Nie ma złej młodzieży!

N

Szczęść Boże! Witam Wszystkich i pozdrawiam od Tronu Matki Bożej Kodeńskiej. Cały czas pamiętam o Was, Kochani, w modlitwie. Staram się nie marnować czasu – sporo mam do zrobienia. I do przemodlenia. Dzisiaj zapraszam Wszystkich do modlitwy w intencji naszej kochanej Młodzieży. A więcej – w rozważaniu…

                          Gaudium et spes!  Ks. Jacek

                  
Święto
Św. Stanisława Kostki, Zakonnika i Patrona Polski,

do
czytań z t. VI Lekcjonarza: Mdr 4,7–15; Łk 2,41–52

CZYTANIE
Z KSIĘGI MĄDROŚCI:

Sprawiedliwy,
choćby umarł przedwcześnie, znajdzie odpoczynek. Starość jest
czcigodna nie przez długowieczność i liczbą lat się jej nie
mierzy: sędziwością u ludzi jest mądrość, a miarą starości
życie nieskalane.

Ponieważ
spodobał się Bogu, znalazł Jego miłość, i żyjąc wśród
grzeszników, został przeniesiony. Zabrany został, by złość nie
odmieniła jego myśli albo ułuda nie uwiodła duszy: bo urok
marności przesłania dobro, a burza namiętności mąci prawy umysł.

Wcześnie
osiągnąwszy doskonałość, przeżył czasów wiele. Dusza jego
podobała się Bogu, dlatego pospiesznie wyszedł spośród
nieprawości.

A
ludzie patrzyli i nie pojmowali ani sobie tego nie wzięli do serca,
że łaska i miłosierdzie nad Jego wybranymi i nad świętymi Jego
opatrzność.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Rodzice
Jezusa chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał
On lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy
wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w
Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego rodzice. Przypuszczając, że
jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród
krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy
szukając Go.

Dopiero
po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między
nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy
zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i
odpowiedziami.

Na
ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: „Synu,
czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca
szukaliśmy Ciebie”. Lecz On im odpowiedział: „Czemuście Mnie
szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy
do mego Ojca?” Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział.

Potem
poszedł z nimi i wrócili do Nazaretu; i był im poddany. A Matka
Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu.

Jezus
zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u
ludzi.

Patron
dnia dzisiejszego, Stanisław,
urodził się w Rostkowie na Mazowszu w końcu grudnia 1550 roku.

Wychowany w atmosferze religijnej, odznaczał się głęboką
pobożnością. Razem z bratem został wysłany do
szkół jezuickich w Wiedniu.

Cudownie uzdrowiony z ciężkiej choroby przez Matkę Najświętszą,
postanowił
wstąpić do Towarzystwa Jezusowego.

Opuścił więc potajemnie Wiedeń w roku 1567 roku i przez Dylingę
udał się do Rzymu, gdzie został przyjęty do nowicjatu przez
Świętego Franciszka Borgiasza. Zmarł
w Rzymie, w nocy z 14 na 15 sierpnia 1568 roku,

w opinii świętości. Został zaliczony w poczet Świętych przez
Papieża Benedykta XIII w roku 1726.

W
postawie Świętego Stanisława urzeka to właśnie, że – na wzór
owego sprawiedliwego z dzisiejszego pierwszego czytania – wcześnie
osiągnąwszy doskonałość, przeżył czasów wiele. Dusza jego
podobała się Bogu, dlatego pospiesznie wyszedł spośród
nieprawości.
A
ponieważ spodobał się Bogu, znalazł Jego miłość,
i żyjąc wśród grzeszników, został przeniesiony. Zabrany został,
by złość nie odmieniła jego myśli albo ułuda nie uwiodła
duszy: bo urok marności przesłania dobro, a burza namiętności
mąci prawy umysł.
Zanim
jednak został powołany do wieczności, po nagrodę życia
wiecznego, starał się od
najmłodszych lat – na wzór Jezusa –

być w sprawach
Bożych.

On naprawdę od najmłodszych lat żył
autentyczną świętością

– nie czekał ze swoją pobożnością i modlitwą na późniejszy
czas, albo na bardziej dogodne warunki. On na to nie czekał, bo
zresztą – jak widzimy – ów
„późniejszy czas” nie był mu dany.
W
ciągu osiemnastu lat swego życia Stanisław uczynił dla spraw
Królestwa Bożego, dla spraw Ojca Niebieskiego, o
wiele więcej, niż niektórzy przez lat osiemdziesiąt!

Jako młody człowiek osiągnął wyżyny duchowej dojrzałości!
Dlatego jest Patronem młodzieży. Szczególnie polskiej
młodzieży,

ale możemy być pewni, że i
innej młodzieży nie skąpi swojej pomocy i wstawiennictwa.
Na
wczorajszej Audiencji generalnej przypomniał o tym Ojciec Święty
Franciszek, mówiąc do nas, Polaków: „Jutro
w Polsce obchodzi się liturgiczne Wspomnienie Świętego Stanisława
Kostki – jezuity, Patrona młodzieży. Jego
zdecydowane pójście w młodym wieku za głosem powołania,
pragnienie świętości i wierność ideałom są wymownym znakiem –
także dla młodych naszego czasu.

Niech będzie on dla was wszystkich, a zwłaszcza dla młodzieży,
szczególnym
wzorem,

byście w swoim życiu z
odwagą bronili najwyższych wartości.”
Tyle
z przesłania Ojca Świętego.
I
właśnie w tym kontekście w dniu dzisiejszym szczególną opieką
modlitewną otaczamy ludzi młodych.
Piękną tradycją w wielu Parafiach jest organizowanie trzydniowych
modlitw młodzieży i za
młodzież, w związku z tym wspomnieniem.
Jak
bardzo jest to ważne, to wielokrotnie uświadamiał nam i
przypominał Święty Jan Paweł II, nasz Rodak, który zawsze
wykazywał ogromną troskę o młodych,
wychodząc z inicjatywą
Światowych Dni Młodzieży, spotykając się z młodymi, mówiąc do
nich i zachęcając bardzo często, aby całą swoją nadzieję
położyli w Chrystusie.
Chrystus
bowiem – jak często nauczał Jan Paweł II – jest prawdziwym
Przyjacielem;
jest Przyjacielem, który nie zawodzi; jest
Przyjacielem, któremu można całkowicie zaufać, bo On nigdy
nikogo nie oszukał, nie wyprowadził w pole, nie mówił jednego, a
czynił drugie.
Oparcie
na Chrystusie całego życia, zwłaszcza – oparcie na Chrystusie
swojej młodości,
jest jedyną gwarancją tego, iż to życie
będzie sensowne, a młodość nie będzie zmarnowana. Bo Chrystus
i Kościół jest także dla ludzi młodych.
Nie można bowiem
pojmować sprawy w ten sposób – jak wspomnieliśmy – że młodość
jest po to, aby się „wyszumieć”, a na sprawy wiary i sprawy
Boże będzie czas na emeryturze.
Prawdę mówiąc, emerytury
można nie dożyć, ale nawet jeżeli ktoś będzie żył i sto lat –
czego wszystkim nam można tylko życzyć – to i tak lata
zmarnowane są po prostu zmarnowane i nie da się ich odzyskać.
Zmarnowana
i przegrana młodość, nawet pomimo późniejszego nawrócenia,
powraca w najgorszych wspomnieniach i kładzie się cieniem na
całe życie, bo ciągle przypominają się słowa i zachowania,
na które człowiek pozwolił sobie w młodości, a których się
potem całe życie wstydzi.
Na
szczęście, z wielką radością i satysfakcją możemy
stwierdzić, że bardzo dużo jest dobra w młodych sercach,
bardzo wiele jest w nich przejawów szczerego współczucia,
miłości, życzliwości i otwarcia na innych.
Ja
osobiście przekonywałem się, przez szesnaście lat kapłaństwa –
a utwierdzało mnie w tym każde formacyjne spotkanie z moją
Młodzieżą, każdy wyjazd w góry czy na kajaki;
każdy rajd
rowerowy, każdy dzień skupienia, rekolekcje zamknięte, czy
jakakolwiek wspólnie podejmowana inicjatywa – że młodzież
potrafi wytrwale szukać bliskości Boga i fantastycznie otwierać
się na siebie nawzajem.
Także doświadczenia z katechezy w
wielu przypadkach przekonywały mnie, że nie brakuje dobra w
sercach młodych ludzi.
Ale
ten obraz nie byłby pełny, gdybyśmy nie dostrzegli także drugiej
strony medalu.
Niestety, przy budce z piwem także stoi młodzież
i słowa wulgarne to nie z czyich innych ust, jak właśnie z
ust młodych ludzi padają. I agresja, rozboje, kradzieże i
włamania
– to także obraz młodzieży. I seks
przedmałżeński, i brak odpowiedzialności za rodzące się nowe
życie
– to też postawy młodzieży. I alkohol, i
papierosy, i narkotyki
– to też postawy młodzieży.
Nie
mówię tego, żeby narzekać. Nie! Ja osobiście wychodzę z
założenia, że młodzież jest dobra! Nie ma złej
młodzieży!
I bardzo mnie cieszy, że w tej opinii zgadza się
ze mną naprawdę wielu księży, wychowawców i rodziców:
nie
ma złej młodzieży. Może być młodzież zagubiona,
zdezorientowana, oszukana… Przez kogo?
Przez
dorosłych, a często niestety przez rodziców, którzy dali wszystko
poza miłością; którzy mają czas na wszystko – tylko
nie dla dziecka;
którzy postawią wymagania wszystkim wokół i
pretensję mieć będą do całego świata – ale nie postawią
mądrych wymagań swemu dziecku
i nie rozliczą dziecka z jego
obowiązków; którzy trud wychowania swego dziecka chętnie zrzucą
na nauczycieli – bo sami akurat mają ważniejsze sprawy, a
przyjdą do szkoły dopiero, jak nauczyciel postawi sprawę „na
ostrzu noża” i nie przepuści do następnej klasy, albo wyciągnie
inne konsekwencje, a wtedy jest góra pretensji.
Tacy
rodzice wreszcie łatwo rozgrzeszają swoje dziecko ze zła, a
nawet sami dają zły przykład,
zaś kontakt z Bogiem ograniczą
do minimum, a kontakt z Kościołem – tylko do sfery formalnej czy
zwyczajowej. Dlatego zarówno oni sami, jaki i ich dzieci – jak
tylko mogą – stronią od kościoła, od Mszy Świętej…
Ja
wiem, że nie ma obowiązku przychodzenia codziennie na Mszę Świętą,
ale czy nie ma takiej potrzeby, aby przyjść chociaż raz, albo
dwa razy w tygodniu, żeby się z Bogiem spotkać?
Niestety,
trudno o tym mówić, skoro nawet w niedzielę wielu młodych ludzi
do kościoła nie dociera, chociaż może nawet oficjalnie wychodzą
w domu w tym celu,
a jeżeli są – to nie przystępują do
Komunii Świętej.
Czemu
tak jest? Czyżby nie mieli o czym z rozmawiać z Jezusem? Czemu
wiara kojarzy im się tylko z przykrym obowiązkiem i taktowana jest
– o czym już wspomnieliśmy – jako zajęcie na starość? Czy
tak musi być?
Kochani,
z całą mocą stawiam te pytania – w pierwszym rzędzie sobie!
Co ja, jako kapłan, robię w tym kierunku, aby zachęcić młodych
ludzi do Kościoła, aby pokazać, że w Kościele, jako
Wspólnocie, jest miejsce dla nich; że Kościół ma dla nich wiele
pasjonujących propozycji?
Stawiam sobie te pytania i mam
świadomość, że trzeba poszukiwać wciąż nowych sposobów
wyjścia
do młodego człowieka, a na pewno – trzeba się
jeszcze więcej za młodzież modlić.
Ale
stawiam te pytania także nauczycielom i wychowawcom: Czy
kształtujecie w młodych ludziach postawę człowieka prawego,
uczciwego, czy ich serca kształtujecie na wzór Serca Jezusa?

Czy uczycie ich prawdy i odpowiedzialności? W jakim stopniu się dla
nich poświęcacie, na ile jesteście dla nich autorytetami, a na
ile tylko spełniacie swój zawodowy obowiązek?
I
stawiam te pytania także rodzicom: Droga Matko! Drogi Ojcze!
Jak często rozmawiasz ze swoim dzieckiem, czy go słuchasz? Czy
jego problemy są Ci znane? Czy jego problemy są dla Ciebie ważne?

Czy umiesz od swojego dziecka wymagać? Czy Twoje dziecko widzi, że
Ci na nim zależy? Czy potrafisz swoje, nawet dorastające
dziecko, przytulić i powiedzieć, że je kochasz?
Czy masz
odwagę upomnieć swoje dziecko, że źle postępuje, czy nie
osłaniasz go przed odpowiedzialnością i nie starasz się
wytłumaczyć na tysiąc pokrętnych sposobów?
Jaki
przykład dajesz swojemu dziecku?
Czy nie widzi Cię ono w stanie
upojenia alkoholowego? A do kościoła – czy je tylko wysyłasz,
czy prowadzisz?
Czy Twoje dziecko widzi, jak się modlisz? Czy
modlisz się wraz z nim? Czy wiesz, kiedy Twoje dziecko było
ostatnio u Spowiedzi Świętej?
Czy masz odwagę mu o tym
przypomnieć? Czy wiesz, gdzie jest Twoje dziecko – nawet
dorastające – i co robi, gdy nie wraca do domu do czwartej
rano?
Czy nie wychodzisz z założenia, że Twoje dziecko nic
złego zrobić nie mogło, przeto wszelkie krytyczne uwagi
nauczyciela z góry odrzucasz? Czy Twoje dziecko nie widzi, że
mówisz jedno, a czynisz drugie?
I
wreszcie – stawiam te pytania nam wszystkim: Kochani, na ile
całą tę sprawę, cały problem postaw młodych ludzi uważamy za
problem istotny?
Czy nie włączamy się – swoją biernością
– w ogólną zmowę milczenia w obliczu zła i agresji ze
strony młodych ludzi? Jak często o tych sprawach rozmawiamy
w naszych domach, w sąsiedztwach i w pracy?
Czy
mamy tę świadomość, że gra toczy się nie tylko o przyszłość
Kościoła jako instytucji, ale jednocześnie i nierozerwalnie – o
przyszłość naszych rodzin, naszej miejscowości, o przyszłość
naszego społeczeństwa?
O naszą przyszłość – nas
wszystkich!
Kochani,
czy ta sprawa jest dla nas ważna? Czy ta sprawa nas niepokoi?
Niech nas jak najszybciej i jak najmocniej zaniepokoi, bo jest to
sprawa bardzo ważna. Serce młodego człowieka to serce, które
dopiero się kształtuje. Jeszcze żaden człowiek nie urodził
się jako zły od początku.
Jeżeli na złe drogi schodzi, to
jest to bardzo poważne oskarżenie przeciw tym, którzy mu taki
przykład dali.
Ale z natury swojej, młodzi ludzie są bardzo
szczerzy w swoich pytaniach i poszukiwaniach – nawet jeśli są to
pytania prowokujące czy bardzo dociekliwe.
Młodzi
ludzie są w stanie przyjąć prawdę, są w stanie – jak
wspomniałem – sprostać wymaganiom. Problem zaczyna się wówczas,
kiedy nie mają do kogo swoich pytań skierować. Problem
zaczyna się wówczas, kiedy dla młodego człowieka i jego dylematów
nie ma się czasu, kiedy jest się wobec niego nieszczerym.
Młody człowiek zaraz to wyczuje. A wtedy można sobie darować inne
cudowne sposoby na zapobieganie tak zwanym patologiom wśród
młodzieży.
Moi
Drodzy, jeżeli młody człowiek wejdzie w
osobisty kontakt z Jezusem,
to
nie tylko swoją młodość, ale i całe życie przeżyje sensownie.
I nic mu nie zagrozi. Pomóżmy
młodym ludziom w odkrywaniu drogi do Jezusa… I módlmy się za
nich – przez wstawiennictwo Świętego Stanisława Kostki!

2 komentarze

  • Fragment pochodzący z książki Zofii Kossak pt " Z miłości"
    " Najmiłosierniejsza, Najzacniejsza Pani, Matko i Królowo Moja!…Ja, brat Stanisław Kostka z Polski, nowicjusz Towarzystwa Jezusowego, który miłuję Cię, Najświętsza Panienko, jakom nie miłował nigdy nikogo na świecie, nawet Macierzy rodzonej – i którego znasz, boś się raz, gdym w niemocy leżał, niegodnym moim oczom objawiła – proszę Cię i suplikuję, byś mnie raczyła zabrać k sobie jak najprędzej, a długo mizernym żywotem nie nękała. Bo racz zważyć, Najświętsza Panienko, że i tak profit ze mnie na ziemi nijaki, bo ani rozumu we mnie ani nic nie ma, kromia miłości wielkiej ku Tobie i Synaczkowi Twojemu. Wysłuchaj tego, coć proszę, Matuchno moja najlepsza, a rychło ku sobie przywołaj… Uczyń tę łaskę, a na Wniebowzięcie zabierz mnie ze sobą, abym mógł już tego dnia chwałę Twoją najcudniejszą oglądać…"
    Nie wiem czy to literacka wena autorki tej książki czy autentyczny list Stanisława, dzisiejszego patrona. Na pewno warto zachęcić szczególnie młodych do bliższego zapoznanie się ze swym patronem.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.