Witaj Krzyżu, jedyna nasza nadziejo!

W
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, dzisiejsza Niedziela „schodzi się” ze Świętej Podwyższenia Krzyża Świętego, przeto właśnie to Święto obchodzimy. W Miastkowie dzisiaj – dożynki, z okazji których mam wygłosić homilię. Będzie ona w zasadniczej części tym, co przeczytacie poniżej, oraz kilkoma refleksjami, podobnymi do tych, które zamieściłem tu na blogu w dniu 15 sierpnia – o poszanowaniu żywności i innych Bożych darów.
   Od jutra zaś przez tydzień będę przebywał w Kodniu, jednak nie na rekolekcjach, a w celu – jak by to ująć – modlitewno – roboczym. Chciałbym trochę popisać różnych treści, łącząc to z modlitwą i refleksją, jednak nie w atmosferze całkowitego wyłączenia. Dlatego będę się starał codziennie przesyłać Wam pozdrowienia od Tronu Matki Bożej Kodeńskiej. Oczywiście, poza tym dniem, kiedy słówko przygotuje Marek.
  Na głębokie i pobożne przeżywanie Dnia Pańskiego – Święta Podwyższenia Krzyża Świętego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                    Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Święto
Podwyższenia Krzyża Świętego w 24 Niedzielę zwykłą,
do
czytań z t. VI Lekcjonarza: Lb 21,4b–9; Flp 2,6–11; J 3,13–17
CZYTANIE
Z KSIĘGI LICZB:
W
owych dniach podczas drogi lud stracił cierpliwość. I zaczęli
mówić przeciw Bogu i Mojżeszowi: „Czemu wyprowadziliście nas z
Egiptu, byśmy tu na pustyni pomarli? Nie ma chleba ani wody, a
uprzykrzył się nam już ten pokarm mizerny”.
Zesłał
więc Pan na lud węże o jadzie palącym, które kąsały ludzi, tak
że wielka liczba Izraelitów zmarła. Przybyli zatem ludzie do
Mojżesza, mówiąc: „Zgrzeszyliśmy, szemrząc przeciw Panu i
przeciwko tobie. Wstaw się za nami do Pana, aby oddalił od nas
węże”. I wstawił się Mojżesz za ludem.
Wtedy
rzekł Pan do Mojżesza: „Sporządź węża i umieść go na
wysokim palu; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego,
zostanie przy życiu”. Sporządził więc Mojżesz węża z brązu
i umieścił go na wysokim palu. I rzeczywiście, jeśli kogo wąż
ukąsił, a ukąszony spojrzał na węża z brązu, zostawał przy
życiu.
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO
PAWŁA APOSTOŁA DO FILIPIAN:
Chrystus
Jezus, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności,
aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie,
przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w
zewnętrznym przejawie uznany za człowieka, uniżył samego siebie,
stawszy się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego
też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad
wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot
niebieskich i ziemskich, i podziemnych, i aby wszelki język wyznał,
że Jezus Chrystus jest Panem ku chwale Boga Ojca.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus
powiedział do Nikodema: „Nikt nie wstąpił do nieba, oprócz
Tego, który z nieba zstąpił, Syna Człowieczego.
A
jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by
wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał
życie wieczne.
Tak
bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał,
aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie
wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby
świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony”.
O
Krzyżu powiedziano już i wyśpiewano bardzo dużo – rzec by
można, że prawie wszystko. Ileż to kazań i homilii
słyszeliśmy w życiu na ten temat, ileż to różnego rodzaju nauk
rekolekcyjnych i rozważań na ten temat przeprowadzono, ileż to
książek napisano. I dlatego niektórzy z pewnością stwierdzą, że
powiedziano już wszystko, lub prawie wszystko o Krzyżu, ale
też niektórzy zapewne stwierdzą, że nie powiedziano tak
naprawdę nic.
Bo czyż da się w pełni wyrazić tajemnicę
Krzyża? Czy jest ona w ogóle dostępna człowiekowi na tyle, aby ją
mógł do końca zrozumieć?
Krzyż
to bardzo prosty znak, a jednocześnie jego głębi nie sposób
ogarnąć. Niegdyś znak hańby, przegrania, potępienia, od czasu
jednak, kiedy na Krzyżu oddał życie Jezus Chrystus – znak
hańby stał się znakiem nadziei dla wszystkich wierzących w
Niego. Oto bowiem już pierwsi chrześcijanie powtarzali, a Ojcowie
Kościoła zapisali to w swoich dziełach: Ave Crux, spes unica
nostra! – Witaj Krzyżu, jedyna nasza nadziejo!
Takim
znakiem nadziei dla Izraelitów, wędrujących przez pustynię, był
znak węża miedzianego. Kiedy przez własną pychę i
arogancję doprowadzili do tego, że Bóg pokarał ich wężami o
jadzie palącym, przez co wielka liczba Izraelitów zmarła, wtedy
zaczęli szukać ratunku. Z łaskawości samego Boga, który
chciał im pomóc
i poratować, otrzymali znak węża
miedzianego, który – umieszczony na wysokim palu – miał nieść
ocalenie tym, którzy na niego spojrzeli. Zostawali oni przy życiu,
nawet jeśli ukąsił ich ten wąż prawdziwy.
Nie
mamy chyba wątpliwości – sam Jezus zresztą mówi o tym w
Ewangelii – że ów wąż miedziany, umieszczony na wysokim palu,
jest zapowiedzią Krzyża, a
więc tego znaku, którego trzymając się mocno, w który
wpatrując się, który adorując – wszyscy, ukąszeni przez złego
ducha, wszyscy dotknięci różnymi strapieniami, otrzymają pomoc i
ratunek.
A
przecież także trzeba zauważyć, że wielokrotnie te strapienia
przychodzą z winy samego człowieka, są spowodowane jego
egoizmem, jego grzechem.
Krzyż zatem – podobnie jak wąż
miedziany na pustyni – ratuje człowieka przed nim samym,
ratuje człowieka przed tym wszystkim, co jest w nim złe i
przewrotne.
Naturalnie,
to nie sam Krzyż jako taki ratuje człowieka. Krzyż, gdyby miał
pozostać takim znakiem, jakim był, nikomu w niczym nie mógłby
pomóc,
bo w jaki sposób martwa rzecz, przedmiot jeden z wielu,
może coś uczynić lub w czymś pomóc. Gdybyśmy w to uwierzyli, to
otarlibyśmy się o jakieś zabobony, talizmany, czary i tym
podobne historie.
To nie Krzyż sam ratuje człowieka, ale
Chrystus Jezus,
który istniejąc w postaci Bożej, nie
skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz
ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się
podobnym do ludzi. A w tym, co zewnętrzne uznany za człowieka,
uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci, i
to śmierci krzyżowej
– jak słyszeliśmy w drugim
czytaniu.
Krzyż
nabiera swojego znaczenia i sensu dlatego, że to Chrystus na ten
Krzyż wstąpił i swoją obecnością na nim, swoją śmiercią
Go uświęcił
. Oddając zatem cześć Krzyżowi, oddajemy cześć
Jezusowi i nigdy nie można tych rzeczywistości oddzielać. Trudno
bowiem kochać Krzyż, nie kochając Chrystusa, nie oddając Mu
należnej chwały. Trudno także kochać Chrystusa i wierzyć w
Niego, pomijając przy tym Krzyż.
Dlatego
nie ma sensu noszenie krzyżyka na piersi, jeśli to nie jest
symbolem i wyznaniem wiary, jeżeli krzyżyk ten ma być jedną
więcej świecącą ozdobą, lepiej lub gorzej pasującą do całego
ubrania. Tym bardziej rażące jest noszenie tego znaku jako
kolczyka w uchu
. Ale też kiedy czynimy znak Krzyża –
zawsze musimy to czynić z wielką pobożnością i skupieniem, bo
jest to znak zbawienia.
Ten
znak musi znaleźć się w centrum naszego życia.
Jest On
drogowskazem, wskazującym drogę do Nieba, wskazującym
kierunek ludzkich dążeń, ludzkich pragnień, ludzkich starań i
wysiłków. Jest też drogowskazem wskazującym drogę do drugiego
człowieka,
wskazującym drogę do otaczającego nas świata.
W
prostym symbolu skrzyżowania belki pionowej z poziomą widzimy
skrzyżowanie różnych ludzkich dróg, wiodących zarówno do
Boga, do Nieba, jak i tych zwykłych dróg, po których człowiek
dociera do drugiego człowieka. Wszystkie te drogi schodzą się w
Krzyżu – jak w centrum, jak w punkcie kulminacyjnym, a Jezus
jest tym, który je łączy i uświęca,
który drogę do Nieba
czyni drogą do drugiego człowieka, a drogę do drugiego
człowieka uświęca i przez tegoż człowieka prowadzi do Nieba.

Dlatego
tak bardzo potrzeba pogłębionej refleksji nad tajemnicą Krzyża,
aby jak najwięcej tej miłości, której Krzyż jest znakiem,
stało się naszym udziałem. I potrzeba adoracji Krzyża… Takiej
bardzo prostej adoracji, polegającej na tym, że nic nie mówiąc
– popatrz
ymy na Krzyż, zapatrzymy się w
Krzyż,
i przy nim się wyciszymy. Właśnie w ten
sposób z Nim się zjednoczymy, że po prostu zaczniemy
w ciszy na Niego patrzeć
, nic nie mówiąc, nic nie myśląc…
Tylko patrzeć – w wielkiej ciszy… Przez jakąś dłuższą
chwilę…
Po
chwili takiego patrzenia, ten Krzyż zacznie nas ogarniać swoją
wielkością, swoją głębią, ale jestem też głęboko przekonany,
że zacznie na nas spływać jakiś wielki pokój – i spokój;
że w sercu zbolałym i niespokojnym zajaśnieje radość i nadzieja.

Może
też być i tak, że w czasie takiej milczącej adoracji pojawią
się jakieś wyrzuty sumienia,
bo w obliczu tak wielkiej,
niewypowiedzianej miłości wyjdą na jaw wszelkie uszczerbki miłości
w naszym życiu. A może być i tak, że pojawi się jakaś dobra
myśl
, żeby już zerwać z nałogiem, pokonać w sobie
grzech, wreszcie przystąpić do Spowiedzi…
Kochani,
Krzyż przemawia, przemawia głośno, ale żeby mógł przemówić
skutecznie – z naszej strony naprawdę potrzeba wielkiej ciszy.
Wielkiej ciszy serca, wewnętrznego skupienia, wyciszenia. Na Krzyż
nie można patrzeć jak na błyskotkę – jak wspominaliśmy – na
Krzyż nie można patrzeć jak na mebel, jak na ozdobę, jak na
element dekoracji;
na Krzyż nie można patrzeć jak na relikt
przeszłości,
lub pamiątkę po zmarłych, na
grobach których stoi, lub jako pamiątkę po przeszłych
pokoleniach, które ustawiły go przy drodze albo na polu.
Zawsze
naprawdę zawsze! – należy pamiętać, że
Krzyż to znak zbawienia,
Krzyż to znak zwycięstwa, Krzyż to
znak cierpienia, które do zwycięstwa prowadzi. Krzyż to znak
Jezusa Chrystusa, który na Nim umarł i zmartwychwstał.
Krzyż
to wielki dar Jezusa dla każdego człowieka, ale też Krzyż to
bardzo konkretne zobowiązanie.
Tylko tak można patrzeć na
Krzyż, tylko tak można Go odbierać i traktować, jeżeli nie chce
się spłycić Jego sensu i Jego wymowy.
Ale
Krzyż to również punkt odniesienia dla naszych osobistych
cierpień i doświadczeń,
które nas spotykają, które znosimy.
Kiedy patrzymy na Krzyż Jezusa, jakoś łatwiej nam potem spojrzeć
na nasz osobisty krzyż, bo jak Jezusowy Krzyż nie oznaczał
ostatecznej przegranej
, tak i nasze krzyże nie muszą oznaczać
przegranej, ani klęski. Nie mogą
oznaczać klęski! Tak bowiem Bóg umiłował świat, że
Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie
zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego
Syna na świat po to, aby go potępił, ale po to, aby świat został
przez Niego zbawiony
– tak Jezus dzisiaj w Ewangelii
powiedział do Nikodema.
Jezus
Chrystus, Jednorodzony Syn Ojca, zwycięża zło, pokonuje szatana
i zbawia świat.
Ale nie dokonuje tego inaczej, jak tylko z
Krzyża. Tak i nasza duchowa wielkość, nasza bliskość Jezusa,
nasze zwyciężanie, nasze duchowe wzrastanie, nasza doskonałość –
będzie się kształtowała w cieniu Krzyża! Tego Krzyża Jezusa,
w który będziemy się wpatrywać, ale też w cieniu własnego
krzyża
– tego krzyża codzienności; krzyża, który może i
mocno nieraz doskwiera, ale który jest naturalną drogą do
zwycięstwa
.
Kochani,
dzisiejsze święto – Święto Podwyższenia Krzyża Świętego
– nie wprowadza jakiejś nowej tajemnicy. Ono przypomina nam tylko
prawdę bardzo oczywistą i bardzo dla nas chrześcijan ważną:
Krzyż jest w centrum naszego życia. Krzyż powinien być
w centrum naszego życia. Owo podwyższenie Krzyża ma się
dokonać w naszym sercu. Właśnie tam winniśmy ustawić Krzyż na
miejscu centralnym, na miejscu pierwszym i najważniejszym, tam
właśnie – w 
naszym sercu – Krzyż ma być
podwyższony, ma stać
najwyżej, ponad wieloma
sprawami; ma zdecydowanie górować w całej naszej hierarchii
wartości – to znaczy: nie może być dla nas wartości większej
od Krzyża Jezusa,
nie może być nic droższego, ważniejszego,
nic stojącego wyżej.
Krzyż
Jezusa ma ogniskować w sobie wszystkie nasze dążenia,
pragnienia, wszystkie nasze działania, słowa i myśli
– ten
Krzyż, który nigdy nie jest dla nas chrześcijan niczym smutnym,
przygnębiającym, szarym i nudnym, a wręcz przeciwnie: Krzyż,
który jest znakiem radości i nadziei, znakiem miłości i mocy,
znakiem pokoju i zwycięstwa;
Krzyż, który zachwyca, Krzyż,
który porywa w górę – i jednoczy z tymi, którzy żyją obok, tu,
na ziemi.
    Ave
Crux, spes unica nostra! – Witaj Krzyżu, jedyna nasza nadziejo!
W
Krzyżu cierpienie, w Krzyżu zbawienie,
W
Krzyżu miłości nauka.
Oto
drzewo Krzyża, na którym zawisło zbawienie świata!
Pójdźmy
z pokłonem!

10 komentarzy

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.