Po co wspominać Męczenników z Wietnamu?…

P
Szczęść Boże! Witam u progu nowego tygodnia pracy. Życzę samych sukcesów na wszystkich frontach naszej działalności! I proszę, módlmy się za Ojczyznę w obliczu kolejnego skandalu, jaki dokonuje się na naszych oczach.
    Niestety, ciągle ponosimy skutki nieudanej wolności, a jednocześnie nie możemy wyzwolić się z jakiegoś totalnego marazmu, który powoduje, że jak gąbka wodę, tak my „wchłaniamy” w siebie kolejne przekręty, kłamstwa i poniżające nas traktowanie, nie dostrzegając w tym problemu. Gdyby się to wszystko działo w jakimkolwiek kraju o normalnie funkcjonującej demokracji, to byłby już krzyk na cały świat. A u nas kłamstwa i przekręty rządzących są coraz bardziej bezczelne i jawne, my zaś potulnie się na to godzimy. 
     W najbliższych dniach podzielę się tu, na naszym forum, dość ciekawym tekstem, który niedawno przeczytałem, a który doskonale oddaje także moje spojrzenie na ten właśnie problem. Ale to jeszcze nie dzisiaj. 
     Dzisiaj natomiast życzę błogosławionego dnia i proszę o modlitwę za Ojczyznę, ale także o to, byśmy w naszych rozmowach pomagali sobie nawzajem tworzyć mądre i krytyczne spojrzenie na to wszystko, co się w Polsce dzieje. Oby z tego spojrzenia wynikło potem właściwe, mądre i zdecydowane działanie.
                       Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wspomnienie
Św. Andrzeja Dunc – Lac, Kapłana i Towarzyszy,
do
czytań: Ap 14,1–3.4b–5; Łk 21,1–4
CZYTANIE
Z KSIĘGI APOKALIPSY ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Ja,
Jan, ujrzałem: a oto Baranek stojący na górze Syjon, a z Nim sto
czterdzieści cztery tysiące, mających imię Jego i imię Jego Ojca
na czołach swoich wypisane. I usłyszałem z nieba głos jakby głos
mnogich wód i jakby głos wielkiego grzmotu. A głos, który
usłyszałem, brzmiał, jak gdyby harfiarze uderzali w swe harfy.
I
śpiewają jakby pieśń nową przed tronem i przed czterema
Zwierzętami, i przed Starcami: a nikt tej pieśni nie mógł się
nauczyć prócz stu czterdziestu czterech tysięcy wykupionych z
ziemi.
Ci
Barankowi towarzyszą, dokądkolwiek idzie. Ci spośród ludzi
zostali wykupieni na pierwociny dla Boga i dla Baranka, a w ustach
ich kłamstwa nie znaleziono: są nienaganni.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Gdy
Jezus podniósł oczy, zobaczył, jak bogaci wrzucali swe ofiary do
skarbony. Zobaczył też, jak uboga jakaś wdowa wrzuciła tam dwa
pieniążki.
I
rzekł: „Prawdziwie powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła więcej
niż wszyscy inni. Wszyscy bowiem wrzucali na ofiarę z tego, co im
zbywało; ta zaś z niedostatku swego wrzuciła wszystko, co miała
na utrzymanie”.
Pierwsi
misjonarze, którzy przynieśli wiarę chrześcijańską do Wietnamu,
przybyli tam w XVI wieku. Przez kolejne trzy stulecia chrześcijanie
byli prześladowani za swoją wiarę.
Wielu z nich poniosło
śmierć męczeńską, zwłaszcza podczas panowania cesarza
Minh–Manga w latach 1820–1840. Zginęło wtedy od stu do trzystu
tysięcy wierzących.
Stu
siedemnastu Męczenników z lat 1745–1862 Jan Paweł II
kanonizował w Rzymie
w dniu 18 czerwca 1988 roku.
Ich Beatyfikacje odbywały się w pierwszej połowie XX wieku. Wśród
kanonizowanych znalazło się dziewięćdziesięciu sześciu
Wietnamczyków, jedenastu Hiszpanów i dziesięciu Francuzów. Było
to ośmiu biskupów i pięćdziesięciu kapłanów, pozostali zaś to
ludzie świeccy, w tym jedna kobieta – Agnieszka, matka sześciorga
dzieci.
Andrzej
Dung–Lac,
który reprezentuje wietnamskich Męczenników,
urodził się około 1795 roku, w biednej, pogańskiej
rodzinie na północy Wietnamu. Pod
wpływem katechety przyjął Chrzest i imię Andrzej, a 15
marca 1823 roku przyjął święcenia kapłańskie.
Jako
kapłan w parafii Ke–Dam nieustannie głosił Słowo Boże.
Często pościł, wiele czasu poświęcał na modlitwę. Dzięki jego
przykładowi wielu tamtejszych mieszkańców przyjęło Chrzest. W
1835 roku Andrzej Dung został aresztowany po raz pierwszy.
Dzięki
pieniądzom, zebranym przez jego parafian, został uwolniony. Żeby
uniknąć prześladowań, zmienił swoje imię na Andrzej Lac
i przeniósł się do innej prefektury, by tam kontynuować swą
pracę misyjną.
10
listopada 1839 roku ponownie go aresztowano,

tym razem wspólne z innym kapłanem, Piotrem Thi, którego
odwiedził, by się u niego wyspowiadać. Obaj ponownie
zostali zwolnieni z aresztu

– po wpłaceniu odpowiedniej kwoty. Okres wolności nie potrwał
jednak długo. Po raz trzeci aresztowano ich po kilkunastu zaledwie
dniach. Trafili wówczas do
Hanoi. Tam przeszli
straszliwe
tortury. Obaj zostali ścięci mieczem 21 grudnia 1839 roku.
Dzisiejsze
wspomnienie Świętych Męczenników Wietnamskich z pewnością jest
dla nas doświadczeniem
powszechności Koś
cioła
i powszechności zbawienia.

Bo jakże inaczej zrozumieć to właśnie, że wypada dzisiaj nam,
Polakom, żyjącym w określonym czasie i zmagającym się z takimi,
czy innymi, problemami osobistymi i narodowymi, wspominać akurat
Męczenników
z dalekiego Wietnamu, w dodatku żyjących w dość odległym czasie?

Samo nasuwa się pytanie: Po
co to nam?

Czyż nie mamy wystarczająco dużo własnych Świętych i
Błogosławionych?
Myślę,
że jakieś wskazanie w tym względzie odnajdziemy w pierwszym
czytaniu, z Księgi Apokalipsy, a szczególnie w tych słowach: Ja,
Jan, ujrzałem: a oto Baranek stojący na górze Syjon, a z Nim sto
czterdzieści cztery tysiące, mających imię Jego i imię Jego Ojca
na czołach swoich wypisane.
[…]
I
śpiewają jakby pieśń nową przed tronem i przed czterema
Zwierzętami, i przed Starcami: a nikt tej pieśni nie mógł się
nauczyć prócz stu czterdziestu czterech tysięcy wykupionych z
ziemi.
Ci
Barankowi towarzyszą, dokądkolwiek idzie. Ci spośród ludzi
zostali wykupieni na pierwociny dla Boga i dla Baranka, a w ustach
ich kłamstwa nie znaleziono: są nienaganni.

Fragment
ten
nie jest dobierany
na okoliczność dzisiejszego wspomnienia, jest to poniedziałkowe
czytanie z Okresu zwykłego, a jednak tak
doskonale oddaje atmosferę
przeżywanego
przez nas

liturgicznego wspomnienia,

pozwala nam bowiem zobaczyć Kościół w jego powszechności. I
także zaproszenie
do zbawienia

jawi się tutaj jako skierowane do wszystkich, bez żadnych wyjątków.

Święci
Męczennicy Wietnamscy uświadamiają nam także powszechność
Chrystusowej Ewangelii.

Kiedy bowiem słuchamy dzisiaj pouczenia Jezusa, dotyczącego
hojności ubogiej wdowy, oddającej Bogu w Jego świątyni całe
swoje utrzymanie, to przychodzi nam na myśl wiele
różnych sytuacji, dobrze nam znanych,

w których człowiek oddaje Bogu i ludziom to, co ma najcenniejszego,
ufając,
że z Jego ręki otrzyma odpłatę i nagrodę.
A
oto dzisiaj mamy możliwość poszerzenia tego spojrzenia o
sytuację, w której wdowim
groszem staje się życie tak wielkiej rzeszy Męczenników z
dalekiego kraju.

Oni bowiem także oddali Bogu to, co mieli najcenniejszego – nie
dali z tego, co im zbywa. I dlatego są dla nas wzorem
całkowitego oddania się Bogu,

a jednocześnie uświadamiają nam, że każdy
czas, każde miejsce i każda okoliczność są właściwymi do tego,
aby wyznawać wiarę w Boga i żyć Ewangelią.

Ewangelia
bowiem nie jest tylko traktatem dla teologów, czy jakąś pobożną
mrzonką dla marzycieli, czy też propozycją dla wąskiego grona
wybranych. Nie! Ewangelia jest światłem
na drogach życia i drogowskazem

dla wszystkich, którzy w
jakimkolwiek czasie i miejscu podążali, podążają i podążać
będą do bram Nieba.

Dzisiaj
możemy sobie uświadomić, że jesteśmy cząstką
– ważną i integralną – wielkiej społeczności Kościoła,

wielkiej rodziny wierzących, która istnieje i istnieć będzie,
gdy tymczasem wszyscy jej przeciwnicy, choćby
ją nawet boleśnie kąsali i ranili, przepadną
w mrokach zapomnienia i w czeluściach niesławy.

Kościół
będzie istniał, jest
bowiem mocny
mocą owych
stojących
przed Bogiem,

z Jego imieniem na czołach i śpiewających pieśń nową przed Jego
Tronem.
Kochani,
to właśnie ich ofiara, ich wdowi grosz, czyli życie złożone
Bogu, dzisiaj
stają się także naszym bogactwem.
Bo
przecież u Boga nie ma granic państw, nie ma też granic czasu,
przeto owo wielkie dobro, jakie swoją męczeńską śmiercią
wysłużyli Męczennicy Wietnamscy, składa
się na wielki duchowy skarb Kościoła, z którego także i my
czerpiemy.

My
dzisiaj nie musimy przelewać krwi za wiarę – i obyśmy nigdy nie
musieli. Niestety, w wielu miejscach ziemi wciąż się to dokonuje.
Jednak
nigdy krew chrześcijan nie płynie na darmo, u Boga to wszystko się
liczy!

My także możemy czerpać z duchowych zasług Męczenników –
możemy wzywać ich wstawiennictwa i liczyć na to, że Bóg
będzie nam udzielał łask, które oni wysłużyli.
Dlatego
nie możemy powiedzieć, że nic nas nie obchodzą „jacyś”
Męczennicy z dalekiego Wietnamu. Według zasad Bożej geografii i
Bożego pojmowania sprawy – wszyscy
jesteśmy sobie bardzo bliscy i nawzajem się wspieramy.

Nie ma granic przestrzeni ani czasu. Jesteśmy
jednym Kościołem:

tym pielgrzymującym
przez ziemię, jaki i tym triumfującym
w Niebie, oraz tym, który w
czyśćcu przygotowuj
e
się

na pełne radości obcowanie z Panem.
Jesteśmy
jednym Kościołem. To naprawdę wielkie
bogactwo i wielki dar od Pana.

Nie zapomnijmy Mu za to dzisiaj podziękować… 

5 komentarzy

  • Dla mnie wspomnienie azjatyckich meczennikow jest szcegolnie bliskie. Od wielu lat interesuje sie daleka Azja , a zawodowo bylem nawet przez ostatnie kilka lat z nia zwiazany. I podczas gdy w Europie coraz czrsciej bedzie tak:http://www.myslkonserwatywna.pl/religia/rzymianie-maja-dosc-zamieszki-przeciwko-muzulmanskiej-imigracji-do-wiecznego-miasta/
    to w dalekowschodniej Azji chrzescijanstwo bedzie przyciagac coraz wiecej ludzi. Nietety Drodzy, ale zmieniaja sie akcenty chrzescijanskiego swiata i to juz byc moze niedlugo – chociaz, jak napisal Ks. Jacek, oby nigdy – w Europie znowu pojawia sie meczennicy. A z pewnoscia zaistnieje potrzeba ewangelizacji.

  • Jeszcze nawiązując do spraw polskich: nie mam wątpliwości, że w funkcjonującym u nas układzie polityczno – społecznym modlitwa jest narzędziem bardzo ważnym, zeby nie powiedzieć jedynym…..

    • Jakkolwiek modlitwa musi być na pierwszym miejscu, to jednak byłbym za podjęciem jeszcze określonych działań – przez wolną i niezależną część naszego społeczeństwa. Pozdrawiam! Ks. Jacek

    • Jakie określone działania ma Ksiądz na myśli? Bo niewatpliwie ta część społeczeństwa jest dość zmobilizowana np. w czasie tzw. wyborów. Istnieje i pojawiają się wciąż nowe inicjatywy środowiskowe i społeczne. Trzeba czasu, podobnie jak w czasach pozytywizmu i nowej "pracy u podstaw"…..

    • Właśnie o tym myślę. O tym, żeby w swoim środowisku, w miejscu pracy, odważnie zabierać głos na ten temat, pokazywać problemy, zachęcać do obywatelskiej aktywności – a szczególnie zachęcać tych, którzy widzą, co się dzieje, ale na wybory nie idą, bo "co mój jeden głos może zmienić". To jest także pisanie protestów, podpisywanie petycji (także tych internetowych), telefonowanie do instytucji publicznych i do mediów z żądaniem prawdy i należytego traktowania tych, którzy myślą inaczej, niż "oficjalnie należy myśleć". Właśnie o takich działaniach pisałem. Pozdrawiam! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.