Jezus – odbudowuje, odzyskuje, ratuje…

J
Szczęść Boże! Po raz kolejny witam i pozdrawiam bardzo rano, życząc wszystkim dobrego dnia! I nie zapominajmy o Pielgrzymach – wspierajmy ich modlitwą! Szczególnie w czasie dzisiejszych nabożeństw fatimskich…
              Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Środa
19 Tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań: Ez 9,1–7;10,18–22; Mt 18,15–20
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA EZECHIELA:
Pan
wołał donośnie, tak że ja słyszałem: „Zbliżcie się, straże
miasta, każdy z niszczycielską bronią w ręku”. I oto przybyło
sześciu mężów drogą od górnej bramy, położonej po stronie
północnej, każdy z własną niszczycielską bronią w ręku. Wśród
nich znajdował się pewien mąż, odziany w lnianą szatę, z
kałamarzem pisarskim u boku. Weszli i zatrzymali się przed ołtarzem
z brązu.
A
chwała Boga izraelskiego uniosła się znad cherubów, na których
się znajdowała, do progu świątyni. Następnie zawoławszy męża
odzianego w szatę lnianą, który miał kałamarz u boku, Pan rzekł
do niego: „Przejdź przez środek miasta, przez środek Jerozolimy
i nakreśl ten znak TAW na czołach mężów, którzy wzdychają i
biadają nad wszystkimi obrzydliwościami w niej popełnianymi”.
Do
innych zaś rzekł, tak iż słyszałem: „Idźcie za nim po mieście
i zabijajcie. Niech oczy wasze nie znają współczucia ni litości.
Starca, młodzieńca, pannę, niemowlę i kobietę wybijajcie do
szczętu. Nie dotykajcie jednak żadnego męża, na którym będzie
ów znak. Zacznijcie od mojej świątyni”.
I
tak zaczęli od owych starców, którzy stali przed świątynią.
Następnie rzekł do nich: „Zbezczeście również świątynię,
dziedzińce napełnijcie trupami!” Wyszli i zabijali w mieście.
A
chwała Pana odeszła od progu świątyni i zatrzymała się nad
cherubami. Cheruby rozwinęły skrzydła i uchodząc uniosły się z
ziemi na moich oczach, a koła z nimi. Zatrzymały się w wejściu
wschodniej bramy świątyni Pana, a chwała Boga izraelskiego
spoczywała nad nimi u góry. Była to ta sama istota żywa, którą
pod Bogiem izraelskim oglądałem nad rzeką Kebar, i poznałem, że
były to cheruby. Każdy miał po cztery oblicza i cztery skrzydła,
a pod skrzydłami coś w rodzaju rąk ludzkich. Wygląd ich twarzy
był podobny do tych samych twarzy, które widziałem nad rzeką
Kebar. Każdy poruszał się prosto przed siebie.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Gdy twój brat zgrzeszy przeciw
tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha,
pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź ze sobą
jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech
świadków opierała się cała prawda. Jeśli i tych nie usłucha,
donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech
ci będzie jak poganin i celnik.
Zaprawdę
powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w
niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.
Dalej
zaprawdę powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś
prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w
niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem
pośród nich”.
Wydaje
się, że polecenie Jezusa, dotyczące upomnienia brata w cztery
oczy
– polecenie wymienione jako pierwsze spośród wszystkich
działań, jakie trzeba podjąć w obliczu czyjegoś przewinienia –
w zasadzie mogłoby uchodzić za najłatwiejsze. Zanim bowiem
uruchomi się cały system różnych działań zapobiegawczych,
najlepiej jest z winowajcą porozmawiać, skłaniając go do
przemyślenia swojego postępowania i naprawienia błędu. To się
wydaje najłatwiejsze, najprostsze…
W rzeczywistości jednak –
jak nas przekonuje nasza codzienność – jest to jedno z
najtrudniejszych działań.
O
wiele łatwiej jest nam bowiem od razu donieść Kościołowi,
a w naszym przypadku to chyba należałoby mówić nie tyle o
pasterzach Kościoła,
którzy mogliby podjąć jakieś
działania, ile o szeroko, bardzo szeroko pojmowanych rzeszach
wiernych,
którzy błyskawicznie dowiedzą się o czyimś złym
postępowaniu,
bo tego typu wieści zwykle bardzo szybko się
rozchodzą.
I
to akurat przychodzi bardzo łatwo – rozpowiadanie na prawo i
lewo, jak to ten czy tamten źle postąpił.
A powiedzenie mu
tego w cztery oczy – i to powiedzenie w taki sposób, żeby
naprowadzić na dobrą drogę i z życzliwością pomóc
skorygować błąd, a nie z szatańską satysfakcją
mu
„dokopać”
i jeszcze się z tego cieszyć – takie
postawienie sprawy zwykle w ogóle nawet nie jest brane pod uwagę.

A
przecież od tego powinno się zacząć – od postawienia sprawy
konkretnie i jasno w rozmowie bez świadków – aby sam
zainteresowany zorientował się, że nam nie chodzi o to, iżby
sobie jego kosztem „poużywać” i na jego błędzie budować
swój prestiż,
ale żeby mu pomóc. Tak, zwyczajnie, szczerze
pomóc.
Czy
taka motywacja zawsze towarzyszy nam, kiedy zaczynamy rozmowę,
w trakcie której przyjdzie nam kogoś upomnieć – czy zawsze
jest to taka właśnie motywacja? Dobrze wiemy, że nie!
Jeżeli
już ktoś nam podpadnie, zdenerwuje nas, skrzywdzi, obrazi, dotknie,
to chyba nie przychodzi nam zbyt łatwo do głowy i do serca myśl o
okazaniu mu pomocy. Raczej chcemy się odegrać, a przynajmniej
powiedzieć coś „do słuchu”.
A
tymczasem Jezus wyraźnie mówi, że jeżeli z właściwym
nastawieniem podejdziemy do tego zadania, to możemy „pozyskać
brata”.
Czyli w jakiś sposób go zdobyć – zdobyć
dla dobra i prawdy, zyskać kolejnego dobrego człowieka,
człowieka żyjącego mądrze i postępującego właściwie. Bo
przecież to właśnie do ukształtowania takiej postawy winno
prowadzić wypowiedziane przez nas upomnienie.
Zauważmy,
że w dzisiejszym pouczeniu Jezusa ukazana została pewna kolejność
działań, a każde z nich ma na celu dobro i opamiętanie
grzesznego człowieka.
Bo przecież upomnienie w cztery oczy,
upomnienie w większym gronie osób, doniesienie Kościołowi – to
wszystko są kolejne, coraz bardziej intensywne działania,
mające na celu ostatecznie naprawieniea
i „odzyska
nie” człowieka. Oczywiście,
wszystkie te kolejne działania będą podejmowane w razie, jeśli
winowajca zlekceważy próby nawrócenia go.
Zauważmy
też, że i ostatni element tej układanki, a więc stwierdzenie:
niech ci będzie jak poganin
i celnik,

jakkolwiek
może wydawać się potępieniem i odrzuceniem takiego człowieka, w
rzeczywistości niczym takim nie jest.

Żeby się o tym przekonać, wystarczy prześledzić w Ewangelii
sposób, w jaki Jezus odnosił się do pogan i do celników. Tych
ludzi jeszcze
bardziej, jeszcze intensywniej starał się On zdobyć dla Królestwa
Bożego,
a
zatem winowajca, traktowany jako poganin i celnik, ma
być otoczony jeszcze większą troską i modlitwą,
bo
jego droga do nawrócenia okazała się dłuższa, niż w przypadku
innych.
W
żadnym jednak razie nie
ma tu mowy o odrzuceniu czy potępieniu takiego człowieka,

bo w Jezusowych normach na takie działanie, na
takie nastawienie do człowieka, po prostu nie ma miejsca.

Jest natomiast miejsce na wspólne błaganie Boga we wszystkich
sprawach i intencjach ludzi, jeżeli bowiem ludzie w swej
modlitwie będą
się jednoczyć, tam Pan będzie pomiędzy nimi.
Widzimy
zatem, Kochani, że Jezus jawi się nam dzisiaj jako ten, który
buduje, który odbudowuje, który odzyskuje i ratuje, a niczego nie
niszczy, niczego nie marnuje, nie traci…

Szczególnie mocno to przesłanie brzmi na tle pierwszego czytania, w
którym ukazana nam została prorocza
wizja zniszczenia Jerozolimy i odejścia chwały Bożej od progów
świątyni…

W wizji Ezechiela było to wielkie ostrzeżenie, skierowane przez
Boga do grzesznej ludzkości.
Biorąc
sobie do serca tę Bożą przestrogę, czyńmy wszystko, co tylko
jest w naszej mocy, aby na swoim odcinku życia i działania –
niczego
(nikogo!) nie niszczyć, niczego nie tracić,

nie siać intryg i rozłamów, nie skłócać ludzi ze sobą, nie
odbierać ludziom nadziei, nie „dołować” ich i nie pogrążać
w rozpaczy, nie osądzać i nie potępiać, a raczej budować
i odbudowywać, odzyskiwać i ratować, budzić w sercach ludzkich
radość i nadzieję!

Razem z Jezusem – i na Jego wzór.

3 komentarze

  • "Idylla maleńka taka" – jako rzekł poeta. W stylu późniejszej Nocy, której patronował święty Bartłomiej, kiedy to cnotliwi francuscy katolicy powyrzynali tych przebrzydłych heretyków hugenotów…"Starca, młodzieńca, pannę, niemowlę i kobietę wybijajcie do szczętu. Nie dotykajcie jednak żadnego męża, na którym będzie ów znak. Zacznijcie od mojej świątyni” […].I tak zaczęli od owych starców, którzy stali przed świątynią. Następnie rzekł do nich: „Z b e z c z e ś c i e [dodałbym jednak tę jedną literkę "ć" – MN] również świątynię, dziedzińce napełnijcie trupami! Wyszli i zabijali w mieście". Piękne słowa i jak pobożne… Od razu widać że to pismo bardzo Ś w i ę t e. Co ma jednak wspólnego wyrzynanie ludzi z Jezusem, tego zapewne nigdy nie pojmę… I bardzo dobrze na szczęście…

  • Nie to, żebym bronił morderstw dokonanych przez katolików wiernych koronie francuskiej wyprzedzających spisek Anglików mający na celu przejęcie władzy nadzorowane przez Walsinghama bo przecież wiadomo, że katolicy nie odpowiadają tylko za "gradobicie, koklusz i trzęsienie ziemi…" a "Einstein tez była kobietą". Ostatecznym dowodem na katolickie umiłowanie wojny, tortur i wszelkich bezeceństw są przecież wyprawy krzyżowe i Św. Inkwizycja :). Proponuję poczytać ksiązki fantasty Haaslera, a od "argumentów" na katolickie "krwawe ręce" będzie pełna głowa. Oczywiście to katolickie knowania i spiski spowodowały rewolucję we Francji i samounicestwianie się katolików, które zapewne też było celowe, aby obłudnie wyciagać argument gilotyny w przyszłych historycznych sporach. Sacco di Roma winien jest papież, który sam podpalił Rzym w 1527 roku, wymordował kardynałów i tysiące mieszkańców i zwalił wszystko na niewinnych Niemców – ale o całym zajściu i tak niewiele osób dzisiaj wie. Za to o wyprawach krzyżowych, nocy Św. Bartłomieja, Sw. Inkwizycji i katolickich stosach (chociaz protestanckich było nieporównanie więcej) wiedzą wszyscy :), no….prawie wszyscy 🙂

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.