały rodzaj ludzki, aby
zamieszkiwał całą powierzchnię ziemi. Określił właściwe czasy
i granice ich zamieszkania, aby szukali Boga, czy nie znajdą Go
niejako po omacku. Bo w rzeczywistości jest On niedaleko od każdego
z nas. Bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy, jak też
powiedzieli niektórzy z waszych poetów: «Jesteśmy bowiem z Jego
rodu». Będąc więc z rodu Bożego, nie powinniśmy sądzić, że
bóstwo jest podobne do złota albo do srebra, albo do kamienia,
wytworu rąk i myśli człowieka. Nie zważając na czasy
nieświadomości, wzywa Bóg teraz wszędzie i wszystkich ludzi do
nawrócenia, dlatego że wyznaczył dzień, w którym sprawiedliwie
będzie sądzić świat przez Człowieka, którego na to przeznaczył,
po uwierzytelnieniu Go wobec wszystkich przez wskrzeszenie Go z
martwych”.
Gdy
usłyszeli o zmartwychwstaniu, jedni się wyśmiewali, a inni
powiedzieli: „Posłuchamy cię o tym innym razem”. Tak Paweł ich
opuścił. Niektórzy jednak przyłączyli się do niego i uwierzyli.
Wśród nich Dionizy Areopagita i kobieta imieniem Damaris, a z nimi
inni. Potem opuścił Ateny i przybył do Koryntu.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Jeszcze wiele mam wam do
powiedzenia, ale teraz jeszcze znieść nie możecie. Gdy zaś
przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy. Bo nie
będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek słyszy, i
oznajmi wam rzeczy przyszłe. On Mnie otoczy chwałą, ponieważ z
mojego weźmie i wam objawi.
Wszystko,
co ma Ojciec, jest moje. Dlatego powiedziałem, że z mojego bierze i
wam objawi”.
Słowa,
które wypowiedział dzisiaj w Ewangelii Jezus, znalazły swój
oddźwięk i swoje potwierdzenie w działalności ewangelizacyjnej
Pawła. Oto bowiem Jezus stwierdził: Jeszcze
wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz jeszcze znieść nie możecie.
Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy.

I
właśnie na ateńskim Areopagu zobaczyliśmy, jak w praktyce wygląda
owo: jeszcze
znieść nie możecie.

Prawda
o Zmartwychwstaniu okazała się za
trudna do przyjęcia przez Greków.

Wyśmiewali Pawła,
odeszli ze słowami, że posłuchają go
innym razem, czyli
w zasadzie nigdy…

Ale nie wszyscy. Bo byli tacy, którzy uwierzyli. Byli tacy, którzy
może też nie za dużo zrozumieli z tego, co Paweł mówił, ale
uwierzyli, że ich nie oszukuje;

że Jezus, o którym mówi, naprawdę dokonał czegoś wielkiego.
Uwierzyli
zatem, poszli za Pawłem – i za Jezusem jednocześnie – dlatego
Apostoł
mógł
uznać, że jego misja nie do końca się nie udała.

Bo zasadniczo, w momencie, kiedy się coś do kogoś mówi,
przekonuje się do czegoś, a tu nagle wszyscy po wysłuchaniu
przemowy tak
zwyczajnie się rozchodzą,

jeszcze do tego komentując złośliwie to, co usłyszeli, to jest to
chyba najbardziej
zniechęcająca sytuacja, jaką tylko może sobie wyobrazić
głosiciel.

Nawet
bowiem
ostra
krytyka, spór, czy
jakiś bunt byłby czymś lepszym – z perspektywy głosiciela
oczywiście – bo pokazywałby jakieś
zainteresowanie, jakieś wejście w temat.

Natomiast
zupełne
zobojętnienie,

odejście bez słowa, albo ze słowem jakiegoś zniechęcenia,
znudzenia, totalnego zlekceważenia – to jest sygnał, wysłany do
osoby głoszącej, że
się ją ma całkowicie za nic. Ją samą – i to, co głosi.

A wtedy się już naprawdę nic nie chce ani mówić, ani dobrego
robić, chciałoby się jedynie machnąć ręką na wszystko i
powiedzieć: „A
dajcie mi wszyscy święty spokój! Radźcie sobie sami!”
Tymczasem
jednak, dzisiejsza Liturgia Słowa przekonuje nas, że taka sytuacja
jest – o ile tak można powiedzieć – wliczona
w koszta posługi apostolskiej.
Tak
się po prostu może zdarzyć, taką ewentualność należy brać pod
uwagę. I
to wcale nie znaczy, że się jest złym głosicielem czy słowo,
które się głosi, jest nieprzekonujące. Problem
może być – i często jest – po stronie słuchaczy.

To oni zwyczajnie jeszcze
„znieść nie mogą”,
dlatego
trzeba dać im czas, trzeba dać im możliwość duchowego
dojrzewania do pewnych spraw,

do pewnych treści.
Jakkolwiek
trudne by to nie było, musimy mieć tę świadomość, Kochani, że
ludzie
są na różnym poziomie duchowego rozwoju,
w
związku z czym to, co dla jednych jest czymś oczywistym, dla innych
jest nie do przyjęcia. A przynajmniej – jeszcze
nie do przyjęcia. Dlatego nie
warto zniechęcać się i rezygnować ze swojej chrześcijańskiej
postawy i ze świadectwa dawanego wierze.
Nie
warto poddawać się, czy obrażać na niewdzięcznych słuchaczy.
Może
lepiej byłoby pomodlić
się dla nich o większe otwarcie na działanie Ducha Świętego,

aby wreszcie bardziej „znieść mogli” to, co się do nich mówi,
czy do czego się ich przekonuje. A może nawet nie
tyle „znieść”, co zwyczajnie przyjąć otwartym sercem.
Kiedy
bowiem mówimy, że ktoś czegoś „nie może znieść”, to jawi
nam się przed oczyma jakiś niebotyczny ciężar,

który przytłacza swą masą.
I
rzeczywiście, dla niektórych wiara, jak i szeroko rozumiane
praktyki religijne, czy wreszcie zobowiązania moralne i całość
chrześcijańskiej postawy
takim ciężarem, którego bardzo starają się pozbyć,
albo
od niego uciec, w fałszywej nadziei, że będzie im łatwiej w życiu
czy więcej w życiu osiągną, wolni
od takich ograniczeń.

A
tymczasem, okazuje się zwykle, że
jest dokładnie odwrotnie,

bo jak człowiek sam sobie zaczyna układać życie i
sam dobiera sobie ciężary

– rzekomo lżejsze i łatwiejsze do uniesienia – to dopiero wtedy
zaczynają
się prawdziwe problemy.
Dlatego,
Kochani, pomagajmy
sobie nawzajem w dojrzewaniu do prawdziwej wiary!

Razem wzywajmy Ducha Świętego, aby pomógł nam przyjąć
i udźwignąć

obowiązki, wynikające z naszego chrześcijańskiego stylu życia, a
najpierw – by pomógł nam przekonać się, że wszystkie one nie
są ciężarem ponad nasze siły…

13 komentarzy

  • … Cierpliwość siewcy, który po dokonaniu zasiewu trwa w oczekiwaniu na źdźbła i plon otwiera na kontemplację falujących łanów. Cierpliwość rodziców, którzy poświęcają się wychowaniu dzieci nie wiedząc co z nich wyrośnie sprawia, że kontemplują wzrost swych pociech. Cierpliwość wychowawcy dającego serce podopiecznym przynosi owoc po latach.
    Ciągle obracamy się wokół tej cnoty. Jakże jej potrzeba i jakże nie przestrzegamy jej zasad. Nerwy, pośpiech panują. Już, natychmiast, teraz, w tej chwili to krzyk. Przymus tak silny, że wydaje się iż jest nie do opanowania. I rzucamy się głową w dół, dosłownie skaczemy w przepaść, na dnie której rozbijamy się o skały głupoty, braku rozwagi. Pośpiech jest złym doradcą brzmi jedno przysłowie, a inne łacińskie zachęca, aby śpieszyć się powoli. Raczej nie trzeba do tego przekonywać.
    Nie wolno przyspieszać procesów życiowych. Życie wcześniaka jest o wiele bardziej zagrożone od maleństwa, które rodzi się w dziewiątym miesiącu. Pąk róży nienaturalnie ogrzewany rozkwitnie szybko, ale też z taką samą szybkością zwiędnie. Dziecko uczy się chodzić czy mówić długi czas.
    Otworzą się oczy
    Pan Jezus doskonale zna te mechanizmy i choć mógłby je przeskoczyć to szanuje rytm każdego człowieka. On nie da pokarmu stałego temu, który potrzebuje mleka. On nie wkłada na barki ciężarów, które mogłyby zmiażdżyć niosącego. On nie porazi światłem oczu nieprzyzwyczajonych do blasku.
    Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz jeszcze znieść nie możecie. To nie ma nic wspólnego z ukrywaniem przed nami, o czym szepcze nam nieustannie nieprzyjaciel natury ludzkiej. Przyjdzie odpowiedni czas, by otwarły nam się oczy. Wszystko pod słońcem ma swój czas naucza Kohelet.
    Dążenie do Prawdy
    Oczekiwanie w cierpliwości nie ma nic wspólnego z bezczynnością. Chrześcijanina cechuje dążenie do prawdy, a jej źródło bije w Duchu Prawdy posłanym przez Ojca i Syna. Owo dążenie to nieustanne poszukiwanie, otwieranie się na natchnienia Boże. On, Duch Prawdy już przyszedł! Każdy z nas otrzymał Jego dar w sakramencie chrztu świętego, a Jego pełnia zagościła w nas w sakramencie bierzmowania. Dlatego możemy być pewni, że poddając się Jego mocy zostaniemy doprowadzeni do całej prawdy.
    Drogi są różne i stopień wiedzy też. Do koloru i do wyboru. Dla każdego coś innego. Trwając razem jest nam dane odkrywać pełnię. A sprawia to ten sam Duch. Różnorodność w jedności. Wielość elementów w jednej mozaice. Duch Boży objawiający nam Boga uczy nas chwalenia Boga, uwielbiania Ojca i Syna w Nim.
    Trwanie w Bogu oznacza posiadanie, a dokładnie bycie we wszystkim, bo Pan niczego nie chowa dla siebie, nie chowa zazdrośnie, a daje w czasie stosownym dla każdego i w mierze, którą każdy z nas unieść zdoła …

    • Dokładnie .Ale co zrobić jak wojujący ateista czy letni chrześcijanin drwi i szydzi z naszej żywej wiary lub przeszkadza w wychowaniu dzieci po katolicku?

    • …"Wszystko pod słońcem ma swój czas naucza Kohelet."…
      …" Dziecko uczy się chodzić czy mówić długi czas" –

      "Wszystko ma swój czas,
      i jest wyznaczona godzina
      na wszystkie sprawy pod niebem".

      ..A "Marność nad marnościami, powiada Kohelet,
      marność nad marnościami – wszystko marność."

      Józefa

    • …"Zarówno sprawiedliwego jak i bezbożnego
      będzie sądził Bóg:
      na każdą bowiem sprawę i na każdy czyn
      jest czas wyznaczony." – pod słońcem…

      Józefa

  • “Ateneum Kapłańskie” 1937 r., zeszyt l str. 152
    “Ateneum Kapłańskie” rok 1938, zeszyt 1, str. 23

    • Bez przesady! Starajmy się wspólnie poznawać Boga! Zresztą, on sam nam w tym pomaga, jeżeli tylko my się o to staramy… Nie chodzi tu o żaden wykład z teologii! Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.