Zwyciężył – trwając…

Z
Szczęść Boże! Przepraszam za opóźnienie, ale tu się u mnie od rana ciągle coś dzieje: kancelaria i inne historie. Ale już zamieszczam słówko, a wszystkim życzę błogosławionego i owocnego dnia! Niech będzie on okazją do tego, abyśmy tak, jak Biskup Michał Kozal, zwyciężali – trwając przy Chrystusie!
               Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wspomnienie
Bł. Michała Kozala, Biskupa i Męczennika,
do
czytań: 1
Krl 19,19–21; Mt
5,33–37
CZYTANIE
Z PIERWSZEJ KSIĘGI KRÓLEWSKIEJ:
Eliasz
poszedł z góry i odnalazł Elizeusza, syna Szafata, orzącego:
dwanaście par wołów przed nim, a on przy dwunastej. Wtedy Eliasz
podszedłszy do niego, zarzucił na niego swój płaszcz. Wówczas
Elizeusz zostawił woły i pobiegłszy za Eliaszem, powiedział:
„Pozwól mi ucałować mego ojca i moją matkę, abym potem poszedł
z tobą!” On mu odpowiedział: „Idź i wracaj, bo po co to ci
uczyniłem?”
Wtedy
powrócił do niego i zaraz wziął parę wołów, złożył ją na
ofiarę, a na jarzmie wołów ugotował ich mięso oraz dał ludziom,
aby zjedli. Następnie wybrał się i poszedłszy za Eliaszem, stał
się jego sługą.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MATEUSZA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Słyszeliście, że powiedziano
przodkom: «Nie będziesz fałszywie przysięgał», «lecz
dotrzymasz Panu swej przysięgi». A Ja wam powiadam: Wcale nie
przysięgajcie, ani na niebo, bo jest tronem Bożym; ani na ziemię,
bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem
wielkiego Króla. Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie
możesz nawet jednego włosa uczynić białym albo czarnym. Niech
wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego
pochodzi”.
Patron
dnia dzisiejszego, Michał
Kozal, urodził się
25
września
1893
roku,
w
Nowym Folwarku koło Krotoszyna. Był kapłanem archidiecezji
gnieźnieńskiej. W roku 1939 został biskupem pomocniczym diecezji
włocławskiej. Sakrę
biskupią przyjął 13 sierpnia tegoż roku.
We
wrześniu 1939 roku nie
opuścił swojej diecezji,
którą
zarządzał po wyjeździe z kraju biskupa diecezjalnego. Jego
nieustraszona, pełna poświęcenia postawa stała się wzorem
zarówno dla duchowieństwa, jak i dla ludzi świeckich. Niemcy
aresztowali go 7 listopada 1939 roku.
Najpierw
wraz z alumnami seminarium i kapłanami został osadzony w więzieniu
we Włocławku. Od stycznia 1940 roku do 3 kwietnia 1941 roku
internowano go w klasztorze księży salezjanów w Lądzie nad Wartą.
Po wywiezieniu z Lądu, więziony był w
obozach w Inowrocławiu, Poznaniu, Berlinie, Halle, Weimarze i
Norymberdze.

Wszędzie ze względu na swoją niezłomną postawę, rozmodlenie i
gorliwość kapłańską doznawał
szczególnych upokorzeń i prześladowań.
Od
lipca 1941 roku był więźniem
obozu w Dachau,

gdzie tak jak inni kapłani pracował ponad siły. Doświadczał tu
wyrafinowanych szykan, ciesząc się w duchu, że stał
się godnym cierpieć zelżywości dla imienia Jezusowego.

Chociaż sam był głodny i nieraz opuszczały go siły, dzielił się
swoimi racjami żywnościowymi ze słabszymi od siebie, potrafił
oddać ostatni kęs chleba klerykom.

Odważnie niósł posługę duchową chorym i umierającym, a
zwłaszcza kapłanom.
W
styczniu 1943 roku ciężko zachorował na tyfus; gdy był już
zupełnie wycieńczony, przeniesiono go na osobny rewir.
26
stycznia 1943 roku został uśmiercony zastrzykiem z fenolu.

Umarł w zjednoczeniu z Chrystusem ukrzyżowanym. Mimo prób ocalenia
jego ciała przez więźniów, zostało ono spalone w krematorium.
Po
bohaterskiej śmierci sława świętości Biskupa
Kozala utrwaliła się wśród duchowieństwa i wiernych, którzy
prosili Boga o łaski za jego wstawiennictwem. Zaraz po wojnie
zaczęto zabiegać o beatyfikację. Dokonał jej Papież
Jan Paweł II
w
Warszawie,

na zakończenie swojej Pielgrzymki do Ojczyzny, w
dniu
14
czerwca 198
7.
Słuchając
Słowa Bożego dzisiejszej liturgii, zwracamy uwagę na zawarte w
niej wskazanie, aby oszczędzać
słowa,

a swoje odniesienie do Boga bardziej wyrażać konkretną
postawą.

Elizeusz dostał jeszcze możliwość pożegnania się z rodzicami,
ale
miał to zrobić szybko i szybko wracać,

bo nakaz proroka Eliasza był wyraźny i nie należało zwlekać. I
Elizeusz tak postąpił – bardzo szybko znalazł się z powrotem
przy Eliaszu, stając się jego sługą. Nie było – zauważmy to –
żadnych
dłuższych wypowiedzi, wyjaśnień, dyskusji, dywagacji,
roztrząsania tematu z pięciu stron.

Po prostu: idziesz, albo nie idziesz! I Elizeusz poszedł. W duchu
pouczenia Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: Niech
wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego
pochodzi.

Konkret,
po prostu konkret.
Takie
też było życie Biskupa Michała. Zasłynął jako dobry
człowiek, dobry i oddany kapłan, a na końcu – jako heroicznie
oddany Biskup,
chociaż
akurat łaską biskupstwa nie nacieszył się zbytnio, bo po dwóch
tygodniach od sakry wybuchła wojna, a on po dwóch jej miesiącach
został aresztowany. I
musiał zamienić biskupie fiolety na obozowy pasiak.
A
mnie najbardziej porusza w jego biografii niezwykły fakt trwania
przez niego na posterunku.

Kiedy wybuchła wojna, ówczesny
biskup
diecezjalny wyjechał za granicę. Biskup
Kozal
też mógł wyjechać.
Ale
został.

I w najcięższym czasie był ze swoją Owczarnią.

A
potem w warunkach obozowych, a więc ze wszech miar ekstremalnych; w
warunkach, w
których
– jak opisywała to w swoich wspomnieniach Doktor Wanda Półtawska
– odzywały
się
w ludziach najniższe instynkty, Biskup
Michał zachował swoją ogromną ludzką i kapłańską godność,
trwając
przy swoich kapłanach, alumnach i innych więźniach, i dzieląc z
nimi obozową
niedolę w całym jej dramacie.
On
niewiele mówił – zwłaszcza w tym ostatnim czasie – on
cierpiał. I trwał.
A
jeżeli mówił, to były to słowa przemyślane i doskonale
współgrające z jego heroicznymi czynami.

Takie właśnie słowa zawierała w sobie homilia, wygłoszona w
Poznaniu, w roku 1938, z okazji jubileuszu Biskupa Antoniego
Laubitza.

Wsłuchując się w jej
treść,
możemy z całą pewnością stwierdzić, że to, co z takim
przekonaniem Ksiądz Michał Kozal wypowiedział z ambony, już jako
Biskup potwierdził swoją postawą – i
to w całym bolesnym kontekście wojennej zawieruchy.
A
oto słowa wspomnianej homilii: „Prawdziwą
wielkość człowieka mierzy się miarą
jego zjednoczenia z Bogiem,
mierzy
się jego umiejętnością i gorliwością wykonywania planów
Bożych. Obiektywnie najwięcej znaczy ten, który nosi w sobie życie
Boże i potrafi to życie budzić w innych i doprowadzać do pełnego
rozwoju.
Wobec
tej prawdy nie może ulegać wątpliwości, że kapłan
Chrystusowy mocą swego powołania i swej godności kapłańskiej

wyrasta
ponad zwykłych ludzi,

bo Bóg powierza mu najważniejsze zadanie i w tym celu dopuszcza go
do
najściślejszego zjednoczenia ze sobą.

Święty Paweł genialnym swym umysłem, oświeconym łaską Bożą,
naprowadza nas w listach swoich na zrozumienie tej rzeczywistości
nadprzyrodzonej. Od niego dowiadujemy się, jak
Chrystus Pan za pomocą sakramentów świętych

dokonuje niewidzialnych wprawdzie, a przecież niezaprzeczalnych
zmian

w duszach ludzkich.
Te
zmiany przyrównać
można do kształtowania się i rozwoju organizmu ludzkiego.

Wiadomo, że żywe ciało wchłania w siebie surową, nieorganiczną
materię, a drogą wewnętrznej przemiany przekształca ją i
upodabnia do siebie. Z tej przekształconej i do siebie upodobnionej
materii korzysta potem albo w ten sposób, że wzmacnia
nią ogólnie cały organizm,
albo
też używa jej do
odpowiedniego wyposażenia członków
lub
wreszcie przeznacza ją na tworzenie narządów, czyli tych części
ciała, które nie tylko same żyją, ale zarazem rozprowadzają siły
i soki życiowe po całym ciele.
Otóż
rzecz podobna dzieje się w dziedzinie łaski. Pan
Jezus przerabia, przekształca dusze nieśmiertelne.

Z życia przyrodzonego podnosi je do życia nadprzyrodzonego. Celem
przeprowadzenia tych zmian cudownych stworzył organizm
nadprzyrodzony,

który życiem i działaniem swoim przyrównany być może do ciała
ludzkiego, mianowicie ustanowił
Kościół
Święty,
czyli swoje Ciało Mistyczne.

Sam jest Głową tego Ciała, Duch Święty duszą jego, a członkami
wierni.
Gdy
teraz zrozumieć chcemy, co Chrystus Pan z duszą czyni, gdy do
kapłaństwa ją wynosi, to pamiętajmy, że pierwszego, zasadniczego
przekształcenia dokonuje Pan Jezus za
pomocą
Chrztu
świętego.
W
chwili Chrztu
świętego wlewa nowe życie do duszy, żyjącej dotąd tylko
przyrodzonym życiem. Przemienia
tę duszę do głębi, upodabnia do siebie, łączy ją ze sobą,

wciela do swego cudownego Ciała Mistycznego, czyli włącza ją do
Kościoła świętego.
Gdy
zaś na wybranej duszy wyciska znamię kapłaństwa, wtedy
nadprzyrodzone
zjednoczenie osiąga swój punkt kulminacyjny.
Dusza
wówczas nie tylko jest w Kościele, nie tylko czynną rolę odgrywa
w Kościele, ale należy do duchowego ośrodka Kościoła świętego.
Dusza
kapłańska wchodzi w skład samego serca w Mistycznym Ciele
Chrystusa Pana.”
Tak
zjednoczony z Bogiem Biskup Michał Kozal zaświadczył o
mocy Chrystusowego kapłaństwa i sile swojej wiary. I
zwyciężył – trwając… 

3 komentarze

  • … Nie przysięgaj fałszywie

    Tak jakbyś się zarzekał. Jeśli mówisz prawdę to nie musisz na nic przysięgać ani szukać jakiegoś potwierdzenia. Chrystusowe słowa prawda was wyzwoli rozbrzmiewają pełną mocą! Fałsz zatem niesie w sobie moc zabijania, na pierwszym miejscu tego, kto jest fałszywy, a potem tych, których jego fałsz dotyka. Tak jakbyś niewidomemu mówił, żeby zrobił jeden krok do przodu, gdy ten stoi nad przepaścią.

    Złożona przysięga

    Przysięga to rodzaj przyrzeczenia. Nie na zasadzie coś za coś, bo ta niszczy wartość danego słowa. Przyrzeczenie z serca ma wypływać. Dlatego lepiej się dziesięć razy zastanowić zanim jakąś przysięgę uczynisz. Bo przysięgi należy dochować! Nie można rzucać słów na wiatr!
    Przysięgę, którą składają żołnierze i cały wymiar służby Ojczyźnie. Przysięgę, którą składają lekarze, by chronić życie i dbać o nie. Przysięgę, którą składają małżonkowie, że do końca swych dni, w zdrowiu i chorobie.
    Pan Jezus podkreśla: dotrzymasz Panu swej przysięgi. Warto w tym kontekście wsłuchać się z uwagą w tak często powtarzane przez proroków słowa Boga: Mówi Pan, Ja będę im Bogiem, a oni będą mi ludem. To słowa przysięgi-obietnicy, która zrealizowała się w Jezusie Chrystusie Synu Bożym. Bóg złożył przysięgę i jej dochował, więcej, dochowuje nieustannie! Przysięga, którą złożyliśmy na chrzcie świętym ma w sobie ogromną moc.

    Żyj prawdą

    Prawdziwa przysięga (znów powraca temat prawdy) nie wymaga żadnych podpórek tzn. jakiś świętości, na które się zaklinamy. Wtedy zamiast słów ważkich i trwałych uprawiamy jakieś zaklinanie. Czasami słyszymy dla podkreślenia słów taki werset: jak Boga kocham. No właśnie, jak kocham Boga? Czy zdaję sobie sprawę z tego, co wypowiadam? Wszak w tym przypadku biorę Go na świadka, a Pan jest Prawdą. Bóg jest świadkiem naszego życia.
    Nie ma żadnego stałego punktu odniesienia dla przysięgi. Po prostu żyj prawdą! Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie.
    Jak dobrze, że to Pan składa obietnicę i jej dochowuje. My nie możemy nawet jednego włosa uczynić białym albo czarnym. …

    Tak gdzie dopuszczamy najmniejsze wahanie tam już wchodzi Zły i kusi. Przysięganie związane jest z darem mowy, który od Boga otrzymaliśmy. Dziś Pan porusza nasze serca, abyśmy się nad nim zastanowili, zobaczyli jak z niego korzystamy, jak go rozwijamy

    • Szczęść Boże!

      Droga Anno, chciałbym serdecznie podziękować Ci za każde rozszerzenie rozważań ks. Jacka, które zamieszczasz na tym blogu, a które pozwalają jeszcze z innej strony spojrzeć na treści kierowane do nas w Słowie Bożym. Twoje przemyślenia są naprawdę pomocne. 🙂

      Artur

  • Zawsze, ilekroć wzywamy nadaremno imienia Bożego, tak naprawdę – zwracamy się do Boga, przyzywamy Boga. Nawet nie zdając sobie z tego sprawy. A wtedy, On zwraca się ku nam, chcąc nas słuchać, a my dalej robimy swoje, bo przecież – wcale wtedy o Bogu nie myślimy… Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.